
Adelina nie mogła zasnąć. Była niezwykle podekscytowana piknikiem, który odbędzie się jutro z okazji jej imienin. Na oparciu krzesła, obok biurka, wisiała lawendowa, letnia sukienka. Będzie ją miała na sobie po raz pierwszy. To jeszcze nic, z tej okazji przybędzie ulubiony wuj Patryk, chociaż mama zwykła o nim mówić Wędrowiec. Lubił bowiem podróżować po świecie, a z każdego zakątka przywoził niezwykły prezent.
Do tej pory uzbierała kilka, ale najbardziej wpadł jej w oko domek dla lalek z Anglii. Był niezwykły. Drewniany i miał aż trzy piętra, do tego wyposażony jak prawdziwy dom, a nie domek na drzewie. Stąd japońska laleczka, która odróżniała się od innych całkiem bladym liczkiem i bardzo oszczędnym wyrazem twarzy, odnalazła w nim swój azyl. Adelina wiedziała, że samotna laleczka może wróżyć kłopoty i wymagać sporo uwagi, zatem dokwaterowała do niej tą z Meksyku. Hmm… Była doprawdy oryginalna, zatem Adelina nazwała ją Litzy, co oznaczało nie mniej, nie więcej, co radość.
Sporo po północy mała dziewczynka poddała się w końcu objęciom Morfeusza i słodko zasnęła. Śniła o różowych chmurach, które mogła smakować jak cukrową watę, o drzewach, które mieściły się do domku dla lalek, a pachniały świeżą miętą połączoną z drobinkami smacznej czekolady. Najfajniejsza jednak była rzeka, taka, której nikt jeszcze nie widział i o niej nie słyszał, żelkowa rzeka. Mieniła się kolorami, wcale nie płynęła, bo to była rzeka różnych zwierzątek, a każde szło swoim rytmem. Piękne malinowe flamingi, za nimi mróweczki o smaku czystej koli, tuż po nich pomarańczowe żyrafy i do tego migdałowe wilki.
Adelina uśmiechnęła się przez sen. Do pokoju weszła mama. Zgasiła nocną lampkę i złożyła pocałunek na czole maleństwa.
– Śpij słodko. Jutro czeka cię moc wrażeń – szepnęła córeczce do uszka i jak wróżka cichutko wyszła.
*
Gdy tylko Ada otworzyła zaspane oczy, pierwsze co ujrzała, to okno … Widok był imponujący. Słoneczko rozgrzewało ziemię, trawa kołysała się w takt ptasiej kapeli, a różnobarwne motylki bawiły się w berka. Dziewczynka nie zamierzała tracić ani chwili na leniuchowanie. Po porannej toalecie, mama pozwoliła jej nałożyć lawendową sukienkę.
– Mamo! Mamo! O której będą piknikowi goście? – zapytała.
– W południe. A teraz zapraszam na lekkie śniadanie.
– Będą pieczone motyle nogi? – Uśmiechnęła się Ada.
*
Na umówioną godzinę dotarli wszyscy goście, to znaczy dziadek z ukochaną babcią, roztargniona ciocia Dorota, a także ulubiony wujek. Przybył też okropnie niegrzeczny kuzyn Antoni z rodzicami, który zawsze naprzykrza się Adzie. Lecz pomimo drobnych zgrzytów lubili się, bo razem wymyślali niezłe hece rodzicom.
Przeszli się spacerkiem na pobliską polanę. Mama rozłożyła miękkie w dotyku koce, a babcia zaczęła ze swojego kosza wystawiać własnej roboty smakołyki. Konfitura z poziomek smakowała Adzie najbardziej.
Oczywiście nie było mowy, by jej ulubione lalki zostały w domu. Schowała je w kieszeni sukienki. Yua i Letzy czuły się bardzo szczęśliwe.
Antek oczywiście cały czas był nieznośny, a to pociągnął dziadka za brodę i uciekł, a to ukłuł ciocię kijkiem, kłamiąc, że to pewnie osa. A to podstawił nogę Stasiowi – to młodszy brat Antka. Biedaczysko się popłakał. Kiedy Antek poczuł, że zaraz zostanie ukarany i zapewne nie dostanie deseru, nagle klepnął Adę w plecy, i krzyknął:
– Goń mnie! Na pewno nie dasz rady!
– Tylko nie odbiegajcie daleko – poprosiła mama.
– Dobrze – odkrzyknęli i pobiegli przed siebie.
Po kilku metrach znaleźli dziwny przedmiot. Mienił się w oczach jakby był zrobiony z brokatu. Kształtem przypominał niesamowicie skomplikowany klucz, z tym że był co najmniej dwukrotnie większy od kombinerek taty Antka. Nie mieli pojęcia do czego może służyć. Ada prosiła, żeby Antek go nie dotykał, ale wiadomo, on prawie nikogo nie słucha. Podniósł go przed oczy, by lepiej zobaczyć co to jest, zaniepokojona Ada złapała ciekawskiego za rękę, by go odciągnąć, ale było za późno.
Nagle znaleźli się w ogromnym powietrznym tunelu, krzycząc wniebogłosy, i zniknęli z pobliskiego lasku wokół polanki.
Po kilku sekundach prawie kosmicznej podróży, czuli z Antkiem niewysłowiony ból. Ada miała łzy w oczach i pomyślała, że to pewnie przez nagłą zmianę ciśnienia, myliła się. Tunel, jak to tunel, ciemny i wąski, dokładnie taki, jakiego nie cierpiała. Mimo, że często kłócili się z Antkiem, obecnie trzymali się za ręce, by się nie zgubić.
– Ada! Trzymaj się mnie mocniej! – wrzeszczał Antek, a włosy od podmuchu wiatru stanęły mu dęba.
– Już nie mam siły! – Pożaliła się.
– Musisz, nie ma czasu na babskie słabości, teraz ja jestem za ciebie odpowiedzialny.
Ada zacisnęła zęby i uścisnęła dłoń kuzyna ze łzami w oczach. W tym momencie zobaczyli jakieś przedziwne błyski, jakby miliony petard wystrzeliwano na raz we wszystkich kierunkach. Pomyśleli natychmiast, że to ich sromotny koniec… Oboje zaczęli z przerażenia krzyczeć.
Niespodziewanie ich podróż zakończyła się z wielkim hukiem. Tunel, kolokwialnie rzecz ujmując – wypluł ich nieopodal dziwacznej osady. I mimo, że była bardzo oryginalna w swojej formie, to bardziej przerazili się patrząc na siebie.
– Antek! Ty urosłeś. I to sporo, szkoda że nie mam lusterka, wyglądasz jakbyś miał chyba z piętnaście lat, masz nawet lekki wąsik… – zauważyła Adelina, a chłopak się zarumienił.
– Daruj sobie, OK? Lepiej spójrz na siebie! Całkowicie się zmieniłaś, no i co dzieje się z twoimi włosami, dlaczego są niebieskie? Myślę, że ten tunel to zapewne ukryty korytarz czasu. Musimy dokładnie oznaczyć to miejsce, by zawsze móc je odnaleźć…
– Już się domyślam jakie filmy oglądałeś. Ale uwierz, Indiana Jonesem to raczej nie jesteś. I mam przeczucie, że to nie tunel czasu, a anomalia w naturze. Coś w stylu Trójkąta Bermudzkiego… – Adzie zaszkliły się oczy.
*
Dwójka przybyszów do Krainy Niespełnionych Snów, nie miała pojęcia w jakim trudnym położeniu się znajduje. Otóż, o ile sąsiadujące z nią Krainy są stałe w kształcie i materii, w Krainie Niespełnionych Snów wszystko nieustannie się zmienia, poczynając od miejsca, w którym obecnie stoją, przyglądając się sobie z niedowierzaniem, że przybyło im przynajmniej sześć a może siedem lat.
– Jak zamierzasz oznaczyć to miejsce? Czym? Nic nie mamy oprócz zbyt małych ubrań… – zauważyła Adelina.
– Sprawdź kieszenie, może coś w nich masz…
Ada sprawdziła kieszonki sukienki i ku własnemu zdziwieniu wyjęła z nich dwie malutkie laleczki. Nie poznała ich. Były doprawdy nieco dziwne. Ada zawstydziła się.
– Mam tylko to… – powiedziała patrząc na Antka i pokazując lalki. – Pożytku z tego nie będzie.
– Każda rzecz jest nam tutaj potrzebna. Może się przyda. – Kuzyn starał się uspokoić dziewczynę. – Tak więc jesteśmy nastolatkami, którzy nie mają pojęcia co się wydarzyło? Gdzie są? Po co? I jak wrócić, w sumie nie wiadomo gdzie… – Dedukował Antek.
– Wspaniale… Jeśli mamy jakąś rodzinę, wyobrażam sobie co przeżywają! Mam nadzieję, że zaczną nas szukać. Jeśli zaś nie mamy, to pozamiatane, pewnie zostaniemy tu do śmierci… – Ada roztkliwiła się.
– Daj spokój! Jakoś to będzie. Musimy tylko odnaleźć ten klucz, tylko to pamiętam. A ty? – zapytał z nadzieją, że dziewczyna zapamiętała więcej.
– Też. Mienił się i dotknąłeś go, resztę mam wymazaną całkowicie. Boję się i mam złe przeczucia.
– Nie marudź. Lepiej pozbieraj te pomarańczowe kamienie, ja też się biorę do roboty, zrobimy mały, kopczyk, musi być ich sporo, bo jeśli ktoś tu dotrze przed nami, to żeby nie był go w stanie całkowicie rozwalić. Swoją drogą, kamienie kojarzą mi się inaczej, tutaj są jakieś idealnie równe…
*
Z jednej strony bali się iść dalej, z drugiej wiedzieli, że muszą odnaleźć sens swojego pobytu w tej dziwacznej Krainie. Wszystko było jakby półsnem. Nawet drzewa tutaj były tylko niewiele wyższe od nich. Ziemia mieniła się burgundem. Co dziwne nie było ani ciemno, ani jasno. Ani zimno, ani ciepło.
Antek sięgnął do lewej kieszeni, wyciągając chusteczkę, coś upadło z niej na podłoże, wydając nieznany im dotąd dźwięk. Antek zauważył, że to plastikowy żołnierzyk…
Znaczy był, bo właśnie zaczął owijać się mgłą, która unosiła go wyżej, i wyżej, aż w końcu stał się większy od nich. Dla odmiany jego mundur był dopasowany jak należy. Obrócił się do nich twarzą i przywitał się.
– Witam, obcych. Od dzisiaj będę dbał o wasze bezpieczeństwo. Mam na imię Jan.
– Wiesz, gdzie jesteśmy? – Antek zapytał Jana.
– Oczywiście, w Krainie Niespełnionych Snów… – bez namysłu odpowiedział Jan.
– Skąd to wiesz? – Padło kolejne pytanie, tym razem od Ady.
– Spójrzcie na mnie, chyba nie muszę nic więcej tłumaczyć. – Jan uśmiechnął się i zasalutował.
– Racja. Tyle tylko, że ja też pomyślałam, o śnie we śnie, ale przecież nie ma wspólnych snów! To absurd. Jak mianowicie Antek i ja mogliśmy odnaleźć się w tej samej chwili, i to z dokładnie takimi samymi wątkami? Coś tu nie pasuje. – Zauważyła Ada.
– Jasne, ale faktem jest, że to nie świat rzeczywisty, a w Krainie Snów wszystko jest możliwe. Chodźcie za mną, czas byście coś zobaczyli… – Jan ruszył przed siebie sprężystym krokiem. Antek zamyślił się.
Przed nimi rozścielił się miękki granatowy dywan, wyszywany srebrnymi gwiazdami, czuli się jakby stąpali po niebie. Był niewiarygodnie ogromny, nagle jeden róg zaczął się zwijać, i zwijać. Czuli niewyobrażalny lęk.
Droga zwężała się, aż stanęli na przeciwnym krańcu, ujrzeli niesamowity widok. W kilku rzędach w niewielkich odległościach od siebie były ustawione ogromne bańki mydlane mieniące się niewysłowionym wręcz kolorytem. Każda była wielkości sporego domu. Kiedy w milczeniu podeszli bliżej, ich oczom ukazała się ich zawartość. W jednej była masa pluszaków, przytulanek, i poduszeczek oraz szumisiów. W drugiej różnej wielkości rowerki, samochodziki, laleczki, deskorolki, rolki i tym podobne. W kolejnej komputery, gry, telefony komórkowe, tablety, smartwatche, monitory i generalnie gadżety, które są bardzo pożądane przez dzieci. To nie koniec. Następna mieściła ogrom smakołyków. Zdziwiło to bardzo Antka i Adę.
Przy zawartości tej największej bańki, był uwięziony kolor czerwony. Kiedy podeszli bliżej, usłyszeli rytm serca. Ich zdziwienie osiągnęło apogeum.
– O co tu chodzi? Janie, podpowiedz – poprosił Antek.
– Jak nazwa tej Krainy wskazuje, są tu uwięzione marzenia senne wszystkich dzieci na świecie. Jak zapewne wiecie, wiele dzieci cierpi z powodu głodu, zatem zasypiając śnią o kawałku chleba… Te z ubogich rodzin, a takich również jest wiele, śnią o zabawkach, ale są i takie…
– Które śnią o miłości od rodziców – dokończyła wzruszona widokiem Ada.
– Pięknie, Ado. – Jan kiwnął głową.
– Tak, wszystko jasne, tylko co my tutaj robimy? – zapytał Antek.
– Antek znalazł magiczny klucz, tylko tym kluczem można rozbić wszystkie bańki jednocześnie, a wówczas marzenia milionów dzieci się spełnią. – Cierpliwie wyjaśnił Jan.
– Ależ ja go nie mam! Zgubiłem go w tunelu!
– Spójrz w prawo, proszę.– Jan zamyślił się.
– No przecież to Ada! – oburzony krzyknął.
– I właśnie o to chodzi, mimo że w codziennym życiu niezbyt dobrze się tolerowaliście, to w chwili zagrożenia, potrafiliście stworzyć wspaniałe wspierający się duet. Klucz nie jest wam do niczego potrzebny – ze stoickim spokojem tłumaczył Jan.
– Ale nie mamy wspomnień! Chcemy wrócić do domów, zapewne je mamy, do naszych bliskich, chcemy z powrotem naszą przeszłość! – zażądał Antek.
– Pozwolisz, że kiedy wykonacie swoje zadanie, to ja zostanę tutaj. Jesteś już nastolatkiem i nie potrzebujesz chyba nosić w kieszeni swojego ulubionego żołnierzyka, OK? – zapytał Jan.
– Umowa stoi. Powiedz, co mamy robić? – Antek potwierdził rozstanie.
Jan powoli przywracał nastolatkom wspomnienia, kiedy już stali się na powrót sobą, ich tęsknota za rodziną stała się tak potężna, sprawiła że bańki jedna po drugiej zaczęły pękać, a ich zawartość wielkim lejem spadała gdzieś w przestrzeń, zapewne do potrzebujących dzieci. Był to magiczny widok. A ich samopoczucie, że zrobili tyle dobrego dla innych roznosiło ich z dumy.
– Wiesz Janie, myślę, że ta podróż to nauczka dla nas. Trzeba doceniać każdą bliską osobę i darzyć ją miłością oraz szacunkiem. Słuchać rad starszych, ale zawsze mieć własne marzenia, cele, by móc się w przyszłości rozwijać… – mówiąc to Ada uroniła łzę.
– Żegnam was! – Jan w tym momencie wypowiedział dziwnie brzmiące zaklęcie.
Nagle Ada z Antkiem znaleźli się w poznanym wcześniej powietrznym tunelu…
*
To co działo się dalej, zostawiam Waszej fantazji…
Witaj. :)
Uwielbiam baje, sama je piszę od lat i ta kupiła mnie w stu procentach. ;) Skupiona tylko na treści, byłam nią absolutnie zauroczona. :) Aż by się chciało czytać dalej, i dalej, i dalej. :)
Klikam, pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
No ładna bajeczka. Przeuroczo piszesz. Mama wyszła jak wróżka, awww :)
Nie do końca zrozumiałem, jak morał wynika z treści, ale to raczej wina mojego braku obycia z gatunkiem.
Poniżej kilka uwag technicznych (do przemyślenia):
Lubił, bowiem podróżować po świecie, a z każdego zakątka przywoził niezwykły prezent.
Chyba bez przecinka przed "bowiem".
psoci się Adzie
Może "naprzykrza się"? "Psocić się" to chyba jakiś regionalizm, a co gorsza jest archaiczne znaczenie zwrotnej wersji "psocić", które nijak nie przystoi dzieciom :O
– Tylko nie odbiegajcie daleko. – Poprosiła mama.
Nic nie mamy oprócz zbyt małych ubrań… – Zauważyła Adelina.
– O co tu chodzi? Janie, podpowiedz. – Poprosił Antek.
Raczej zapis "gębowy" małą literą w tych miejscach.
Pozdrawiam i klik
Dlaczemu nasz język jest taki ciężki
Cześć, GOCHAW
Zauważyłem tu i tam trochę niezręczności językowych i momentami dialogi wydawały mi się zbyt (ugrzecznione), a może trafniejsze byłoby określenie nienaturalne. Poza niedogodnościami, historia ładna, kolorowa, zmienna i zaciekawia.
Szczególnie podobał mi się pomysł z rzeką spacerujących żelek :-) Jak coś przekręciłem, to przepraszam, bo padam na twarz, choć pora wczesna.
Pozdrawiam
Sympatyczna bajka.
Zgrzytnęło mi, że Ada z góry wie, że Antek nie powinien dotykać klucza. Na ogół klucze nie są świstoklikami, więc skąd?
Laleczki Ady trochę wyglądają jak strzelba Czechowa, która nie wypaliła – poświęcasz im sporo miejsca, a potem nic z tego nie wynika.
Technicznie: dziwnie to wygląda, że poszczególne akapity są oddzielone pustą linijką, ale poszczególne scenki już niekoniecznie.
Babska logika rządzi!
Finkla –
Technicznie: dziwnie to wygląda, że poszczególne akapity są oddzielone pustą linijką, ale poszczególne scenki już niekoniecznie.
Poprawiłam .
Dziękuję Ci pięknie za obecność i komentarz. Pozdrawiam serdecznie
Hesket – bardzo Ci dziękuję za wizytę i ślad, to miłe. Pozdrawiam z wdzięcznością.
GalicyjskiZakapior – serdecznie Ci dziękuję za wskazanie błędów, oczywiście poprawiam bez dyskusji. Miło, że się bajeczka spodobała. Dziękuję.
bruce – Jesteś kochana! Dziękuję, że zaglądasz do mnie. Również uwielbiam bajki
.
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Buziak. Pisz dalej!
Pecunia non olet
Dzień dobry, GOCHAW,
Widzę, że i Ciebie wzięło na bajkę.
Udana bajka – a już na pewno bardzo smakowita: „mróweczki o smaku czystej koli, tuż po nich pomarańczowe żyrafy i do tego migdałowe wilki” – pychota! Tylko nie wiem czy wypada je smakować
Pewnie świetnie nadawałaby się na wieczorne czytanie do snu.
Pozdrawiam serdecznie,
rr
Robert Raks – dziękuję za owocowy komentarz
Serdeczności posyłam
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
wspaniałe opowiadanie;
potrafisz zainteresować, uczyć, ale przede wszystkim wzruszać;
serdecznie i ciepło pozdrawiam
AS – jak zawsze mnie rozpieszczasz. Dziękuję!
Również ciepło pozdrawiam
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Bajka, którą można rozwijać. Gocho, pomysł inspirujący, jeżeli ktoś ma dzieci, którym opowiada przed snem bajki. Kolejne wieczory mogą być wypełnione następnymi przygodami Ady i Antka w Krainie Niespełnionych Snów. Wykonanie wymaga retuszu. Najlepiej wskaże miejsca Reg, lub Tarnina. Ja nie jestem ekspertem, ale zgrzytnęło mi kilka razy. Dzieci są surowymi krytykami, więc… Pomysł mi się podobał. :)
Koala75 – dziękuję Ci za komentarz i wskazania co do wykonania, doskonale zdaję sobie sprawę ze swoich braków w warsztacie. Obawiam się, że Tarnina ma mnie dosyć po betach, których mi nie odmawia i z tego powodu, woli do mnie z własnej woli nie zaglądać.
Jeśli zaś Regulatorzy wpadną na łapankę, będę szczęśliwa.
Miło, że pomysł przypadł Ci do gustu.
Serdeczności!
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Super bajka, świetnie mi się czytało.
Pozdrawiam!
You cannot petition the Lord with prayer!
MichaelBullfinch – zatem bardzo się cieszę.
Pozdrawiam
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Cześć Gochaw!
Taka uwaga:
Adelina wiedziała, że samotna laleczka może wróżyć kłopoty i wymagać sporo uwagi, zatem dokwaterowała do niej tą z Meksyku. Hmm… Była doprawdy oryginalna, zatem Adelina nazwała ją Litzy, co oznaczało nie mniej, nie więcej, co radość.
Adelina wiedziała, że samotna laleczka może wróżyć kłopoty i wymagać sporo uwagi, zatem dokwaterowała do niej tę z Meksyku. Hmm… Była doprawdy oryginalna, zatem Adelina nazwała ją Litzy, co oznaczało nie mniej, nie więcej, co radość.
Trochę nie wiadomo, kto był oryginalny, bo sporo jest rzeczowników w poprzednim zdaniu, do którego odnosi się “Była doprawdy…”
Wprowadzasz zapowiedź kłopotów, związanych z lalką, ale ich nie spełniasz :)
Nie wiem, czy to był zamierzony efekt, ale ze sposobu narracji nie można zgadnąć, ile dziewczynka ma lat. Czasami myśli, jakby była o wiele starsza. To wprowadza nieco zamieszania.
Barwnie przedstawiasz światy, wprowadzasz nawet poważniejszy problem cierpienia dzieci. Ale mnie najbardziej zaintrygowała tajemnica, która kryje się za bohaterką :)
Klikam i pozdrawiam!
chalbarczyk – dziękuję Ci pięknie za czytanie i komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Adelina nie mogła zasnąć. Była niezwykle podekscytowana piknikiem, który odbędzie się jutro z okazji jej imienin. Na oparciu krzesła, obok biurka, wisiała lawendowa, letnia sukienka. Będzie ją miała na sobie po raz pierwszy. To jeszcze nic, z tej okazji przybędzie ulubiony wuj Patryk, chociaż mama zwykła o nim mówić Wędrowiec. Lubił bowiem podróżować po świecie, a z każdego zakątka przywoził niezwykły prezent.
Nie ukrywam, że taka przeszło-przyszła mieszanka mnie drażni.
Otóż, o ile sąsiadujące z nią Krainy są stałe w kształcie i materii, w Krainie Niespełnionych Snów wszystko nieustannie się zmienia, poczynając od miejsca, w którym obecnie stoją, przyglądając się sobie z niedowierzaniem, że przybyło im przynajmniej sześć a może siedem lat.
Przy tym zdaniu się zgubiłam.
Język mi się podobał, ale to tyle. Dla mnie bajka zagmatwana i nie wciągnęła mnie.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Ambush – dziękuję za wizytę i szczerość, którą doceniam. Może kiedyś napiszę jeszcze jedną bajkę, która przypadnie Ci do gustu.
Pozdrawiam ciepło
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Gocho, pokazałaś świat pełen barw, smaków i marzeń. I choć za bajkami nie przepadam, tę przeczytałam bez najmniejszej przykrości. :)
…dokwaterowała do niej tą z Meksyku. → …dokwaterowała do niej tę z Meksyku.
…Adelina nazwała ją Litzy, co oznaczało nie mniej, nie więcej, co radość. → …Adelina nazwała ją Litzy, co oznaczało ni mniej, ni więcej, tylko radość.
…pierwsze co ujrzała, to okno … → Zbędna spacja przed wielokropkiem.
– Już nie mam siły! – Pożaliła się. → – Już nie mam siły! – pożaliła się.
Ada zacisnęła zęby i uścisnęła dłoń kuzyna ze łzami w oczach. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: Ada zacisnęła zęby i ze łzami w oczach mocniej chwyciła dłoń kuzyna.
…jakby miliony petard wystrzeliwano na raz we wszystkich kierunkach. → …jakby miliony petard wystrzeliwano naraz we wszystkich kierunkach.
Ale uwierz, Indiana Jonesem to raczej nie jesteś. → Ale uwierz, Indianą Jonesem to raczej nie jesteś.
Dwójka przybyszów do Krainy Niespełnionych Snów, nie miała pojęcia w jakim trudnym położeniu się znajduje. → Dwójka przybyłych do Krainy Niespełnionych Snów, nie miała pojęcia w jak trudnym położeniu się znajduje.
I jak wrócić, w sumie nie wiadomo gdzie… → Dedukował Antek. -> I jak wrócić, w sumie nie wiadomo dokąd… – dedukował Antek.
– Oczywiście, w Krainie Niespełnionych Snów – bez namysłu odpowiedział Jan. → A może: – Oczywiście, w Krainie Niespełnionych Snów – odpowiedział Jan bez namysłu.
Coś tu nie pasuje. – Zauważyła Ada. → Coś tu nie pasuje – zauważyła Ada.
…podeszli bliżej, ich oczom ukazała się ich zawartość. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję zwyczajnie: …podeszli bliżej i zobaczyli ich zawartość.
– Jak nazwa tej Krainy wskazuje… → A może: – Jak wskazuje nazwa tej Krainy…
…wszystkich dzieci na świecie. Jak zapewne wiecie… → Czy to zamierzony rym?
A może: …wszystkich dzieci całego świata. Jak zapewne wiecie… Lub: …wszystkich dzieci na świecie. Jak wam zapewne wiadomo…
– Spójrz w prawo, proszę.– Jan zamyślił się. → Brak spacji po pierwszej kropce.
– No przecież to Ada! – oburzony krzyknął. → – No przecież to Ada! – krzyknął oburzony.
…nie potrzebujesz chyba nosić w kieszeni swojego ulubionego żołnierzyka, OK? – zapytał Jan. → …nie potrzebujesz chyba nosić w kieszeni swojego ulubionego żołnierzyka, okej? – zapytał Jan.
Nie używamy skrótów, zwłaszcza w dialogach.
…ich tęsknota za rodziną stała się tak potężna, sprawiła że bańki jedna po drugiej… → …ich tęsknota za rodziną stała się tak potężna, że sprawiła, iż bańki jedna po drugiej…
A ich samopoczucie, że zrobili tyle dobrego dla innych roznosiło ich z dumy. → A może: A świadomość, że zrobili tyle dobrego dla innych, napełniła ich wielką/ przeogromną dumą.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.