- Opowiadanie: Koala75 - Diabelski deal

Diabelski deal

Tytuł kon­kur­su „Dia­bli sługę wzię­li” stał się in­spi­ra­cją. Dzię­ku­ję.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

marzan, Użytkownicy

Oceny

Diabelski deal

RS-55 był uni­wer­sal­nym ro­bo­tem-słu­gą. Spra­wi­łem go sobie kilka lat przed przej­ściem na eme­ry­tu­rę. Kosz­to­wał nie­ma­ło, ale dałem radę. Za­wsze sin­glem, nie dba­łem o miesz­ka­nie. Od ku­pie­nia RS-55 mia­łem po­sprzą­ta­ne, przy­go­to­wa­ne po­sił­ki, wszyst­ko upra­ne i upra­so­wa­ne. Nawet ryb­ka­mi w akwa­rium się ­opie­ko­wał. Gdy od­wie­dza­li mnie go­ście, cho­wał się w swoim po­ko­ju i po­ka­zy­wał tylko, je­że­li chcia­łem się nim po­chwa­lić.

Żyło mi się z nim świet­nie, ale na eme­ry­tu­rze za­czą­łem się nu­dzić. Re­kla­my, ata­ku­ją­ce ze wszyst­kich stron, spo­wo­do­wa­ły, że ule­głem i za­pro­si­łem przed­sta­wi­cie­la firmy „Ro­bo­tics”. Gdy zo­ba­czył mo­je­go ro­bo­ta, od razu za­ofe­ro­wał wsz­cze­pie­nie mu mo­du­łu wy­obraź­ni. Za­pła­cić mia­łem do­pie­ro po dwóch la­tach, bo to dla firmy oka­zja te­sto­wa­nia no­wo­ści im­ple­men­to­wa­nej na tak sta­rym urzą­dze­niu. Nie by­ło­by mnie stać nor­mal­nie na taki wy­da­tek, rzą­do­wa pod­wyż­ka eme­ry­tur miała sym­bo­licz­ną wy­so­kość, ale spo­dzie­wa­łem się, że za dwa lata już nie będę żył, skoro różne cho­rób­ska co rusz mnie do­pa­da­ły.

Nowy moduł dzia­łał bez za­rzu­tu. Każ­de­go wie­czo­ru RS-55 opo­wia­dał fan­ta­stycz­ne hi­sto­rie. Wy­obraź­nię miał lep­szą od mojej, więc się nie nu­dzi­łem. Ostat­nią opo­wieść wy­my­ślił o re­or­ga­ni­za­cji życia w pie­kle i pracy dia­błów.

Rano zja­wił się anioł, po­gra­tu­lo­wał kon­cep­tu i prze­ka­zał, że do­sta­łem do­dat­ko­we dwa­dzie­ścia lat życia w peł­nym zdro­wiu, potem znikł. Za­czą­łem się mar­twić, skąd wezmę pie­nią­dze dla „Ro­bo­tics”.

Wie­czo­rem za­pu­kał do drzwi ele­ganc­ki osob­nik, który przed­sta­wił się:

– Je­stem Lu­cy­fer, dla przy­ja­ciół Lucek. Nie bój się, przy­cho­dzę z biz­ne­so­wą pro­po­zy­cją.

My­ślał­bym, że to żart ko­le­gów, ale ogon, któ­rym ma­chał z tyłu, różki, wy­sta­ją­ce z czu­pry­ny, a zwłasz­cza oczy, ja­rzą­ce się, jak dwa pło­ną­ce węgle, prze­ko­ny­wa­ły. Za­pro­si­łem do sa­lo­nu, sie­dli­śmy w fo­te­lach, ka­za­łem RS-55 nalać do kie­lisz­ka go­ścia ab­synt „Le Dia­ble Noir”, który do­sta­łem na imie­ni­ny. Jesz­cze go nie pró­bo­wa­łem, ale przy­pusz­cza­łem, że Lu­cy­fe­ro­wi się spodo­ba. Tak się stało, tru­nek mu po­sma­ko­wał i dia­beł z chę­cią wypił po­wtór­nie, ‘na drugą nóżkę’.

– Za­mie­niam się w słuch – po­wie­dzia­łem.

– Twój sługa wy­my­ślił re­or­ga­ni­za­cję mojej firmy. Dia­bły po­wa­rio­wa­ły i chcą wol­nych nie­dziel, a nawet za­mie­rza­ją za­kła­dać związ­ki za­wo­do­we. Pach­nie pie­kiel­ną re­wo­lu­cją. Mam pro­po­zy­cję: dasz mi swego RS-55, a za­pew­nię ci pie­nią­dze na wy­god­ne życie przez te dwa­dzie­ścia lat, które do­sta­łeś. Będę go do­brze trak­to­wał, żeby wy­my­ślił zmia­ny ruj­nu­ją­ce spraw­ne funk­cjo­no­wa­nie tych skrzy­dla­tych. Niech pod­po­wie im re­wo­lu­cję.

– Co po­wiem „Ro­bo­tics”?

– W praw­dę nikt ci nie uwie­rzy. Nawet mo­żesz na­pi­sać opo­wia­da­nie o tym na NF. O „Ro­bo­tics” się nie martw. Szef jest od dawna na moim gar­nusz­ku.

Zgo­dzi­łem się, bo Lucek był prze­ko­nu­ją­cy. Pod­rzęd­ne dia­bły ostroż­nie za­bra­ły mego sługę do pry­wat­nych apar­ta­men­tów szefa. Wy­pi­li­śmy strze­mien­ne­go i nowy przy­ja­ciel znikł. Do­sta­łem za darmo od „Ro­bo­tics” naj­now­szy eg­zem­plarz sprzą­ta­ją­ce­go ro­bo­ta RSOOW, z od­po­wied­nio ogra­ni­czo­ną wy­obraź­nią. Nie nudzę się i nie ża­łu­ję, że nie przy­sta­łem na pro­po­zy­cję Lucka, który ofe­ro­wał przy­sła­nie mło­dej dia­bli­cy w za­mian za RS-55. Już na­roz­ra­bia­ła w pie­kle i szef chciał ją wci­snąć ja­kie­muś na­iw­nia­ko­wi. Nie dałem się na­brać, więc mnie do­ce­nił. Za­pew­ne miał­bym wkrót­ce z nią pie­kiel­ne kło­po­ty, bo to jed­nak płeć pięk­na.

Wolę być sin­glem.

Koniec

Komentarze

Bardzo dobrze się bawiłem – historia ułożona bardzo dobrze, zaskoczenie ze szczyptą humoru i ironii, a całość lekka i przyjemna w czytaniu.

Nawet rybki w akwarium były zaopiekowane.

Ostatnie słowo jest uważane przez wielu za chwast. Nawet rybkami w akwarium się opiekował.

 

Reklamy, stale atakujące ze wszystkich stron

Wyrzuciłbym “stale”, bo mam wrażenie przesytu

 

bo to była dla firmy okazja testowania nowości implementowanej na tak starym urządzeniu. Nie byłoby mnie stać normalnie na taki wydatek, bo rządowa podwyżka emerytur była symboliczna, ale spodziewałem się, że za dwa lata już nie będę żył, bo różne choróbska co rusz mnie dopadały

Efekt bobo, może on jednak podświadomie chce tej diablicy, tylko się wstydzi?

 

by z jego wyobraźnią wymyślił zmiany rujnujące

Zrozumiałe, ale niezgrabne

 

Dostałem za darmo od „Robotics” najnowszy egzemplarz sprzątającego robota RSOOW, z odpowiednio ograniczoną wyobraźnią, ale nie nudzę się i nie żałuję, że nie przystałem na propozycję Lucka, który oferował przysłanie młodej diablicy w zamian za RS-55.

Zdanie bardzo dobre, ale za długie. Rozdzieliłbym na dwa.

 

Pozdrawiam!

Marzanie, nie uwierzyłem Wordowi, gdy mi podkreślił zaopiekowane. Zmienię zgodnie z Twoją sugestią. Pozostałe też wykorzystam. Dzięki. :)

RS-55 był uniwersalnym robotem-sługą. Sprawiłem go sobie kilka lat przed przejściem na emeryturę. Kosztował niemało, ale było mnie stać. Zawsze byłem singlem i nie dbałem o mieszkanie. Od kupienia RS-55 miałem zawsze posprzątane, przygotowane posiłki, wszystko uprane i uprasowane. Nawet rybki w akwarium były zaopiekowane. Gdy odwiedzali mnie goście, chował się w swoim pokoju i pokazywał tylko, jeżeli chciałem się nim pochwalić.

Było świetnie, ale na emeryturze zacząłem się nudzić. Reklamy, stale atakujące ze wszystkich stron, spowodowały, że uległem i zaprosiłem przedstawiciela firmy „Robotics”. Gdy zobaczył mojego robota, od razu zaoferował wszczepienie mu modułu wyobraźni. Zapłacić miałem dopiero po dwóch latach, bo to była dla firmy okazja testowania nowości implementowanej na tak starym urządzeniu. Nie byłoby mnie stać normalnie na taki wydatek, bo rządowa podwyżka emerytur była symboliczna, ale spodziewałem się, że za dwa lata już nie będę żył, bo różne choróbska co rusz mnie dopadały

Letka “byłoza” tu się wkradła.

 

Po za tym udany, sympatyczny szorciak. Nawet czwarta ściana została przełamana w tak małej ilości znaków.

 

Pozdrawiam

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Sugestie się cieszą, że są zaopiekowane devil

 

Wymawia się szybciej, niż “otoczony opieką” albo “zauważony” i staje się słowem-workiem. Psychologowie chyba je uwielbiają – niech się psycholog wypowie :D

Milutki szorcik. Misiowy. wink

Zapewne miałbym wkrótce z nią piekielne kłopoty, bo to jednak płeć piękna.

Wolę być singlem.

Bardzo piękny cytat. Chyba będę go recytował każdej ciotce pytającej się, czemu nie mam w wieku trzynastu lat dziewczyny, a najlepiej żony i dzieci. :)

 

Pozdrawiam serdecznie!

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Galicyjski, zaraz zajmę się byłozą. Staram się unikać, a tu taki pasztet. :( Dzięki za czujność. :)

Gryzoku, myślę jednak, że trzynaście lat masz ukończone dawno temu. :D

Zacna inspiracja zaowocowała bardzo fajnym szortem, nie wspominając o niezłej fantastyce i jakże znaczącym udziale diabła. ;)

 

skoro różne choróbska co rusz mnie dopadały → Brak kropki na końcu zdania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, wcięło mi odpowiedź daną Tobie kilkanaście minut temu. Może nie kliknąłem zatwierdzenia, bo popędziłem postawić tę kropkę. To wyglądało mniej więcej tak: “Podziwiam zawsze Twoją dokładność. Jesteś niesamowita. Fantastyczna.” :)

Misiu Chciałoby się rzec:

Błogosławieni ci którzy nie widzieli, a uwierzyli.

Mówię zatem raz jeszcze, że nie prześlę zdjęcia legitymacji szkolnej, gdyż ją zgubiłem.

:F

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Fajny tekst. Mam jedną uwagę. Skoro diabeł pije absynt, to czy nie powinien spożyć go w sposób klasyczny? A już najciekawiej i najzgrabniej byłoby gdy piekielnik wypił absynt metodą czeską:) Sytuacja aż się o to prosi! Poza tym absyntowi przypisywano właściwości pobudzające wyobraźnię, co podkreśla (w sposób jaki lubię) że znajomi głownego bohatera są w pełni świadomi jego problemów z wyobraźnią.

Misiu, miło mi to czytać, ale co do niesamowitości i fantastyczności – chyba przesadzasz. ;)

 

edycja

Byłam w klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Koala75

 Przekonałeś mnie już na starcie, kiedy przeczytałem o rybkach akwariowych. Przypomniał mi się Philip K. Dick, miał takie opowiadanko o robotach, które walczyły ze sobą, a normalnie miały być na usługach przeciętnego, dobrego obywatela. Firma programowała, firma psuła i kasa się kręci :-) 

Zaciekawiłeś mnie tym motywem z robotem płci pięknej. Może skusisz się na dalszy ciąg, ale już z robotycą :-) Wybacz za słowotwórstwo, ale nic lepszego mi do głowy nie przychodzi. 

Super sympatyczny szorcik. 

Pozdrawiam :-) 

Gryzoku, nawet gdybyś przysłał zdjęcie z pieczątką tegoroczną, nie uwierzyłbym. Widocznie nie mam być błogosławionym. :)

Zarandir, witam nową czytelniczkę. Nie wiem, na czym polega picie absyntu metodą klasyczną ani czeską. Internet podaje, wspomniany w tekście trunek jest najmocniejszy i nazwa mi pasowała. Że ma własności pobudzające wyobraźnię, też nie wiedziałem. Cieszę się, że przypadkiem wyszło udanie. :)

 

Reg, dziękuję i nie przesadzam. :)

Heskecie, Lucek proponował diablicę, a nie robotycę. Rymnęło się, sorry. :)

Misiu, w takim razie ja też bardzo dziękuję. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regheart

Witaj. :)

Znakomitym pomysłem i cudnym humorem stoi to opowiadanie i za nie kliczek. :)

Czyżby płeć piękna była aż tak straszna? :)) (Wiem, wiem, moją propozycją na Czerwcowy Koncert Życzeń było m. in. kultowe już dziś: “Nie wierz nigdy kobiecie” Budki Suflera laugh). 

Pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

Bruce, dzięki za kliczek, a płeć piękna diabelska jest straszna, bo diabelska nie może być inna. :)

laugh Słuszny argument, Misiu. wink

Pecunia non olet

Bruce, wymyśliłem go, gdy jeszcze nie było tak gorąco. Dzisiaj już nie myślę i nie próbuję myśleć o jutrze. :(

Nowa Fantastyka