- Opowiadanie: tomolew - Danu i Zielona Wróżka, czyli jak Absynt zrobił z elfa konesera krasnoludek

Danu i Zielona Wróżka, czyli jak Absynt zrobił z elfa konesera krasnoludek

Żartobliwa opowieść o elfach, krasnoludach i absyncie, stworzona z pasji do fantastycznych historii i wspólnego śmiechu przy karczemnym stole (wirtualnym).

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Ambush, Użytkownicy III, Użytkownicy IV, cezary_cezary

Oceny

Danu i Zielona Wróżka, czyli jak Absynt zrobił z elfa konesera krasnoludek

 

Akt I – Elfia pycha i płyn zakazany

W karczmie „Pod Złamanym Kłem”, gdzie ściany pachniały mokrym drewnem i wczorajszym gulaszem, mieszkał Danu – elf nie byle jaki. Grał na lutni, nawet gdy nikt nie słuchał, a czasem także wtedy, gdy karczmarz błagał, by przestał. Jego włosy lśniły jak księżycowa mgła, oczy przypominały roszponkę po deszczu, a ego przewyższało rozmiarami nawet krasnoludzkie ambicje – pomnożone przez trzy.

– Krasnoludy? Pf – prychał z pogardą, wachlując się nutami. – Za dużo zarostu, za mało wdzięku. I to zamiłowanie do piwa… Jakby nie znali subtelności anyżowego finiszu!

Wszystko zmieniło się, gdy do karczmy zawitał Trunkarz Emil – półelf, półalchemik, w pełni nielegalny handlarz trunkami. W ręku trzymał butelkę, która jarzyła się jak wykrzyknik w mroku.

– To absynt, przyjacielu! – zachwalał Emil, potrząsając flaszką. – Czujesz ten piołun? Ten szept chaosu w każdej kropli?

Danu, elf-artysta o duszy spragnionej wizji, nie mógł się oprzeć. W końcu nic tak nie pobudza kreatywności, jak nielegalna ciecz o lekkim działaniu halucynogennym.

 

Akt II – Zielone objawienie i Brunhilda

Po pierwszym łyku absyntu – nic.

Po drugim – świat zadrżał.

Po trzecim – wróżki zaczęły grać w szachy na ramieniu Dana, a jego lutnia przemówiła głosem starego mistrza:

– Znowu pijesz, Danu? Mówiłem, że nie kończy się na trzeciej zwrotce!

Wtedy drzwi karczmy huknęły, jakby chciały uciec z zawiasów. Weszła ona – Brunhilda Żelazny Koczkodan, krasnoludzka wojowniczka o torsie z granitu i brodzie godnej eposu. W jednej ręce dzierżyła topór, w drugiej kufel, a jej spojrzenie sprawiło, że nawet trolle przy barze przestały rzucać w siebie stołkami.

Danu zaniemówił.

– O nie… – szepnął, czując, jak absynt tańczy w jego żyłach. – Ona jest… cudowna. Jak rzeźba z mięsa i stali. Jak ballada o bólu pleców!

Nim ktokolwiek zdążył zareagować, elf wskoczył na stół, szarpnął struny lutni i wyśpiewał:

„Brunhildo, tyś moją zagładą,

Gdy patrzę – serce gra balladą.

Twe mięśnie to pieśń, twój chód to wiersz,

Kocham cię mocniej niż własny wiersz!”

Brunhilda mrugnęła. Raz. Potem drugi. Opróżniła kufel jednym haustem, podeszła do Dana i rzuciła:

– No dobra, elfie, śpiewasz nieźle. Ale całuj lepiej niż tamten, co zakochał się w moim siostrzeńcu.

Pocałowała go tak mocno, że lutnia pękła, karczma zadrżała, a jedna ze świec zapłonęła na niebiesko, choć nie miała prawa.

 

Akt III – Trzeźwość, wstyd i nowy światopogląd

Rano Danu obudził się w stogu siana, z brodą zaplecioną w krasnoludzkie warkoczyki i śladami topora na ramieniu – zapewne z miłości. Obok leżał Emil, mrucząc coś o „podwyżce ceny za absynt”. Niebo nad nimi wydawało się dziwnie nieruchome.

– Zielona Wróżko… – westchnął Danu. – Chyba wiesz lepiej, czego mi w życiu brakowało.

Od tej pory Danu nie śmiał się z krasnoludów. Wręcz przeciwnie – dołączył do ich biesiady, nauczył się pić piwo bez skrzywienia i napisał poemat „Ballada o brodzie, która poruszyła serce”. Utwór stał się hitem na trzech kontynentach, a na czwartym został zakazany za „zbyt śmiałe metafory z użyciem młotów bojowych”. Brunhilda zaś, choć nigdy nie przyznała tego głośno, przechowała strzęp jego lutni – na pamiątkę.

Koniec

Komentarze

No, wow. W porównaniu do poprzednich dwóch opowiadań, gdzie z połową zdań był jakiś problem, tutaj naprawdę dobrze napisane. Tak szybko się uczysz, czy o co tu chodzi? Fenomenalnie mi się to czytało. Bardzo mnie rozbawił szorcik, szkoda, że nie mogę dać klika, za krótko tu działam. Lubiłem Twój świat Grey City, ale powiem szczerze, że bardziej czekam na dalsze opowieści dziwnej treści z życia Danu. Może krasnoludki powinienem sobie poszukać? Jednego tylko nie rozumiem – jak można lubić absynt?!

You cannot petition the Lord with prayer!

Hehe, no ładniutka opowieść. Niby klasyka fantasy, ale autor nieustannie puszcza oko, więc czyta się gładko i radośnie. Co prawda nie wiem jak wygląda strzęp lutni, ale pójdę spać wyśmiana i spokojna.

Na koniec dodam, że chętnie poznała bym owe zbyt śmiałe metafory;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

HA! No dobra, to teraz ja mam WTF, bo nie spodziewałem się, że Danu – elf z problemem estetycznym i upodobaniem do halucynogennych płynów – zrobi aż taką furorę ???? Dzięki wielkie za te słowa, serio, robią mi dzień (i noc, i może nawet poranek z kacem po absyncie).

Czy ja się szybko uczę? Nie wiem, może to ten moment, kiedy mózg zaczyna działać po trzecim opowiadaniu, a może to Zielona Wróżka zaczęła pisać za mnie. Grey City to stary koncept który długo leżał i może za dużo chciałem ugryźć na raz. W każdym razie: Danu wróci. On nie odpuszcza. Zwłaszcza jak ktoś wspomni o brodach albo muzyce z alkoholem w tle.

 

Am­bush

Dzięki wielkie! Super, że się uśmiechnęłaś przy lekturze – o to właśnie chodziło. A co do strzępu lutni… no cóż, wyobraźnia zrobiła swoje, może to po prostu patyczek z duszą artysty.

A te zbyt śmiałe metafory… hmm, są gdzieś w szufladzie, między toporem a serenadą. Może jeszcze wrócą, jak Danu znowu coś wypije!

Cieszę się, że historia dała trochę radości. Będzie więcej – Danu dopiero się rozkręca!

 

Dobrze, że Danu się rozkręca. Będzie można zaczynać dzień z uśmiechem po przeczytaniu o nim. :)

No i super! Danu właśnie na to liczył – żeby ktoś zaczynał dzień z uśmiechem. Jeszcze się narobi zamieszania, oj tak. Dzięki, że czytasz – to daje kopa do pisania dalej!

Cześć,

 

Muszę przyznać, że w porównaniu do Twojego pierwszego opowiadania, to naprawdę duży progres.

Czyta się gładko, bez zastanawiania się, co autor miał na myśli. Gratuluję szorta i postępu!

 

Pozdrawiam

rr

Cześć, dzięki wielkie za komentarz – serio, ucieszył mnie jak ciepły prysznic po robieniu side-questa w kanałach ????

Masz absolutną rację: pierwsze pieski poszły za płoty fantastyki. „Grey City” leżakowało tak długo, że prawie się zakisiło, a ja w przypływie ambicji próbowałem tam wcisnąć wszystko – od fallouta 2 po schemat kanalizacji. Aż sam się czasem zastanawiałem, co autor miał na myśli ????

Za to „Danu” to zupełnie inna bajka – luzak, żadnych spięć, pisane z większym dystansem i frajdą. Cieszę się, że to czuć!

Jeszcze raz dzięki za dobre słowo. Takie wiadomości to najlepszy buff do pisania!

Pozdro!

Czołem!

To Absynt, przyjacielu!

Wielka litera w jakimś celu? Bo to jednak nazwa gatunkowa nie własna, chyba że?

W końcu nic tak nie pobudza kreatywności jak nielegalna ciecz o lekkiej tendencji do halucynacji.

Przecinek po “kreatywności”?

ciecz o lekkiej tendencji do halucynacji.

Ciesz nie może mieć tendencji do halucynacji, może być za to halucynogenna lub mieć tendencję do powodowania halucynacji. 

 

Bardzo przyjemne, operujące na klasyce fantasy. Ale jak na 3k znaków opowiedziałeś zaskakująco dużo i z sensem, brawo. Ze względu na to klikam, bo mi zaimponowało.

Pozdrawiam!

be­eeec­ki

Czołem!

Dzięki za miłe słowa i ten bystry redaktorski filtr – serio doceniam! Z tym „Absyntem” to chyba trochę za bardzo się podekscytowałem – wielka litera raczej z miłości, nie z gramatyki ????

Masz rację z cieczą – halucynogenna brzmi zdecydowanie lepiej niż „z tendencją”. Przecinek po „kreatywności” też powinien był wjechać jak patrol w strefę zakazaną.

Dzięki za klik i komentarz – motywuje mocniej niż łyczek zielonego!

ps. Wjechała korekta

Pozdro!

wielka litera raczej z miłości, nie z gramatyki

miłość wybacza błędy laugh

 

Bardzo się cieszę, że mogłem pomóc i dzięki za przyjemną lekturę!

Hej, tomolew

Magię absyntu czuć w każdym zdaniu Twojego szorta, aż dostałem choroby sierocej podczas czytania.

Bardzo fajne! Dziękuję za dbanie o dobry humor na portalu i promowanie alko… ;)

Bardzo mi się szorcik spodobał. Masz fajne poczucie humoru i niezłe scenki wymyśliłeś.

Dziękuję za uśmiech i klikam.

 

Pozdrawiamsmiley

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Cieszę się, że absyntowa mgiełka dotarła aż do Twojej duszy! Dziękuję za dobre słowo – niechaj humor i procenty nigdy Cię nie opuszczają. 

Dzięki za uśmiech, lecę dalej siać chaos! AAAAA

Ave, Tomolewie!

 

Fajny tekst. Aż mi się przypomniało, jak kiedyś spróbo kolega opowiadał mi o wrażeniach po spożyciu absyntu. Też było (podobno, bo przecież tego nie widziałem) sporo śmiechu i miały miejsce dziwne wydarzenia.

 

Szort króciutki, ale spowodował wyraźny uśmiech na moim posępnym licu, więc pozwolę sobie kliknąć bo biblioteki.

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Witaj. :)

Wspomniany już wcześniej wyraz wielką literą z tytułu trzeba zmienić poprzez edycję, bo niepotrzebnie tworzy błąd ortograficzny. 

Jest pomysł, jest opowieść fantasy, jest sporo humoru. :)

Klikam, dobijając do Biblioteki i pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Cóż, na razie Danu może odnotować przełom w dotychczasowych poglądach na otoczenie. Zobaczymy, jak sprawy potoczą się w przyszłości.

To nie całkiem moja bajka, ale rozumiem konwencję i nie narzekam. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka