
więc jestem
jak
stół bez nóg
z powyimaginowanym zmysłem równowagi
więc żyję
jak
strach bez wróbli
z powyimaginowanym marzeniem równowagi
więc wątpię
jak
cień bez światła
z powyimaginowanymi deklinacjami równowagi
dubito ergo sum…
Ten brak równowagi tu daje po uszach.
Na szczęście jest i imaginacja.
Ale gdyby i imaginację zabrali?
Mam piec
podobny do bramy triumfalnej!
Zabierają mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!
Oddajcie mi
piec podobny do bramy triumfalnej!!!
Została po nim tylko
szara
naga
jama
szara naga jama.
I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara naga jama
sza – ra – na – ga – ja – ma
szaranagajama.
Miron Białoszewski
Podoba mi się powtarzalność strof i przebieg myśli odwrotny niż u Kartezjusza.
I to wrażenie braku, które wypełnia jedynie imaginacja równowagi.
(…) Szarpnął! Tracimy równowagę
Wspieramy się na byle kim
Kto cofa się jak przed zniewagą
I patrzy wzrokiem złym (…)
Kaczmarski (fragment: Starzy ludzie w autobusie).
Tu u Ciebie równowaga nie ma się na czym wesprzeć (poza imaginacją) – zwrotki są skośne, niczym ostre trójkąty, na których położono ciężar wątpliwości, myśli i istnienia.
Klikam do biblioteki.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
dubito ergo sum…
Ten brak równowagi tu daje po uszach.
Na szczęście jest i imaginacja.
Ale gdyby i imaginację zabrali?
Mam piec
podobny do bramy triumfalnej!
Zabierają mi piec
podobny do bramy triumfalnej!!
Oddajcie mi
piec podobny do bramy triumfalnej!!!
Została po nim tylko
szara
naga
jama
szara naga jama.
I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara naga jama
sza – ra – na – ga – ja – ma
szaranagajama.
Miron Białoszewski
Podoba mi się powtarzalność strof i przebieg myśli odwrotny niż u Kartezjusza.
I to wrażenie braku, które wypełnia jedynie imaginacja równowagi.
(…) Szarpnął! Tracimy równowagę
Wspieramy się na byle kim
Kto cofa się jak przed zniewagą
I patrzy wzrokiem złym (…)
Kaczmarski (fragment: Starzy ludzie w autobusie).
Tu u Ciebie równowaga nie ma się na czym wesprzeć (poza imaginacją) – zwrotki są skośne, niczym ostre trójkąty, na których położono ciężar wątpliwości, myśli i istnienia.
Klikam do biblioteki.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Na koń
i goń
nieboskłon
A jak nie, to przynajmniej:
Podłogo nasza,
błogosław nam pod nami
błogo, o łogo…
Spasiba bolszoj
Potrafisz poddać w wątpliwość wiarę w dobry balans z samego rana
poruszyło komórki mózgowe
teksty publikuję również na www.zygisonar.com
Hmmm. Nie wiem, co Poeta chciał przez to powiedzieć. No, podmiot liryczny jest niezrównoważony. Ale co z tego wynika?
Babska logika rządzi!
Faktycznie “pachnie” Białoszewskim. A to “ja”:
więc milczę
jak
krzyk bez powietrza
z powyimaginowanym echem znaczenia
więc idę
jak
cień bez ciała
z powyimaginowaną drogą do siebie
więc trwam
jak
czas bez godzin
z powyimaginowaną pamięcią ruchu
więc śnię
jak
sen bez snującego
z powyimaginowaną tęsknotą za jawą
Et caetera…
Dum spiro spero. Albo coś koło tego...
hej, Finkla
Poeta? Ha! Chciał przez to powiedzieć, że jest niezrównoważony i że najpewniej zaraz wyciągnie giwerę, bowiem ktoś powinien dokończyć dzieło Andersa. (O przeprasza – podmiot liryczny – chłop się teraz inaczej nazywa). Jest tak jak zauważył Jim – daje po uszach. No może niepotrzebnie, bo spłaszcza interpretacje. Jednak trudno – z szarej nagiej jamy tworzy się piedestał, a może piramidon wewnętrznych rozterek. Rozpad dla wsobnej egzystencji, konstrukcji dla słowa i paru innych kartofli. Aggggggggrh. Dziękuję za komentarz.
hej, Fascynator
O cholera widzę że jesteś naprawdę dobry w te klocki…
W takim razie spróbuj coś w ten deseń:
Chuck
to znaczy chuj
a chuj znaczy wszystko
Przede mną
chuj
Za mną
chuj
W poprzek
ciul
Nie żyje a patrzy się
Kwiczy a śmieje się
Mówi się się
Nie ma na niego żadnej kurwy
Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa.
- Arystoteles
Nie gram nawet na nerwach, a co dopiero w takie klocki. Sory…
Dum spiro spero. Albo coś koło tego...