Cześć, bruce!
Do Twoich prób wierszowanych zawsze ciekawie jest zajrzeć, ale komentarz nie zawsze łatwo ułożyć. Tutaj podstawowe pytanie jest jasne i wielokrotnie zadawane – o rolę i sens literatury po okropnościach II wojny, o to, czy fikcja może zapobiegać ich powtórzeniu równie skutecznie jak reportaż. Formułowano to już na tyle sposobów, że wątpię, byś powiedziała coś istotnie nowego, ale prywatne podzielenie się rozterkami też jest przecież tematem godnym wiersza. Koncepcja zasadniczo mi się podoba – 2/3 tekstu poświęcone na opis typów ludzkich, a pozostała 1/3 na to pytanie o fikcyjne potwory – myślę tylko, że ten opis zrobiłby dużo większe wrażenie, gdyby był suchy, naturalistyczny, bez pompatycznych ocen typu “z każdej dusza już uciekła” (bo też nikogo raczej nie wzrusza, gdy podmiot liryczny wypowiada się jak uosobiona niewinność pierwszy raz konfrontowana ze złem świata tego).
Moim zdaniem lepiej już nie rymować wcale niż w taki sposób, ale to kwestia konwencji i przyzwyczajenia. Obawiam się wręcz, że część odbiorców mogłaby uznać, iż rymy gramatyczne nie przystają do powagi tematu – ale tak naprawdę co przystaje?
Rytm sprawia surowe, szorstkie wrażenie, bardzo tu moim zdaniem odpowiednie (ale bierz zawsze pod uwagę, że wrodzonym poczuciem rytmu nie grzeszę, tylko obkułem się po uszy z teorii). Zgodność wersyfikacji z podziałami zdań nadaje wierszowi dobitność – przerzutni nie ma w ogóle, a nawet średniówka tylko dwa razy w całym utworze pada wewnątrz jednostki gramatycznej, służąc tym chyba do podkreślenia najbardziej znaczących miejsc (podobne traktowanie toku wiersza spotykało się głównie w epoce stanisławowskiej):
topili w szambie i bili | z zimną krwią Polaków.
móc godnie przełknąć chleb, który | praca nam dostarcza.
Piszesz czternastozgłoskowcem, dzielonym głównie 8+6. Trafiły się trzy wersy 7+7, które traktowałbym jako możliwe do załatania potknięcia, przykładowo:
piekarki, konduktorki z cudnymi marzeniami → piekarki i konduktorki lśniące marzeniami;
a jednym ciosem chochlą z nóg zwalali rodaków → a potem ciosami chochli zwalali rodaków;
najpierw trzeba zrozumieć, jak pomagać, nie zwalczać → trzeba się najpierw nauczyć pomagać, nie zwalczać.
Inna rzecz, że w tych członach ósemkowych nie różnicujesz między ósemkami dwudzielnymi (4+4) a bezśredniówkowymi. Swobodne mieszanie tych dwóch wariantów w obrębie jednego utworu jest rzadkie, ale spotykane (Mickiewicz, Waczków), mam natomiast wrażenie, że dostawienie końcowej szóstki szczególnie uwydatnia różnice pomiędzy nimi. Postaram się to pokazać na przykładzie eksperymentalnym:
Aulus Plaucjusz też w niełaskę mógł wpaść przez to, że nie
wydał znajomych chrześcijan na śmierć na arenie.
W obydwu wersach zaraz po średniówce stoją trzy jednosylabowce, ale wygląda na to, że w typowej wymowie przyciski będą na nich różne. Podział 4+4+6 wpycha człon pośredniówkowy w trójakcentowość, a podział 8bś+6 w dwuakcentowość. W efekcie gwałtownie rośnie rozchwianie rytmu (od siedmiu do pięciu akcentów) i wersy nawet nie wydają się być tej samej długości. Pewnie dlatego nie spotkałem się z analogiczną miarą nigdzie indziej – ale, jak pisałem, ta surowość i szorstkość może pasować do tematu.
Z konkretnych szczegółów:
Pomijając cyrografy i pokwitowania,
kradnące tak dusze ludzkie, niczym diabły z piekła.
Czy nie chodziło Ci bardziej o coś w rodzaju: Nie trzeba im cyrografu ni pokwitowania, a kradły tak dusze ludzkie…?
I tylko dziś się nasuwa
Zastanawiam się, czy “I przez to dziś się nasuwa” nie oddałoby jaśniej zamierzonego sensu.
„Czy trzeba nam zmyślnych bestii, kiedy przeraźliwe,
“Zmyślny” to inaczej “sprytny”, a chyba nie o to chodzi? “Po co nam zmyślone bestie…”?
Cóż ludziom po „Filozofii” czy „Nauki Wieku”?
Po kim? po czym? – po “Nauce Wieku”. Nawiasem mówiąc, spodziewałbym się w tym miejscu raczej jakichś powieści lub czasopism fantastycznych, skoro pytasz o zmyślanie bestii.
Co do dyskusji w komentarzach, niestety nie mam żadnych genialnych recept. Prawdą jest, że zwolennicy nauki i przeciwnicy totalitaryzmu w wielkiej mierze oddali pole w nowoczesnych mediach: albo dają sobie narzucać tematy dyskusji, albo angażują się w tematy żywotnie obchodzące promil społeczeństwa. A co spróbują wprowadzić jakieś zmiany, to samobój: gdybym robił za Wallenroda i miał zadanie rozbić od środka europejski system liberalno-demokratyczny, pewnie nie wymyśliłbym nic lepszego niż te nieszczęsne nakrętki, z których zysk ekologiczny jest praktycznie żaden, a za to dzień w dzień przypominają ludziom, kto im tak uciążliwie urządził życie i na kogo nie głosować. Faszyzmu nie należy w szkołach ignorować (to znów oddanie pola) ani serwować traum (to jak z narkotykami, straszenie okropnymi skutkami ubocznymi nigdy nie działa – dzieciak robi na przekór, widzi, że “zaheilował” i bliscy mu nie ulecieli z dymem, czyli hulaj dusza). Wydaje mi się, że sympatie faszystowskie czy antynaukowe należałoby raczej kreować na skończony obciach; co prawda, to raczej dotyczy socjotechniki niż edukacji, ale granica jest płynna.
Gryzoku, zaaplikujże Ty do porządnego liceum, warto się przemęczyć z dojazdami, żeby mieć inspirujących nauczycieli i sensowną grupę rówieśniczą…
Pozdrawiam ślimaczo!