- Opowiadanie: Vacter - Klient ma zawsze szansę

Klient ma zawsze szansę

Kiedyś było wyzwanie na forum (jak zaczynałem tutaj wojować, chyba 2022 rok), ale nie zostało zakończone. Szorcik przepadł, a chciałbym go jednak zachować pod ręką. Może przy okazji ktoś przeczyta :). Zapraszam. Spokojny tekst.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Klient ma zawsze szansę

Czy ktoś jeszcze zagląda do supermarketów? Kupujący większość rzeczy zamawiają do mieszkania, a ja tu jestem głównie od tego, by pomagać niezorientowanym przybyszom. Automatyczne kasy nie są jeszcze tak samodzielne, jak było planowane.

 

 Jednego ze spokojnych wieczorów przyszedł do sklepu człowiek, którego pamiętałem sprzed kilku lat. Chętnie pomagał innym, chociaż nikt mu za to nie płacił. Czasami nie musiałem schodzić z przerwy do klienta, bo on wyjaśnił sprawę przy okazji własnych zakupów. Zadziwiające jak szybko potrafił rozpoznać problem. Teraz zarósł na twarzy, szedł powoli. Podchodził już do kasy i z trudem odłożył koszyk z zakupami. Zatrzymałem go:

– Może pan skorzysta ze strefy automatycznego płacenia? Mamy taką możliwość, przechodzi pan przez bramkę i pieniądze automatycznie pobierane są z konta.

Spojrzał na mnie, jakby był gdzieś daleko:

– Ja chcę do zwykłej kasy.

Przepuściłem go i patrzyłem jak próbuje coś zeskanować na starej kasie. Każdy produkt dokładnie sprawdzał, szukając kodu. Palcami gniótł opakowania, obracał butelki. Dźwięki rejestrowania produktu rozbrzmiewały w długich odstępach. Karton z owsianką szczególnie wydłużył czas kasowania. Opakowanie było lekko zagięte i kod nie chciał zadziałać. Podszedłem do klienta i chciałem mu ten produkt wymienić, ale szybkim ruchem odsunął go ode mnie i powiedział:

– Nie, ja sam.

Oddaliłem się, udawałem, że coś poprawiam na jednej z półek, ciągle go obserwując. Oceniałem wygląd mężczyzny. Człowiek się nie postarzał, tylko zarósł. Jego ruchy były znacznie wolniejsze niż przed laty. W końcu udało mu się skończyć i wyszedł ze sklepu.

 

Kolejne dni wyglądały podobnie. Klient za każdym razem odmawiał pomocy i nawet produkty, które normalnie wymienialiśmy z uwagi na problemy z urządzeniem, on pieczołowicie odginał i kasował. Poszedłem w końcu na urlop, więc nie miałem okazji obserwować tego człowieka. Wróciłem niemal po miesiącu nieobecności. Podobnie jak wcześniej spotykałem znanego klienta. Jednak tym razem jego zarost był nieco lepiej przystrzyżony. Przy kasie produkty przesuwał nadal z trudem, jednak wydawało się, że między sygnałami urządzenia jest mniejsza przerwa. Klient przekładał produkty z koszyka na kasę i do reklamówki niemal rytmicznie. Co prawda wolno, ale jakby przy uderzeniach metronomu. Po kilku dniach postanowiłem go zagadać:

– Dzień dobry. Wydaje mi się, że często pan u nas kupuje. Mamy rabaty, które mogłyby zostać dodane do pańskiego konta.

Spojrzał na mnie nieco pogodniej:

– Nie wydaje mi się, żebym chciał te rabaty.

Zdziwiło mnie odmowa, nikt nie rezygnuje z rabatów.

– Dlaczego, przecież to korzyść?

– Nie dla mnie, ale dziękuję. Zauważyłem też, że mnie pan często obserwuje.

Trochę się przestraszyłem. Sądziłem, że dobrze się ukrywam i moje udawanie przeglądu produktów na półce jest idealną przykrywką.

– To prawda. Pan tu często kiedyś kupował, ale był jakby nieco inny…

Klient uśmiechnął się do mnie, choć widać było pewną trudność w jego mimice.

– Tak, byłem inny. Myślę, że może za rok czy dwa będę taki sam. Tylko trochę mądrzejszy.

Zapakował produkty i wyszedł. Tym razem powoli poszedłem za nim i spojrzałem przez okno. Wsiadał do pojazdu Służb Ochrony Myśli Obywatelskiej. Bacząc na jego stan, trudno uznać go za funkcjonariusza. Nie przeszedłby żadnych testów wstępnych. Co tam gadać, na moje stanowisko by nie przeszedł, a co dopiero na państwowy stołek.

 

 Kiedy przyszedł następnego dnia robić zakupy, od razu go zaczepiłem, tym razem na terenie sklepu, obawiając się kompanów z pojazdu.

– Co się stało? Czemu pan wczoraj wsiadł do wozu SOMO?

Klient spojrzał smuto mi w twarz. Choć z trudem, udało mu się uśmiechnąć.

– Proszę się nie martwić, z każdym dniem już więcej rozumiem, jestem też prawie tak zręczny jak kiedyś.

Nagle powiedział też głośniej:

– Coraz lepiej też rozumiem swój błąd i wiem, że nie tylko czyn może być zły.

Po czym dodał już spokojniej:

– Dają mi już coraz mniej tego, co dawali. Zacząłem zwracać nawet uwagę na swój wygląd, widzę też jak świat się zmienia. Pan mnie zaprowadzi do tej kasy, co robi wszystko od razu. Spróbujemy razem, dobrze?

– Dobrze – odpowiedziałem i poprowadziłem go do nowej strefy płatności. Mężczyzna przeszedł przez bramkę i uśmiechnięty pomachał mi na pożegnanie.

 

Koniec
Nowa Fantastyka