- Opowiadanie: bruce - Cena chleba

Cena chleba

Wiersz zo­stał za­in­spi­ro­wa­ny wstrzą­sa­ją­cy­mi opi­sa­mi zbrod­ni, ja­kich Po­la­cy do­pusz­cza­li się na współ­więź­niach w obo­zie Stut­thof pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej. Dziś wła­śnie, 4 lipca, przy­pa­da rocz­ni­ca ich po­wo­jen­nej eg­ze­ku­cji w Gdań­sku. Nie ma fan­ta­sty­ki, prze­pra­szam, tym razem mowa o be­stiach nie – fan­ta­stycz­nych, lecz – ludz­kich... 

Dzię­ku­ję za Wasz czas, po­zdra­wiam. 

 

Dyżurni:

brak

Biblioteka:

Ambush, GalicyjskiZakapior, Użytkownicy V

Oceny

Cena chleba

Nie­speł­na dwu­dzie­sto­lat­ki z pięk­ny­mi twa­rza­mi,

pie­kar­ki, kon­duk­tor­ki z cud­ny­mi ma­rze­nia­mi,

prze­szko­lo­ne, by mor­do­wać bez opa­mię­ta­nia.

Po­mi­ja­jąc cy­ro­gra­fy i po­kwi­to­wa­nia,

krad­ną­ce tak dusze ludz­kie, ni­czym dia­bły z pie­kła.

Nie czuły żalu, bo z każ­dej dusza już ucie­kła.

 

Li­sto­no­sze i rzeź­ni­cy, przy­kład­ni oj­co­wie,

wal­czą­cy prze­ciw­ko Niem­com, wzo­ro­wi mę­żo­wie,

a jed­nym cio­sem cho­chlą z nóg zwa­la­li ro­da­ków,

to­pi­li w szam­bie i bili z zimną krwią Po­la­ków.

Py­ta­ni, czemu ogłu­chli na ludz­kie wo­ła­nie,

Mó­wi­li: „Dla chle­ba, panie, to dla chle­ba, panie!”.

 

I tylko dziś się na­su­wa zwątpie­nie strasz­li­we:

„Czy trze­ba nam zmyśl­nych be­stii, kiedy prze­raź­li­we,

dużo gor­sze, okrut­niej­sze drze­mią w każ­dym człe­ku?”.

Cóż lu­dziom po „Fi­lo­zo­fii” czy „Nauki Wieku”?

Naj­pierw trze­ba zro­zu­mieć, jak po­ma­gać, nie zwal­czać,

móc god­nie prze­łknąć chleb, który praca nam do­star­cza.

 

 

 

 

(trojmiasto.pl)

Koniec

Komentarze

 

skradające dusze ludzkie

A nie: kradnące?… Skradające jakoś mi nie wpisuje się w kontekst.

Tutaj szczegółowy opis ówczesnych wydarzeń:

https://www.gdansk.pl/wiadomosci/4-lipca,a,291309

Pozdrawiam.

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

bruce

 

Masz na myśli zbrodnie popełniane przez funkcyjnych (kapo), wśród których byli też Polacy, czy jakieś inne przypadki? 

Niemieckie strażniczki powieszono 4 lipca 1946 roku w Gdańsku. Może to o “nie” ci chodziło?

 

Pozdrawiam.

Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.

Dobrze, Fascynatorze, zmienię. :)

Dziękuję za link oraz wizytę, pozdrawiam serdecznie. :)

 

George’u Hornwoodzie, dokładnie o tę właśnie egzekucję dokładnie tych oprawców mi chodzi. :)

Dzięki za komentarz, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Witaj, Ambush, to najlepsze podsumowanie, niestety… :( 

Dziękuję Ci za nie, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć.

Ambush powiedziała wszystko to, co myślę. Kiedyś dodałbym jeszcze “Nigdy więcej wojny!”, ale już nie jestem naiwny. Znaczy jestem, ale nie aż tak.

Z tego powodu o wiele bardziej lubiłem historię 1956+. No bo może i były reżimy, były brutalne pacyfikacje, był głód, była nędza, ale nie było, przynajmniej na naszym europejskim poletku, takich masowych i… przemysłowych zbrodni. Może i był wielki skok w Chinach, był reżim czerwonych Khmerów, było wiele równie masowych okropieństw… ale nie w Europie. I byłem już w stanie uwierzyć, że “u nas”, zwłaszcza po 1991, takie coś by się nie mogło wydarzyć. Bo przecież my wyciągnęliśmy jakieś wnioski, były potknięcia, nawet spore, no ale przecież my a Khmerowie lub Chińczycy to zupełnie inne kultury, zwyczaje itd. my niesiemy przecież dumnie sztandar praw człowieka, oświecenia, my na pewno wyciągnęliśmy jakieś podstawowe wnioski! Prawda?

Prawda…?

Wtedy doszedłem do lat 90’ i Jugosławii… To przecież nie było tak dawno, trzydzieści lat z hakiem… a jednak… Wujek był jakieś dwa lata temu na wycieczce po Bałkanach, odwiedził muzeum poświęcone oblężeniu Sarajewa i po powrocie opowiedział o tym, a w pamięci zapadła mi zwłaszcza jedna “anegdota”:

Serbowie wokół miasta rozstawili snajperów, na jakichś wzgórzach itp. z których można było strzelić w kierunku najczęściej uczęszczanych alei. Kiedy przechodził ojciec/matka z dzieckiem to… strzelali do dziecka. I to nie tak by zabić, ale tak aby na oczach rodzica powoli umierało… To ich… bawiło.

Nie jestem w stanie opisać stanu, w którym zadajesz długie i potworne cierpienie dwójce naraz ludzi, a twoją jedyną reakcją jest nikły uśmiech. To nie jest zezwierzęcenie, to jest jakieś absolutne odarcie się z człowieczeństwa, a i to wydaje mi się nazbyt łagodnym opisem…

 

“Pozdrawiam” wydaje mi się być w jakiś sposób… nieodpowiednie w tym kontekście… Zamiast tego pozwolę sobie więc na chwilę mojej dawnej, czysto dziecięcej naiwności i jednak zakończę mój chaotyczny wywód słowami:

Nigdy więcej wojny.

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Jestem Ci ogromnie wdzięczna za te słowa, Gryzoku_Półpospolity, bo są one bardzo dojrzałe. :)

Czytając początek Twojego komentarza, też właśnie od razu pomyślałam o Jugosławii. Niestety, ludobójstwo jest możliwe zawsze, kiedy z głębokiego wnętrza człowieka wychodzi bestia. sad Pamiętam, jako nastolatka, przy omawianiu na lekcjach literatury o okresie II wojny światowej, nie mogłam pojąć, jak można wpaść na pomysł, aby z ludzi wyrabiać… mydło. Co musi się “zadziać” z umysłem człowieka, aby na coś takiego w ogóle wpadł. Nie do wyjaśnienia w sposób zdroworozsądkowy. frown

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję. :) 

Pecunia non olet

Bruce Nie mogłem dzisiaj zasnąć przez dobre pół godziny i tak przewracając się z boku na bok, myślałem wciąż o wszystkich tych okropieństwach jakie popełniliśmy sami na sobie na przestrzeni wieków. Sprowokowało mnie to do zastanowienia się na wizjami społeczeństwa przedstawionymi w Nowym wspaniałym świeciePowrocie z gwiazd, czy nawet po części Człowieku demolce. Wizja zniewolonego i prostackiego, ale powszechnie szczęśliwego społeczeństwa wydała mi się nagle znacznie bardziej zrozumiała, lub nawet po części… kusząca?

Chętnie dowiedziałbym się co Ty myślisz o wizji Huxleya, zwłaszcza że bodajże jest lekturą w liceum. Czy gdybyś była jedną z tych zarządców świata, to byłabyś gotowa złożyć wolność w ofierze na ołtarzu wiecznego pokoju, dobrobytu i płytkiej, ale ciągłej, szczęśliwości każdego człowieka?

Ja bynajmniej nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie bez zawahania. 

 

Pozdrawiam.

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Nie przepadam za tematyką wojenną, obozową i temu podobnym, bo mnie rusza za mocno i się jej boję. Bardzo emocjonalny wiersz, który właśnie takie emocje we mnie wywołał. Do tego idealny tytuł. Dzięki temu, że nie żyłem w tamtych czasach, jest to dla mnie swojego rodzaju fantastyka, bo jest to równie nierealne jak smoki. Poruszyłaś mnie.

Pozdrawiam Cię ciepło bruce, jak zawsze.

You cannot petition the Lord with prayer!

Michaelu Moim skromnym zdaniem, ta tematyka nie może ruszyć “za mocno”. Oczywiście, porusza, często doprowadza do łez. I bardzo dobrze, bo właśnie tak powinna oddziaływać. Nie mówię oczywiście, że codziennie rano, zamiast postów na facebooku, powinniśmy czytać artykuły o holokauście, tak można pewnie wpaść w jakieś poważne zaburzenia psychiczne. Ale czasem powinniśmy o tym przypominać, a nie panicznie uciekać od tego jak od ognia.

Mnie to wyjątkowo, przepraszam za słownictwo, wkurwia. Bo w mojej szkole panuje takie podejście, że lepiej nie wdawać się w szczegóły, bo przecież dzieci się wystraszą i będzie im smutno… I co? Moi tzw. koledzy na przerwach hajlują, bo przecież tak robił jakiś śmieszny pan na tiktoku. No przepraszam bardzo, ale tak chcemy budować tą mityczną świadomość społeczną?

Zdaje mi się, że na szeroko pojętym Zachodzie zapominamy już, że wolność, egalitaryzm, równość itd. nie są stanem naturalnym. Stanem naturalnym jest to, że wbijamy do drugiego plemienia z maczugami, zabijamy mężczyzn, kobiety sprzedajemy do burdelu, a dzieci na targach niewolników. Sorki, ale nie możemy udawać, że w 1989 obaliliśmy komunę i teraz to już wszystko będzie super. Pamięć o tym czym są i jak wyglądają totalitaryzmy trzeba pielęgnować. To jak z wizytami u dentysty, nikt tego nie lubi, ale jak będziesz opuszczać wizyty i nie myć zębów przez 20 lat, to będziesz musiał sobie całą zawartość jamy ustnej wyrwać i wstawić sztuczną szczękę. Tyle że z społeczeństwem jest o tyle gorzej, że nie można ot tak go wymienić.

Nie chcę, aby to zabrzmiało jak atak personalny. Po prostu proponowałbym, abyś raz na kwartał obejrzał jakiś dokument historyczny i przeżył mniejsze lub większe katharsis. Wiem, że to nie będzie zbyt przyjemne, ale wciąż to chyba lepsze niż żołnierze z bronią gotową do strzału stojący na każdej ulicy.

Chętnie poznam kontrargumenty, może po prostu popadam w paranoję.

Pozdrawiam serdecznie. 

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Chyba mnie źle zrozumiałeś Gryzoku, albo ja źle wytłumaczyłem. Ja czytam takie rzeczy, bo chcę być świadomym człowiekiem. Dlatego wszedłem dzisiaj również w wiersz bruce. Oglądam filmy, interesuję się. Zresztą nawet z Tobą chyba kiedyś pisałem o politycznych opowiadaniach. Mówiąc „nie przepadam” miałem bardziej na myśli, że jest ona dla mnie przykra, cierpka i gorzka. Wręcz nierealna. Ale istotna w poznawaniu i zrozumieniu. Co do argumentów, które przedstawiłeś się zgadzam, ale też nigdy im wcześniej nie zaprzeczałem. 

Pozdrawiam Cię.

You cannot petition the Lord with prayer!

Gryzoku_Półpospolity, MichaelBullfinch, bardzo Wam dziękuję za dyskusję oraz życzliwe słowa na temat tego skromnego tekstu, napisanego pod wpływem chwili i bynajmniej nie stylizowanego na żaden “wybitny poemat”. :)

Zagadnienie jest poważne, ogólnie nie wiadomo, jak ktokolwiek zachowałby się w takiej czy innej sytuacji, niemniej świadomość, że młode, dwudziestoletnie dziewczyny świadomie wstępowały do NSDAP, przechodziły specjalne szkolenia, a potem bez mrugnięcia powieką dokonywały potwornych tortur, kaźni i mordów w obozach zagłady, po wojnie zaś, schwytane, miały pretensje i jak widać na fotografii – kpiły sobie z sądów; do tego – że współwięźniowie potrafili być dla rodaków nikczemnymi oprawcami, a po wojnie na powrót stawali się “przykładnymi mężami i ojcami” – to wszystko jest dla mnie bardzo trudnym do zrozumienia ciągiem faktów. A przecież to autentyczne zdarzenia, niestety – jedne z wielu. 

Rozumiem jednak doskonale obawę przed ukazywaniem Uczniom zbyt drastycznych materiałów źródłowych, opowiadaniem o takich faktach czy nakazaniem czytania opracowań. Jako uczennica potwornie przeżywałam czytane na lekcjach wspomnienia z obozów koncentracyjnych. Niektórzy nie są w stanie przejść zbyt łatwo nad tym do porządku dziennego. A ludobójstwa zawsze występowały w dziejach. Z drugiej strony trzeba też pamiętać, że psychika Dzieci i Młodzieży jest bardzo niestabilna, chwiejna, trudna do okiełznania. Wojna i jej okrucieństwo, a nawet samo okrucieństwo, niekoniecznie wojenne, to zbyt drastyczne tematy dla Młodych Ludzi. Owszem, jeśli ich rodzice chcą, mogą pozwalać oglądać takie filmy np. w TV. Szkoła nie powinna o nich uczyć zbyt dosłownie.

Wy Obaj, moi Drodzy, jesteście jeszcze bardzo młodzi. :) Patrzycie na tę tematykę pod kątem głównie własnych odczuć. I są one różne, co jest całkowicie zrozumiałe. Jednakże nauczyciel czy rodzic musi patrzeć także pod kątem wpływu tak drastycznych treści na psychikę Młodego Człowieka. Do tego dochodzi proza życia Dziecka: pała z matmy, czepianie się chemiczki, rzucenie przez chłopaka/dziewczynę, niechciana ciąża tuż przed maturą, złośliwe docinki rówieśników, itp., itd.. Młodzi mają za dużo problemów. Wielokrotnie nie potrafią sobie z nimi poradzić. O wojnie i jej podłej stronie powinni wiedzieć, lecz – szczegóły poznawać stopniowo. Nie ma sensu obarczać ich zbyt wieloma dołującymi informacjami. Powinni zrozumieć, że “nigdy więcej wojny”, ale – że każdą sprawę, która nagle zwala się na głowę, można rozwiązać spokojnie i pozytywnie, że to nie koniec świata. :)

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Ciężka tematyka pokazana w poruszający i uderzająco dosłowny sposób.

 

Sporo jest tu rymów gramatycznych, ale skoro Kochanowski od nich nie stronił, to może nie jest problem…?

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Michaelu Zatem przepraszam, o późnych godzinach często różne słowa nadinterpretuję. (:

Pozdrawiam.

 

Bruce Jasne że, nawet gdybym mógł, nie pokazałbym moim tzw. kolegom nagrań ludzi wykręcających się w komorach gazowych, sam bym nie wytrzymał. Tak jak mówiłem Michaelowi, nie chodzi o to, by do porannej kawy czytać artykuły holokauście. Chodzi o to, by na względnie wczesnym etapie życia ludzie poznali metody, którymi zbrodniarze doszli do władzy, machając sztandarami szczytnych idei oraz podstawy tego, czego ów zbrodniarze się dopuszczali. Tak by do osiemnastego roku życia ludzie wiedzieli jak to zaczynało i jak potem było przesrane.

Dlaczego? Bo ludzie chcący sobie ukształtować elektorat dla swojej dyktatury nie czekają do osiągnięcia pełnoletności. To, stety niestety, nie są już czasy w których calutki przekaz medialny kreują redakcje gazet, radia, czy telewizji dobierające każde słowo, aby żaden odbiorca nie wyciągnął złych wzorców. (wiem, idealizuję, ale jakaś kontrola była.) Teraz mamy czasy, w których każdy popapraniec, albo i sztab popaprańców, może tworzyć część przekazu trafiającego do młodych. Zdaje mi się zatem, że z uświadamianiem nie możemy czekać, aż ludzie będą mogli wysłuchać wykładu o nazizmie bez drgnięcia ani jednego mięśnia twarzy, bo wtedy będą już ukształtowani przez nieodpowiednich ludzi i będą wiedzieli, na jaką jedyna słuszną partię mają zagłosować, aby wszystko było super.

Może jestem pesymistą, może zrobiłem wam teraz sesję czarnowidztwa, ale tylko takie myśli spływają mi do głowy, kiedy moi tzw. koledzy z uśmiechem na ustach hajlują, bo to takie zabawne, albo patrzą spode łba na każdego o choć odrobinkę ciemniejszej skórze, bo przecież “Polska dla Polaków, hehehehehe.”, nawet na mnie patrzą spode łba tylko dlatego, że mam AZS, muszę się smarować różnymi kremami, przez które wyglądam jakbym był ciągle nieco opalony.

Pewnie prowadziłem ten monolog mocno chaotycznie, więc podsumuję. W pełni się z Tobą zgadzam, nie powinniśmy rzucać młodych na głęboką wodę. Niepokoją mnie jednak dotychczasowe skutki zamaczania nam tylko paluszków. Może z tego wyrosną, a ja po prostu widzę drogę jedynie przed ów wyrośnięciem z populistycznych idei. Dlatego ważna jest dla mnie dyskusja z Tobą, w końcu jako nauczycielka masz calutki przekrój.

Serdecznie pozdrawiam!

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

GalicyjskiZakapiorze, 

Dziękuję bardzo. Jak wspomniałam, tekst oczywiście nie pretenduje do roli najlepszego utworu poetyckiego, jest miernej jakości, sklecony na szybko i nieporadnie, ale chodziło mi jedynie o zaznaczenie nim poruszonego zagadnienia – na ile człowiek młody, mający marzenia i życiowe plany, może stać się bestią i – na ile może się w nią zmienić powszechnie szanowany, przykładny obywatel, współwięzień.

 

Gryzoku_Półpospolity, dziękuję, rozumiem Twoje stanowisko i w pełni je szanuję. :)

Patrzysz bardzo mądrze i nadzwyczaj poważnie na te problemy. :)

A obecnie ogólnego przekroju chyba nie ma już nikt. :)

 

Pozdrawiam Was serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Ciężka tematyka… Jak to się dziwnie porobiło, że w pojedynkę ludzie raczej sądzą, że wojna jest straszna i nigdy więcej. Ale jak zbierze się ich wystarczająco wiele milionów, to dochodzą do wniosku, że hej, tym razem będzie inaczej, bo mamy rację, a po naszym zwycięstwie to już nastanie raj na ziemi…

Nie lubię rymów gramatycznych, więc forma mnie nie zachwyciła.

Gryzoku, czasami trudno mi uwierzyć, że masz tylko trzynaście lat.

Babska logika rządzi!

Finklo Co do podejścia do wojny osobistego i grupowego, uważam, że to bardzo ciekawy temat. Wydaje mi się, iż Twoje podejście, że każdy (lub prawie każdy) w pojedynkę uważa wojnę za straszną, może być błędne. Bo widzisz, ludzie od zawsze kumplowali się z innymi o podobnych poglądach, a teraz do akcji wchodzą jeszcze internetowe algorytmy podsuwające nam środowiska jakie lubimy, abyśmy czuli się przyjemnie, spędzali więcej czasu na platformie, oglądali reklamy… No, i tu może być pies pogrzebany. Może Ty i ja znajdujemy się bańce informacyjnej, w której wszyscy jednogłośnie skandują “Nigdy więcej wojny!”? Może gdzieś tam, hen daleko, po drugiej stronie internetu jest grupa jednogłośnie krzycząca “Kiedy wojna?”, co najmniej jakby to był koncert z ograniczoną liczbą miejsc. Spotykałem się niekiedy z takim właśnie podejściem, któż wie? Może takich ludzi jest więcej. A większość decyduje…

Zresztą jeżeli komuś zależy na ewentualnej możliwości wypowiedzenia wojny, to będzie lobbował taki przekaz medialny, a prtzekaz medialny kształtuje poglądy większości… Dobrym przykładem są “Czterej pancerni”. Przecież z tego serialu aż wylewa się przekaz “Hej, towarzyszu! Sowieci to spoczko ziomeczki! A wojna to kozacka przygoda! Nie chciałbyś zapisać się do Ludowego Wojska Polskiego i zostać czołgistą? A jeśli tak to nie chciałbyś pojechać na małą wycieczkę do Czechosłowacji w 69’?”

Wojna to biznes. Do biznesu potrzeba pracowników. By mieć pracowników trzeba ich czymś zachęcić. W normalnym biznesie będzie to duża pensja, miłe środowisko, a w wojsku będzie misja wyzwolenia świata, siania demokracji, albo jakichś innych pięknych idei wyjętych z kontekstu.

 

Co do Twoich wątpliwości do mojego wieku, nie będę kłamać, bardzo miło mi to słyszeć. (:

Wydaje mi się, że zaczęło się od wstępnego zainteresowania bardziej dorosłymi sprawami. Przez to moi tzw. koledzy dystansowali się ode mnie, próżnię wolnego czasu wypełniali rodzice albo znalezione w necie programy gospodarcze, historyczne lub kulturowe, które pogłębiały moje zainteresowanie dorosłymi sprawami, rówieśnicy się dystansowali… Rozumiesz, cykl się powtarza przez parę lat i kończę z tym, że niemal nie rozumiem tzw. kolegów, a oni nie rozumieją mnie.

Czy żałuję? Raczej nie.

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Dziękuję, Finklo, to bardzo ciekawe, co piszesz; wiem, forma nienajlepsza, lecz celem było tym razem zaznaczenie problemu. :)

Zgadzam się, opinie Gryzoka są nad wyraz dojrzałe. :)

Pozdrawiam Was. :) 

Pecunia non olet

Gryzoku, możesz mieć rację z tymi bańkami. A ja nie lubię wojny już od dziecka. Do tego stopnia, że nawet “Czterech pancernych” nigdy nie oglądałam. Ani “Stawki większej niż życie”. Nie podobały mi się i koniec.

Babska logika rządzi!

Podziwiam, Finklo. :)

Nade wszystko konsekwencję, brawa! :)

Pecunia non olet

Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,

dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?

Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,

człowiecze z końca wieku?… Głowę zwiesił niemy.

 

tak to widzi Tetmajer i bardzo mi do niego blisko…

 

serdecznie pozdrawiam i klik :)

AS, wspaniałe skomentowanie, serdecznie Ci dziękuję i pozdrawiam. heart

Pecunia non olet

Bruce, niegodnam Twojego podziwu. Czy, jeśli czegoś nie lubisz (czosnek, seler, czernina, cokolwiek) i latami tego nie jesz, to uznajesz swoją konsekwencję za sukces?

Babska logika rządzi!

U mnie jest trudniej, Finklo. :) Mimo nielubienia (a czasem nawet “słabej “ alergii), jem wiele rzeczy, niestety. :) Od dziecka (wiesz: kryzys, puste półki, kartki na wszystko itp.) mam wpojone, żeby nie wywalać jedzenia. :) A to swoje dobre i złe skutki. :)

Podziwiam u Ciebie konsekwencję w tej materii, bo pamiętam, że swego czasu było trudno unikać informacji o wojnie (szczególnie drugiej światowej), ona była wręcz wszechobecna: filmy, dokumenty, lekcje szkolne, opowieści krewnych, wiszące lub stojące wszędzie zdjęcia rodzinne itp. :) Mając w dzieciństwie dwa kanały telewizyjne, niełatwo było nigdy nie oglądać wspomnianych przez Ciebie “Pancernych”, czy “Stawki”. :) Myśmy w przedszkolu i SP znali te seriale na pamięć. :) Zabawa w pancerniaków na przedszkolnym podwórku to była podstawa. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Bruce, z lekcji nie wagarowałam. :-) Tylko filmów nie oglądałam – zawsze można było się pobawić albo poczytać. Za to czułam się oszukana, kiedy “Pancerni” lecieli w Teleranku. 

Babska logika rządzi!

A, o tak, to całkiem inna sprawa, pokazywanie wojny tylko z perspektywy jednego wroga, jasne. :) Niestety, historia – o czym wielokrotnie pisywałyśmy tu na Portalu – często służy ideologii i przeinacza fakty oraz podaje je tak, jak rządzącym najwygodniej. :)

O wagarach bynajmniej nie myślałam, absolutnie, tylko tak właśnie zastanawiam się ciągle, jak bardzo faktycznie byliśmy, jako dzieci, ze wszystkich stron “zawalani” tymi ciągłymi informacjami o wojnie. Kojarzę nawet jakieś artykuły w pismach młodzieżowych, bodajże “Płomyk” czy “Świat Młodych”, o obozach koncentracyjnych. No i masa radzieckich filmów wojennych. Mnóstwo. 

Pecunia non olet

Cześć, bruce!

Do Twoich prób wierszowanych zawsze ciekawie jest zajrzeć, ale komentarz nie zawsze łatwo ułożyć. Tutaj podstawowe pytanie jest jasne i wielokrotnie zadawane – o rolę i sens literatury po okropnościach II wojny, o to, czy fikcja może zapobiegać ich powtórzeniu równie skutecznie jak reportaż. Formułowano to już na tyle sposobów, że wątpię, byś powiedziała coś istotnie nowego, ale prywatne podzielenie się rozterkami też jest przecież tematem godnym wiersza. Koncepcja zasadniczo mi się podoba – 2/3 tekstu poświęcone na opis typów ludzkich, a pozostała 1/3 na to pytanie o fikcyjne potwory – myślę tylko, że ten opis zrobiłby dużo większe wrażenie, gdyby był suchy, naturalistyczny, bez pompatycznych ocen typu “z każdej dusza już uciekła” (bo też nikogo raczej nie wzrusza, gdy podmiot liryczny wypowiada się jak uosobiona niewinność pierwszy raz konfrontowana ze złem świata tego).

Moim zdaniem lepiej już nie rymować wcale niż w taki sposób, ale to kwestia konwencji i przyzwyczajenia. Obawiam się wręcz, że część odbiorców mogłaby uznać, iż rymy gramatyczne nie przystają do powagi tematu – ale tak naprawdę co przystaje?

Rytm sprawia surowe, szorstkie wrażenie, bardzo tu moim zdaniem odpowiednie (ale bierz zawsze pod uwagę, że wrodzonym poczuciem rytmu nie grzeszę, tylko obkułem się po uszy z teorii). Zgodność wersyfikacji z podziałami zdań nadaje wierszowi dobitność – przerzutni nie ma w ogóle, a nawet średniówka tylko dwa razy w całym utworze pada wewnątrz jednostki gramatycznej, służąc tym chyba do podkreślenia najbardziej znaczących miejsc (podobne traktowanie toku wiersza spotykało się głównie w epoce stanisławowskiej):

topili w szambie i bili | z zimną krwią Polaków.

móc godnie przełknąć chleb, który | praca nam dostarcza.

Piszesz czternastozgłoskowcem, dzielonym głównie 8+6. Trafiły się trzy wersy 7+7, które traktowałbym jako możliwe do załatania potknięcia, przykładowo:

piekarki, konduktorki z cudnymi marzeniami → piekarki i konduktorki lśniące marzeniami;

a jednym ciosem chochlą z nóg zwalali rodakówa potem ciosami chochli zwalali rodaków;

najpierw trzeba zrozumieć, jak pomagać, nie zwalczaćtrzeba się najpierw nauczyć pomagać, nie zwalczać.

Inna rzecz, że w tych członach ósemkowych nie różnicujesz między ósemkami dwudzielnymi (4+4) a bezśredniówkowymi. Swobodne mieszanie tych dwóch wariantów w obrębie jednego utworu jest rzadkie, ale spotykane (Mickiewicz, Waczków), mam natomiast wrażenie, że dostawienie końcowej szóstki szczególnie uwydatnia różnice pomiędzy nimi. Postaram się to pokazać na przykładzie eksperymentalnym:

Aulus Plaucjusz też w niełasmógł wpaść przez to, że nie

wydał znajomych chrześcijan na śmierć na arenie.

W obydwu wersach zaraz po średniówce stoją trzy jednosylabowce, ale wygląda na to, że w typowej wymowie przyciski będą na nich różne. Podział 4+4+6 wpycha człon pośredniówkowy w trójakcentowość, a podział 8bś+6 w dwuakcentowość. W efekcie gwałtownie rośnie rozchwianie rytmu (od siedmiu do pięciu akcentów) i wersy nawet nie wydają się być tej samej długości. Pewnie dlatego nie spotkałem się z analogiczną miarą nigdzie indziej – ale, jak pisałem, ta surowość i szorstkość może pasować do tematu.

Z konkretnych szczegółów:

Pomijając cyrografy i pokwitowania,

kradnące tak dusze ludzkie, niczym diabły z piekła.

Czy nie chodziło Ci bardziej o coś w rodzaju: Nie trzeba im cyrografu ni pokwitowania, a kradły tak dusze ludzkie…?

I tylko dziś się nasuwa

Zastanawiam się, czy “I przez to dziś się nasuwa” nie oddałoby jaśniej zamierzonego sensu.

„Czy trzeba nam zmyślnych bestii, kiedy przeraźliwe,

“Zmyślny” to inaczej “sprytny”, a chyba nie o to chodzi? “Po co nam zmyślone bestie…”?

Cóż ludziom po „Filozofii” czy „Nauki Wieku”?

Po kim? po czym? – po “Nauce Wieku”. Nawiasem mówiąc, spodziewałbym się w tym miejscu raczej jakichś powieści lub czasopism fantastycznych, skoro pytasz o zmyślanie bestii.

 

Co do dyskusji w komentarzach, niestety nie mam żadnych genialnych recept. Prawdą jest, że zwolennicy nauki i przeciwnicy totalitaryzmu w wielkiej mierze oddali pole w nowoczesnych mediach: albo dają sobie narzucać tematy dyskusji, albo angażują się w tematy żywotnie obchodzące promil społeczeństwa. A co spróbują wprowadzić jakieś zmiany, to samobój: gdybym robił za Wallenroda i miał zadanie rozbić od środka europejski system liberalno-demokratyczny, pewnie nie wymyśliłbym nic lepszego niż te nieszczęsne nakrętki, z których zysk ekologiczny jest praktycznie żaden, a za to dzień w dzień przypominają ludziom, kto im tak uciążliwie urządził życie i na kogo nie głosować. Faszyzmu nie należy w szkołach ignorować (to znów oddanie pola) ani serwować traum (to jak z narkotykami, straszenie okropnymi skutkami ubocznymi nigdy nie działa – dzieciak robi na przekór, widzi, że “zaheilował” i bliscy mu nie ulecieli z dymem, czyli hulaj dusza). Wydaje mi się, że sympatie faszystowskie czy antynaukowe należałoby raczej kreować na skończony obciach; co prawda, to raczej dotyczy socjotechniki niż edukacji, ale granica jest płynna.

Gryzoku, zaaplikujże Ty do porządnego liceum, warto się przemęczyć z dojazdami, żeby mieć inspirujących nauczycieli i sensowną grupę rówieśniczą…

Pozdrawiam ślimaczo!

Witam serdecznie, Ślimaku Zagłady, i bardzo Ci dziękuję za rady oraz tak wnikliwą analizę i porównania. :) Jestem wdzięczna za poświęcony czas. :)

Rymowanka, jak wspominałam, miała głównie pokazać poważny problem; zdaję sobie sprawę z jej mizerności i nawet nie sądzę, że jest sens poprawić tu cokolwiek z rymów czy też taktu, ponieważ – jak sam stwierdziłeś – czasem lepiej nie rymować wcale, niż rymować tak źle. Z drugiej strony taka forma podkreśla w moim zamierzeniu niemożność dobrego ujęcia w wierszu tak potwornego tematu. W ogólnym spojrzeniu na ten tekst chciałam zasygnalizować zagadnienie zaskakująco potwornej bestii, tkwiącej nawet w – zdawałoby się – niewinnych, dobrych i serdecznych, dopiero wchodzących w dorosłość dziewczętach, czy też dotąd “przykładnych” Polakach, ich zdumiewające zachowanie podczas procesu oraz niesamowite wręcz argumentacje barbarzyństwa, którego się dopuszczali i spokojny powrót do poprzedniego życia po wojnie. Podmiot liryczny nie miał symbolizować niewinności, ale zaskoczenie okrucieństwem, czyhającym w każdym człowieku, możliwe, że nawet w nim samym. :)

Co do tej uwagi:

Cóż ludziom po „Filozofii” czy „Nauki Wieku”?

Po kim? po czym? – po “Nauce Wieku”.

Miałam tu na myśli “Wiek Filozofii” i “Wiek Nauki” (zapisane w odwrotnej kolejności). 

Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję. :)

Pecunia non olet

Ślimaku Akurat kolegów, takich prawdziwych a nie tak zwanych, to ja szukam jak socjaliści dobrobytu klasy robotniczej na kartach historii. Tj. szukam, szukam i nie mogę znaleźć. ;_;

Pytanie więc brzmi, jak rozpoznać porządne liceum. Bowiem brat mój starszy zaaplikował do takiego, zdawałoby się, porządnego liceum, a grupa rówieśnicza, z paroma wyjątkami, zakrawa o patologię, a nauczyciela żądają nauki dwadzieścia pięć godzin na dobę.

Jak więc znaleźć taką placówkę? Oto jest pytanie.

Pozdrawiam. 

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Gryzoku_Półpospolity, to przykre, co piszesz; zazwyczaj właśnie starsze rodzeństwo/znajomi podają namiary na tak dobrą szkołę. :) Ewentualnie rodzice szukają w specjalnym magazynach rankingu zdawalności matury. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Bardzo dziękuję za ciekawe odpowiedzi!

 

bruce, cieszę się, że doceniasz moje rady i analizę – mam nadzieję, że na to zasługują.

nawet nie sądzę, że jest sens poprawić tu cokolwiek z rymów czy też taktu, ponieważ – jak sam stwierdziłeś – czasem lepiej nie rymować wcale, niż rymować tak źle. Z drugiej strony taka forma podkreśla w moim zamierzeniu niemożność dobrego ujęcia w wierszu tak potwornego tematu.

Niezupełnie tak stwierdziłem – napisałem “Moim zdaniem lepiej już nie rymować wcale niż w taki sposób, ale to kwestia konwencji i przyzwyczajenia”. Rozumiem przecież, iż nasycenie rymów gramatycznych nie pochodzi stąd, że nie potrafisz rymować inaczej, lecz że umyślnie sięgasz po taki model. I razem z Tobą zastanawiam się, czy taka forma odpowiada powadze tematu, na co nie dam ostatecznej odpowiedzi, ponieważ to bardziej kwestia wyczucia niż wiedzy; jak najbardziej rozumiem Twoje podejście.

Podmiot liryczny nie miał symbolizować niewinności, ale zaskoczenie okrucieństwem, czyhającym w każdym człowieku, możliwe, że nawet w nim samym. :)

Można to tak ująć, sygnalizowałem tylko, że moim skromnym zdaniem końcówka pierwszej strofy wybrzmiałaby mocniej, gdyby zamknęła się w opisie faktów zamiast tej dygresji z diabłami i duszami.

Miałam tu na myśli “Wiek Filozofii” i “Wiek Nauki” (zapisane w odwrotnej kolejności).

Jasne, mój błąd.

 

Gryzoku, pewnie nie powinienem Ci udzielać rad – za mało o sobie wiemy i to wszystko zależy. Widząc, jak odstajesz sposobem wypowiedzi od typowych trzynastolatków, pomyślałem odruchowo o Akademickim LO w Toruniu, ale w istocie nie wiem, jak tam teraz jest. Mam paru dalszych znajomych z tej szkoły, tylko że oni już ją dawno ukończyli – i w sumie wydaje mi się, że jedni byli zachwyceni, a drudzy mówili rzeczy zupełnie podobne jak Twój starszy brat. Zwykła reguła jest taka, że w liceach nastawionych na sukcesy olimpijskie dobrze czują się ludzie, którzy osiągają te sukcesy w przynajmniej jednym z głównych przedmiotów (i pasjonują się tym przedmiotem), ale bywa różnie. Często lepiej być prymusem w solidnym liceum niż w dolnej połówce klasy w takim z czołówek rankingów. I oczywiście nie każda klasa jest taka sama. Wysokie progi rekrutacji lub egzaminy wstępne zapewniają jakiś odsiew, ale to i tak loteria: można trafić na grupę ludzi o wspólnych zainteresowaniach, którzy pomagają sobie nawzajem, a można na takich, którzy myśląc, że są wybitni i wszystko im wolno, gardzą uczącymi się trochę słabiej.

 

Ponownie, serdecznie pozdrawiam!

I ja bardzo dziękuję.Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka