- Opowiadanie: Koala75 - Ruda

Ruda

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Użytkownicy II, Finkla

Oceny

Ruda

Przyjechałem do Warszawy, żeby pobyć u córki i razem świętować Wielkanoc. Dla relaksu wybraliśmy się na spacer do Łazienek. Liczyliśmy na spotkanie z wiewiórkami, więc córka zabrała kilka rozłupanych orzechów. Rzeczywiście spotkaliśmy jedną Rudą, a rezultatem jest ten tekst, na który dała mi prawa autorskie, chociaż z pewnym zastrzeżeniem.

Cytuję:

„Mieszkam na terenie Łazienek Królewskich. Wczoraj późno po południu była piękna pogoda, ale było pustawo. Za kilka dni będą Święta, jak mówią ludzie. Teraz są zajęci przygotowaniami przed tym weekendem. Ale w niedzielę i poniedziałek pewnie przyjdą tłumnie i będzie trudno się od nich opędzić. Myślą, że za kilka orzechów będziemy się do nich łasić. Wprawdzie zdarzają się takie siostry, ale to nie są stałe mieszkanki Łazienek. My swój honor mamy. Opowiem wam, co mi się przydarzyło tamtego dnia.

Jak mówiłam wcześniej, nie było tłumów. Co chwilę tylko przebiegali zwolennicy tego nietypowego dla ludzi sposobu poruszania się i wcale nie zwracali na mnie uwagi. Poczułam się urażona, bo mogę nieskromnie powiedzieć, że jestem ładna, zgrabna i potrafię równie szybko biegać, a z drzewa na drzewo skaczę wyjątkowo zwinnie. Już miałam się obrazić i pójść do swojej dziupli spać, ale zobaczyłam starszego pana z dorosłą córką, zmierzających spokojnie w moim kierunku. Dziewczyna rzuciła w moją stronę połowę rozłupanego orzecha włoskiego. Doceniłam gest, miałam przyjąć podarek, ale zoczyły to gołębie i chyba z dziesięć przyleciało, żeby się bić o ten okruch. Wskoczyłam na pobliski krzak i obserwowałam, co się dzieje. Moja para ludzi też patrzyła z dezaprobatą na działania ptaszysk, nawet młoda powiedziała:

– Gołębie są paskudne. Okradają wiewiórki.

Ponieważ dziewczyna przygotowywała się do zrobienia mi zdjęcia, usadowiłam się wygodniej i pozowałam jak modelka.

Po kilku minutach gołębie odfrunęły i uznałam, że należy mi się nagroda za cierpliwość. Zeskoczyłam z krzaczka i pokicałam do starszego pana. Córka dała mu na dłoń połówkę orzecha dla mnie, mówiąc:

– Nie bój się, weźmie delikatnie, nie ugryzie cię.

Chyba był gościem, bo Warszawiacy to wiedzą. Nie zawiodłam i zachowałam się, jak należało. Wzięłam orzech delikatnie, musnęłam tylko wąsami dłoń i weszłam na bliskie drzewo. Starszy pan był zachwycony. Powiedział:

– Będę wspominał tę chwilę z Rudą, gdy wrócę do domu. Nie może być prawdą, że „Wszystkie rude są fałszywe”.

Miałam ochotę się wtrącić, ale pomyślałam, że senior zejdzie na zawał, gdy usłyszy, że potrafię mówić. Jednak po słowach dziewczyny:

– Tato, ona wszystko rozumie i wygląda, jakby chciała coś powiedzieć – nawiązaliśmy rozmowę.

Okazało się, że jest fantastą i zamierza opisać nasze spotkanie. Zaproponowałam, że mu podyktuję, jak ja to widziałam, ale ma nie zmieniać moich zdań. Przystał na to i zapisał tekst na smartfonie. Umówiliśmy się, że po Świętach przyjdzie, odczyta mi, co naszego opublikował na forum NF i komentarze do tekstu”.

 

Zamierzam dotrzymać słowa i komentarze cytować dokładnie…

 

Koniec

Komentarze

Obawiam się, że nie zrozumiałem konwencji trzykrotnego powtórzenia. :d

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Gryzoku, błąd techniczny, wynikający z zawieszenia się strony przy wprowadzaniu tekstu. Nie zdążyłem usunąć przed Twoim wejściem. Już zostało naprawione. :)

Przyjemny tekst i płynna, dobrze się czyta. Ciekawe, jakie inne historie miałaby do opowiedzenia Ruda o.o

W sumie to się różni fabularnie od Twojego opowiadania Wiewiórka tylko tym, że gadająca wiewiórka się nie przemienia, a początek jest przepisany niemal słowo w słowo… Tamto podobało mi się trochę bardziej. Rzeczownik popołudnie piszemy łącznie, ale po południu jako wyrażenie przyimkowe rozdzielnie, więc późno po południu lub późnym popołudniem.

Pozdrawiam, niech Ci się Misiowo świętuje!

Pnzrdivie, spytam, gdy ją ponownie spotkam. :)

 Ach, rozumiem. Sam w sobie szorcik przyjemny. Wydaję mi się, że masz jakieś kontakty z wiewórami: drugie opowiadanie z wiewiórką w roli głównej, przypadek? Nie sądzę.

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Ładne opisanie spotkania z wiewiórką. No cóż, wiewiórki i gołębie raczej nie żyją w przyjaźni. ;)

 

Wczoraj późno popołudniu była piękna pogoda… → Wczoraj późno po południu była piękna pogoda… Lub: Wczoraj późnym popołudniem była piękna pogoda

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mam wrażenie, że lubisz wiewiórki, bo już je kiedyś u ciebie spotkałem :D Wiewiórki fajne są :)

Kto wie? >;

Ślimaku, pisząc ten tekst nie zajrzałem do “Wiewiórki”. Za chwilę to zrobię, jeżeli odszukam na swoim profilu w NF, bo korzystam z nie swojego komputera. Zmartwiłem się, że nieświadomie popełniłem autoplagiat, ale nie jest tak źle. Jednak to nie jest niemal słowo w słowo, jak byłeś uprzejmy napisać. Okoliczności były podobne, bo kontakt z wiewiórkami nawiązuję tylko w Łazienkach, spacerując z córką. Tym razem był mniej fantastyczny, ale też inspirujący.

Mój błąd popołudniowy oczywiście zaraz naprawię. blush

Gryzoku, o moich kontaktach z wiewiórkami napisałem wyżej w odpowiedzi Ślimakowi. smiley

Reg, przed chwilą, wieczorem, zostało wprowadzone po południu. blush 

Przy gołębiach nie da się częstować wiewiórek. sad

Skryty, lubię wiewiórki, są takie ekscytujące. smiley 

Wszystkim odpoczynku w Święta! angel

Zmartwiłem się, że nieświadomie popełniłem autoplagiat, ale nie jest tak źle. Jednak to nie jest niemal słowo w słowo, jak byłeś uprzejmy napisać.

Przyjechałem do Warszawy, żeby pobyć u córki i razem świętować Wielkanoc. Dla relaksu wybraliśmy się na spacer do Łazienek. Liczyliśmy na spotkanie z wiewiórkami, więc córka zabrała kilka rozłupanych orzechów. Rzeczywiście spotkaliśmy jedną Rudą

Jestem studentem zoologii na UW. Wybrałem się do Łazienek, żeby sprawdzić plotki o tamtejszych wiewiórkach, że wręcz domagają się orzeszków i innych przysmaków od spacerowiczów. Rozłupałem kilka orzechów włoskich i zabrałem, bo podobno te wiewiórki jedzą z ręki, w ogóle się nie bojąc.

Zobaczyłem rudą

Jak dla mnie podobieństwo jest uderzające, w pierwszej chwili myślałem nawet, że czytam znów ten sam tekst. Zgadzam się oczywiście, że nie jest to autoplagiat. Przepraszam, jeżeli uznałeś sformułowanie “niemal słowo w słowo” za nieuprzejmość czy nadużycie.

Ach te gołębie. Pewnie krakowskie wiewiórki już się do nich przyzwyczaiły, ale dla tych warszawskich to musi być nie lada udręka. Ciekawe czy wszystkie wiewiórki są tak wdzięczne przy próbie karmienia? Wesołych świąt! 

Zapraszam na mój kanał YouTube

Mnie tam daleko idące podobieństwo szortów o rudych ogoniastych ani trochę nie przeszkadza. Oba teksty przesympatycznie Misiowe, więc co tu marudzić…

Pozdrawiam przedświątecznie

Witaj. :)

Twoje słowa o rudych przypomniały mi jeden z żarów, które Dziadek uwielbiał opowiadać. :) Nie przytaczam go, bo może nie powinnam? :)

Opowieść cudna, bardzo typowa, z Misiowym klimatem. :) Też pamiętam wiewiórki z rozmaitych parków/spacerów. :) Teraz mam o tyle łatwiej, że widuję wiewiórki, odwiedzające często nasze podwórko, a szczególnie teren wokół rozłożystego orzecha włoskiego. :) Jest tam dla nich zawsze dużo przysmaków. :) Zazwyczaj są rude, czasem czarne. :) Przynoszą żołędzie. Kto wie, może w przyszłości będę mieć w ogrodzie i dęby? :)

Edit – oczywiście klik. :)

Pozdrowienia dla Ciebie i Bliskich. heart

Wesołych, Spokojnych i Zdrowych Świąt Wszystkim Fantastom. kissheart

Pecunia non olet

Ślimaku, gratuluję tak funkcjonującej pamięci. Moja pracuje zwykle jak operacyjna. Nie byłem urażony tylko zmartwiony, że popełniłem autoplagiat. Zapamiętam, że muszę zaglądać do swoich wcześniejszych miniaturek. Pozdrawiam ‘wiewiórczo’ i świątecznie. :)

Nikodemie, też Wesołych Świąt, a wiewiórki w Łazienkach są super. :)

Adamie, udanych Świąt i spotkania z rudymi kitami na żywo. :)

Futrzak z futrzakiem się dogada.

Też miałam wrażenie, że coś podobnego już było, ale niech Ci będzie.

Sympatyczny tekst.

Pozdrowienia dla zaprzyjaźnionej wiewiórki. Ale opowiesz nam, jak zareagowała na komentarze, prawda?

Udanych świąt wszystkim zaglądającym tu ssakom. No dobra – wszystkim kręgowcom.

Babska logika rządzi!

Oj, Misiu, Misiu :) Jak Ty to robisz,że tyle piszesz? heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Finklo, mały z małym mogą się dogadać. Duży może polubić małego jako przekąskę. ;)

Po Świętach może spotkam Rudą, to przedstawię jej komentarze. :)

Tarnino, może dlatego, że są to mało ambitne miniaturki. :)

 

Obu Paniom życzę odpoczynku w czasie Świąt. :)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, heart

Misiu, heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, hearthearttwo hearts 

Uuu, serduszkowo heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, Ty zaczęłaś, ale to calkiem miłe:)

… aha angel

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, Ty tak o sobie? 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka