
Po ukończeniu studiów w Akademii Magii z wynikiem celującym widziałem swoją świetlaną przyszłość w stolicy jako wzięty uzdrowiciel. Marzenia rozwiał nakaz pracy w przychodni weterynaryjnej na jakimś, z przeproszeniem, zadupiu na Podlasiu.
– Dlaczego? Za jaką karę? – spytałem rektora.
Spojrzał na mnie współczująco i powiedział:
– Polecenie z ministerstwa. Może coś chlapnąłeś niepochlebnego dla ministerstwa przy piwie i ktoś doniósł.
Jechałem do tej wiochy trzy godziny. Nawigacja zaprowadziła mnie najpierw nad jezioro, potem pod kościół i tam dopiero miejscowa kobieta, gdy dowiedziała się, że jestem ‘dochtór od zwierząt’, wskazała drogę do lecznicy, jak powiedziała z dumą. Na skraju wsi stał jednopiętrowy domek, w którym miałem mieszkać na piętrze, a na parterze leczyć zwierzaki. Podjechałem przed drzwi i wysiadłem.
Ciekawe, czy ktoś na mnie czeka i wpuści? – pomyślałem. W tym momencie w drzwiach pojawiła się ładna młoda kobieta. Wyglądała wielkomiejsko, na mieszkankę stolicy, nie takiego… zadębia.
– Czekam na pana. Będę pańską asystentką.
Z niewytłumaczalnego powodu straciłem wobec niej zwykłą śmiałość. Po kilku dniach zaproponowała, żebyśmy mówili sobie po imieniu. Pierwszy bym tego nie zrobił, chociaż była moją równolatką. Z radością się zgodziłem. Ewa mieszkała sama w sąsiednim domu i często po pracy rozmawialiśmy w lecznicy o wszystkim. Po miesiącu zacząłem o niej marzyć i kombinowałem, jak ją poderwać. W końcu zaprosiłem Ewę na wycieczkę moim autem nad jezioro. Wiedziałem, że tam nie ma sygnału dla komórek. Miło spędziliśmy razem cały dzień. Gdy mieliśmy wracać wieczorem, użyłem zaklęcia, którego nauczyli mnie koledzy na studiach. Nie mogłem uruchomić silnika.
– Chyba rozładował się akumulator. Będziemy spać w samochodzie, a rano pójdę po pomoc – powiedziałem, myśląc o wspólnej nocy.
Ewa się uśmiechnęła, dotknęła kluczyków w stacyjce i silnik zaczął pracę. Zrozumiałem, że miała magiczne umiejętności i moc, większe niż ja. Nie rozmawiając, podjechaliśmy przed jej dom i wtedy zaproponowała herbatę. Oczywiście nie odmówiłem. Przy śniadaniu dowiedziałem się, że jej rodzice pracują w ministerstwie magii i to jej ‘zawdzięczam’ nakaz pracy tutaj, bo mnie sobie upatrzyła. Po wspólnej nocy byłem przekonany, że nie mogłem lepiej trafić.
Mogła pracować w stolicy, mieć własną przychodnię, ale chciała uciec od wielkomiejskiego życia i założyć normalną rodzinę. Łatwo mnie do tego przekonała, przy pomocy tylko naturalnej kobiecej magii.
Wkrótce się okazało, że jest w ciąży. Ewa swoimi sposobami rozpoznała, że to będzie dziewczynka. Oboje powtarzaliśmy:
– Wychowamy ją na zwyczajne dziecko, bez czarów i magii.
Zosia była ślicznym niemowlakiem. Do wszystkich się uśmiechała. Kobiety, które spotykały Ewę, wiozącą Zosię w wózku, rozczulały się nad małą:
– Istny aniołek.
Rzeczywiście nigdy nie płakała i nie wrzeszczała, jak dzieci potrafią. Tylko prędko odkryliśmy, że kiedy nasz Burek zaczynał wyć, a potem wszystkie psy we wsi, to znaczy, że Zosia jest głodna. Pieluszkę do zmiany sygnalizował Mruczek, miaucząc, jakby mu ktoś na ogon nadepnął. Zwierzaki, które przynoszono i przyprowadzano do przychodni, gdy Zosia była na piętrze, stawały się spokojne i często nie musiałem na nie oddziaływać leczniczo.
Uzyskaliśmy potwierdzenie teorii, że jednak na geny nie ma rady, nawet nasza połączona magia nie pomogła i pogodziliśmy się z tym, że nasz aniołek będzie…
Ale za te śmieszki z Podlasia to Cie kiedyś, Koalo, nawiedzi Duch Puszczy i wtedy się doigrasz… ;>
Sympatyczny tekst z przesłaniem, a nawet dwoma. Jak kobieta coś (kogoś?) wypatrzy, to nie ma rady… ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Milutkiem i zabawne. :D
Dobrze się bawiłem czytając :)
Kto wie? >;
Misiu, masz coraz magiczniejsze pomysły, a przy tym nieodmiennie sympatyczne i jakże Misiowe. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cóż, jak to napisał najbardziej spóźniony wieszcz, najbardziej genialny z polskich prozaików przed Lemem, a zarazem największy z grafomanów – “Prawdziwa kobieta nie jest zła ani dobra, jest k o b i e t ą – to wystarcza, a winni są zawsze tylko i jedynie mężczyźni”.
Opowiadanie jest ślicznie Misiowe, jak to tylko misie potrafię i czegóż chcieć więcej? ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Fajniutkie i cieplutkie :)
Cezarze, do Podlasia mam sentyment, bo moja żona była Podlasianką z urodzenia. :)
Skryty, Dobrze, że Cię rozbawiłem. :)
Reg, awatar zobowiązuje, więc staram się. :)
Jimie, tak, kobiecie (i nam) wystarcza, że jest k o b i e t ą. :)
Beeeecki, cieplutkie, bo na kilka chłodniejszych dni przed upałami. :)
Sorry, że tak hurtowo odpowiadam, ale korzystam z cudzego komputera, gdy jest dostępny.
Misiu, Twoje dotychczasowe starania wiele obiecują na przyszłość. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, cieszę się chwilą, pamiętając, że nie znam dnia ani godziny. ;)
Pytanie tylko… skąd Ewa o nim wiedziała? Chciałoby się powiedzieć LITERALNIE 1984, ale ten szorcik jest zbyt misiowy, bym posądzał cię o takie rzeczy. ;)
Pozdrawiam!
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Szort jakoś specjalnie mnie nie porwał, niestety. Wydał mi się cokolwiek niespójny, jakby poszczególne elementy do siebie nie pasowały, ale to tylko moje wrażenie.
Może coś chlapnąłeś niepochlebnego przy piwie
Niepochlebnego dla kogo?
‘dochtór od zwierząt’
‘zawdzięczam’
Dlaczego nie normalny cudzysłów?
Ciekawe czy ktoś na mnie czeka i wpuści?
Po “ciekawe” brakuje przecinka.
Łatwo mnie do tego przekonała. przy pomocy tylko naturalnej kobiecej magii.
Albo przecinek po “przekonała”, albo “przy” wielką literą.
"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.
Reg, cieszę się chwilą, pamiętając, że nie znam dnia ani godziny. ;)
Jak my wszyscy, Misiu, jak my wszyscy… ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Będzie słodką córeczką, a świat będzie usiłował przychylić jej nieba.
Staram się unikać cukru Koalo, a tu taka dawka, że dieta poszła precz!;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Gryzoku, gdzie go Ewa wypatrzyła? Nie wiem, ale wierzę w kobiece zdolności. :)
Bolly, dzięki za poświęcony czas na tak dokładne przyjrzenie się temu tekstowi. Poprawiłem wskazane usterki. Pojedynczego cudzysłowu używam, gdy chcę mrugnąć do czytelnika, bo wydaje mi się niezbyt poważne to, co ujmuję w ten cudzysłów. :)
Reg, o przyszłości myślę tylko w kontekście przyszłości dla dzieci. :)
Łowuszko, dałem trzykropek, bo dopuszczam możliwość bycia istotą o nadzwyczajnych mocach magicznych rodziców, a chcieli wychować zwykłe dziecko. Zresztą: “Cukier krzepi…” :)
Łowuszka to pułapka po rosyjsku. To dowcip Koali działający od mojego pojawienia się na forum.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
No cóż, wszelkie języki obce, mimo lat nauki, nadal dla mnie pozostają obce.
W przypadku języka rosyjskiego nie pomogło nawet powtarzane przez rodziców, że język wroga trzeba znać. Podobnie zresztą z niemieckim (Wo ist Ihre Artillerie stationiert?) i innymi językami, których byłem zmuszony się uczyć. Skoro kaleczę nawet ojczysty, to jaka jest szansa, że wyrozumiem coś z innostrannych?
Ale Łowuszki się powinienem domyślić :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Łowuszka bardzo mi się spodobała, gdy po raz pierwszy usłyszałem to określenie w czasie gry w szachy od kolegi, który był po studiach w Rosji. :)
Gyd myrning,
z przeproszeniem
A nie powinno być: za przeproszeniem?
że nasz aniołek będzie…
Że nasz aniołek będzie czym?
Ugh, denerwuje mnie to urwane zdanie. No, czym będzie?
To byłoby bardzo ciekawe opowiadanie, ale zdecydowałeś się na miniaturowego szorta, w którym tempo wydarzeń było ekspresowe. Szanuję, bo wszyscy wiemy, że preferujesz krótkie formy, ale jestem pewna, że ten pomysł wybrzmiałby lepiej w dłuższym tekście.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Holly, zdanie jest urwane celowo po to, by każdy mógł rozwinąć losy dziewczynki, jak chce (przykład: pierwszy komentarz Ambush i moja odpowiedź). :)
Hm, no dobra, zagram w tę grę.
Uzyskaliśmy potwierdzenie teorii, że jednak na geny nie ma rady, nawet nasza połączona magia nie pomogła i pogodziliśmy się z tym, że nasz aniołek będzie…
NIEŚMIERTELNY!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Holly, może rozwinęłabyś swoją propozycję w sequel tego szorta? :)
A ktoś to w ogóle będzie czytał? ;p
O, a może zorganizujmy taki łańcuszek? Że każdy będzie pisał kontynuację szorta kogoś innego? Co Wy na to?
Eeej, ale to by było dobre! W ramach treningu.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć