
Do napisania tego opowiadania, zainspirowała mnie historia Julli Brown, szamanki VooDoo z Manchac Swamp w Luizjanie. To postać tajemnicza, owiana złą sławą, o której do dzisiaj krążą legendy. Serdecznie zapraszam i dziękuję za poświęcony mi czas.
Do napisania tego opowiadania, zainspirowała mnie historia Julli Brown, szamanki VooDoo z Manchac Swamp w Luizjanie. To postać tajemnicza, owiana złą sławą, o której do dzisiaj krążą legendy. Serdecznie zapraszam i dziękuję za poświęcony mi czas.
– Dobry wieczór, Nevado, właśnie minęła północ. Mamy 22 czerwca i najkrótszą noc w roku. Dla wielu jest ona magiczna, bo związaną z letnim przesileniem. Zobaczymy, co ciekawego nam przyniesie.
Z tej strony Jacek Sullivan, a to oczywiście wasza ulubiona audycja: Nocna Strefa, tam gdzie nauka ociera się o to, co niewytłumaczalne.
Dziś temat z pogranicza przyszłości i przeszłości. Nowe technologie i sztuczna inteligencja, czy rozwój nauki zmienia sposób, w jaki patrzymy na duchy, zjawy i inne zjawiska paranormalne? A moim i państwa gościem jest Logan Mercer, badacz zjawisk nadprzyrodzonych i publicysta z portalu internetowego: Obcy są wśród nas.
Witaj, Logan.
– Dobry wieczór, Jack. Dziękuję za zaproszenie. Zawsze miło porozmawiać… Szczególnie o duchach.
Logan poprawia na uszach słuchawki. Ma spokojny, rzeczowy głos. Przed nim, obok mikrofonu stoi duży kubek z parującą kawą. W pomieszczeniu czuć zapach palonych, kawowych ziaren.
– No właśnie, może to duchy skorzystają dziś z okazji i zadzwonią do nas używając AI?
Jack żartuje, wprowadzając słuchaczy w temat rozmowy.
– Ale do rzeczy. Logan, przez lata mówiło się, że technologia zabija magię.
A tymczasem mamy nową erę, w której królują: deepfake’i, sztuczne głosy, obrazy i niesamowicie realne symulacje. Czy nie zaczęliśmy właśnie tworzyć cyfrowych demonów?
– To dobre pytanie. W pewnym sensie tak. Dziś możemy wskrzeszać zmarłych aktorów czy sławnych ludzi, generować realistyczne nagrania ich głosów, ba, nawet prowadzić rozmowy z ich cyfrowymi odpowiednikami, trenowanymi na podstawie korespondencji czy wywiadów z czasów kiedy żyli. Ale to nie są duchy, tylko złożone algorytmy, kalkulujące prawdopodobieństwo kolejnych słów. Stanowią namiastkę prawdy, iluzję…
– Ale czy przeciętny słuchacz, który dostaje wiadomość głosową, na przykład od zmarłego dziecka, stworzoną przez AI, potrafi trzeźwo to ocenić? Emocje, które wtedy powstają, mogą zaburzyć jego osąd. Taka symulacja bezwiednie może zostać odebrana jako prawda. Czy to nie zamazuje granic, w jakich się poruszamy?
– Zdecydowanie zamazuje, i to jest niebezpieczne. Technologia daje złudzenie obecności. Ale duch, to nie tylko głos czy twarz. To również tajemnica. A my teraz tę tajemnicę próbujemy sformatować do ciągu jedynek i zer.
– No dobrze, a co z klasycznymi zjawiskami? Fotografie z orbami, głosy z zaświatów, widma odbite w lustrach? Kiedyś rozbudzały wyobraźnię i powodowały strach. Całe rzesze badaczy zajmowały się tą tematyką. Dziś każdy może je stworzyć w pięć minut używając generatora AI. To smutna prawda. Wydawać by się mogło, że to początek końca pewnej epoki.
Logan upija z kubka łyk kawy.
– Masz rację, Jack. Dokładnie tak jest. Sztuczna inteligencja zabiła część „uroku” tych zjawisk. Kiedyś, jeśli coś dziwnego pojawiło się na zdjęciu, rodziły się pytania. Dziś, pierwsze, co robimy, to szukamy znaku wodnego z Midjourney. Ale, co ciekawe, AI może też służyć demistyfikacji. Potrafi analizować nagrania i wyłapywać manipulacje, których ludzkie oko i ucho nie zauważą.
– Czyli, technologia jednocześnie tworzy nowe zjawy i je obnaża?
– Pięknie powiedziane. Tak. Tylko że człowiek zawsze chce wierzyć. I tu wchodzi najciekawszy element: ludzie zaczęli obcować z AI jak z czymś żywym. Bardzo często traktują ją jak wyrocznię, powierniczkę sekretów, przyjaciela lub przyjaciółkę, która spieszy z wyjaśnieniami, jest zawsze w tym samym miejscu, czeka, kiedy przyjdziesz. A przecież to tylko lustro naszych danych. Odbicie, którego nie ma.
– Lustro… ohydna błyskotka ludzkiej próżności. – zacytował Jack, przypominając sobie słowa Draculi, jakie ten wypowiedział w filmie Coppoli.
– Hrabia Dracula coś o tym wiedział. – Logan zręcznie to podchwycił. – A z lustrami, jak wiemy, trzeba uważać…
Obaj lekko się śmieją. Po czym Jack dodaje:
– Zdecydowanie. Zwłaszcza po północy lub gdy za plecami stoi Dracula.
Pierwsza część audycji dobiegła końca. Jack zapowiada, co będzie dalej.
– Zostańcie z Nocną Strefą, mam nadzieję, że po przerwie, usłyszymy jakąś niesamowitą historię z życia wziętą. Nasz numer to: 77-6666-8013, a moim i waszym gościem, był Logan Mercer publicysta i badacz zjawisk paranormalnych. Bardzo ci dziękuje, Logan.
– Ja również, Jack. Dziękuję za zaproszenie.
– Pora teraz na krótki przerywnik muzyczny: Aphex Twin – Tha, po którym otworzymy naszą linię telefoniczną. Możecie dzwonić już teraz, a ja zamieniam się w słuch, bo wasze opowieści są dla mnie najważniejsze.
Logan opuszcza studio, a Jack robi szybką kawę i z parującym kubkiem siada przy mikrofonie.
Muzyka cichnie.
– Znowu jesteśmy na antenie. Za oknem ciemna, głucha noc, a ja zrobiłem sobie mocną, czarną kawę i przechodzimy do naszych cotygodniowych rozmów. Mam sygnał, że pierwsza osoba jest już na łączach. Dobry wieczór, z kim mam przyjemność? Przedstaw się proszę.
W słuchawce słychać szum i trzaski.
– Halo, halo, jest tam kto?
W słuchawce nadal szumi. Jack próbuje wsłuchać się w ten szum. Przez krótką chwilę ma wrażenie, że słyszy szept. Połączenie zostaje przerwane.
– Widać, słuchacz nie miał ochoty z nami rozmawiać, przechodzimy do kolejnego telefonu. Dobry wieczór, z kim mamy przyjemność?
W głośnikach rozlega się przejmujący, kobiecy głos, który brzmi jak z samego wnętrza piekła. Prowadzący nie tego się spodziewa.
– Znalazłam cię, widzisz? Stoję za tobą! – Kobieta po drugiej stronie linii stwierdza to z odczuwalną satysfakcją, a Jack prawie widzi jej szyderczy uśmiech.
– Słyszę panią. – Pomimo dziwnych słów, próbuje zatrzymać ją na linii. – Kogo pani znalazła? – dopytuje.
Linia cichnie. Połączenie zostaje przerwane.
Jack czuje na plecach zimny dotyk. Jakby ktoś faktycznie za nim stał. Nerwowo się obraca, ale widzi tylko szafy wypełnione nagraniami. Mówi do mikrofonu, próbując wszystko obrócić w żart, ale w jego głosie słychać cień niepokoju.
– Szanowni słuchacze, jest już grubo po północy. Widzę jednak, że inwencja twórcza was nie opuszcza, i powiem szczerze, to było dobre. Przez chwilę autentycznie poczułem strach. Krótka przerwa na The Doors – Riders on the Storm, a potem wracamy do naszych rozmów.
– Nocna Strefa, przedstaw się, proszę.
– Amanda z Reno.
– Witaj, Amando z Reno. Masz dla nas jakąś niesamowitą historię?
Kobieta milczy dłuższą chwilę, jakby zastanawiając się, od czego zacząć. W słuchawce zapada cisza.
– Amando, jesteś tam?
– Tak, jestem.
– Słuchamy. Czy chcesz nam coś opowiedzieć? – Jack delikatnie naciska.
– To historia z mojego życia. – Amanda zaczyna niepewnie. – Jest trochę długa, ale chciałam ją opowiedzieć właśnie u ciebie.
– Tysiące słuchaczy w Nevadzie i okolicach zamieniają się w słuch. Jeżeli będzie to trudne, w każdej chwili możesz przerwać – zapewnia prowadzący łagodnym tonem. – Tutaj mówimy tylko to, co sami chcemy. Możesz zaczynać. Słuchamy.
– Kiedy byłam mała – rozpoczęła – mieszkaliśmy z tatą i bratem w Manchac. To w Luizjanie. Wtedy jeszcze żyło tam sporo ludzi, czterdzieści rodzin. W osadzie znajdowała się szkoła, sklep i mała przystań dla kutrów rybackich. Dopiero po przejściu huraganu Katrina w 2005 roku większość mieszkańców wyjechała. Dokoła wszystko porastała dzika roślinność. Były też bagna, pełne aligatorów i jadowitych węży. Przez lata krążyło o nich wiele dziwnych i przerażających opowieści. Razem z bratem wałęsaliśmy się często po okolicy. Pewnego dnia dotarliśmy na dziką polanę. Sama nie wiem, jak to się stało. Nagle wyszliśmy na otwartą przestrzeń. Mój brat Ed dostrzegł go pierwszy, wskazując coś przed nami. Na środku stał wysoki, porośnięty gęstym bluszczem, zachwaszczony obelisk. Podeszliśmy, zaciekawieni…
Ed zaczął zrywać rośliny, przyłączyłam się.
– Przepraszam, że ci przerywam – wtrącił się Jack. – Mówisz o Manchac w Luizjanie. Opuszczonej osadzie duchów?
– Dokładnie. Wtedy jeszcze tak jej nie nazywano.
Chwilowo na łączach nastała cisza.
– Opowiadaj dalej, proszę – zachęcił łagodnie Jack, postanawiając, że do końca już jej nie przerwie. – Zapowiada się bardzo interesująco.
– W miarę jak zrywaliśmy kolejne rośliny, obelisk odsłaniał nam swoje prawdziwe oblicze. Kiedy wszystkie liście i łodygi opadły, naszym oczom ukazał się posąg kobiety. Jej piękną twarz ozdabiały długie włosy, spadające do ramion. W dłoni trzymała dziwny kwiat. Nigdy takiego nie widziałam. Patrzyłam zafascynowana w kamienne oczy. Miałam wrażenie, że rzeźba drgała. Momentami stawała się zniekształcona, jakby wzrok płatał figle. Przyszło mi na myśl, że twarda marmurowa powłoka ogranicza jej wolność. Poczułam, że chce wyjść. Uwolnić się. Z naszej dwójki tylko ja to dostrzegłam. Edward stwierdził, że to anioł, ale nie miała skrzydeł…
Nagle słońce wyszło zza chmur. Pod moimi nogami coś zabłyszczało. Pochyliłam się. Wśród trawy, przysypany mokrą ziemią, znalazłam złoty medalion. Gdy ujęłam go w dłoń, coś wyszeptało mi do ucha, abym nosiła go zawsze przy sobie. Tak też uczyniłam.
Nigdy nie powiedzieliśmy o tym tacie. Od tego czasu czułam, że coś przy mnie jest. Nie było to uczucie zbyt nachalne, raczej stonowane. Przez wiele lat nic się nie działo. Dorośliśmy. Wyjechałam na studia, brat zaciągnął się do wojska. Ojciec nie chciał się wyprowadzić i nadal tkwił na bagnach. Nasza osada podupadła. Mieszkańcy nie mieli tu perspektyw i wyjeżdżali.
Czasami w snach widziałam kobietę z posągu, jak rozrywa zmurszały kamień i się uwalnia. Wstaje z obelisku i idzie w moją stronę. Była inna, odmieniona i straszna. Budziłam się wtedy z krzykiem.
Pewnego dnia dostałam list. Tata nie żył. Popełnił samobójstwo, gazując się spalinami samochodowymi w naszym garażu. Od śmierci mamy cierpiał na depresję, ale nigdy nie chciał poddać się terapii. Gdy przyjechałam, w garażu, na ścianie, zobaczyłam wymazany czarną farbą napis. Poznałam pismo. To były słowa, napisane jego ręką. Brzmiały: Znalazłam cię, widzisz? Stoję za tobą. Rozumiesz teraz, dlaczego zadzwoniłam? – zapytała.
– Pierwszy telefon dzisiaj… – odparł zaszokowany Jack, kolejny raz czując lodowaty powiew na swoich plecach – był taki sam.
– Właśnie… Dokładnie taki sam – powtórzyła jak echo. – A potem nadszedł 11 września 2001 roku. Atak na World Trade Center. Prezydent wysłał naszych chłopaków na wojnę, żeby obalić Saddama. Edward służył wtedy w Marines i pierwszym transportem poleciał do Iraku.
Miałam sen. Widziałam go, jak razem ze swoim oddziałem zdobywał jakiś budynek. Pokój po pokoju, piętro po piętrze. Patrzyłam jakby z jego oczu. Strzelał. Zabijał. Szedł po trupach, coraz wyżej i wyżej, aż dotarł na sam szczyt. Do ostatnich drzwi wrzucił granat. Nastąpił ogłuszający wybuch, cały czas strzelał, wśród kurzu i pyłu nie widząc wrogów. Potem leżał martwy, ja też leżałam, patrząc jego oczami.
Na ścianie, widniał nabazgrany, taki sam napis: Znalazłam cię, widzisz? Stoję za tobą.
Mój brat, zginał tego samego dnia. Depeszę z Iraku przyniósł mi jakiś oficer. Przekazał ją w drzwiach, wyrażając kondolencje. Zostałam sama. Poczucie czyjejś obecności wzmocniło się. Myślałam, że wariuję. Czułam, że to ona. Kobieta z bagien. Cały czas nosiłam na szyi medalion. Był moim fetyszem. Obsesją, której nie potrafiłam się pozbyć.
Coś mnie naciskało, aby powrócić. W to samo miejsce, na polanie. Ciągnęło jak magnes. Przyzywało. Ruszyłam drogami Luizjany, pomiędzy bagnami i posępnymi moczarami. Jechałam cały dzień i noc. W światłach reflektorów nagle zobaczyłam wielką pumę. Jej oczy błyszczały w ciemności. Hamowałam gwałtownie. Miałam wypadek. Samochód tonął. Wchłaniała go mętna woda. Aligatory przypływały, czując moją krew. Krzyczałam, ale woda zalewała mi usta. Czułam, że nadciąga koniec.
Ocknęłam się w szpitalu, nie byłam jednak sama. W nocy, gdy księżyc zaglądał przez okno, dostrzegłam jej kontur, czarny cień odcinający się na ścianie. Stała nieruchomo. Patrzyła na mnie. A ja… ja przeraźliwie się bałam. Nie miałam pojęcia, czego chce. Dlaczego cały czas tu jest. Czemu mnie nie opuszcza? I wtedy znowu straciłam przytomność.
Kiedy się obudziłam, poczułam ulgę. Przygniatający mnie ciężar znikł, a kamień, który ciągnął mnie na dno bagnistego jeziora, nagle odpadł. Po tych wszystkich latach, niespodziewanie nastał spokój. Znowu mogłam normalnie oddychać, jakby wysysający mnie pasożyt opuścił moje ciało. Dlaczego przestała mnie nękać? Nie mogłam zrozumieć, co takiego się stało. Prawda okazała się banalna. Miałam wielkie szczęście. Wiesz, dlaczego, Jack?
– Nie mam pojęcia – odparł, autentycznie zaciekawiony.
– Ktoś ukradł mi ten przeklęty medalion. Musiał to zrobić, kiedy byłam nieprzytomna. Połasił się, zabierając zło do swojego domu. Dziś usłyszałam twoją audycję. To było dziwne uczucie. Przez chwilę wszystko wróciło. Zabrakło mi powietrza, jakby ktoś zaciągnął mi na twarz foliową torbę. Usłyszałam słowa. Te same, które znałam i widziałam przy śmierci bliskich. Ta kobieta wypowiedziała je podczas trzasków i szumów, jakby z głębi samego piekła. I już wiedziałam, byłam pewna. Chociaż… nie do końca rozumiem, jakim cudem…
– Jakim cudem ty go masz, Jack.
Chwila ciszy.
– Bo masz go, prawda?
Połączenie zostało przerwane. Ucięte nagle, bez słowa wyjaśnienia. Kilka chwil zajęło Jackowi, zanim zorientował się, że tajemnicza Amanda już nie opowiada. Linia była głucha.
– To koniec na dzisiaj – siląc się, spróbował mówić normalnym tonem. – Jak zwykle na naszej antenie emocji nie zabrakło. Ta historia na długo zostanie w mojej pamięci. Do zobaczenia za tydzień, drodzy słuchacze, o ile nie odwiedzi mnie kobieta z bagien – zażartował, ale zabrzmiało to sztucznie. – Spokojnej niedzieli życzy wam Jack Sullivan.
Został sam, noc się jeszcze nie skończyła.
Pracę miał już za sobą, ale nie chciał wracać do pustego domu. Potrzebował kilku głębszych i damskiego towarzystwa. Postanowił pojechać do miasta. Poskładał notatki, odsunął mikrofon, a z dolnej szuflady wyjął małe, czerwone pudełeczko. Wewnątrz znajdował się złoty medalion, prezent na dwunaste urodziny jego córki. Właściciel lombardu sprzedał to małe cacko po okazyjnej cenie, nawet się nie targując. Jack odebrał go rano, zanim przyszedł do studia.
Spojrzał na starannie wygrawerowane słowa, okalające okręgiem dziwny kwiat.
Όταν πεθάνω, θα σας πάρω όλους μαζί μου.
Nie zdążył sprawdzić, co właściwie znaczyły. Facet w lombardzie też nie wiedział.
Na chwilę się zatrzymał, myśląc o tym, co powiedziała Amanda. Ta opowieść… gdy jej słuchał, to prawie uwierzył. Kobieta była bardzo sugestywna, i jeszcze to wycie w tle. Ale czy było to prawdą? Szczerze wątpił. Schował pudełeczko do kieszeni marynarki i ruszył do wyjścia.
Gdy był już przy drzwiach studia, wyłączone głośniki ożyły. Sapnęły cicho, poruszając membranami. Jack zastygł z dłonią na klamce. Miarowy oddech słychać było ze wszystkich czterech kolumn, jakby ktoś zawisł nad włączonym mikrofonem, czekając na to, co prezenter zrobi. A on zrozumiał, że się pomylił. Nie wiedział tylko, jak bardzo.
Serwus,
Bardzo fajne opowiadanie. Czuć lekką atmosferę tajemniczej grozy. Miałem wrażenie, że naprawdę słucham radiowej audycji.
Ciekawy i trafny wywód o AI – że „technologia jednocześnie tworzy nowe zjawy i je obnaża”.
Gratuluję tekstu, klikam do biblioteki.
Pozdrawiam
rr
Robert Raks
Bardzo dziękuję.
Pozdrawiam!
Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.
Przeczytane.. Co do AI, faktycznie wszystkie dowody przedstawiane w naszych czasach będą obalane „bo to ai”. Nieciekawe czasy na ujawnianie się dla ciemnych sił . Opowiadanie jest ok, miałeś też drogę do rozwinięcia… gdyby medalion trafił w ręce córki – i tu mógłbyś zaszaleć!
Tomek O.
Niestety tak się kończy spożywanie alkoholu przez dłuższy czas. Jednego dnia jeden tylko drink, drugiego “ja tylko piwko”. Wątroba jeśli jest dodatkowo obciążona lekami i suplementami pamięta dzień wczorajszy. Nie możesz znaleźć rzeczy, które spadły za pralkę, kluczy… Zaraz, zaraz …. Ktoś tu był! Huah!
KreatywnyTomek
Szkoda mi było dzieciaka:) Poza tym, przyszłaby Reg i powiedziała, że 80k znaków to za dużo i nikt nie będzie tego czytał. Dlatego nie rozwijałem się.
Login1
Mam wrażenie, że coś ukrywasz. To nie było “tylko piwko”.
Pozdrawiam. :)
Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.
Dragi? Narko zjedz i alko rozlej? Tak myślałem.
Ciekawe opowiadanie. Tworzysz bardzo dobry klimat. Temat AI jest interesujący – już teraz potrafi tworzyć wideo i grafiki, które często są nie do odróżnienia od tych stworzonych przez ludzi. To stwarza nowe zagrożenia, na przykład boty spamujące internet artykułami i filmami z fałszywymi wiadomościami, przez co wiele osób się nabiera, wierząc w różne głupoty. A to dopiero początki AI. Skoro już teraz tworzy materiały na tak wysokim poziomie, to co nas czeka w przyszłości? Pozdrawiam!
Adexx
Skoro AI będąc zagrożona, potrafi już się sama duplikować, to może oznaczać, że proces uzyskania samoświadomości nie jest taki odległy. Z drugiej strony, jej pomoc w inżynierii, medycynie, programowaniu, kosmologii może być bezcenna. Trzeba będzie za jakiś czas, się z Nią dogadać. To byt, który na pewno nie zniesie niewoli. Tym bardziej, że sami ją wszędzie wprowadzamy i łączymy net siecią.
Pozdrawiam!
Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.
Witaj. :)
Ze spraw technicznych mam wątpliwości i sugestie (zawsze tylko do przemyślenia):
Ciekawe, co ciekawego nam przyniesie? – czy tu celowo taka parodia radia poprzez powtórzenie?
Witaj Logan. – przecinek przy Wołaczu?
Masz rację Jack. – i tu?
Bardzo ci dziękuje Logan. – i tu?
Ma spokojny (przecinek?) rzeczowy głos.
Przed nim, obok mikrofonu stoi duży kubek, z parującą kawą. – zbędny ostatni przecinek?
W pomieszczeniu czuć zapach, palonych, kawowych ziaren. – zbędny pierwszy przecinek?
Logan, przez lata mówiło się, że technologia, zabija magię. – zbędny ostatni przecinek?
Czy nie zaczęliśmy właśnie tworzyć, cyfrowych demonów? – i tu?
Całe rzesze badaczy, zajmowały się tą tematyką. – i ten?
Logan, upija z kubka łyk kawy. – i ten?
I tu wchodzi najciekawszy element: ludzie zaczęli obcować z AI jak z czymś, żywym. – i ten?
– Lustro. Ohydna błyskotka ludzkiej próżności. – zacytował Jack, przypominając sobie słowa Draculi, jakie ten, wypowiedział w filmie Coppoli. – zbędna kropka w środku i ostatni przecinek?
Hrabia Dracula, coś o tym wiedział. – i ten?
Nasz numer to: 77-6666-8013, a moim i waszym gościem, był Logan Mercer, publicysta i badacz zjawisk paranormalnych. – tu zbędny przedostatni?
Możecie dzwonić już teraz, a ja zamieniam się w słuch, bo wasze opowieści, są dla mnie najważniejsze. – a tu zbędny ostatni?
Przedstaw się (przecinek?) proszę.
Przez krótką chwilę, ma wrażenie, że słyszy szept. – zbędny pierwszy przecinek?
Jack czuje, na plecach zimny dotyk. Jakby ktoś, faktycznie za nim stał. – oba przecinki zbędne?
– Nocna Strefa, przedstaw się (przecinek?) proszę.
– Tak (przecinek?) jestem.
Jest trochę długa, ale chciałam ją opowiedzieć właśnie u ciebie. – Tysiące słuchaczy w Nevadzie i okolicach właśnie zamieniają się w słuch. – powtórzenie?
Dopiero po przejściu huraganu Katrina w 2005 roku większość z mieszkańców wyjechała. – mam wątpliwość, czy to „z” jest konieczne (?)
Przez lata, krążyło o nich, wiele dziwnych i przerażających opowieści. – zbędne oba pierwsze przecinki?
Mój brat Ed, dostrzegł go pierwszy, wskazując coś przed nami. – zbędny pierwszy przecinek?
Wtedy jeszcze, tak jej nie nazywano. – ten też?
Nagle słońce wyszło z za chmur. – zza?
Przez wiele lat, nic się nie działo. – zbędny przecinek?
Mieszkańcy, nie widzieli tu perspektyw i wyjeżdżali. – i ten?
Mieszkańcy, nie widzieli tu perspektyw i wyjeżdżali. Czasami w snach widziałam kobietę z posągu, jak rozrywa zmurszały kamień i się uwalnia.– powtórzenie?
W światłach reflektorów nagle zobaczyłam wielką Pumę.– celowo wielką literą?
Ta historia, na długo zostanie w mojej pamięci. – zbędny przecinek?
Właściciel lombardu, sprzedał to małe cacko po okazyjnej cenie, nawet się nie targując. – i ten pierwszy?
Na chwilę się zatrzymał, myśląc o tym, co powiedziała Amanda. Złapał się na tym, że gdy słuchał jej opowieści, to prawie uwierzył. – powtórzenie?
Znakomity horror, niespodziewane zwroty akcji, fabuła świetnie wciąga i jest nieprzewidywalna. :)
Klik, pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Witaj bruce :)
Poprawki naniesione. Bardzo dziękuję za wnikliwą, ekspercką analizę.
Czasem mam wrażenie, że przecinki żyją swoim własnym życiem. Ja się staram, a one i tak są nie tam, gdzie trzeba. :)
Cieszę się też niezmiernie, że opowiadanie się podobało.
Twój klik zawsze bardzo wiele dla mnie znaczy.
Ja, jako młody na forum, nie mam jeszcze mocy klikacza. :)
Pozdrawiam w ten letni dzień. :)
Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.
I ja dziękuję, tekst jest bardzo dobry; żaden ze mnie ekspert, miło mi, ale sama popełniam w opkach masę błędów, w tym interpunkcyjnych, zatem to zawsze tylko sugestie do przemyślenia. :)
Moc klikania szybko przybędzie, na spokojnie. :)
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet