- Opowiadanie: Bolly - Z pamiętnika przyjaciela faerie: Konkurs piękności

Z pamiętnika przyjaciela faerie: Konkurs piękności

Pierwsze z cyklu opowiadanek o wielkich problemach małych kwiatowych duszków. Ilustracje do tekstu zostały wygenerowane za pomocą ChatGPT.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy V, Użytkownicy, Użytkownicy IV

Oceny

Z pamiętnika przyjaciela faerie: Konkurs piękności

WSTĘP

 

Faerie, czyli duszki kwiatów – małe, skrzydlate stworzonka, w zależności od płci nazywane wróżkami lub elfami – należą do najbardziej nieuchwytnych magicznych istot. Znają się trochę na czarach, lecz i bez nich potrafią szybko i skutecznie ukryć się przed wścibskimi spojrzeniami ludzi. Czasem tylko ciche brzęczenie maleńkich skrzydełek lub ślady z zawieszonych w powietrzu drobin iskrzącego się pyłku zdradzają ich obecność, trzeba więc dużo szczęścia i cierpliwości, by je zobaczyć, jeśli one same nie życzą sobie być oglądane. Jeszcze trudniej jest zawrzeć z nimi znajomość, choć wytrwałym niekiedy się to udaje.

Znaleźć je można wszędzie tam, gdzie w obfitości występują kwiaty. Faerie rodzą się z nich, żywią ich nektarem, a z płatków i łodyżek sporządzają swoje ubrania, od nazw kwiatów pochodzą też zazwyczaj ich imiona.

Poszukiwania warto zacząć od zalanych słońcem obrzeży leśnych; tam właśnie spotkałem uzdolnioną muzycznie Konwalię, wesołą Stokrotkę i wrażliwego, wiecznie zatroskanego o własne zdrowie Zawilca. Wiele duszków kwiatowych mieszka również na łąkach i leżących odłogiem polach, gdzie pozwala się swobodnie kwitnąć chwastom; osobiście znam pewien malowniczy ugór, na którym wygodnie żyją poeta Bławatek oraz Maczek, największy śpioch pośród faerie. Nad pobliskim stawem, obok starego młyna, poznałem mądrego i spokojnego Nenufara. Jeżeli posiadacie, jak ja, własny ogród, w nim także mogą zamieszkać wróżki i elfy; w moim swój dom mają próżne bliźniaczki Biała i Pąsowa Róża, elegancki Tulipan oraz pracowita Malwa, która umie przyrządzać z ziół lecznicze napary na rozmaite dolegliwości. O ile na mogiłach nie brakuje świeżych kwiatów, na skrzydlaty ludek trafić można nawet na cmentarzu; w takim to niecodziennym miejscu urządziła sobie mieszkanie poważna, wiodąca samotnicze życie Chryzantema.

Jedenaście kwiatowych duszków obdarzyło mnie zaufaniem i przyjaźnią, a ja, skromny badacz czarodziejskich stworzeń, jestem szczęśliwy, mogąc nazywać się ich przyjacielem.

 

KONKURS PIĘKNOŚCI

 

Ciekawostka o faerie #1: Kwiatowe duszki zszywają swoje stroje za pomocą włókien roślinnych, splecionych włosów różnych zwierząt, a czasem także nici wyprutych z suszących się na wietrze ludzkich ubrań. Rzadko noszą jakiekolwiek obuwie, bo w locie łatwo mogłyby je zgubić, a z nastaniem jesiennych chłodów, gdy tylko zaczynają im marznąć stopy, znajdują sobie jakąś przytulną kryjówkę i zapadają w sen zimowy. Zdarza się jednak, że zakładają buciki, gdy chcą wyglądać szykownie i stylowo.

 

Pewnego słonecznego letniego przedpołudnia, gdy zdążyłem już zgłodnieć po drugim śniadaniu i zaczynałem pomału myśleć o obiedzie, od strony wychodzącego na ogród okna dobiegło mnie ciche stukanie. Okno było uchylone, a mała, skrzydlata istotka w sukience z płatków i liści różowej malwy pukała w nie wyłącznie przez grzeczność.

– Dzień dobry, Malwo – pozdrowiłem ją serdecznie. Widząc, że stoi ze spuszczoną głową i nieśmiało szura bosą nóżką, dodałem zaraz: – Czy coś się stało? Wyglądasz na zakłopotaną.

Podniosła na mnie zalęknione spojrzenie i wydusiła:

– J-jeśli to nie problem, pomieszkam sobie jakiś czas u ciebie w domu, dobrze? Nie będę przeszkadzała, obiecuję.

– Nie mam nic przeciwko temu. Bądź moim gościem jak długo masz ochotę! – odpowiedziałem, wyciągając otwartą dłoń. Zabrzęczały skrzydełka i już po chwili Malwa siedziała na niej wygodnie ze skrzyżowanymi łydkami, lekka jak piórko, podobna do maleńkiej laleczki z porcelany. – Ale dlaczego chcesz się do mnie wprowadzić? Ogród jest taki piękny o tej porze roku, pogoda dopisuje… – zapytałem, mimo że w głębi duszy domyślałem się, o co chodzi.

– To wszystko przez Białą i Pąsową Różę! – wybuchnęła, rozkładając w dramatycznym geście rączki, by zaraz potem gniewnie zapleść je na piersi. – Znowu się kłócą, która jest najpiękniejsza. Pracuję właśnie nad nową miksturą na katar, a przez te ich wrzaski nie mogę się skupić i mylę składniki. Tulipan też już nie mógł tego znieść i wyniósł się do Nenufara, do młyna, ale tam jest dla mnie za wilgotno. Jeszcze sama nabawiłabym się kataru…

Postawiłem moją małą przyjaciółkę na biurku, a sam otworzyłem szerzej okno i wyjrzawszy na zewnątrz, przekonałem się, że istotnie, cały ogród rozbrzmiewał piskliwymi okrzykami różanych bliźniaczek. We dwie robiły taki hałas, jakby ich było co najmniej dziesięć razy tyle.

– Ja jestem najpiękniejsza! A właśnie, że ja! Nie, bo ja! – wołały jedna przez drugą. Choć przyszyły na świat w jednym czasie, z dwóch sąsiadujących ze sobą krzaków róż, i na co dzień nie mogły bez siebie żyć, regularnie dochodziło pomiędzy nimi do sprzeczek i awantur. Najczęściej spierały się właśnie o urodę, co zawsze wydawało mi się o tyle dziwne, że były do siebie podobne jak dwie krople wody, i tylko po kolorze sukienek – u jednej uszytej z płatków białej róży, u drugiej z czerwonej – potrafiłem je rozróżnić.

– Tak dalej być nie może. To się musi wreszcie skończyć, Malwo – oświadczyłem z mocą, gdy od słuchania ich jazgotu rozbolały mnie uszy.

– Próbowałam z nimi rozmawiać, i Tulipan też. Nic do nich nie dociera – pisnęła w odpowiedzi Malwa.

Zamyśliłem się i po chwili przyszło mi do głowy rozwiązanie genialne w swej prostocie.

– Wiem! – zawołałem. – Specjalnie dla nich jeszcze dziś wieczór urządzimy konkurs piękności. Zaprosimy wszystkie kwiatowe duszki z okolicy, i niech one rozstrzygną, czy ładniejsza jest Biała, czy Pąsowa Róża. Ta, która uzyska przewagę w głosowaniu, zdobędzie tytuł najpiękniejszej, a wtedy wszystko będzie jasne i zniknie powód do kłótni.

– Ach, co za świetny pomysł! – ucieszyła się Malwa, i aż klasnęła w rączki z radości. – Zaraz zapytam Białej i Pąsowej, co one na to. – To mówiąc, wyfrunęła przez okno. Po kilku minutach, które dłużyły mi się w nieskończoność, wróciła i oznajmiła, że różane bliźniaczki ochoczo zgodziły się wziąć udział w konkursie, a co więcej, postanowiły uszyć sobie na tę okoliczność zupełnie nowe, piękne suknie. Od razu wzięły się do pracy i w ogrodzie znów zapanowała błoga cisza, przerywana jedynie świergotem ptaków i leniwym brzęczeniem pszczół.

Malwa i ja także nie próżnowaliśmy. Podczas gdy ona oblatywała naszych wspólnych skrzydlatych przyjaciół, zapraszając ich na wieczorne wydarzenie, ja zbiłem z kilku desek scenę, by siostry miały gdzie odpowiednio się zaprezentować. Po powrocie Malwa udekorowała ją kwiatami, a pomagał jej w tym Tulipan, który gdy tylko usłyszał, że problem z Białą i Pąsową Różą niebawem będzie należał do przeszłości, czym prędzej podziękował Nenufarowi za gościnę.

– Miałaś rację. Tam, nad stawem, jest stanowczo za wilgotno dla nas, ogrodowych faerie – powiedział do Malwy. – Mam nadzieję, że się nie przeziębiłem. Na wszelki wypadek pospiesz się, kochana, z tą twoją miksturą, dobrze?

– Hi hi! Mówisz jak Zawilec! – zaśmiała się Malwa, na co Tulipan wydął policzki w teatralnym wyrazie oburzenia.

O zachodzie słońca wszystko było gotowe. Dziewięcioro przedstawicieli skrzydlatego ludku zasiadło na miejscach przeznaczonych dla sędziów w konkursie i racząc się poczęstunkiem w postaci świeżych borówek oraz soków owocowych, oczekiwało na pojawienie się kandydatek do tytułu najpiękniejszej wróżki. Sam przycupnąłem tuż-tuż, by czuwać nad przebiegiem całej imprezy. Gdy w ogrodzie zapadł nastrojowy półmrok, na scenę, przybraną kwiatami i oświetloną rzęsiście lampkami choinkowymi, wyszły różane bliźniaczki. Natychmiast wzbudziły oklaski i okrzyki zachwytu, również z mojej strony, w nowych, fantazyjnych kreacjach wyglądały bowiem naprawdę olśniewająco. Na stopkach miały wyrzeźbione z korków od butelek maleńkie sandałki na obcasie, a we włosach, ułożonych w wymyślne fryzury, ozdoby wykonane z kolców róż, cekinów, kawałków cienkiego miedzianego drucika i innych drobiazgów.

Kiedy już wspólnie z lożą sędziowską nacieszyliśmy oczy widokiem dwóch małych piękności paradujących po scenie w tę i nazad z wdziękiem ludzkich modelek na wybiegu, wyjąłem z kieszeni notes i ołówek i oznajmiłem:

– Zasady są proste. Każdy z was, jurorów, po kolei wskaże tę, którą uważa za najładniejszą. Zagłosować można tylko na jedną kandydatkę, nie wolno wstrzymywać się od głosu. Malwo?

– Mmm… Biała – powiedziała z pewnym wahaniem Malwa. Zapisałem jej wybór, stawiając w notesie pionową kreseczkę przy imieniu Białej Róży, która usłyszawszy werdykt ogrodowej wróżki, zagrała siostrze na nosie i pokazała jej język.

– Pąsowa, zdecydowanie Pąsowa. Co za elegancja, co za szyk, co za smak! – zawołał w uniesieniu Tulipan. Pąsowa Róża uśmiechnęła się złośliwie do Białej, spoglądając na nią ze wzgardą spod przymrużonych powiek.

– Jeden głos na Pąsową… – mruknąłem, dorysowując identyczną kreskę przy imieniu drugiej siostry.

W dalszej kolejności na swoje faworytki zagłosowali Nenufar, Chryzantema i leśne faerie. Gwałtownie zbudzony z drzemki Maczek dokonał dość przypadkowego wyboru, ale i jego głos przyjąłem za ważny. Ostatecznie było mi obojętne, która z bliźniaczek wygra – liczyło się tylko to, by nareszcie przestały się kłócić.

– Mamy po cztery głosy na Białą i Pąsową Różę – podsumowałem wyniki dotychczasowego głosowania. – Teraz wszystko zależy od twojej decyzji, Bławatku – zwróciłem się do siedzącego na końcu loży polnego elfa-poety. Ten nie odezwał się ani słowem. Początkowo czekałem cierpliwie, uznawszy, że się namyśla, lub że nie może znaleźć odpowiednich rymów, miał bowiem w zwyczaju wypowiadać się wierszem, jednak kiedy cisza się przedłużała, a reszta kwiatowych duszków zaczęła się niecierpliwić, ponagliłem go łagodnie. Bez skutku.

– No, zdecyduj się wreszcie! Wybierz mnie, przecież wiadomo, że to ja jestem najpiękniejsza! – zawołała zirytowana Pąsowa Róża.

– Nie, bo ja! – zaprotestowała jej siostra. – Mnie wybierz, na mnie zagłosuj!

– Mnie! Właśnie że mnie! – przekrzykiwały się, szturchając jedna drugą, ale Bławatek uporczywie milczał. Nie patrzył nawet na scenę, lecz gdzieś w bok, na towarzyszy i towarzyszki z loży.

– Tej najpiękniejszej pośród was nie ma, bo najpiękniejsza jest Chryzantema – powiedział w końcu, głosem marzycielskim i pełnym uwielbienia.

Oczy wszystkich, w tym moje, zwróciły się na samotną wróżkę z cmentarza, tak cichą, spokojną i nienarzucającą się, że czasem wydawała się wręcz niewidoczna. Teraz dopiero zauważyłem, że choć nie nosiła wymyślnych strojów, lecz prostą sukienkę z kwiatów złocienia, i nie podkreślała urody makijażem lub fantazyjną fryzurą, była w istocie bardzo ładna – na pewno nie brzydsza, a być może nawet piękniejsza od różanych bliźniaczek.

– N-naprawdę tak myślisz? – odpowiedziała na komentarz Bławatka, ukrywając zarumienioną twarzyczkę w dłoniach.

– Pójdź ze mną, piękności, niech cały świat ci zazdrości! – zawołał elf, chwytając ją za ręce i pociągając na scenę. Oszołomione siostry odsunęły się na bok, ustępując jej miejsca.

„To dopiero zwrot akcji!” – pomyślałem. Postanowiłem nie wtrącać się, ograniczając się do obserwowania rozwoju wydarzeń z zaciekawieniem.

Zachwyceni urodą Chryzantemy, członkowie loży sędziowskiej zaczęli tymczasem głośno dawać znać, że wycofują się z oddanych głosów i zamiast jednej z bliźniaczek wybierają cmentarną wróżkę. Koniec końców wszyscy, z wyjątkiem Tulipana, zakochanego w modnej kreacji Pąsowej Róży, oraz chrapiącego w najlepsze Maczka, zmienili swój werdykt i Chryzantemę okrzyknęli najpiękniejszą.

Biała i Pąsowa Róża popatrzyły po sobie i roześmiały się. Po chwili skakały już wokół nieoczekiwanej zwyciężczyni konkursu, gratulując jej zdobytego tytułu, komplementując jej szlachetny profil, usta, długie rzęsy i piękne włosy. Obiecywały, że nauczą ją malować się, i że wraz z Tulipanem zaprojektują dla niej nową, wspaniałą suknię. Czerwona jak burak Chryzantema sprawiała wrażenie, że zaraz rozpłacze się ze szczęścia.

Nie mam wątpliwości, że tego wieczoru bliźniaczki dostały dobrą lekcję. Po raz pierwszy zamiast skupiać się tylko na sobie doceniły kogoś innego, i choć nie stały się przez to mniej próżne, ku zadowoleniu mnie, Malwy i Tulipana nie kłóciły się więcej o to, która z nich jest piękniejsza.

Koniec

Komentarze

– Dzień dobry, Malwo – pozdrowiłem ja  serdecznie. ← chochlik?

Bardzo mi się podoba ta bajka. Można ją przeczytać dzieciom, to zaleta moim zdaniem. Jeżeli miałbym marudzić, to Chata stać na kolory, ale takie ilustracje mają swój urok. Nie należy też zapominać, że ta bajka zawiera mądre przesłanie. Warto ją wysłać do Biblioteki. Klik. :)

– Dzień dobry, Malwo – pozdrowiłem ja  serdecznie. ← chochlik?

Masz dobre oko, dzięki.

 

Specjalnie zażyczyłem sobie właśnie takiego stylu ilustracji – imitacji szkiców węglem. Chciałem, aby to wyglądało, jakby sam autor szkicował postacie wróżek w swoim pamiętniku.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Cześć Bolly !

 

Na początku tekst tak mi się jakoś skojarzył z Tolkienem “Władca pierścieni”. Później jednak to minęło.

Mimo, że wolę innego rodzaju opowieści. Opowiadanie wydało mi się bardzo dobrze skonstruowane, fachowo. Myślę, że bajka dla dzieci świetna. Z morałem.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Pójdź ze mną, piękności, niech cały świat ci zazdrości!

Czy to jest ten słynny skibidi rizz? :O

 

Urocza bajka, z morałem i napisana ładnym językiem.

 

Wydaje mi się, że można było ekspozycję lepiej rozegrać, np. poprzez wplecenie treści ze wstępu już do samej bajki.

 

Pozdrawiam

Po tym wstępie to mi się przypomniała książka Skrzaty Willibrorda Josepha Huygena.

 

 

Naprawdę fajna baśń z morałem. Czytało się gładko, może dwa, trzy razy na czymś się potknąłem, ale niestety nie wynotowałem.

Jak dla mnie historia uroczych stworzonek zasługuje na bibliotekę.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Wydaje mi się, że można było ekspozycję lepiej rozegrać, np. poprzez wplecenie treści ze wstępu już do samej bajki.

Planuję mały zbiorek opowiadań z tymi postaciami, więc uznałem, że wyodrębniony wstęp do nich będzie najlepszym rozwiązaniem.

 

Malwa i ja dziękujemy za miłe komentarze! :-)

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Bardzo plastycznie namalowałeś mały światek wróżek i elfów, i wkomponowałeś weń uroczą opowieść z morałem. Pierwszą z wielu, jak mniemam, bo moja córka już się pyta o kolejne. Myślę, że kiedyś znajdzie się dla Ciebie miejsce na półce w prawdziwej dziecięcej bibliotece, tymczasem klikam do naszej.

 

 

Nowa Fantastyka