
Tekst napisany na poprzednią edycję Zapomnianych Snów. Ma już z rok, ale to jeden z moich ulubionych. Dziękuję za betę Ambush, Grzelukasowi i w_wbaskerville!
Tekst napisany na poprzednią edycję Zapomnianych Snów. Ma już z rok, ale to jeden z moich ulubionych. Dziękuję za betę Ambush, Grzelukasowi i w_wbaskerville!
Poszukiwania nie przynosiły żadnych efektów. Szef podjął decyzję o ich zakończeniu. Mieliśmy spróbować ostatni raz i przenieść stanowisko.
Uruchomiłem panel sterowania i przesłałem instrukcje. Szperacz zaczął mozolnie, centymetr po centymetrze, skanować wyznaczoną przestrzeń.
Już prawie przysypiałem, kiedy na ekranie pojawił się, zapowiedziany głośnym piknięciem, komunikat, na którego dźwięk aż podskoczyłem. Wymagana interwencja operatora. Możliwe odkrycie.
Natychmiast otrzeźwiałem. Wysłałem polecenie „Wykopać obiekt". Nałożyłem rękawiczki i w pośpiechu wybiegłem na stanowisko.
Maszyna zaczęła pracować na pełnych obrotach. Usuwała glebę warstwa po warstwie, szybko i precyzyjnie. Znieruchomiała, wykonała zadanie. Promienie słoneczne odbiły się od powierzchni metalowego, gładkiego przedmiotu wystającego z piachu.
Niezwłocznie podniosłem znalezisko i obejrzałem je z każdej strony. Moją uwagę przykuła klapka z uchwytem. To był pojemnik. Z kieszeni wyciągnąłem holografiator i zeskanowałem przedmiot, po czym złapałem za uchwyt i pociągnąłem. Zawias zgrzytnął leciutko.
W środku znajdował się cieniutki tomik. Oniemiałem z zachwytu. Kilka stron w pożółkłej oprawie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Książek nie drukowano od zamierzchłych czasów, zastąpiliśmy je tańszymi hologramami. Prawdziwy papier widziałem tylko raz w życiu, gdy szef zabrał mnie na aukcję. Bogaci zabijali się wtedy o kilka marnych zapisanych notatkami stron. Teraz miałem przed sobą najprawdziwszą książkę, ile może być wart taki skarb?
Powinienem był, zgodnie z procedurą, natychmiast zabezpieczyć znalezisko, ale nie mogłem oprzeć się pokusie. Poczułem dreszcz, kiedy moje palce dotknęły papieru. Nawet przez rękawiczki czułem jego kruchość i delikatność.
– Serce oskarżycielem, Edgar Allan Poe. – Przeczytałem na głos.
Odchyliłem okładkę. Zamierzałem tylko spojrzeć na pierwszą stronę, ale mimo woli zacząłem czytać. Zafascynowany, chłonąłem każde słowo. Miałem wrażenie, że treść trzymanej w dłoniach lektury rozchodzi się po wszystkich tkankach ciała, ogarnia mnie, zniewala. Niemal namacalnie czułem obecność czegoś złego. Było blisko. Zdania tworzyły obrazy, które wypalały dziury w moim pojmowaniu świata, bulwersowały, oszałamiały. Nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów, żeby opisać, to co odczuwałem.
– To – tam! To – tam! To – trzepot jego straszliwego serca. – Przeczytałem ostatnie zdanie. Wzdrygnąłem się.
Odłożyłem książkę do pojemnika. Dopiero wtedy dostrzegłem w nim jeszcze jeden, tkwiący w rogu, niepozorny przedmiot. Wyglądał na jakiś archaiczny nośnik pamięci. Uznałem, że to pendrive. Schowałem go do kieszeni.
***
Spakowałem znalezisko w torbę próżniową, która dopasowała mi się do pleców i ruszyłem w stronę jedynego miasta na kontynencie. Ślizgacz przemierzał suche bezdroża, lewitując kilka centymetrów nad ziemią.
Nie zawsze było tutaj tak pusto. Podobno istniały betonowe drogi, tysiące miast i miliardy zamieszkujących je ludzi. Ale to było bardzo dawno temu. W odległych, zapomnianych czasach. Co sprawiło, że to wszystko zniknęło?
Mocniej zacisnąłem dłonie na uchwytach, przyśpieszyłem.
***
Dojechałem do miasta. Zostawiłem ślizgacz na pierwszym wolnym miejscu, jakie znalazłem i ruszyłem w stronę biura szefa. Szedłem nieśpiesznie, układając sobie w głowie to, co zamierzałem powiedzieć. Zażądać podwyżki, a może nawet i awansu. Znalezisko, które niosłem w plecaku, było wystarczającym dowodem mojej użyteczności.
Mijałem schowek, w którym za drobną opłatą można było ulokować swój bagaż na czas pobytu w centrum, gdy coś przykuło moją uwagę. Przy jednej ze skrytek stało dwóch mężczyzn. Wyglądali normalnie, jednak gdy przyjrzałem się uważniej, zauważyłem, że jeden stoi tak, by osłonić przed wzrokiem przechodniów drugiego, majstrującego przy zamku skrytki. Okradali ją, nie miałem co do tego wątpliwości. Chciałem ruszyć w ich stronę, powstrzymać niegodziwe zamiary, gdy zza rogu wybiegła trójka funkcjonariuszy. Nim się obejrzałem, już odprowadzała złodziei. Nikt nikogo nie dotknął, nikt nie próbował się opierać, przestępcy odeszli posłusznie w eskorcie policji.
A co, gdyby spróbowali uciec? Czy policja użyłaby siły, żeby ich powstrzymać? Ciekawe. Nigdy dotąd nie spotkałem się z przypadkiem użycia przemocy. A kradzież? Jak można kraść? Ja nigdy bym… Dotknąłem dłonią kieszeni, w której ukryłem pendrive’a.
***
– Wejść! – krzyknął szef.
Siedział przy biurku i z uwagą studiował jakiś dokument wyświetlany na wysokości jego twarzy. Prawą ręką przesuwał po leżącej obok holograficznej kartce, robiąc szybkie notatki.
Nawet najprostsza sztuczna inteligencja mogłaby to zrobić za niego, ale on nie darzył jej zaufaniem.
– Jak wykopaliska? – spytał, nawet na mnie nie spoglądając.
– Znalazłem coś.
Wyjąłem z plecaka pojemnik i położyłem go na blacie.
Szef spojrzał na mnie pytająco.
– Zwróciło się? – spytał.
– Chyba tak – odpowiedziałem.
Uważnie zlustrował z każdej strony znalezisko, a na koniec zajrzał do środka. Oczy mu się zaświeciły.
– Wow – mruknął z zadowoleniem.
Chwilę odczekałem. Dałem mu się nacieszyć przedmiotem, a przy okazji pozwolić także dostrzec, komu go zawdzięcza.
– Szefie…? – Uznałem, że chwila jest odpowiednia.
– Tak?
– Wiem, że mam tę pracę tylko z powodu pańskiej niechęci do maszyn, ale zarabiam naprawdę mało i…
– August, nie dam ci podwyżki. Sam powiedziałeś, że mógłbym cię zastąpić automatem.
– Ale…
– Żadne ale. Nie i koniec. Nie psuj mi humoru. To, że znaleźliśmy coś tak rzadkiego, niczego nie zmienia.
Patrzyłem na leżącą przed szefem książeczkę. Znów poczułem, jak jej treść przenika mój umysł, ogarnia mnie, zniewala.
***
Wieczorem, gdy słońce schowało się już za szklanymi drapaczami chmur, a drony wyruszyły na nocny patrol, robiłem kolację.
Zabytkowym nożem, otrzymanym jako premia, po którejś wcześniejszej wyprawie poszukiwawczej, usiłowałem posiekać jajko do pasty, choć tuż obok na blacie stał robot-kucharz. Tylko że nie działał, a mnie brakowało pieniędzy na jego naprawę.
Nie byłem mistrzem w posługiwaniu się czymś tak prymitywnym, jak kawałek ostrej blachy z plastikowym uchwytem. Drgnęła mi ręka, ostrze opadło i zamiast w jajko trafiło w opuszek. Zakląłem, chciałem jeszcze dorzucić resztę wiązanki, gdy mój wzrok padł na czerwoną ciecz powoli sączącą się z ranki. Zamilkłem.
***
Obudził mnie natarczywy dźwięk dzwonka. Wyjrzałem przez wizjer. Robot z administracji. To nie wróżyło niczego dobrego.
– Dzień dobry. – Usłyszałem, gdy tylko otworzyłem drzwi. – Jest pan proszony o niezwłoczne opuszczenie lokalu.
Zdębiałem.
– Dlaczego?
– Nie ma pan na koncie wystarczającej ilości środków potrzebnych do opłacenia czynszu. Pobraliśmy należną część, ale jest pan winny jeszcze trzysta pięćdziesiąt florenów. Bank w ramach zadośćuczynienia jest zmuszony zająć mieszkanie wraz ze znajdującymi się w nim przedmiotami.
– Aha, czyli wyczyściliście mi konto, płacąc sobie za mieszkanie, w którym nie mogę spędzić następnego miesiąca.
– Nadliczbowe środki ze sprzedaży pańskich przedmiotów zostaną panu zwrócone w przeciągu trzydziestu dni roboczych.
– Super. Mogę szybko do toalety, zanim wyjdę?
Nie odpowiedział, więc uznałem to za zgodę. Nie poszedłem do toalety. Zamiast tego z pokoju zabrałem pendrive, a z kuchni nóż. Nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego z całego skromnego majątku wybrałem właśnie te przedmioty.
Opuściłem mieszkanie. Czułem niemoc, ale i narastającą złość. A gdybym zaprotestował? Powiedział, że nigdzie nie idę? Zrzucił gruchota ze schodów? Jak by na to zareagował?
***
Gdy słońce zaczęło zachodzić, byłem zmuszony znaleźć schronienie, zejść sypiącymi się schodami na zapuszczony, od dawna niedziałający peron. Miejsce, gdzie trafiały jedynie nieszczęsne wyrzutki.
Potrzebowałem snu, a temperatura na zewnątrz nie była za wysoka. Jedynie na podziemnym dworcu mogłem otrzymać choć trochę ciepła.
Zobaczyłem przebiegające szczury. To był także ich dom.
Usiadłem przy jednej ze ścian, oparłem głowę i próbowałem się zdrzemnąć.
– Śpisz? – usłyszałem po chwili.
Uniosłem powieki.
Kilka metrów dalej leżała starucha. Uśmiechała się. Miała zaledwie kilka czarnych, popsutych zębów.
– Próbuję – powiedziałem.
Zaczęła się czołgać w moją stronę.
– Podziel się ciepłem.
– Nie chcę.
Zerwałem się, ona też wstała.
– Tak nie można. Jesteś tu nowy, więc musisz się podzielić. Takie są zasady.
Odsunąłem się.
– Chodź się przytulić – zachęcała. – Nie ogrzejesz starszej kobieciny?
Położyła mi dłoń na boku. Coś we mnie pękło.
Zacisnąłem pięść, paznokcie wbiły mi się w skórę. Knykcie wystrzeliły do przodu i trafiły w twarz bezdomnej. Krew trysnęła jej z nosa na podarte łachmany, była zaskoczona. Już mi nie przeszkadzała.
***
Mleko się wylało. Bańka pękła.
Cały czas myślałem o jednym. O braku przemocy. Zrozumiałem, że w moim świecie jej nie ma.
Cofnąłem się myślami. Czy miałem kiedyś kontakt z fizycznym okrucieństwem? Nie, nawet w dziecięcej szkole nigdy nie dostałem, ani nie dałem kuksańca.
Książeczka. Ta, którą odnalazłem. Tamten świat był inny, przesycony przemocą. Nikt nikogo grzecznie nie prosił. Nikt nie powoływał się na zasady, których trzeba przestrzegać. Tam wszystko brali siłą.
Morderstwo, tak to nazwał narrator opowiadania. Słowo aż szczypało w język. Wiedziałem, że ten czyn był zły, ale kiedy o nim myślałem, czułem jakieś dziwne podniecenie.
Jak to jest sprawić komuś krzywdę? Zabić kogoś? Te pytania pulsowały mi w głowie. Bezwiednie zacisnąłem dłoń na rękojeści noża.
Tak, uderzyłem bezdomną, ale było mi za mało.
– Wejść! – usłyszałem.
***
Szef leżał na podłodze i wykrwawiał się. Na początku jęczał z bólu, ale teraz zamilkł. Żyje? Nie żyje? Nie wiedziałem. Patrzyłem, jak krew zalewa luksusowe panele jego gabinetu.
Mój wzrok padł na czytnik pendrive’ów – szef trzymał w gabinecie niezłą kolekcję staroci. Wygrzebałem nośnik z kieszeni i włożyłem go do stacji. Wyświetliła się lista plików. Zbrodnia i kara, Wojna i pokój, Zabójstwo przy Rue Morgue i na samym końcu plik o nazwie Wiadomość. Otworzyłem go.
Do przyszłości:
Podjęliśmy decyzję. Nie było żadnego sprzeciwu. Zniszczyliśmy całą broń. Zrobiliśmy to, żeby zapobiec kolejnej wojnie, która mogłaby doprowadzić do kompletnej zagłady ludzkości.
Po ostatniej została nas tylko garstka, czterech mężczyzn i pięć kobiet, oraz zniszczone miasto, które chcemy odbudować.
Na początku zmienimy swoją genetykę. Jedna z nas się na tym zna i sprawi, że zostaniemy pozbawieni skłonności do oporu oraz agresji. To za mało. Poddamy naszą pamięć operacji i usuniemy wszystkie wspomnienia, które mają jakikolwiek ślad przemocy oraz, nad czym najbardziej ubolewam, spalimy wszystkie książki i usuniemy całą bazę plików tekstowych, żeby wspomnienia o przemocy nigdy nie odżyły. Piszę te słowa, kiedy konstruujemy maszynę, która zmodyfikuje nasze DNA.
Jestem jednak człowiekiem i mam swoje wady. Za bardzo kocham literaturę, żeby patrzeć, jak wszystkie jej dokonania zostają zniszczone.
Udało mi się uratować jedną książeczkę i pendrive’a, ogromnie się tego wstydzę. Sprzeciwiłam się naszym ustaleniom. Zagroziłam wiecznemu spokojowi. Zakopię książkę razem z wiadomością. Może pozostaną nieodnalezione i tajemnica nigdy się nie wyda.
Jedna z ocalałych
Ugięły się pode mną nogi. Czy właśnie zniszczyłem to, o co starali się moi przodkowie? Czy sprowadziłem na ludzkość zagładę? Z przestrachem spojrzałem na zwłoki. Nie mogłem dopuścić, żeby ktoś je zobaczył.
Kucnąłem, przyglądając się trupowi. Nagle padł na mnie cień. Uniosłem wzrok i spojrzałem w stronę drzwi. W progu stał człowiek, jego twarz wykrzywiała się w grymasie odrazy.
Wiedziałem, że to koniec.
Tekst czytałem już wcześniej (moją opinię już znasz) i zrobił na mnie dobre wrażenie. Świetny klimat postapo, a do tego groza :D Podobają mi się opisy i przemyślenia bohatera oraz jak książka na niego wpłyneła.
Pozdrawiam i klikam!
Cześć,
Dzięki! To prawda, opinię znam. Miło, że wpadłeś :)
Kto wie? >;
Udało mi się uratować jedną książeczkę i ogromnie się tego wstydzę. Sprzeciwiłam się naszym ustaleniom.
Hm oprócz książeczki uratował cały pendrive w formie elektronicznej.
W jakiś sposób naruszyłam wieczny spokój.
Nie mogła go naruszyć bo, jak rozumiem, w momencie, gdy pisze te słowa, ów pokój dopiero się zaczyna. Czyli mogła ewentualnie mu “zagrozić” albo cuś.
No bardzo fajna miniaturka. Jest klimacik i w swoim stylu nie tracisz zbyt wiele czasu na ekspozycję. Dwa zdania (powyżej) mi nie zagrały tak pod względem logicznym, ale to są drobne wady.
Pozdrawiam i klik
Dlaczemu nasz język jest taki ciężki
kiedy na ekranie pojawił się komunikat, zapowiedziany głośnym piknięciem, na którego dźwięk aż podskoczyłem.
Tutaj się potknąłem, odwrócona jest kolejność zdarzeń
Moją uwagę przykuła klapka z uchwytem.
Zgodnie z zasadą minimalizmu można usunąć “moją”, ale to kwestia gustu
po czym złapałem za uchwyt i pociągnąłem
Widać, że miny lądowe nie były już wtedy znane XD
zastąpiliśmy je bardziej opłacalnymi hologramami
Opłacalny kojarzy się z punktem widzenia producentów – opłacalny dla kogo? Lepiej: tańszymi
Mój ślizgacz przemierzał suche bezdroża, lewitując kilka centymetrów nad ziemią.
Własność ślizgacza nie jest istotna dla fabuły, równie dobrze mógł być szefa
Przy jednej ze skrytek stało dwóch mężczyzn. Nie budzili podejrzeń, jednak gdy przyjrzałem się uważniej, zauważyłem, że jeden stoi, tak by osłonić przed wzrokiem przechodniów drugiego, majstrującego przy zamku skrytki.
To dlaczego na nich zwrócił uwagę? Brzmi sztucznie.
na wysokości jego twarzy.
Zbędne.
mogłem otrzymać choć trochę ciepła.
Osobliwie to brzmi. Mogłem się ogrzać?
– Chodź się przytulić. – Zachęcała
Moim zdaniem “paszczowe”
nigdy nie dostałem, czy dałem kuksańca.
nigdy nie dostałem, ani nie dałem kuksańca. (Uwaga! Jest przecinek przed “ani” ponieważ moim zdaniem wprowadza dopowiedzenie).
Poddamy swoją pamięć operacji i usuniemy wszystkie wspomnienia, które mają jakiekolwiek ślad przemocy oraz nad czym bardziej ubolewam, spalimy wszystkie książki i usuniemy całą bazę plików tekstowych, żeby wspomnienia o przemocy nigdy nie odżyły.
Interpunkcja szwankuje. Ogólnie ten cały list mi zgrzytał, a jest to kulminacja opowiadania.
Wiedziałem, że to koniec.
Nie, jeden trup więcej. Da się ogarnąć, jak prowadzi wykopaliska, to i zakopie XD
Mimo powyższych potykaczy, całość moim zdaniem jest dobra i czytałem z dużym zaciekawieniem. Ładne budowanie świata w tak krótkim tekście.
Witaj. :)
Z technikaliów zatrzymały mnie (zawsze – tylko do przemyślenia):
– Serce oskarżycielem, Edgar Allan Poe. – Przeczytałem na głos. – małą i bez wcześniejszej kropki?
– To – tam! To – tam! To – trzepot jego straszliwego serca. – Przeczytałem ostatnie zdanie. – tu podobnie?
Nie budzili podejrzeń, jednak gdy przyjrzałem się uważniej, zauważyłem, że jeden stoi, (ten przecinek o wyraz dalej?) tak by osłonić przed wzrokiem przechodniów drugiego, majstrującego przy zamku skrytki.
A co (przecinek?) gdyby spróbowali uciec?
Jak można kraść. – czy to nie zdanie pytające?
Uważnie zlustrował z każdej strony znalezisko, a na koniec, zajrzał do środka. – zbędny ostatni przecinek?
Dałem mu się nacieszyć przedmiotem, a przy okazji pozwolić także dostrzec, komu je zawdzięcza. – tu posypała się składnia, ale nie wiem, co chciałeś napisać – czy o „przedmiocie”, czy o „przedmiotach” (?), zatem albo: Dałem mu się nacieszyć przedmiotem, a przy okazji pozwolić także dostrzec, komu go zawdzięcza; albo: Dałem mu się nacieszyć przedmiotom, a przy okazji pozwolić także dostrzec, komu je zawdzięcza.
Mój wzrok padł na czytnik pendrive’ów … – tu mam zapytanie, bo czasem ten wyraz odmieniasz z apostrofem, a czasem bez („pendriva”), czy celowo?
Poddamy swoją pamięć operacji i usuniemy wszystkie wspomnienia, które mają jakiekolwiek ślad (tu sytuacja podobna, jak wcześniej – nie wiem, co miałeś na myśli, albo: „jakiekolwiek ślady”, albo: „jakikolwiek ślad”) przemocy oraz (przecinek?) nad czym bardziej ubolewam, spalimy wszystkie książki i usuniemy całą bazę plików tekstowych, żeby wspomnienia o przemocy nigdy nie odżyły.
Ha, ha, ha, ale zakończenie! Horror na całego! :)
Świetny klimat oraz niezwykły świat. :)
Pozdrawiam serdecznie, klik. :)
Pecunia non olet
Galicyjski
Dzięki za przeczytanie, już grzecznie poprawione :) No i cieszę się, że przypadło do gustu :D
Marzan
Cześć! Dzięki za przeczytanie! Obrazek pasuje idealnie :D
Zgodnie z zasadą minimalizmu można usunąć “moją”, ale to kwestia gustu
Bez moją brzmi bardzo dziwnie i wydaje mi się, że będzie wprowadzać czytelnika w konsternację. Zostawię :)
Widać, że miny lądowe nie były już wtedy znane XD
Ano :D
To dlaczego na nich zwrócił uwagę? Brzmi sztucznie.
zmieniam na wyglądali normalnie :)
Zbędne.
Chyba zostawię. Może jest to dookreślenie, ale mam wrażenie, że jego brak może wywoływać jakieś niezrozumienie.
Osobliwie to brzmi. Mogłem się ogrzać?
kurczę, tu chyba też zostawię. Podoba mi się to zdanie, jest takie z charakterem :)
Interpunkcja szwankuje. Ogólnie ten cały list mi zgrzytał, a jest to kulminacja opowiadania.
Mimo powyższych potykaczy, całość moim zdaniem jest dobra i czytałem z dużym zaciekawieniem. Ładne budowanie świata w tak krótkim tekście.
Cieszę się :) Potykacze poprawione, dzięki! Jak nic nie odpisywałem, to grzecznie, bez gadania, poprawiłem. Pozdrawiam!
Kto wie? >;
Hej, Bruce!
Dzięki za łapankę :D Już poprawiam!
– Serce oskarżycielem, Edgar Allan Poe. – Przeczytałem na głos. – małą i bez wcześniejszej kropki?
– To – tam! To – tam! To – trzepot jego straszliwego serca. – Przeczytałem ostatnie zdanie. – tu podobnie?
Tu chyba można obie wersje. Wybrałem wtedy tą, więc w sumie niech zostanie :)
przemocy oraz (przecinek?) nad czym bardziej ubolewam, spalimy wszystkie książki i usuniemy całą bazę plików tekstowych, żeby wspomnienia o przemocy nigdy nie odżyły.
tu chyba przecinek powinien zostać, bo to wtrącenie.
Dzięki, Bruce!
Cieszę, że się podobało i dziękuję za klika :D
Kto wie? >;
I ja dziękuję. :)
przemocy oraz (przecinek?) nad czym bardziej ubolewam, spalimy wszystkie książki i usuniemy całą bazę plików tekstowych, żeby wspomnienia o przemocy nigdy nie odżyły.
tu chyba przecinek powinien zostać, bo to wtrącenie.
W pełni się zgadzam, dlatego przecinek tu zaproponowałam, bo go nie było. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Ano tak :)
Dodałem go, poprawiając łapankę od Marzana i Galicyjskiegozakapiora, stąd niezrozumienie :)
Pozdrawiam!
Kto wie? >;
Jasne, ok. :)
Przy okazji – Skryty, pisz kolejne opka i wysyłaj do wydawnictw, bo masz świetne pomysły. :) Powyższy nadaje się idealnie na scenariusz filmu sf. :)
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Zgadzam się z przedpiścami. Dooobre! :)
Skryty, pisz kolejne opka i wysyłaj do wydawnictw, bo masz świetne pomysły. :)
staram się :) Z tego co mi wiadomo, w tym roku powinny wyjść dwie antologie z moim wkładem :3
Ale takie słowa, Bruce, są bardzo motywujące, więc dziękuję :D
Koala,
dzięki za przeczytanie :D
Pozdrawiam was!
Kto wie? >;
Brawa, Skryty, serdeczne gratki, trzymam kciuki.
Pecunia non olet
Dzięki, Bruce :D
Kto wie? >;
Pecunia non olet
Sewerus
Tak coś czułem, że z czytania książek nic dobrego nie wynika!
Fajny tekst – spodobał mi się.
Daję klika.
Pozdrawiam,
rr
Hej!
Dzięki za przeczytanie :)
No tak, czytanie może prowadzić do różnych niechcianych sytuacji. Lepiej uważać.
Pozdrawiam i dziękuję za klika :)
Kto wie? >;
Hej, skryty
Pomysłowy tekst, dobrze się go czyta… no i ludzie się zabijają. Niczego więcej nie potrzeba :)
Cześć!
Dzięki za przeczytanie :)
Pozdrawiam!
Kto wie? >;
Bety już nie pamiętam, ale opowiadanie intrygujące, choć mroczne jak antracyt.
Ciekawe wątki literackie, aż bym to widziała w niekonkursie Tarniny.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Hej, Ambush!
Nie miałem w sumie pewności czy betowałaś, ale wydaje mi się, że tak. Dzięki!
Pozdrawiam!
Kto wie? >;