
Karmel Pamięci, to opowiadanie SF o pewnej kosmicznej cukierni, dawno zapomnianej sprawie i prawdzie, która jest zgoła inna, niż oczekujesz.
Karmel Pamięci, to opowiadanie SF o pewnej kosmicznej cukierni, dawno zapomnianej sprawie i prawdzie, która jest zgoła inna, niż oczekujesz.
Witamy w cukierni Stellar Delights najsłodszej tajemnicy kosmosu! Gdzieś na krańcu Układu Słonecznego, wśród zimnych pustkowi i stalowych stacji orbitalnych istnieje miejsce, które kusi nie tylko smakiem, ale i magią. „Gwiezdne Przysmaki" to cukiernia, jakiej jeszcze nie widziałeś! Gdy trafisz na stację kosmiczną Vega 47 w Pasie Kuipera, koniecznie musisz ją odwiedzić. Znajdziesz tu wszystkie słodkie smaki z dzieciństwa, a także o wiele więcej. Czekoladę, która pamięta. Każda kostka naszej ręcznie wyrabianej czekolady skrywa nutę emocji, radości, nostalgii, a może odrobiny tajemnicy? Karmel, snujący historie. Spróbuj i pozwól, by opowiedział Ci historię sprzed setek lat, a może z przyszłości? Pączki bez grawitacji, lekkie jak piórko, puszyste jak chmury w atmosferze Jowisza! Desery z antymaterii, smaki, które nie powinny istnieć, a jednak rozpływają się w ustach. Nasze receptury to połączenie sztuki cukierniczej i technologii przyszłości, a każdy kęs to podróż w nieznane. Zapamiętaj tę nazwę Stellar Delights , bo nawet w kosmosie potrzeba odrobiny słodyczy.
Na ekranach pojawił się znak zapięcia pasów, światła przygasły. W ciemności świeciły jedynie małe czerwone lampki nad wyjściami ewakuacyjnymi. Z głośników umieszczonych na oparciach foteli rozbrzmiał głos kapitana statku: Uwaga pasażerowie, podchodzimy do lądowania. Proszę o zapięcie pasów i pozostanie na swoich miejscach. Wszelkie urządzenia elektroniczne należy zabezpieczyć w schowkach z przodu waszych foteli. Podczas lądowania korzystanie z toalet jest zabronione. Przeszkolony personel naszych linii czuwa nad państwa bezpieczeństwem. Życzymy miłego pobytu na Stacji Vega 47. Dziękuję za spokojny lot.
*
Viktor Laszlo, jak co dzień, o godzinie dziesiątej otworzył drzwi cukierni Stellar Delights. Miał ponad sześćdziesiąt lat i nadal, pomimo problemów zdrowotnych, dziarsko się trzymał. Cukiernia to był jego świat, kochał to miejsce. Wciągnął w płuca niepowtarzalny zapach czekolady, karmelu, goździków i suszonych owoców. W tej cukierni nie sprzedawano jedynie czekoladek czy tortów. Każdy kawałek ciastka, galaretka z wiśnią, torcik bezowy lub karmelowy biszkopt, miały w sobie cząstkę słodkiej magii i były wyjątkowe. Viktor nie uważał się za mistrza cukiernictwa.
– To tylko nazwa, jak wiele innych – mawiał. Jednak jego wspaniałe wyroby były czymś więcej. To tutaj właśnie tkwił sekret sukcesu i głębokie przekonanie, że nie ma nic podobnego na żadnej innej ziemskiej kolonii. Tworzył słodycze, które potrafiły wpływać na emocje, wyostrzały wspomnienia, klarowały sny. Przywracały w pamięci dawno zapomniane chwile. Sprawiały, że ludzie zaczynali inaczej patrzeć na świat. Nikt nie wiedział, jak to robił, ale niewątpliwie jego genialne wyroby warte były każdych pieniędzy.
*
W pokoju panował półmrok, światło z korytarza nieśmiało wpadało przez lekko uchylone drzwi. Mężczyzna otworzył sejf. Bingo! Wszystko się zgadzało. Sprawdził. Urządzenie nie większe od laptopa leżało na dolnej półce. Pieniądze i inne kosztowności go nie interesowały. Cicho załadował skradziony przedmiot do torby. Było jeszcze coś, gruby plik dokumentów. Instrukcja równie ważna, a być może najważniejsza. Nie był sam. Właściciel urządzenia niespodziewanie skoczył mu na plecy próbując obalić i obezwładnić. Nie zamierzał oddać bez walki swojej własności. W szamotaninie ściągnął złodziejowi maskę. Chwilę się mocowali przewracając na podłodze i dysząc z wysiłku, a potem padł strzał. Złodziej poderwał się, ale to nie on był ranny. Właściciel bez słów ruszał ustami. Obficie krwawiąc oddychał płytko i szybko. Życie uchodziło z niego wraz z kolejnymi uderzeniami gasnącego serca. Mężczyzna w czerni ominął dogorywającego człowieka i wtedy ją zobaczył. Malutką, w nocnej koszulce, stojącą w otwartych drzwiach. Patrzyła na niego wielkimi zielonymi oczami. Zrozumiał, że właśnie zobaczyła jego twarz. Wszystko nagle się skomplikowało, nie mógł już po prostu odejść. Uniósł pistolet. Dziewczynka nie uciekała, tylko patrzyła. Strzelił.
*
Drzwi cukierni rozsunęły się z cichym sykiem. Kobieta, która weszła, była dobrze ubrana. Drogą torebkę od Celeste miała przewieszoną przez ramię. Laszlo siedział za ladą, oprócz nich w tej chwili na terenie cukierni nie było nikogo innego.
– Szuka pani czegoś specjalnego? – zapytał uprzejmie.
– Podobno pana słodycze mają ukrytą moc? Widziałam reklamę podczas lotu – odparła, przeglądając szklane gabloty ze smakołykami.
– Pani pierwszy raz na Vedze? – Podszedł do kobiety.
– Jestem przelotem. Mam dzień do kolejnego promu.
– Jeżeli ktoś przebywa na stacji dłużej niż dzień, zawsze wraca do nas drugi raz – odparł z uśmiechem.
– Rozumiem. – Też się uśmiechnęła.– Ale zgadł pan. Potrzebuję czegoś specjalnego.
– Mam słodycze na różne dolegliwości, smutek, słaby sen, rozkojarzenie, lub na uśmiech. Zależy, co kto lubi.
– A na pamięć?
– Też. Nazywamy go Karmelem Pamięci. To produkt wyjątkowy, o wspaniałym smaku. Jednak nie proponuję go wszystkim, tylko klientom zdecydowanym. Takim, którzy dokładnie wiedzą, czego chcą.
– Czyli jestem właściwą osobą, we właściwym miejscu. – Pewność miała wypisaną na twarzy.
– Na to wygląda. – Laszlo takich klientów lubił najbardziej. – Jeżeli to stare wspomnienia, to proponuję zjeść dwa. Najlepiej smakują do prawdziwej, mielonej, czarnej kawy.
– Narobił mi pan smaku, poproszę więc dwa. – Patrzyła, jak wyjmuje finezyjne ciastka ze szklanej gabloty, delikatnie pakując je do kartonowego pudełka, ozdobionego logiem cukierni.
– Życzę smacznego i proszę do nas wracać. – Uśmiechnął się najmilej jak potrafił.
– Postaram się. Do widzenia.
*
Pojawiła się następnego dnia, kiedy już zamykał. Krzątał się po sklepie ze starodawną miotłą, odwrócony do wejścia plecami.
– Już zamykamy! – krzyknął, ale po chwili dostrzegł, że wróciła. – Karmel okazał się pomocny?
– Ponad wszystko – odparła, szukając czegoś w torebce. – Dawno temu byłam świadkiem wydarzenia, które bardzo chciałam sobie przypomnieć. Pana ciastka faktycznie mi pomogły.
Laszlo przystanął, cały czas trzymając miotłę w dłoni. Kobieta sprawnymi ruchami dokręcała tłumik do pistoletu. – Byłam mała i pewne detale zatarły się w mojej pamięci.
– Przeżyłaś – powiedział jakby z ulgą. – Nie chciałem nikogo zabijać – szczerze wyznał. – Nie taki był plan. Twój ojciec wszystko skomplikował. Nie odkręcę tego, co się stało.
– Zmieniłeś się. – Jego starą twarz pokrywały zmarszczki. – Nie byłam pewna.
– Lata wśród słodyczy robią swoje. Trudno oprzeć się pokusie.
– Gdzie ono jest? – Trzymała pistolet pewnie, celując mu w pierś.
– Urządzenie?
– Tak, Bioinfuser mojego ojca i instrukcja obsługi. – Po tylu latach już nawet nie czuła złości na tego starego człowieka. Chciała wyrównać rachunki i odlecieć z tej kosmicznej, śmierdzącej dziury.
– Tutaj, na zapleczu. Pokażę ci. – Viktor odstawił miotłę. Ruszyli na tyły sklepu. Wykazała się głupotą sądząc, że Laszlo jest w sklepie sam. Android wytrącił jej broń i unieruchomił. Stary człowiek zasunął zewnętrzne rolety, oznajmiając całemu światu, że dzisiaj już jest zamknięte. Z szuflady wyjął metalowy futerał. W środku była strzykawka i szklana ampułka.
– To Pavulon, lek wywołujący zwiotczenie mięśni. Nadal pozostaniesz świadoma, bo chcę ci wyjaśnić kilka spraw. – Po chwili utraciła władze w nogach i rękach. Viktor Laszlo delikatnie ułożył kobietę na metalowym stole. – Najważniejsze jest urządzenie twojego ojca. To w nim tkwi tajemnica moich ciastek. Musiał być geniuszem, skoro wymyślił tę technologię. Jednak nie zamierzał się nią dzielić. Bioinfuser to unikat na skalę całego Układu Słonecznego, jest tylko jeden taki. Dokładnie tutaj. – Postawił obok leżącej dziewczyny metalowe płaskie pudełko. – Wygląda zupełnie niepozornie, ale uwierz mi, ma w sobie ogromną moc. Gdyby nie on, ciastka, torty i wszystkie słodycze jakie tutaj robimy, byłyby tylko zwykłymi słodyczami. Takimi samymi jak na Ziemi, czy innych koloniach. Ludzie często pytają mnie, skąd te wszystkie słodkości mają takie, lub inne moce. Uśmiecham się wtedy i wyjaśniam, że to tajemnica zakładu. Nasza słodka, niewinna tajemnica. To przyciąga jeszcze więcej klientów, bo ludzie uwielbiają tajemnice. – Android na bocznym stole rozkładał chirurgiczne narzędzia, jakby szykowali się do operacji. – Tobie powiem, jestem ci to winny. Przebyłaś szmat drogi, żeby tutaj dotrzeć. Bioinfuser to ekstraktor soków z ludzkiego mózgu. – Źrenice kobiety rozszerzyły się. Laszlo to zauważył. – Wiedziałem, że ci się spodoba. Twój ojciec dokładnie opisał, jak wydestylować z kory mózgowej człowieka pożądaną do ciasta nutę. W tej całej masie lukru jest jednak trochę cierpkiego dziegciu. I chyba dlatego ukrył swój projekt w sejfie, przestraszył się. Mózg należy wydobyć z jeszcze żywego człowieka. Wtedy ekstrakt jest najlepszy. – Patrzył w rozszerzone strachem zielone oczy, jakby słysząc eksplodujący w jej głowie krzyk. Delektował się tą przemijająca chwilą, już widząc oczami wyobraźni, jak otwiera jej czaszkę.
– Więc – diabelsko się wyszczerzył. – Zaczynajmy.
Cześć, George Hornwood
Na początku, to co rzuciło mi się w oczy. Błędy w zapisie dialogów, jak np.
– Pani pierwszy raz na Vedze? – podszedł… Czynności niezwiązane z aparatem mowy, piszemy dużą literą.
Od razu wskażę poprawną formę zapisu:
– Rozumiem. – Też się uśmiechnęła.
… – Pewność
… – Patrzyła
… – Jego starą twarz
… – Trzymała
… że dzisiaj jest - że dzisiaj już (jest - zbyteczne)
… Dokładnie tutaj. – Postawił…
… robimy, byłby
… najlepszy. – Patrzył…
… Więc… – Strasznie się uśmiechnął. Chociaż to zmieniłbym na coś innego. Np. Szczerzył zęby w upiornym uśmiechu – albo coś w ten deseń :-)
Ciekawy tekst. Na przecinkach się nie znam, ale widziałem tu i ówdzie, że brakuje, lub nie są tam gdzie wydawało mi się, że powinny być. Podobał mi się klimat.
Pozdrawiam
George Hornwood, niespełna dziewięć tysięcy znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.
Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nie lubię horrorów, a to gorsze od wymyślonego horroru, bo może się zdarzyć. To nielubienie nie przeszkadza, że doceniam koncept i podobało mi się. :) Pas Kujperea to celowo?
Hmmm… Od reklamówki do horroru… Ciekawe zestawienie, pomysłowe.
Ale (sic!), skoro to:
Gdzieś na krańcu układu słonecznego,
to nie:
w Pasie Kujperea,
tylko Pasie Kuipera.
No i to umiejscowienie, cukiernia na granicy głębokiego kosmosu? Masakra.
Dum spiro spero. Albo coś koło tego...
Macie rację, wkradł się błąd Pas Kuipera oczywiście. Dziwne, że to przeoczyłem, dzięki:) A co do słodyczy, to ludzie wszędzie ich potrzebują:)
Dzień dobry, George Hornwood,
Fajny pomysł na szorta.
Zaczyna się lekko i magicznie, a kończy jak uderzenie obuchem.
Podoba mi się.
Pozdrawiam,
rr
No, wciągnęło mnie, mimo tego, że jest krótkie. Bardzo ciekawy pomysł. Gratuluję. Hesket już pomógł z dialogami. Podobały mi się skoki czasowe.
Pozdrawiam!
You cannot petition the Lord with prayer!
Bardzo wszystkim dziękuję i pozdrawiam.
No bardzo fajny szort. Pomysłowy i autentycznie zaskakujący.
W tekście występuje pewne nadużycie przecinka. Niedoużycie pewnie też, ale akurat tego nigdy nie byłbym w stanie zauważyć :O
Sprawdził, urządzenie nie większe od laptopa, leżało na dolnej półce.
Hmmm, może taki zapis: "Sprawdził – urządzenie nie większe od laptopa leżało na dolnej półce."?
Albo nawet z kropką zamiast tego myślnika?
Nie był sam, właściciel urządzenia niespodziewanie skoczył mu na plecy próbując obalić i obezwładnić.
Tu bym też dał kropkę. Albo myślnik?
Właściciel bez słów ruszał ustami, obficie krwawiąc oddychał płytko i szybko.
Właściciel bez słów ruszał ustami. Obficie krwawiąc, oddychał płytko i szybko.
Lata wśród słodyczy, robią swoje.
Bez przecinka.
tą technologię
"Tę".
Jednak, nie zamierzał się nią dzielić
Bez przecinka raczej.
jak wydestylować z kory mózgowej człowieka, pożądaną do ciasta nutę.
jw
Pozdrawiam i żywię nadzieję, że nie wprowadziłem w błąd moimi uwagami
Dlaczemu nasz język jest taki ciężki
GalicyjskiZakapior, z przecinkami podobno jest tak, że lepiej jest postawić mniej, niż więcej. Potem wychodzi inaczej i zawsze jest z nimi jakiś problem. Uwagi biorę do serca. Pozdrawiam
Witaj. :)
Gratuluję debiutu na Portalu i to tak szybko po rejestracji. :)
Przeciekawy pomysł na opowiadanie sf, gratuluję Ci już jego samego. :)
Zachęcam do zapoznania się z Poradnikami w dziale Publicystyka, w tym – autorstwa Drakainy dla Nowicjuszy. :)
Ja niestety mam tendencję do wstawiania przecinków prawie wszędzie… :)
Ze spraw technicznych mam wątpliwości oraz sugestie co do (zawsze – tylko do przemyślenia):
Zapamiętaj tą nazwę „Stellar Delights” , bo nawet w kosmosie potrzeba odrobinę słodyczy. – dwa gramatyczne? – „ta” w Bierniku brzmi „tę”; „potrzeba” chyba wymaga potem Dopełniacza – „Kogo?, Czego” – „odrobiny słodyczy”?
Z głośników umieszczonych na oparciach foteli rozbrzmiał głos kapitana statku.
Uwaga pasażerowie, podchodzimy do lądowania. – jak rozumiem, to mówi właśnie kapitan, zatem poprzednio powinien być dwukropek zamiast kropki i bez wolnego wersu, rozdzielającego oba akapity?
Uwaga (przy Wołaczu stawiamy przecinek) pasażerowie, podchodzimy do lądowania.
Przeszkolony personel naszych linii, czuwa nad państwa bezpieczeństwem. – zbędny przecinek?
Viktor Laszlo (przecinek?) jak co dzień, o godzinie dziesiątej otworzył drzwi cukierni Stellar Delights. – czasem masz tę nazwę ujętą w cudzysłów, a czasem nie, trzeba to ujednolicić
Miał ponad sześćdziesiąt lat i nadal (przecinek?) pomimo problemów zdrowotnych, dziarsko się trzymał.
To tutaj właśnie, tkwił sekret sukcesu i głębokie przekonanie, że nie ma nic podobnego na żadnej innej ziemskiej kolonii. – zbędny pierwszy przecinek?
Nikt nie wiedział (przecinek?) jak to robił, ale niewątpliwie jego genialne wyroby warte były każdych pieniędzy.
Malutką (przecinek?) w nocnej koszulce, stojącą w otwartych drzwiach.
Kobieta, która weszła (przecinek, kończący wtrącenie?) była dobrze ubrana.
Laszlo siedział za ladą, oprócz nich w tej chwili na terenie cukierni, nie było nikogo innego. – zbędny ostatni przecinek?
– Szuka Pani czegoś specjalnego? – zapytał uprzejmie.
– Podobno Pana słodycze mają ukrytą moc? – formy grzecznościowe w dialogach zapisujemy małymi literami, do tego drugie zdanie nie jest chyba pytające?
Widziałam reklamę podczas lotu – odparła (przecinek?) przeglądając szklane gabloty ze smakołykami.
Zależy (przecinek?) co kto lubi.
Takim, którzy dokładnie wiedzą (przecinek?) czego chcą.
Tak jakoś na tym etapie zastanawia mnie, czy makabryczne zdarzenie sprzed lat nie łączy tej dwójki bohaterów? :)
Najlepiej smakują do prawdziwej (przecinek?) mielonej (i tu?) czarnej kawy.
– Już zamykamy – krzyknął… wykrzyknik przy krzyku?
– Ponad wszystko – odparła (przecinek?) szukając czegoś w torebce.
– Dawno temu, byłam świadkiem wydarzenia, które bardzo chciałam sobie przypomnieć. – zbędny pierwszy przecinek?
Ok, czyli miałam wcześniej rację, ale tu nasuwa się pytanie – czy on nie poznał jej po oczach? – podkreślałeś, że były wyjątkowej barwy. Chyba, że rozpoznał, ale udawał. :)
Nie odkręcę tego (przecinek?) co się stało.
Trudno ustrzec się pokusie. – niezbyt pasuje mi tu składnia, chyba powinno być (?): Trudno ustrzec się przed pokusą, albo : Trudno oprzeć się pokusie.
Po tylu latach, już nawet nie czuła złości na tego starego człowieka. – zbędny przecinek?
Chciała wyrównać rachunki i odlecieć z tej kosmicznej (przecinek?) śmierdzącej dziury.
Pokaże ci. – literówka?
Po chwili utraciła władze w nogach i rękach. – i tu?
„Układ Słoneczny” piszesz raz wielkimi, a raz małymi literami – trzeba to ujednolicić, bo niepotrzebnie tworzysz błędy ortograficzne.
Gdyby nie on, ciastka, torty i wszystkie słodycze (przecinek?) jakie (które?) tutaj robimy, były by tylko zwykłymi słodyczami. – razem, bo znamy podmiot – słodycze?
Nasza słodka (przecinek?) niewinna tajemnica.
Twój ojciec dokładnie opisał (przecinek?) jak wydestylować z kory mózgowej człowieka, pożądaną do ciasta nutę. – zbędny ostatni przecinek?
W tej całej masie lukru, jest jednak trochę cierpkiego dziegciu. – zbędny i ten?
I chyba dlatego, ukrył swój projekt w sejfie, przestraszył się. – zbędny pierwszy?
Mózg należy wydobyć, z jeszcze żywego człowieka. – zbędny ten także?
Delektował się tą przemijająca chwilą, już widząc oczami wyobraźni (przecinek?) jak otwiera jej czaszkę.
Horror ma znakomity pomysł i fabułę. :) Potęgowanie napięcia także na plus. Jak na debiut – wielkie brawa! :)
Pozdrawiam serdecznie, klik do Biblioteki. :)
Pecunia non olet
Całkiem niezłe SF, ale deserów z antymaterii bym nie próbował. A po całej lekturze i po dowiedzeniu się, co stoi za recepturą, to chyba żadnego wyrobu.
bruce, dziękuję za pomocną wnikliwą analizę i dobre słowo:) Zagłębiając się w to co napisałaś, siadam do nanoszenia poprawek, chociaż po uwagach poprzedników nie sądziłem, że jeszcze tyle ich się znajdzie. Pozdrawiam ciepło:)
AP, czasem lepiej żyć w błogiej nieświadomości:) Dzięki za pozytywny wpis.
bruce, Viktor to stary wyjadacz, myślę, że poznał dziewczynę, tylko się nie ujawnił. Oczy mogły ją zdradzić.
Na spokojnie, to tylko sugestie. :)
Co do oczu, rozumiem, dzięki, pozdrawiam. :)
Pecunia non olet