- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Bambinistycznych zwrotek tuzin z hakiem

Bambinistycznych zwrotek tuzin z hakiem

Popełniłem poezję. Jest to moja pierwsza i więcej nie planuję popełniać, przynajmniej nie w najbliższej dekadzie, ale ciekaw jestem, co myślicie.

Poniższa poezja nie zawiera fantastyki. Przepraszam za to faux pas.

Dyżurni:

brak

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Bambinistycznych zwrotek tuzin z hakiem

Darł się Jaśko, wrzeszczał, plwał,

piekielne wzywał moce.

Pan husarz w siodle marszczył brew

nad stratowanym płotem.

 

“Psiajuchy – tfu! – a by was czort!” –

przeklina cham rycerzy.

A ojciec jego, stary kmieć,

zapobiec waśni bieży.

 

Zdzielił syna, kark mu zgiął.

“Wybaczy waść, on głupi!”

Wieczorem Jaśka lał i lał,

o włos nie ukatrupił!

 

“Czy pójdziesz za nich, durniu,

prać Turki i Tatary?

Nasz krzyż – to pot i pług,

ich krzyżem jest znój krwawy.

 

Nie masz sprawiedliwości?

Toż nigdy jej nie było!

Lecz jasyr – nie wesele!

Więc czapkuj pańskim synom!”

 

Minęły długie lata,

pobito bisurmanów.

Kmieciowie zapomnieli

Turczynów i Tatarów.

 

A hrabie i kniazięta

na świetny koncept wpadli:

“Niech chamy i kozaki

za nas trzymają szable.

 

Nam lepiej po zaściankach

wina pić spokojnych,

niż na tym dzikim stepie

srogiej zażywać wojny”.

 

I mijał tak za rokiem rok,

wciąż pańskie rosły brzuchy.

Aż zagrzmiał groźnie trwogi dzwon,

i przyszło brać rekruty.

 

Gnał kasztelanic, hen, przez kraj,

przed chatą rzucił wici,

szablę wzniósł, nastroszył wąs,

i z ogniem w oczach krzyczy:

 

“Wzywa pan wojewoda:

czas iść, i bić Moskali!”

A kmiecic Jaśko z braćmi…

na widły go nadziali!

 

“Zdrada! Zdrada! – wrzeszczał pan –

Nie masz ci polskiej duszy?”

A cham, no cóż, dogonił go,

na ziemię zdarł, udusił.

 

Rozeszła się szeroko wieść,

po Wilnach, po Warszawach.

Ksiądz klął, a hrabia szaty darł.

“Cóż począć? Biada! Biada!”

 

A Jaś? Nie słuchał rzewnych strof

o dymach i Kainach.

Pod lipą na zydelku siadł,

nadgniłe gruszki wcinał.

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Humor znakomity – przezabawny i gorzki zarazem, brawa. :)

Pozdrawiam serdecznie, Anonimie, klik. :) 

Przyjemny wiersz, chociaż melodyka trochę zawodzi. Nie mniej przeczytane z przyjemnością.

Ślimak częstuje się gruszką od Jasia i daje znać, co myśli…

Pod kątem treści: ma to trochę wspólnego z realiami historycznymi, ale nie do końca. Wprowadzenie powszechnej służby wojskowej nie stanowiło naruszenia feudalnej umowy społecznej: z dużych państw najpierw zrobiła to rewolucyjna Francja, co wywołało wszędzie naokoło kaskadową reakcję z potrzeby wyrównania sił, a system feudalny był już wówczas coraz bardziej szczątkowy. Naturalnie, w dalszej konsekwencji była to jedna z kluczowych przyczyn XIX-wiecznego potężnego przyspieszenia rozwoju świadomości narodowej (i może też klasowej). Odnosisz się do konkretnych wydarzeń, tylko że nie jestem pewien, na ile one są dobrym przykładem tej ogólnej tendencji. Sytuacja chłopów w Galicji mogła wtedy być nawet gorsza niż w czasach przedrozbiorowych, częściowo właśnie ze względu na pobór do wojska austriackiego – a gdy wszyscy stosowali przymusowy pobór, to naszym elitom akurat brakowało narzędzi przymusu i pozostawało im apelować do uczuć wyższych…

Takie przedstawienie sprawy jak najbardziej miałoby sens w wykonaniu chłopa o ograniczonym horyzoncie informacyjnym, mówiącego po prostu “od zawsze odrabialiśmy pańszczyznę, a panowie mieli nas bronić, to z jakiej racji teraz my mamy ich bronić”, ale tutaj ujęcie jest z zewnątrz, nie przyjmujesz perspektywy chłopa, lecz dziejopisa, więc to moim zdaniem nie zagrało. Naturalnie nie wykluczam, że zdajesz sobie z tego wszystkiego sprawę i umyślnie tak kształtujesz wiersz, żeby pobudzić odbiorcę do wysiłku intelektualnego.

Jaś wygląda mi podejrzanie ponadczasowo. Mogę sobie wyobrazić, że jako dzieciak zetknąłby się z jakimś husarzem z regimentu paradnego, a w późnej starości wziąłby udział w rabacji, tylko że w tym drugim przypadku też nazywasz go “kmiecicem”, synem kmiecia, a nie samodzielnym gospodarzem. Przy okazji “kniaziewicz” – niby wiadomo, że syn kniazia, ale kojarzy się głównie z historycznym generałem Kniaziewiczem. Nie ufam też formie “Jośko” – nie zaręczę za wszystkie polskie gwary, ale kiedy na “a” stoi silny akcent, to ono z zasady nie schyla się w “o”. “Jośko” brzmi bardziej jak zdrobnienie od Józefa, i to prędzej żydowskie.

Tytuł wydaje mi się słabo dopasowany do treści. “Bambinizm” (pogardliwe, nieostre określenie zespołu poglądów charakteryzujących się sprzeciwem wobec lobby myśliwskiego i zbędnego cierpienia zwierząt, ale też ich nadmiernym uczłowieczaniem) nie jest tematem wiersza. Mogę co najwyżej domniemywać, że próbujesz w ten sposób zarysować analogię między niewiarą w uczucia chłopów a niewiarą w uczucia zwierząt, ale to mało czytelne.

 

Z technikaliów: niepotrzebny zapis całości kursywą (tak się robi, kiedy się cytuje wiersz, a nie kiedy się go publikuje); wykrzykniki i pytajniki należące do cytowanej wypowiedzi postaci umieszcza się wewnątrz cudzysłowu. Co do metrum, utwór chyba w zamierzeniu miał być jambiczny (to jest: akcent na każdej parzystej sylabie), przy czym w każdej zwrotce pierwsza i trzecia linijka po osiem sylab, a druga i czwarta po siedem. Strofy 2, 9, 13 poprawnie realizują ten (niełatwy) wzorzec, w kilku innych potknięcia są tylko minimalne. Czyli po przeróbkach tekst mógłby wyglądać na przykład tak:

 

Gdy darł się Jaśko, wrzeszczał, plwał,

piekielne wzywał moce,

pan husarz w siodle marszczył brew

nad stratowanym płotem.

 

“Psiajuchy – tfu! – a by was czort!” –

przeklina cham rycerzy.

A ojciec jego, stary kmieć,

zapobiec waśni bieży.

 

Jak zdzielił syna, kark mu zgiął.

“Wybaczy waść, on głupi!”

Wieczorem Jaśka lał i lał,

o włos nie ukatrupił!

 

“Czy pójdziesz za nich, durniu, w step,

prać Turki i Tatary?

Nasz krzyż – to pole, pot i pług,

ich krzyżem jest znój krwawy.

 

Sprawiedliwości że ci brak?

Toż nigdy jej nie było,

a już w jasyrze jeszcze mniej!

Więc czapkuj pańskim synom!”

 

Minęły długie lata w mig,

pobito bisurmanów.

I zapomniała nasza wieś

Turczynów i Tatarów.

 

Aż wtem pan hrabia i pan kniaź

na świetny koncept wpadli:

“A gdyby tak mieszczanin, cham

się za nas wziął do szabli?

 

Nam lepiej po zaściankach pić,

w stolicy ssać cygaro,

niż na bezdrożach Dzikich Pól

potykać się z niewiarą”.

 

I mijał tak za rokiem rok,

wciąż pańskie rosły brzuchy.

Aż zagrzmiał groźnie trwogi dzwon,

i przyszło brać rekruty.

 

Gnał kasztelanic, hen, przez kraj,

przed chatą rzucił wici,

szablicę wzniósł, nastroszył wąs,

i z ogniem w oczach krzyczy:

 

“Pan wojewoda wzywa was:

czas iść, i bić Moskali!”

A stary Jaśko wnuków wziął…

na widły go nadziali!

 

“O, zdrada! Zdrada!” – wrzeszczał pan –

“Nie masz ci polskiej duszy?”

A cham, no cóż, dogonił go,

na ziemię zdarł, udusił.

 

Rozeszła się szeroko wieść

po Wilnach, po Warszawach.

Ksiądz klął, a hrabia szaty darł.

“Cóż począć? Biada! Biada!”

 

A Jaś? Nie słuchał rzewnych strof

o dymach i Kainach.

Pod lipą na zydelku siadł,

nadgniłe gruszki wcinał.

smiley

Popieram w tak zwanej całej rozciągłości! Pachnie tu i Dzikim Polem

i litewskim zaściankiem… Bravissimo!

Nam lepiej po zaściankach

wina pić spokojnych,

W dzisiejszych czasach lepiej by brzmiało:

“Nam lepiej po zaściankach wina pić spokojnym (będąc)” no ale kto by śmiał…

kmiecic

A tu się rozczuliłem językowo… Kłaniam pięknie.

 

bruce, Ano­nim dzię­ku­je za po­zy­tyw­ną opi­nię i klika :)

 

Za­ran­dir, istot­nie, me­lo­dy­ka cza­sem za­wo­dzi. Cza­sem mniej, cza­sem bar­dziej. Przy­czy­ną są tu braki w “skil­l­sach” au­to­ra :) Dzię­ki za wi­zy­tę.

 

Fa­scy­na­tor, dzię­ku­ję, cie­szę się, jeśli się po­do­ba­ło i kła­niam się rów­nież :)

 

Śli­ma­ku, Ano­nim pięk­nie dzię­ku­je za ana­li­zę, pew­nie o wiele bar­dziej szcze­gó­ło­wą, niżby utwór na to za­słu­gi­wał :)

Jaś wy­glą­da mi po­dej­rza­nie po­nad­cza­so­wo.

No, bo jest po­nad­cza­so­wy. Chcia­łem opi­sać pewne, w moim od­czu­ciu, po­nad­cza­so­we spo­strze­że­nia o re­la­cjach spo­łecz­nych, więc ten Jaś jest taką mie­szan­ką pia­stow­skie­go kmie­cia, bia­ło­ru­skie­go mu­ży­ka, ga­li­cyj­skie­go… ra­ban­ta(?) i zbun­to­wa­ne­go ko­za­ka. Cał­kiem moż­li­we, że nie do końca to wy­szło.

 

Wpro­wa­dze­nie po­wszech­nej służ­by woj­sko­wej nie sta­no­wi­ło na­ru­sze­nia feu­dal­nej umowy spo­łecz­nej

Nawet jeśli nie sta­no­wi­ło na­ru­sze­nia umowy, to spra­wi­ło, że wyż­sza war­stwa feu­dal­na stała się cał­ko­wi­cie bez­u­ży­tecz­na. A by­wa­ły też przy­pad­ki, gdzie to na­ru­sze­nie było dość jed­no­znacz­ne, jak w przy­pad­ku ko­za­ków.

 

Sy­tu­acja chło­pów w Ga­li­cji mogła wtedy być nawet gor­sza niż w cza­sach przed­ro­zbio­ro­wych

Tytuł wy­da­je mi się słabo do­pa­so­wa­ny do tre­ści. “Bam­bi­nizm”

W Ga­li­cji to nie wiem, ale w Rosji na pewno była. Stąd nad­gni­te grusz­ki. I stąd mię­dzy in­ny­mi “bam­bi­nizm”. Wiersz in­fan­ty­li­zu­je i ide­ali­zu­je za­rów­no “feu­dal­ną umowę spo­łecz­ną” jak i chłop­skie re­be­lie i ich skut­ki.

 

Na­tu­ral­nie nie wy­klu­czam, że zda­jesz sobie z tego wszyst­kie­go spra­wę i umyśl­nie tak kształ­tu­jesz wiersz, żeby po­bu­dzić od­bior­cę do wy­sił­ku in­te­lek­tu­al­ne­go.

No, gdyby wiersz kogoś po­bu­dził do wy­sił­ku in­te­lek­tu­al­ne­go, to oczy­wi­ście by­ło­by Ano­ni­mo­wi bar­dzo miło :D

Oba­wiam się nie­ste­ty, że to dzie­ło po­bu­dzi­ło do wy­sił­ku głów­nie wła­sne­go au­to­ra.

 

Takie przed­sta­wie­nie spra­wy jak naj­bar­dziej mia­ło­by sens w wy­ko­na­niu chło­pa o ogra­ni­czo­nym ho­ry­zon­cie in­for­ma­cyj­nym

Hmm tro­chę tak. Głów­ną in­spi­ra­cją po­wyż­szej ry­mo­wan­ki była “Mu­życ­ka­ja Prał­da” pi­sa­na co praw­da nie przez chło­pa, ale do chło­pów i z chłop­skiej per­spek­ty­wy. Także po­dob­nie jak “Prał­da” wiersz nieco na­gi­na rze­czy­wi­stość hi­sto­rycz­ną, a można nawet po­wie­dzieć, że “ma­ni­pu­lu­je”.

 

Nie ufam też for­mie “Jośko”

Za­świad­czam ist­nie­nie form “Joś” i “Jośko” w od­nie­sie­niu do Jana, acz­kol­wiek nie jest to takie istot­ne, więc jeśli budzi wąt­pli­wo­ści, to zmie­nię bez żalu.

 

Gdy darł się Jaśko, wrzesz­czał, plwał,

pie­kiel­ne wzy­wał moce,

pan hu­sarz w sio­dle marsz­czył brew

nad stra­to­wa­nym pło­tem.

A tu już zwy­czaj­nie brak mi słów, Twoja wer­sja jest tak bar­dzo lep­sza od mojej :D Sza­po­ba Śli­ma­ku.

 

tylko że w tym dru­gim przy­pad­ku też na­zy­wasz go “kmie­ci­cem”, synem kmie­cia, a nie sa­mo­dziel­nym go­spo­da­rzem

Przy­świe­ca­ła mi taka idea, że oj­ciec Jana był kmie­ciem – a więc kimś! – a Jaśko, w wy­ni­ku po­gar­sza­ją­cej się sy­tu­acji chłop­stwa, mógł już na­zy­wać się tylko synem kmie­cia… Acz­kol­wiek ro­zu­miem, że to na­cią­ga­ne.

 

Dzię­ki wszyst­kim jesz­cze raz!

heart Pozdrawiam, Anonimie. :) 

Nowa Fantastyka