
Short o chłopakach którzy odnajdują artefakty dawnego świata.
Short o chłopakach którzy odnajdują artefakty dawnego świata.
Do namiotu wbiegł chłopak ubrany w zwierzęce skóry. W środku zastał leżącego na zbitej kupce wyschniętej trawy rówieśnika, mniejszego od siebie chłopaka.
– Dzisiaj w nocy będzie zgromadzenie! – powiedział Kyle z podekscytowaniem.
– Co? Skąd to wiesz? – zapytał zaspanym głosem Fen, wyraźnie wyrwany ze snu.
– Podsłuchałem ojca. To on je zarządził. Mówił, że mają zdecydować, co zrobić z czarodziejem, który przybył do wioski i ponoć wyleczył kozy Gerdy.
– I co z nim chcą zrobić? Przecież nic złego nie zrobił.
– Żartujesz? Wszystkie kozy, które dotknął, wybito i spalono, jak tylko dowiedziano się, kto miał z nimi kontakt.
– Aa, no tak…
– Ale nie dlatego tu przyszedłem. Skoro będzie zgromadzenie, to mamy okazję wymknąć się do tej starej kopalni, tej, którą starostwo uznało za przeklętą.
– Nie wiem, Kyle… Nie bez powodu zakazano tam wchodzić.
– Musimy sprawdzić, co się tam dzieje. Zgromadzeń nie ma często. Nie wiadomo, kiedy znów będzie taka okazja!
Fen podniósł się powoli z posłania i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka.
– Dobra, pójdę z tobą… ale tylko dlatego, żebyś nie zrobił czegoś głupiego.
Nagle do namiotu wbiegł mały chłopiec z dziecięcym łukiem w dłoni. Był ubrany w proste odzienie ze skóry kozy.
– Tom?! Co ty tu robisz?! – krzyknął Kyle.
– Idę z wami! Słyszałem, o czym mówiliście! Albo mnie zabierzecie, albo powiem o wszystkim tacie!
Na twarzy Kyle’a pojawiła się wyraźna złość. Zacisnął dłoń na swoim łuku, znacznie większym od dziecięcego, który trzymał jego młodszy brat.
– Dobra. Ale jeśli nie nadążysz, wracasz do domu.
– Jasne! Dzięki, Kyle! Jesteś super!
Cała trójka opuściła namiot Fena i przemknęła cicho między innymi schronieniami, aż dotarli na skraj wioski. Droga była pusta, była głęboka noc. Wszyscy mieli w dłoniach łuki. W tym plemieniu każdy potrafił się nimi posługiwać. Dzieci dostawały swój pierwszy łuk w wieku sześciu lat i z czasem, wraz z wykazywaniem się, otrzymywały coraz większe. Kyle miał największy z nich.
Szli przez polanę, zbliżając się do lasu, który musieli przejść, by dotrzeć do jaskini. Wtedy rozległo się warknięcie.
– Co to było?! – spytał przestraszony Tom.
Kyle i Fen natychmiast wyciągnęli strzały z kołczanów i naciągnęli cięciwy.
– Wilki – powiedział cicho Kyle.
Z ciemności wyłoniły się świecące ślepia, a za nimi sylwetka dużego, szarego wilka. Po licznych bliznach było widać, że to doświadczony drapieżnik. Krew na jego pysku świadczyła, że już dziś polował.
– Nie strzelaj! Gdyby chciał zaatakować, zrobiłby to już dawno – szepnął Fen.
Wilk zawarczał. Nagle w jego ciele utkwiła strzała. Kyle puścił cięciwę. Zwierzę zawyło i rzuciło się w jego stronę.
Kyle wiedział, że nie zdąży z kolejnym strzałem. Rzucił łuk na ziemię, sięgnął po nóż zrobiony z kości i przygotował się na atak. Wilk rzucił się z przerażającą szybkością. Kyle zamknął oczy…
ale nic nie poczuł.
Otworzył je i zobaczył martwe zwierzę z dwoma strzałami w ciele. Fen właśnie cofał rękę z kołczanu.
– Umarłbyś, gdyby nie ja – rzucił.
– Dlatego cię zabrałem – odpowiedział Kyle.
Tom pociągnął nosem.
– To było bardzo straszne…
– Chcesz wracać do domu? – zapytał brat.
– Nie, dam radę.
W milczeniu przeszli przez las, aż dotarli do wejścia do jaskini. Na jej progu widniał świeży znak – ostrzeżenie, że miejsce zostało przeklęte i obowiązuje zakaz wchodzenia.
Tom spojrzał w ciemność.
– Wiecie co? Ja tu zostanę. Poczekam, aż wrócicie.
Kyle parsknął.
– Jesteś pewny? Nie będziesz się bać? – zapytał Fen.
– Mniej niż w środku. Pewnie tylko chwilę pochodzicie i zaraz wrócimy.
– Niedługo wrócimy – zapewnił Fen i razem z Kyle'em zniknęli w mroku jaskini.
Kyle wyciągnął z plecaka latarnię i zapalił ją krzesiwem. Przemierzali wąski tunel, którego wilgotne ściany odbijały światło.
– Myślałem, że się go nie pozbędziemy – mruknął Kyle.
– To dobry chłopak. Po prostu jeszcze młody.
– Przestraszył się wilka i nic nie zrobił. Gdyby nie ty, już by mnie nie było, a on tylko by patrzył.
– Daj mu spokój. W jego wieku też nie byłeś lepszy.
– W jego wieku już chodziłem na polowania. I miałem prawdziwy łuk, a nie zabawkę. Czemu go bronisz?
– Czekaj. Widzisz to? – Fen wskazał na coś palcem.
Podeszli ostrożnie do zakurzonej skrzyni. Kyle spróbował ją otworzyć, ale bezskutecznie. Podważył wieko nożem i wspólnymi siłami udało im się ją otworzyć.
– Co to jest? – spytał Kyle, podnosząc długi przedmiot.
– Nie wiem. Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
Przedmiot był długi jak ramię, częściowo drewniany, częściowo wykonany z nieznanego kamienia. Jedna strona była płaska, jakby do podparcia czegoś, druga zaś – lekko ostra, ale niezdatna do cięcia.
– Dziwne… – mruknął Kyle, obracając przedmiot w dłoni.
– Chodź, zobaczmy, co jeszcze tu jest.
Otworzyli mniejszą skrzynkę na drewnianym stole. W środku leżały dziesiątki małych, nieznanych im przedmiotów. każdy z nich miedzianego koloru, przypominający grot strzały – zainteresowały Fena.
– A to co? Jakieś kamyki?
– Może to wszystko to przedmioty do jakichś rytuałów? Dlatego zabronili tu wchodzić – zastanawiał się Fen.
– Nie… bardziej wyglądają na narzędzia. Tylko nie wiemy do czego.
Kyle otworzył kolejną skrzynię. Wewnątrz znalazł większe przedmioty o złożonych kształtach. Idealnie mieściły się w dłoni. W górnej części miały kamień o srebrnym kolorze. Biegła przez nie też rękojeść i okrągła obręcz na palec. Gdy Kyle ściskał rękojeść, coś w środku cicho klikało.
– Fen, patrz! Kolejny dziwny przedmiot!
– Ale duży… Ciekawe do czego służy.
– Spójrz, można to ściskać. Myślę, że to rozłupywarka do orzechów! Wkładasz orzech między te części i ściskasz.
Kyle kilkukrotnie ścisnął rozłupywarkę.
– A ta obręcz?
– Nie wiem… Może wkładasz tam orzecha, żeby lepiej trzymać?
Mówiąc to, Kyle włożył palec w obręcz.
-Nie jest przypadkiem za mała? Orzechy przecież są większe niż twój palec.
-O matko, tylko byś pytania zadawał. Sam zobacz i mi powiedz coś mądrego. – Powiedział Kyle rzucając przedmiot do Fena, jego palec dalej był w obręczy przez co ta wypadła z dużego kamienia.
-Hmm dosyć ciężki być może się nim rozłupuje orzechy.
Tom usłyszał głośny huk, jakby tunel wrzasnął z bólu. Nie myśląc za wiele pobiegł ze strachem w oczach do wioski powiedzieć o wszystkim co się stało.
Kiedy dorośli doszli do znaku ostrzegawczego zobaczyli, że wejście do środka zawalone jest kamieniami.
Uznali całość za karę boską lub karę jakiegoś demona. Jednogłośnie uznano, że nikt do jaskini się już nie zbliży.
Nikt też takiego zamiaru nie miał.
Czołem!
W środku zastał leżącego na zbitej kupce wyschniętej trawy rówieśnika, mniejszego od siebie chłopaka.
Pokraczne zdanie, a to drugie w tekście, więc warto przemyśleć.
“Kyle wbiegł do namiotu. W środku, leżąc na kupce wyschniętej trawy, drzemał Fen, jego kolega. Tak jak Kyle ubrany był w zwierzęce skóry.”
Sugestia dalej jest pokraczna, ale nie ma powtórzenia “chłopaka” i tego dziwnego zdania, zachęcam do własnej inwencji po przemyśleniu :).
kto miał z nimi kontakt.
Może bym napisał, “że miał w nimi kontakt”
Fen podniósł się powoli z posłania i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka.
Jeszcze przed chwilą nie chciał iść, a wcześniej spał, a tu zaczyna się od razu pakować. Jakieś to takie szybkie. Nie buduje klimatu.
Jesteś super!
Może nie “super”, a “świetny”, czy coś.
Droga była pusta, była głęboka noc
Powtórzonko.
W ogóle popatrz na napisanie tego fragmentu:
Droga była pusta, była głęboka noc. Wszyscy mieli w dłoniach łuki. W tym plemieniu każdy potrafił się nimi posługiwać.
Cztery zdania. Owszem, krótkie sformułowania potrafią budować klimat grozy i napięcia, ale nie, gdy przekazujesz informacje.
“W ciemną noc droga była zupełnie pusta. Wszyscy chłopcy poruszali się szybko, w dłoniach trzymając swoje łuki, których jako dumni członkowie plemienia, umieli używać od najmłodszych lat.”
Sugestia, również taka sobie, ale to już dwa zdania :)
– Nie strzelaj! Gdyby chciał zaatakować, zrobiłby to już dawno – szepnął Fen.
Wilk zawarczał. Nagle w jego ciele utkwiła strzała. Kyle puścił cięciwę. Zwierzę zawyło i rzuciło się w jego stronę.
Kyle wiedział, że nie zdąży z kolejnym strzałem. Rzucił łuk na ziemię, sięgnął po nóż zrobiony z kości i przygotował się na atak. Wilk rzucił się z przerażającą szybkością. Kyle zamknął oczy…
ale nic nie poczuł.
Trochę się pogubiłem. Kto kogo i dlaczego. Kyle puścił cięciwę, gdy w ciele wilka już tkwiła strzała. Chyba nie Fen strzelił, skoro przed chwilą mówił, żeby tego nie robić. Potem w ciele wilka są dwie strzały, a Kyle nie zdążył nawet założyć drugiej na cięciwę. Kto zatem zdążył strzelić dwa razy w tak krótkim czasie? (może ja nie umiem czytać, tego absolutnie nie wykluczam, więc jeśli Twoim zdaniem fragment się broni to broń się i bij mnie śmiało :) ).
– Chcesz wracać do domu? – zapytał brat.
– Nie, dam radę.
Nie wiem, czy mały chłopiec odpowiedziałby “Nie, dam radę”, to brzmi jak coś co mówi ktoś ciut starszy.
zapewnił Fen i razem z Kyle'em
Odmieniałbym chyba normalnie: “Kylem”. Jeśli można to robić po polsku, to dlaczego by nie. Ale to moja opinia, z apostrofem również jest poprawnie.
Podeszli ostrożnie do zakurzonej skrzyni. Kyle spróbował ją otworzyć, ale bezskutecznie. Podważył wieko nożem i wspólnymi siłami udało im się ją otworzyć.
Popatrz jak to jest napisane. “Spróbował ją otworzyć, ale się nie udało. Spróbował inaczej ją otworzyć i się udało”. Więcej dramaturgii, więcej wysiłku (łez, krwi i potu), mniej informacji rodem z filmu przyrodniczego i to takiego z mniej dynamicznych.
każdy z nich miedzianego koloru, przypominający grot strzały – zainteresowały Fena.
Wielka litera z początku uciekła i ta konstrukcja zdania z myślnikiem… “Każdy z nich przypominał miedziane groty strzały, co bardzo zainteresowało Fena.”
– Fen, patrz! Kolejny dziwny przedmiot!
Czy tak powiedziałby nastolatek do nastolatka? “Kolejne dziwactwo!” (sugestia, pewnie znajdziesz o wiele lepszą).
Nie myśląc za wiele pobiegł ze strachem w oczach do wioski powiedzieć o wszystkim co się stało.
Pobiegł ze strachem w oczach. Kogo innego strach miałby mieć w oczach?
Hmm… Trochę nie do końca rozumiem. Krótka scena, nieporywająca niestety. Za mało emocji i dynamiki, grozy też w sumie nie ma. Może za bardzo sobie wziąłeś do serca ostatnie skrytykowanie metafor, a one dobrze użyte budują klimat :). Nie urzekło mnie przesadnie, może potrzebowałbym więcej tego tekstu, aby zżyć się z bohaterami lub mniej treści w tej ilości, by skupić się na najważniejszym.
Do tego, zastanawia mnie na ile świadoma jest konstrukcja świata. Chłopcy wydają się co nieco prymitywni, noszą skóry, mają kościane noże i łuki. A jednak mówisz, że poszli drogą, mamy kopalnię (oj ciągnie Cię coś pod ziemię w tych tekstach :) ), latarnię, rozmawiają zupełnie współczesnym językiem. To może być konsekwentny pomysł, nie wykluczam, bardziej pytam. Flintston też ubierał się w skóry, a jeździł autem :)
Ogólnie wydaje mi się, że “Miasto w bursztynie” jednak bardziej mi się podobało. Niemniej, pomysły są, widać i to dobrze!
Pozdrawiam!
A dobra, trochę więcej rozumiem po tym:
Short o chłopakach którzy odnajdują artefakty dawnego świata.
Ale szczerze powiedziawszy wyeksponowałbym to bardziej w tekście i to tak dużo bardziej (subtelnymi sugestiami). Bo nie zawsze przeczytam opis tekstu :).
Pozdrawiam!
Witaj. :)
Ze spraw technicznych na pewno warto zwrócić uwagę na kwestie powtórzeń, bo jest ich w szorcie zdecydowanie za dużo i wybijają czytelnika z rytmu, uniemożliwiając mu skupienie się tylko na treści, np.:
Do namiotu wbiegł chłopak ubrany w zwierzęce skóry. W środku zastał leżącego na zbitej kupce wyschniętej trawy rówieśnika, mniejszego od siebie chłopaka.
Mówił, że mają zdecydować, co zrobić z czarodziejem, który przybył do wioski i ponoć wyleczył kozy Gerdy.
– I co z nim chcą zrobić? Przecież nic złego nie zrobił.
Kyle spróbował ją otworzyć, ale bezskutecznie. Podważył wieko nożem i wspólnymi siłami udało im się ją otworzyć.
– Może to wszystko to przedmioty do jakichś rytuałów?
Sam zobacz i mi powiedz coś mądrego. – Powiedział Kyle rzucając przedmiot do Fena(…)
Uznali całość za karę boską lub karę jakiegoś demona. Jednogłośnie uznano, że nikt do jaskini się już nie zbliży.
Nikt też takiego zamiaru nie miał.
Przy tego typu zdaniach trzeba szukać synonimów tych samych wyrazów albo zbędne usunąć.
Inne wątpliwości oraz sugestie językowe (zawsze – tylko do przemyślenia):
Kyle zamknął oczy…
ale nic nie poczuł. – czy celowo to nowe zdanie, w nowym wersie, zaczynasz małą literą?
Otworzył je i zobaczył martwe zwierzę z dwoma strzałami w ciele. – gramatyczny? – „strzała” to rodzaj żeński, nie męski
Jedna strona była płaska, jakby do podparcia czegoś, druga zaś – lekko ostra, ale niezdatna do cięcia. – nieco zgrzyta takie sformułowanie?
Tylko nie wiemy (przecinek?) do czego. – zdanie jakby urwane, bez dokończenia?
W górnej części miały kamień o srebrnym kolorze. Biegła przez nie też rękojeść i okrągła obręcz na palec. – składniowy? – do czego odnosi się wyraz „nie”?
Ciekawe (przecinek?) do czego służy.
Wkładasz orzech między te części i ściskasz.
Może wkładasz tam orzecha, żeby lepiej trzymać? – składniowy i gramatyczny – niekonsekwencja w zapisie tego samego wyrażenia?
Do poprawy część dialogów, bo są zapisane niepoprawnie, np.:
-Nie jest przypadkiem za mała? Orzechy przecież są większe niż twój palec.
-O matko, tylko byś pytania zadawał. Sam zobacz i mi powiedz coś mądrego. – Powiedział Kyle rzucając przedmiot do Fena, jego palec dalej był w obręczy przez co ta wypadła z dużego kamienia.
-Hmm dosyć ciężki być może się nim rozłupuje orzechy.
-O (przecinek?) matko (…)
-Hmm dosyć ciężki być może się nim rozłupuje orzechy. – to zdanie zdecydowanie wymaga przecinków
Nie myśląc za wiele pobiegł ze strachem w oczach do wioski powiedzieć o wszystkim (przecinek?) co się stało. – zdanie dość niejasne – a co się stało według Toma?
Co do umiejscowienia akcji w konkretnym czasie, zgadzam się z Beeeeckim – ubrania chłopaków nijak nie pasują do reszty, jakby zostały wymieszane różne epoki. Zakończenie szokujące, można było nieźle poprowadzić tak ciekawy pomysł, bo odkrycie w jaskini i cała jej tajemnica zapowiadały się bardzo interesująco. Mało info o ich świecie, o ich wiosce, o tym, czemu rodzice nie ratowali zasypanych synów.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Lukisto, miałeś pomysł na opisanie przygody dwóch podrostków, ale wyszła z tego zaledwie scenka, z której nic nie wynika, a czytelnik pozostaje z niewiedzą, co tam się wydarzyło.
Brakło fantastyki – to, że wszystko dzieje się dawno, nie jest niczym nadzwyczajnym, a wzmianka o czarnoksiężniku, to stanowczo za mało.
Całości nie najlepszego wrażenia dopełnia bardzo złe wykonanie. Szkoda, że nie poprawiłeś usterek palcem wskazanych przez Beeeekiego i Bruce.
Mam wrażenie, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
beeeecki Witam! Sorki za późną odpowiedź. Dzięki za feedback. Z perspektywy czasu (kilku dni) widzę sam sporo błędów w tym co napisałem nie licząc oczywiście tego co ty uwzględniłeś. Największy problem jaki tu widzę to nierozszyfrowanie przekazu który najwidoczniej był mało jasny. Chodziło tu o to, że chłopcy znajdują kolejno karabin, naboje a na koniec granat który wysadzają. Następnym razem muszę zadbać o większą transparentność przekazu ale bałem się banału.
bruce powtórzenia, powtórzenia. Jest to spory problem na który staram się zwracać uwagę także jak najbardziej dziękuję za uwidocznienie mi ich.
regulatorzy nie jestem pewny co do słuszności obranej strategii jednak wydaję mi się, że poprawa tekstu trochę mijają się z celem na aktualnym etapie. Cieszy mnie feedback, chcę z niego czerpać jak najwięcej by móc się rozwijać i z czasem pisać coś dobrego. Zamiast poprawiać tekst wolę poświecić energie na przyswojenie sobie uwag i napisanie czegoś wolnego od wcześniejszych błędów.
Rozumiem, trzymam kciuki, dziękuję także i pozdrawiam; powodzenia. :)
Pecunia non olet
…poprawa tekstu trochę mijają się z celem na aktualnym etapie. Cieszy mnie feedback, chcę z niego czerpać jak najwięcej by móc się rozwijać i z czasem pisać coś dobrego.
Twój wybór, Lukisto, ale w ten sposób nie zachęcisz kolejnych użytkowników, aby przeczytali opowiadanie pełne usterek.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Do namiotu wbiegł chłopak ubrany w zwierzęce skóry.
Czy jest jakiś powód, dla którego podkreślasz "namiot"?
W środku zastał leżącego na zbitej kupce wyschniętej trawy rówieśnika, mniejszego od siebie chłopaka.
Chłopak z zasady jest rówieśnikiem chłopaka. "Zbita kupka wyschniętej trawy" prawdopodobnie nie znalazła się tam przypadkiem, lecz jest artefaktem, więc co powiesz na to (aha, jak dajesz postaciom imiona, to albo od początku, albo wpleć to w dialog): Kyle wpadł do namiotu. Buty na skórzanej podeszwie zatrzymały się tuż obok siennika, na którym leżał chłopiec niewiele mniejszy od niego.
powiedział Kyle z podekscytowaniem.
Z ekscytacją, ale neutralne "powiedział" przystrojone określnikami zawsze będzie się prezentować gorzej od konkretnego czasownika. Na przykład: zawołał.
– Co? Skąd to wiesz?
Autorze, kiedy Ciebie budzą do szkoły, wyrażasz się tak okrągle?
zapytał zaspanym głosem Fen, wyraźnie wyrwany ze snu.
Zamiast tłumaczyć jak krowie, że Fen został wyrwany ze snu, pokaż to. Skoro już leży, to niech leży plecami do wejścia, albo zasłaniając oczy ręką, albo zawinięty w koc (skórę mamuta?). I nie głos jest zaspany, tylko on. Przykład: wymamrotał Fen, naciągając na głowę skórę mamuta.
Mówił, że mają zdecydować, co zrobić z czarodziejem, który przybył do wioski i ponoć wyleczył kozy Gerdy.
Infodump. Nikt Ci nigdy nie opowiadał, cały podniecony, o jakichś planach? Na przykład: Będą radzić, co dalej z czarodziejem! Tym, wiesz, tym nowym, co wyleczył Gerdzie kozy.
I co z nim chcą zrobić? Przecież nic złego nie zrobił.
Powtórzenia.
Wszystkie kozy, które dotknął, wybito i spalono, jak tylko dowiedziano się, kto miał z nimi kontakt.
Kozy, których dotknął (bo rozumiem, że dotykał ich fizycznie, choć może nie jak Aberforth Dumbledore, a nie obrażał), zabito i spalono. Wybito stado. Zabito w nim poszczególne kozy. Ponadto zdanie jest bardzo okrągłe, nie pasuje do rozmowy dwóch chłopców, no i nie bardzo rozumiem, dlaczego właściwie czarodziej jest traktowany jak trędowaty (oraz dlaczego Gerda go nie przegoniła, skoro tak jest traktowany). Oraz jak to możliwe, że Fen o tym nie wiedział. To chyba nie jest szczególnie liczna społeczność.
Skoro będzie zgromadzenie, to mamy okazję wymknąć się do tej starej kopalni, tej, którą starostwo uznało za przeklętą.
Ekhm. Intuicja niekiedy myli. https://wsjp.pl/haslo/podglad/29035/starostwo https://wsjp.pl/haslo/podglad/68502/starszyzna
Musimy sprawdzić, co się tam dzieje.
Co tam się dzieje. W tej chwili stawiam na bunkier z odpadami paliwa jądrowego. Coś w stylu: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Fanfic/TheWritingOnTheWall
Fen podniósł się powoli z posłania i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka.
Tak od razu? I jakie rzeczy? Nie spiesz się.
tylko dlatego, żebyś nie zrobił czegoś głupiego
Tylko po to, żebyś nie zrobił niczego głupiego.
z dziecięcym łukiem w dłoni
Czyli jakim? Zabawką ze sznurka i patyka?
Był ubrany w proste odzienie ze skóry kozy.
Konkretniej. Na przykład: Miał na sobie bluzę z koziej skóry, sięgającą kolan skórzanych portek.
Na twarzy Kyle’a pojawiła się wyraźna złość.
Pokaż to.
Zacisnął dłoń na swoim łuku, znacznie większym od dziecięcego, który trzymał jego młodszy brat.
Nie tłumacz jak krowie. Zaciskanie dłoni nieźle pokazuje złość, a że mały to jego braciszek, łatwo się domyślić. Ale pokaż to, a nie tłumacz.
Dobra. Ale jeśli nie nadążysz, wracasz do domu.
I w ogóle się nie kłócił? Nie próbował przekupstwa? Mój brat od dzieciństwa nie wykazuje ciekawości, ale na hasło "czekolada" reagował.
Jesteś super!
Słowo nie bardzo pasuje do otoczenia.
Cała trójka opuściła namiot Fena i przemknęła cicho między innymi schronieniami, aż dotarli na skraj wioski.
Nie zmieniaj rodzaju w środku zdania: Wszyscy trzej opuścili namiot Fena i przemknęli cicho między innymi schronieniami, aż dotarli na skraj wioski.
była głęboka noc
Noc raczej ciemna, ale dlaczego dzieciak ma własny namiot? Czy nikomu nie przeszkadza, że dzieci krzyczą? I wszyscy są na zgromadzeniu? Nie wystawiają czujek? Nikt się nie opiekuje dziećmi za małymi, żeby wziąć w radzie udział? I dlaczego zgromadzenie odbywa się natychmiast po tym, jak zostało zarządzone? Nie trzeba obejść wioski i wszystkich powiadomić?
Wszyscy mieli w dłoniach łuki. W tym plemieniu każdy potrafił się nimi posługiwać. Dzieci dostawały swój pierwszy łuk w wieku sześciu lat i z czasem, wraz z wykazywaniem się, otrzymywały coraz większe. Kyle miał największy z nich.
Uciąć, skrócić i wyrzucić – tłumaczenie zbędne, a i gramatyka kuleje (i przydałoby się czegoś dowiedzieć o łucznictwie – popytać w PZŁ https://archery.pl/ albo poszperać w internetach, bo wiesz o nim mniej ode mnie, a ja wiem bardzo niewiele): Wszyscy trzymali łuki. Dzieci z ich plemienia zaczynały naukę strzelania, gdy przeżyły szóstą wiosnę, a w miarę, jak rosły i nabierały sił, otrzymywały broń o większym naciągu. Kyle miał najlepszy łuk z całej trójki.
Szli przez polanę, zbliżając się do lasu, który musieli przejść, by dotrzeć do jaskini.
Opisz to.
Wtedy rozległo się warknięcie.
– Co to było?! – spytał przestraszony Tom.
Był to kolega niezwykle uprzejmego łosia-pederasty – niezwykle uprzejmy wilk spragniony Czerwonego Kapturka. A serio – zwierzyna leśna tak nie działa. Gdyby wilki chciały ich zeżreć, to by ich nie alarmowały. A gdyby nie chciały, to by przywarowały i przepuściły te żylaste stworzenia.
Z ciemności wyłoniły się świecące ślepia, a za nimi sylwetka dużego, szarego wilka.
Hmm. Jednego?
Po licznych bliznach było widać, że to doświadczony drapieżnik. Krew na jego pysku świadczyła, że już dziś polował.
"Jego" zbędne. Wilki, mimo najszczerszych chęci, nie mają służby zdrowia i raczej nie chodzą pobliźnione (tylko zdychają). A skoro polował, to czego chce od dzieciaków?
Wilk zawarczał. Nagle w jego ciele utkwiła strzała. Kyle puścił cięciwę.
Jak tu się układa następstwo wydarzeń?
Kyle wiedział, że nie zdąży z kolejnym strzałem. Rzucił łuk na ziemię, sięgnął po nóż zrobiony z kości i przygotował się na atak. Wilk rzucił się z przerażającą szybkością.
Bullet time? Reguła ogólna – im szybciej mija czas w scenie, tym krótsze powinny być zdania i mniej szczegółów. Na przemyślenia i interpretacje masz czas, kiedy bohaterowie nie walczą o życie: Kyle rzucił łuk, wyrwał z pochwy kościany nóż. Zasłonił się przed skaczącym wilkiem.
Otworzył je i zobaczył martwe zwierzę z dwoma strzałami w ciele. Fen właśnie cofał rękę z kołczanu.
Kołczana. Jak cofał rękę, kiedy właśnie wystrzelił tę strzałę? On jest Cra? Pierwsze zdanie też mogłoby być zgrabniejsze.
– Umarłbyś, gdyby nie ja – rzucił.
Mało naturalne. Konkretniej!
– To było bardzo straszne…
Nie mam do czynienia z dziećmi na co dzień, ale nie dowierzam, żeby się tak zachowywały. Zwłaszcza dzieci plemienia, które i tak powinno dawno wymrzeć, skoro nie zachowuje podstawowych środków ostrożności.
W milczeniu przeszli przez las, aż dotarli do wejścia do jaskini.
Pokaż ten las. Jak on wygląda? Czemu oni łażą po ciemku? A może świeci Księżyc i daje upiorne światło? Nie zgubią się? Nie gilają ich po nogach gałązki? Takie szczegóły czynią świat dotykalnym, bardziej interesującym, i pomagają czytelnikowi się przejąć.
Na jej progu widniał świeży znak – ostrzeżenie, że miejsce zostało przeklęte i obowiązuje zakaz wchodzenia.
Naturalnie znak ten wymalowano farbą fluorescencyjną, doskonale widoczną po nocy. I metody w rodzaju dzidy wbitej w ścieżkę czy zawieszonych na drzewach skorup garnków (które robią hałas) nie są plemieniu znane: Na jej progu białą kredą zmieszaną z tłuszczem wymalowano znak klątwy.
– Jesteś pewny? Nie będziesz się bać? – zapytał Fen.
I nie zeżrą cię wilki na usługach Autora? I nie spanikujesz, kiedy podejdą? Hmm?
Pewnie tylko chwilę pochodzicie i zaraz wrócimy.
– Niedługo wrócimy
Powtórzenie. Wypowiedź małego jest nienaturalna. Normalni ludzie w takiej sytuacji idą w "kwaśne winogrona" (tam na pewno nie ma nic ciekawego), na przykład. Poza tym – niebezpieczeństwo spotkało ich na razie poza jaskinią, i to Fen ich obronił. A mały chce zostać na zewnątrz, z dala od Fena? Czy to ma sens?
Kyle wyciągnął z plecaka latarnię i zapalił ją krzesiwem.
A co się paliło w tej latarni? Ponadto – prawdziwe latarnie są zwykle z metalu (co niekoniecznie pasuje do poziomu techniki, który pokazałeś, choć przyznaję, że istniały ceramiczne: https://en.wikipedia.org/wiki/File:Lantern_Susa_Louvre_MAO_S778.jpg bardziej prawdopodobne, a po wpisaniu tego w internet przez chwilę się zachwycałam, bo te współczesne są śliczne), a zawsze wymagają paliwa (Chińczycy podobno miewali takie na robaczki świętojańskie, ale ich nie trzeba zapalać krzesiwem). Paliwo albo się wylewa (niepraktyczne w plecaku), albo trzeba trochę zaczekać, aż się roztopi. No i kopci.
Przemierzali wąski tunel, którego wilgotne ściany odbijały światło.
Jak wąski? Jeśli to dawna kopalnia, to chyba dwóch chłopaków obok siebie się zmieści?
To dobry chłopak. Po prostu jeszcze młody.
Bardzo nienaturalne, prosto z amerykańskiego filmu ("young" niekoniecznie tłumaczy się "młody").
Gdyby nie ty, już by mnie nie było, a on tylko by patrzył.
A kto tego wilka drażnił, co?
W jego wieku też nie byłeś lepszy.
Ile oni mają lat, bo mówią jak późne nastolatki?
Fen wskazał na coś palcem.
"Na" wytnij.
Podeszli ostrożnie do zakurzonej skrzyni. Kyle spróbował ją otworzyć, ale bezskutecznie. Podważył wieko nożem i wspólnymi siłami udało im się ją otworzyć.
Konkretniej! Ile oni skrzyń widzieli w życiu? Kościany nóż nie złamałby się przy podważaniu? Ostrożnie podeszli do pokrytego kurzem bloku. Z bliska okazał się skrzynią okutą metalem. Kyle spróbował unieść wieko, ale ani drgnęło. W końcu zdołali je podważyć, wciskając w szczelinę najpierw nóż, a potem znalezione wokół ułamki kamienia.
druga zaś – lekko ostra, ale niezdatna do cięcia
Nie może być "lekko ostra". Może być spiczasta albo zdawać się ostra – i na czym polega ta niezdatność do cięcia? Skąd oni o niej wiedzą?
obracając przedmiot w dłoni
Przedmiot długości jego ramienia? Obraca go w jednej dłoni?
Otworzyli mniejszą skrzynkę na drewnianym stole.
Który to stół i skrzynka pojawiły się znikąd. Dlaczego nie opisałeś tego pomieszczenia?
W środku leżały dziesiątki małych, nieznanych im przedmiotów. każdy z nich miedzianego koloru, przypominający grot strzały – zainteresowały Fena.
Nie kalkuj angielskich konstrukcji i nie używaj myślników poza dialogami, bo to myli: W środku leżały dziesiątki małych przedmiotów miedzianego koloru, przypominających groty strzał. Zainteresowały Fena.
Może to wszystko to przedmioty do jakichś rytuałów?
Bardzo nienaturalne, nie tylko językowo, ale psychologicznie. Dla nich rytuały są rzeczywistością. Możliwe, że do pewnych rytuałów mają prawo tylko wtajemniczeni, ale wtedy raz, reszta plemienia miałaby o tym jakieś pojęcie, dwa, grota rytualna nie byłaby obłożona klątwą, tylko święta (to też tabu). Poza tym hipoteza "obiekt kultu" pasuje do współczesnych archeologów, ale nie do ludzi, dla których rytuały są rzeczywistością. Oni mogliby pytać, czy te przedmioty są poświęcone bogom/duchom/przodkom/etc.
Tylko nie wiemy do czego.
Tylko nie wiemy, do czego.
Wewnątrz znalazł większe przedmioty o złożonych kształtach.
Kształt może być skomplikowany, ale nie złożony. W każdym razie nic mi to nie mówi.
W górnej części miały kamień o srebrnym kolorze. Biegła przez nie też rękojeść i okrągła obręcz na palec. Gdy Kyle ściskał rękojeść, coś w środku cicho klikało.
? Trudno mi to poprawić, bo nie wiem, jak rzecz wygląda, ale: kamień srebrnego koloru. Albo: srebrzysty kamień.
Kolejny dziwny przedmiot!
Zdanie potwornie nienaturalne. Nikt by tak nie powiedział.
Ciekawe do czego służy.
Ciekawe, do czego służy.
wkładasz tam orzecha
Wkładasz tam kogo, co? orzech.
-Nie jest przypadkiem za mała?
Zjadłeś spację. W następnej linijce też.
Sam zobacz i mi powiedz coś mądrego. – Powiedział Kyle rzucając przedmiot do Fena, jego palec dalej był w obręczy przez co ta wypadła z dużego kamienia.
Paszczowe: Sam zobacz i powiedz coś mądrego. – Kyle, nadal z palcem w obręczy, rzucił przedmiot Fenowi. Srebrzyste kółko odpadło od dużego kamienia. Aha. Czyli granaty przetrwały nie wiadomo, ile czasu? A korozja to co?
-Hmm dosyć ciężki być może się nim rozłupuje orzechy.
– Hmm, dosyć ciężki. Może da się nim rozłupywać orzechy.
Tom usłyszał głośny huk, jakby tunel wrzasnął z bólu.
Napisałeś, że tam jest wilgotno. Co z korozją? Czy jest na sali saper? Czy te granaty mają szansę jeszcze działać? Krzyk niezły, ale na coś chyba wskazuje.
Nie myśląc za wiele pobiegł ze strachem w oczach do wioski powiedzieć o wszystkim co się stało.
"W oczach" 999 razy na tysiąc jest skrótem i nie należy go używać. Zdanie do ogolenia: Popędził do wioski i opowiedział o wszystkim.
Kiedy dorośli doszli do znaku ostrzegawczego zobaczyli, że wejście do środka zawalone jest kamieniami.
Kiedy dorośli przybyli na miejsce, wejście było zawalone głazami.
Uznali całość za karę boską lub karę jakiegoś demona.
Jedni uznali zdarzenie za karę boską, inni za atak demona.
Jednogłośnie uznano, że nikt do jaskini się już nie zbliży.
Pokręcony szyk, "uznać" to nie to samo, co "postanowić": Wszyscy postanowili, że nikt więcej nie zbliży się nawet do jaskini.
Nikt też takiego zamiaru nie miał.
Niepotrzebnie pogięty szyk.
Zasadniczo pomysł jako taki jest płodny, choć nienowy. Ale – także dlatego, że nie jest nowy – wymaga dopracowanej oprawy, której tu nie ma. Po co był czarodziej i wywołane jego działalnością zebranie kolektywu, skoro dzieciakom i tak nikt nie przeszkadza łazić, gdzie chcą, i dać się rozerwać na malutkie kawałeczki (amen!)? Zasadniczo tym czarodziejem podkopujesz myśl tekstu, bo tabu nałożone na jaskinię miało sens, więc dlaczego to nałożone na czarodzieja nie miałoby mieć? Może "czarodzieje" to mutanty popromienne? Śmiertelnie niebezpieczne? A reakcja wioski, którą pokazujesz (zdawkowo co prawda) jako przesadną, wcale przesadna nie była? W ogóle samo słowo "czarodziej" to obietnica czegoś ciekawego, której nie dotrzymałeś.
Świat jest naszkicowany bardzo zgrubnie, brakuje opisów, szczegółów, dotykalności. Psychologia, no, mało wiarygodna.
Ale nie zniechęcaj się. Myśl masz. Teraz musisz ją dopracować i pokazać. Do roboty.
Może bym napisał, “że miał w nimi kontakt”
?
Jeszcze przed chwilą nie chciał iść, a wcześniej spał, a tu zaczyna się od razu pakować. Jakieś to takie szybkie. Nie buduje klimatu.
Tak.
Owszem, krótkie sformułowania potrafią budować klimat grozy i napięcia, ale nie, gdy przekazujesz informacje.
Zasadniczo: długie zdania do statycznych opisów, przekazywania faktów, przemyśleń. Krótkie zdania do akcji. To tak z grubsza, bo nie można dawać ani samych długich (będzie nudno), ani samych krótkich (męczące w czytaniu), chodzi o przewagę dłuższych albo krótszych.
Kto zatem zdążył strzelić dwa razy w tak krótkim czasie?
Bullet time.
Nie wiem, czy mały chłopiec odpowiedziałby “Nie, dam radę”, to brzmi jak coś co mówi ktoś ciut starszy.
No, to jeszcze jakoś ujdzie, ale przydałby się tu ktoś, kto ma częściej kontakt z dziećmi.
Odmieniałbym chyba normalnie: “Kylem”. Jeśli można to robić po polsku, to dlaczego by nie.
"E" jest zasadniczo nieme, więc niestety, apostrof musi być https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/apostrof;2366.html
Może za bardzo sobie wziąłeś do serca ostatnie skrytykowanie metafor, a one dobrze użyte budują klimat :)
Lepiej bez metafor, a jasno, niż z metaforami, które klimat psują. Ale żeby umieć stosować metafory, trzeba się tego nauczyć. One nie spływają z błękitnego nieba ;)
Do tego, zastanawia mnie na ile świadoma jest konstrukcja świata.
Ja zobaczyłam dość wyraźnie postapokalipsę, ale pytanie brzmi, jak daleką. Ile czasu upłynęło od pozostawienia tam tych granatów, co się działo po drodze, i tak dalej, i tym podobne? I co z tego wynika?
Największy problem jaki tu widzę to nierozszyfrowanie przekazu który najwidoczniej był mało jasny.
Domyślałam się karabinu, granaty rozszyfrowałam dopiero, kiedy Kyle jeden rzucił. Naboje raczej luzem nie leżą, nie przypominają za bardzo grotów strzał, a w wilgotnej jaskini mosiądz jednak powinien skorodować (kwaśna woda kopalniana!), a na pewno by nie błyszczał.
Następnym razem muszę zadbać o większą transparentność przekazu ale bałem się banału.
A co chciałeś przekazać? Bo pomysł nadaje się do poprowadzenia w kilku kierunkach.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.