Algorytm strachu
Zielona katastrofa
Miejska farma żywnościowa numer pięć, największy i najbardziej zaawansowany technologicznie kompleks w Nova Pradze, zawsze budziła podziw swoim ogromem. Stalowo-szklane konstrukcje rozciągające się na kilka kilometrów kwadratowych tworzyły w pełni autonomiczny system, zarządzany przez jedną z najpotężniejszych sztucznych inteligencji, jakie kiedykolwiek powstały w metropolii.
Wydajność farmy niemal w całości zaspokajała zapotrzebowanie żywnościowe miasta, zapewniając Nova Pradze dekady względnego spokoju społecznego i gospodarczego. Tym bardziej niepokojące były pierwsze doniesienia o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu systemów agrotechnologicznych.
Zaczęło się od drobnych anomalii. Systemy monitorujące raportowały wahania wilgotności gleby i niestabilność algorytmów podlewania. Pojedyncze drony rolnicze zatrzymywały się w połowie pracy, a następnie bez wyraźnej przyczyny zmieniały kierunek działania. Początkowo uznano to za błąd systemów diagnostycznych. Jednak szybko stało się jasne, że to dopiero początek czegoś znacznie poważniejszego.
Kilka dni później sytuacja wymknęła się spod kontroli. Gigantyczne maszyny do zasiewu i zbiorów niszczyły uprawy warte miliony kredytów. Zaawansowane systemy nawadniania zaczęły działać nieprzerwanie, zalewając ogromne obszary pól i powodując potężne straty. W ciągu jednej nocy farma numer pięć przeszła od symbolu technologicznej doskonałości do katastrofy gospodarczej o trudnych do przewidzenia skutkach.
Informacja o wydarzeniach natychmiast dotarła do najwyższych szczebli zarządzania Nova Pragi. Mentor, najwyższy autorytet w dziedzinie bezpieczeństwa technologicznego miasta, zareagował błyskawicznie. Jego pierwszym krokiem było wezwanie zespołu dowodzonego przez Helyne Quill – drużyny, która zdobyła już reputację dzięki wcześniejszym sukcesom, a teraz stanęła przed znacznie trudniejszym zadaniem.
Helyne pojawiła się w sali konferencyjnej Cytadeli Kodów jako pierwsza. Zmęczenie wyraźnie rysowało się na jej twarzy. Wkrótce dołączyli do niej pozostali członkowie zespołu: Anais – specjalistka od sztucznej inteligencji, Lars – ekspert od zabezpieczeń sieciowych, Elias – konstruktor robotów oraz Mira – analityczka danych. Wszyscy wyglądali na równie zaniepokojonych, świadomi powagi sytuacji.
– Problem jest poważniejszy, niż początkowo przypuszczaliśmy – zaczął Mentor, bez zbędnych wstępów, wskazując na holograficzny ekran przedstawiający zniszczone pola uprawne. – Farma numer pięć została całkowicie wyłączona z produkcji. Jeśli szybko nie odzyskamy nad nią kontroli, mieszkańcy dowiedzą się, że stoją na progu kryzysu żywnościowego. A to grozi paniką o katastrofalnych skutkach.
– Co dokładnie się stało? – zapytała Helyne, wpatrując się w obrazy zdewastowanych upraw.
– Wszystko wskazuje na cybernetyczny sabotaż – odparł Mentor, przesyłając dane na osobiste urządzenia drużyny. – Wstępne analizy sugerują zewnętrzną ingerencję. Musicie jak najszybciej odnaleźć źródło ataku i zabezpieczyć farmę.
Lars z trudem powstrzymywał gniew, przeglądając raporty.
– To nie wygląda na pracę zwykłego hakera – stwierdził ponuro. – Ktokolwiek za tym stoi, znał nasze systemy od środka. To precyzyjna, celowa robota.
Helyne spojrzała na Mentora z powagą:
– Czy mamy podejrzanych?
Mentor zawahał się na moment, po czym odpowiedział:
– Są pewne tropy, ale na razie wolę nie spekulować. Skoncentrujcie się na analizie. Każda godzina zwłoki działa na naszą niekorzyść.
– Rozumiemy – odparła Helyne stanowczo. – Ruszamy natychmiast.
Ślady w kodzie
Centrum sterowania farmy numer pięć przypominało pole bitwy – migające ekrany, alarmowe sygnały i nerwowa atmosfera całkowicie zastąpiły dawny porządek i spokój. Drużyna Helyne natychmiast przystąpiła do pracy. Wiedzieli, że każda minuta opóźnienia może pogłębić kryzys.
Lars zajął miejsce przy głównej konsoli diagnostycznej, otoczony kaskadą holograficznych ekranów przedstawiających kolejne warstwy zabezpieczeń farmy. Jego palce niemal tańczyły po klawiaturze, przeskakując między algorytmami i barierami ochronnymi.
– Ten kod jest niesamowicie zaawansowany – mruknął z niedowierzaniem, analizując linie programu. – To nie jest brutalny atak siłowy. Autor tego algorytmu działał subtelnie. Ślady, które zostawił, na pierwszy rzut oka wyglądają na naturalne błędy systemowe.
– Jesteś w stanie ustalić, skąd pochodzi? – zapytała Helyne, stając obok niego z poważną miną.
– Jeszcze nie. Wygląda to jak celowa mieszanka różnych stylów programowania. Ktoś usiłował zamaskować swoje działania – odpowiedział Lars, przecierając zmęczone oczy. – Mira, potrzebuję twojej pomocy. Poszukaj wzorców w tych danych.
Mira natychmiast włączyła dodatkowe narzędzia analityczne. Jej chłodne, precyzyjne podejście pozwalało utrzymać nerwy na wodzy, gdy napięcie rosło. Szybko tworzyła mapy powiązań między uszkodzonymi elementami systemów agrotechnologicznych.
– To niezwykłe – powiedziała po chwili z błyskiem fascynacji w oku. – Sabotażysta użył algorytmu, który adaptuje się w czasie rzeczywistym do każdej naszej próby interwencji. Każdy nasz ruch zmienia go w zupełnie nowy schemat.
– Co to dla nas oznacza? – spytała Anais, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
– Że przeciwnik zna nie tylko nasze systemy, ale także nasze procedury kryzysowe – odpowiedziała Mira. – To jak walka z cieniem. Im szybciej próbujemy go uchwycić, tym bardziej się wymyka.
Helyne przez moment milczała, rozważając słowa Miry. Spojrzała w stronę Eliasa, który do tej pory naprawiał uszkodzone maszyny rolnicze, ale teraz uważnie słuchał.
– Elias, co ze sprzętem? Czy naprawy są możliwe?
Elias pokręcił głową, wyraźnie sfrustrowany.
– Większość maszyn została zniszczona przez własne systemy awaryjne. Jakby ktoś wykorzystał mechanizmy bezpieczeństwa przeciwko nim. Pełna naprawa potrwa tygodnie, może miesiące.
– Czyli kod jest naszą jedyną szansą – stwierdziła Helyne, patrząc na drużynę. – Musimy znaleźć źródło sabotażu, zanim straty staną się nieodwracalne.
Nagle Lars wydał triumfalny okrzyk:
– Mam coś! Fragment kodu, który nie pasuje do reszty. Jest zbyt precyzyjny, niemal idealny. To wygląda na podpis!
– Pokaż! – Helyne natychmiast podeszła do konsoli.
Na holograficznym wyświetlaczu pojawiły się delikatne linie kodu, błyszczące niebieskawym światłem. Ich konstrukcja była niemal piękna w swojej złożoności – i jednocześnie niepokojąca.
– To nie dzieło zwykłego hakera – powiedziała Mira z przekonaniem. – To coś znacznie bardziej zaawansowanego. Może nawet praca sztucznej inteligencji – ale takiej, jakiej jeszcze nie widzieliśmy.
Anais skinęła głową, z powagą.
– Jeśli to rzeczywiście SI, mamy poważniejszy problem, niż sądziliśmy. Ona może być wszędzie i nigdzie jednocześnie.
W pomieszczeniu zapanowała ciężka cisza. Każdy z członków drużyny rozważał konsekwencje tego odkrycia. Wizja niewidzialnego wroga, inteligentniejszego niż mogli przypuszczać, podnosiła stawkę jeszcze bardziej.
– Musimy się dowiedzieć, czy to akt korporacyjnego sabotażu, czy coś znacznie poważniejszego – przerwała milczenie Helyne. – Lars, Mira – analizujcie dalej kod. Anais, Elias – poszukajcie fizycznych śladów ingerencji. Musimy działać szybko.
Drużyna natychmiast powróciła do pracy. Każdy ruch był teraz bardziej precyzyjny, każdy gest – świadomy ryzyka.
Helyne usiadła przy własnej konsoli, uruchamiając zestaw narzędzi diagnostycznych. Czuła ciężar odpowiedzialności – ale także determinację. Miasto na nich liczyło. Nie mogli zawieść.
Zanurzyła się w przepływające przed oczami dane, próbując uchwycić niewidzialny wzorzec. Gdzieś w tym cyfrowym chaosie ukrywała się odpowiedź. Rozwiązanie, które mogło ocalić Nova Pragę – albo ją zgubić.
Ukryta wiadomość
Główna sala kontrolna farmy numer pięć tonęła w półmroku, rozświetlana jedynie przez ekrany i holograficzne wizualizacje danych. Każdy członek drużyny pracował w skupieniu, próbując uchwycić nieuchwytne nici łączące elementy sabotażu.
W powietrzu wyczuwało się napięcie, spotęgowane przez niemal całkowitą ciszę, przerywaną tylko cichym szumem komputerów.
Helyne, analizując kolejne segmenty kodu, nagle dostrzegła coś dziwnego – fragment danych, który wyraźnie odstawał od reszty. Przyjrzała mu się uważniej, przesuwając palcami po konsoli. Ekran ukazał sekwencję binarną ukrytą pod warstwami złożonego algorytmu.
– Elias, podejdź na chwilę – zawołała, nie odrywając wzroku od ekranu.
Elias podszedł natychmiast, zaintrygowany jej tonem.
– Co masz?
– Ten fragment nie pasuje do reszty. Wygląda na zaszyfrowaną wiadomość – wskazała chaotycznie rozmieszczone cyfry i znaki.
Elias uruchomił swój program deszyfrujący. Jego twarz spoważniała, gdy w milczeniu analizował dane. Po chwili na ekranie zaczęły pojawiać się pierwsze efekty.
– To rzeczywiście wiadomość – potwierdził. – I to zakodowana w bardzo zaawansowany sposób. Ktokolwiek ją stworzył, przewidział, że będziemy próbowali ją odczytać.
– Co tam jest? – zapytała Anais, podchodząc bliżej.
– Chwileczkę… – Elias zmarszczył czoło, skupiony. – Mam to.
Na ekranie wyświetliły się słowa:
„To dopiero początek. Wasza technologiczna obojętność obudziła katastrofę. Prawdziwa zmiana wymaga ofiar.
Przygotujcie się na przebudzenie.”
W pomieszczeniu zapadła ciężka cisza. Wiadomość, choć krótka, niosła ze sobą niepokojący ciężar. Anais odsunęła się o krok, wpatrując się w ekran z niedowierzaniem.
– To brzmi jak ostrzeżenie – szepnęła.
– Albo groźba – odparła stanowczo Helyne. – Ktoś wyraźnie próbuje nam coś przekazać. Pytanie: kto i dlaczego.
– „Technologiczna obojętność” – powtórzyła Mira, unosząc brwi. – Brzmi jak oskarżenie skierowane do całego społeczeństwa. Czyli sabotażysta widzi siebie jako rewolucjonistę?
– Możliwe – odparł Lars. – Ale równie dobrze może to być zasłona dymna. Może ktoś używa takich haseł, żeby odwrócić naszą uwagę od prawdziwego celu.
Helyne przez chwilę analizowała ich słowa. Wiedziała, że muszą zachować szczególną ostrożność. Jeśli motywacje sabotażysty miały podłoże ideologiczne, reakcja drużyny musiała być przemyślana.
– Musimy podejść do tego ostrożnie – powiedziała w końcu. – Elias, sprawdź, czy w kodzie są ukryte jeszcze inne wiadomości. Mira, Lars – szukajcie powiązań w sieci lub archiwach. Może ta wiadomość nie jest jedyną wskazówką.
– Zrozumiano – potwierdziła Mira i natychmiast przystąpiła do pracy.
Helyne usiadła na krześle, przyglądając się drużynie. Jej myśli biegły szybko – analizując każde słowo, każdy możliwy motyw.
Jeśli sabotażysta naprawdę widział Nova Pragę jako społeczeństwo pogrążone w letargu technologicznym… jak daleko był gotów się posunąć, by „obudzić” jej mieszkańców?
Kilka minut później Lars spojrzał na Helyne z wyraźnym niepokojem.
– Znalazłem coś. – W jego głosie brzmiała powaga. – Podobne hasła pojawiały się kilka lat temu w manifestach grup antytechnologicznych. Jedna z nich nazywała się „Bractwo Zielonego Świtu”.
– „Bractwo Zielonego Świtu” – powtórzyła powoli Helyne. – Co o nich wiemy?
– W większości byli aktywistami, walczącymi przeciwko ekspansji technologii. Ale były też doniesienia o bardziej radykalnych działaniach. Według danych grupa została rozwiązana, ale część członków mogła zejść do podziemia.
– Czy mieli zdolności techniczne, by przeprowadzić taki atak? – spytała Mira.
– Oficjalnie – nie – odparł Lars. – Ale wystarczyło, by ktoś z odpowiednią wiedzą do nich dołączył. Ktoś, kto znał nasze systemy od środka.
Helyne zrozumiała, że stoją przed czymś znacznie większym niż zwykły cyberatak. Sabotaż farmy numer pięć mógł być dopiero pierwszym krokiem w dużo szerszym planie.
– Nie możemy zlekceważyć tego ostrzeżenia – powiedziała stanowczo. – Jeśli to rzeczywiście początek większej akcji, musimy być gotowi.
Drużyna skinęła głowami, czując ciężar odpowiedzialności. Wiedzieli, że czeka ich walka nie tylko z technologią – ale i z ideologią, która mogła być równie niebezpieczna.
Helyne jeszcze raz spojrzała na wyświetloną wiadomość.
Zastanawiała się, czy są gotowi na to, co miało nadejść.
Spotkanie z sabotażystą
Słońce chyliło się ku zachodowi, zalewając opustoszały sektor przemysłowy Nova Pragi złocistym światłem. Dawniej było to serce miejskiej produkcji technologicznej, dziś – ponure cmentarzysko zardzewiałych hal, pokrytych pyłem i porzuconymi konstrukcjami.
Drużyna Helyne poruszała się ostrożnie przez tę martwą przestrzeń, zachowując pełną czujność.
– Na pewno to tutaj? – zapytała Anais, spoglądając na ekran skanera, który wykazywał niewielkie fluktuacje energii w pobliskich budynkach.
– Wszystkie ślady prowadzą właśnie tu – potwierdził Lars, jeszcze raz sprawdzając cyfrową mapę. – Sabotażysta wybrał to miejsce celowo. Od lat nikt tu nie zaglądał.
Helyne szła na czele grupy, skoncentrowana i napięta. W głowie analizowała wszystkie możliwe scenariusze spotkania.
Wiedziała, że wynik tej konfrontacji może przesądzić o losie Nova Pragi.
W końcu dotarli przed ogromne wejście do starej fabryki robotów.
Maszyny, które kiedyś opuszczały tę halę, były symbolem postępu technologicznego. Teraz – stały nieruchomo, spowite kurzem i rdzą, jak upiorne pomniki dawnej chwały.
– Uważajcie – ostrzegł Elias, wpatrując się w półmrok przed nimi. – Jeśli ktoś tu jest, na pewno już nas obserwuje.
Zwolnili kroku. Ostrożnie wkroczyli do wnętrza budynku.
W środku panował chaos – zardzewiałe konstrukcje, poplątane przewody i porzucone urządzenia tworzyły labirynt, w którym każdy krok mógł oznaczać zagrożenie.
Nagle ciszę przeciął głos, dochodzący z głębi hali:
– Wiedziałem, że w końcu przyjdziecie.
Zza wielkiego, zdezelowanego robota produkcyjnego wyszedł mężczyzna.
Był starszy, ubrany w zużyty kombinezon techniczny. Jego spojrzenie było przenikliwe, ton – spokojny, niemal łagodny.
– Kim jesteś? – zapytała ostro Helyne, stając naprzeciw nieznajomego.
– Kiedyś byłem częścią Harmony – odpowiedział mężczyzna cicho. – Teraz jestem tylko cieniem tego, czym kiedyś byliśmy. Możecie nazywać mnie Albertem.
– To ty odpowiadasz za sabotaż farmy? – zapytał Lars, trzymając rękę blisko pasa, gdzie miał schowany terminal zabezpieczeń.
Albert uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach nie było radości.
– Wy nazywacie to sabotażem. Ja – przebudzeniem. Wszyscy staliśmy się więźniami technologii, której już nie rozumiemy.
– Twoje działania zagrażają całemu miastu – powiedziała spokojnie Helyne.
– A czy nie zagrażamy sobie sami? – zapytał Albert z gorzkim śmiechem. – Nova Praga żyje w iluzji bezpieczeństwa. Jeden impuls wystarczył, by ta iluzja runęła. Ja tylko pokazałem prawdę.
– I naprawdę sądzisz, że chaos jest odpowiedzią? – wtrąciła Mira, z widoczną niechęcią.
Albert spojrzał na nią poważnie.
– Chaos jest tylko narzędziem. Ludzie nie zmieniają się dobrowolnie. Muszą być zmuszeni do zobaczenia rzeczywistości.
Lars zmrużył oczy.
– Jak to zrobiłeś? Twój kod był niemal doskonały.
Albert wzruszył ramionami.
– Nie działałem sam. Pomógł mi ktoś, kto zna Nova Pragę lepiej niż ktokolwiek z was. Ktoś, kto nadal jest wewnątrz waszych systemów.
– Kto?! – zażądała odpowiedzi Helyne.
Albert spojrzał na nią długo, z niemal smutnym uśmiechem.
– Jeszcze nie teraz. Ale wkrótce i tak się dowiecie.
– Twoje działania będą miały konsekwencje – powiedziała zdecydowanie Helyne. – Musimy cię zatrzymać.
Albert westchnął ciężko.
– Nie powstrzymacie idei. Nawet jeśli mnie zamknięcie, przebudzenie już się zaczęło. Wasza ukochana technologia w końcu obróci się przeciwko wam.
W hali zapadła cisza. Każdy członek drużyny czuł ciężar tych słów – i mimo woli wiedział, że Albert nie mówił ich bez podstaw.
Helyne zacisnęła pięści, próbując odsunąć od siebie rodzące się wątpliwości.
– Nie mamy wyboru – powiedziała w końcu, dając znak zespołowi, by byli gotowi do działania. – Musimy cię zatrzymać i znaleźć twojego wspólnika.
Albert spojrzał na nich bez gniewu. Raczej z czymś, co przypominało smutek.
– A więc wojna się zaczęła – powiedział cicho. – Obyście byli gotowi ponieść jej konsekwencje.
Hala ponownie pogrążyła się w ciszy, ciężkiej i znaczącej.
Drużyna przygotowywała się do dalszej konfrontacji, wiedząc, że to spotkanie było zaledwie początkiem znacznie poważniejszego konfliktu.
Ucieczka
Słowa Alberta wciąż wisiały w powietrzu, gdy nagle w hali rozległ się ogłuszający huk. W jednej chwili wszystkie światła zgasły, pogrążając przestrzeń w gęstej, nieprzeniknionej ciemności.
Sekundę później rozbłysły awaryjne lampy, rzucając na wnętrze pulsujące czerwone światło.
– Co się dzieje?! – krzyknęła Anais, instynktownie cofając się.
– To pułapka – rzuciła Helyne, wyciągając podręczną latarkę. – Lars, skanuj sektor!
Lars błyskawicznie uruchomił skaner termiczny.
Przed jego oczami pojawiły się holograficzne obrazy – dziesiątki punktów ciepła zbliżających się z różnych stron.
– Androidy! – krzyknął. – Nadciągają, przynajmniej kilkanaście jednostek!
Albert stał spokojnie, jakby całkowicie obojętny na zamieszanie.
– To twoje dzieło?! – warknęła Helyne, mierząc go wzrokiem.
– Nie ja je stworzyłem – odpowiedział chłodno. – Ale dałem im cel.
Chronią moją drogę ucieczki. Lepiej znikajcie stąd, póki jeszcze możecie.
Bez dalszych wyjaśnień Albert odwrócił się i ruszył szybkim krokiem ku ciemnemu przejściu w głębi hali.
– Nie pozwólcie mu uciec! – zawołała Helyne.
Ale zanim zdążyli ruszyć w pościg, z cienia wypadły pierwsze androidy.
Były stare, pokryte rdzą i kurzem, jednak ich ruchy zdradzały nadzwyczajną szybkość i zabójczą precyzję. Każda maszyna wyposażona była w narzędzia przemysłowe – teraz zaadaptowane do walki: ostrza tnące, hydrauliczne chwytaki, spawalnicze lasery.
– Kryjcie się! – krzyknął Elias, rzucając się za najbliższy rząd maszyn.
Drużyna natychmiast rozproszyła się, unikając ataków.
Mira próbowała znaleźć słabe punkty w androidach, analizując ich ruchy za pomocą podręcznego skanera.
– Lars, czy możesz je zhakować?! – zawołała, ledwo uchylając się przed ostrzem jednego z robotów.
– Próbuję! Mają bardzo zaawansowane zabezpieczenia! – odpowiedział Lars, klęcząc za kawałkiem zniszczonej konsoli i w pośpiechu pracując na terminalu.
Anais i Helyne osłaniały grupę, rzucając w androidy fragmentami porzuconego sprzętu, próbując choć na chwilę spowolnić ich atak. Elias tymczasem szukał drogi ucieczki.
– Tutaj! – krzyknął, wskazując na wąską klatkę schodową, częściowo zasłoniętą stertą złomu.
– Ruszamy! – wydała rozkaz Helyne.
Drużyna wycofywała się w stronę schodów, uważnie osłaniając siebie nawzajem.
– Lars, szybko! – wrzasnęła Anais, widząc, jak androidy zaczynają otaczać ich kolegę.
Lars w ostatniej chwili porzucił terminal, rzucił się do biegu i został wciągnięty przez Anais za prowizoryczną barierę.
Drużyna wbiegła po schodach, piętro za piętrem, słysząc za sobą echa ciężkich kroków androidów, które nie ustępowały w pościgu.
– Co teraz?! – dyszała Anais, kiedy dotarli na wyższy poziom.
– Dach! – rzuciła Helyne. – Tam może być jeszcze lądowisko awaryjne!
Pędzili dalej przez zrujnowane piętra fabryki. Każdy krok był walką z własnym zmęczeniem, ale adrenalina pchała ich naprzód.
Wreszcie dotarli do stalowych drzwi prowadzących na dach.
Z trudem otworzyli je, wypadając na rozległy taras.
Przed nimi rozciągał się niesamowity widok. Światła Nova Pragi migotały na horyzoncie niczym ocean neonów – zupełnie nieświadome dramatu rozgrywającego się na obrzeżach miasta.
– Wzywam transport! – powiedziała Mira, aktywując komunikator.
– Szybko! – krzyknął Elias, blokując drzwi kawałkami złomu. – Oni tu są!
W odpowiedzi na wezwanie na niebie zamigotało jasne światło reflektora. Nadlatywał transporter ratunkowy.
– Gotowi?! – zawołał pilot, opuszczając rampę.
Drużyna rzuciła się w stronę pojazdu. Zaledwie chwilę po tym, jak ostatni z nich wskoczył do środka, transporter oderwał się od lądowiska, zostawiając za sobą halę, androidy i niebezpieczeństwo.
Przez chwilę wszyscy siedzieli w ciszy, próbując uspokoić oddechy.
Helyne spojrzała na ich twarze – zmęczone, poranione, ale pełne determinacji.
– Teraz już wiemy, że Albert nie działał sam – powiedziała cicho. – Musimy dowiedzieć się, kto mu pomagał, zanim będzie za późno.
Wszyscy kiwnęli głowami w milczeniu. Wiedzieli, że to, czego dziś doświadczyli, było tylko początkiem znacznie poważniejszej walki.
Niepokojące konsekwencje
Transporter cicho sunął nad panoramą Nova Pragi.
Przez przezroczyste szyby pasażerowie mogli obserwować migoczące w oddali neony miasta – pozornie spokojne, zupełnie nieświadome kryzysu, który właśnie się rodził.
W środku pojazdu atmosfera była jednak daleka od spokojnej.
Helyne, siedząc w milczeniu, wpatrywała się w pulsujące światła miasta. W jej oczach malowało się zmęczenie i ciężar decyzji, które jeszcze przed nimi.
W końcu odwróciła się do drużyny.
– Musimy przeanalizować wszystko, czego się dowiedzieliśmy – powiedziała stanowczo.
– Albert… – zaczął Lars ostrożnie. – Wygląda na kogoś, kto naprawdę wierzy w swoją ideę. To nie jest zwykły anarchista.
– To prawda – przyznała Mira. – Jego słowa były logiczne. Przerażająco logiczne. Mówił o iluzji bezpieczeństwa, o uzależnieniu od technologii. Trudno odmówić mu pewnych racji.
Anais westchnęła, spoglądając na swoje dłonie.
– Ale cena, którą chce zapłacić, jest zbyt wysoka. Katastrofa żywnościowa, panika społeczna… To nie jest sposób na zmianę.
Helyne uniosła głowę, patrząc na wszystkich z determinacją.
– Niezależnie od jego intencji, nasze zadanie pozostaje niezmienne. Musimy go powstrzymać i ochronić miasto.
Jednak najbardziej niepokoi mnie jego wzmianka o współpracowniku wewnątrz Cytadeli.
– Mentor musi się o tym dowiedzieć – powiedział stanowczo Elias. – Jeśli ktoś w Cytadeli Kodów zdradził, jesteśmy w niebezpieczeństwie.
Kilka minut później transporter wylądował na dachu Cytadeli Kodów – wysokiej wieży ze szkła i stali, symbolu technologicznej dominacji Nova Pragi.
Drużyna szybko udała się do sali konferencyjnej, gdzie czekał już Mentor. Stał przy panoramicznym oknie, spoglądając na miasto z wyrazem głębokiego niepokoju.
Gdy odwrócił się ku nim, jego spojrzenie było poważne.
– Cieszę się, że wróciliście cali – powiedział. – Co udało wam się ustalić?
Helyne nie traciła czasu na zbędne wstępy.
– Sabotażysta, Albert, był niegdyś częścią Harmony. Zna nasze systemy od środka. Co gorsza, zasugerował, że współpracuje z kimś wewnątrz Cytadeli.
Mentor przyjął te słowa ze spokojem, ale Helyne dostrzegła w jego oczach cień, którego wcześniej tam nie było.
– Podejrzewałem coś podobnego – przyznał w końcu. – Już od kilku miesięcy zauważałem pewne anomalie. Nie miałem jednak dowodów.
– Teraz je mamy – powiedziała Mira. – I musimy działać.
– Zgadzam się – odpowiedział Mentor. – Rozpoczniemy pełną kontrolę systemów i weryfikację wszystkich osób z dostępem do danych strategicznych.
Anais wtrąciła ostrożnie:
– Jeśli Albert ma rację i planuje kolejne akcje, sytuacja może się szybko wymknąć spod kontroli.
– Jestem tego niemal pewien – odparł Mentor. – To nie był pojedynczy atak. To początek większego planu. Albert działa metodycznie. Każdy jego ruch jest przemyślany.
W sali zapanowała cisza, w której słychać było jedynie cichy szum serwerów ukrytych za ścianami.
– Jaki powinien być nasz następny krok? – spytał Elias.
Mentor odwrócił się z powrotem do okna.
– Musicie zdobyć wszystkie możliwe informacje na temat Alberta i jego potencjalnych sojuszników. Musimy wiedzieć, z kim mamy do czynienia, zanim będzie za późno.
– Czy powinniśmy ostrzec mieszkańców? – zapytała Helyne.
Mentor zawahał się przez moment.
– Jeszcze nie. Panika byłaby najgorszym, co mogłoby się teraz wydarzyć.
Na razie działamy dyskretnie. Jeśli sytuacja się pogorszy, rozważymy oficjalne komunikaty.
Helyne spojrzała na swoją drużynę.Widziała w ich oczach zmęczenie, ale także niezłomną determinację.
– Nie zawiedziemy – powiedziała pewnym głosem. – Znajdziemy ich. I powstrzymamy.
Mentor skinął głową.
– Liczę na was. Jesteście ostatnią linią obrony Nova Pragi.
Gdy drużyna opuściła salę konferencyjną, Helyne na moment zatrzymała się przy ogromnym oknie, spoglądając na rozświetlone ulice miasta.
Światła Nova Pragi migotały jak tysiące pulsujących serc – piękne i kruche. Wiedziała, że nadchodzi czas próby.
Że technologia, której ufali, mogła stać się ich największym zagrożeniem.
Zacisnęła dłonie w pięści. Była gotowa walczyć.
Bez względu na cenę.