- Opowiadanie: Koala75 - Złocień

Złocień

Kwiatki też mogą być magiczne.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Złocień

Przechodziłem obok kwiaciarni i nagle pod wpływem jakiegoś impulsu wszedłem do środka. Nie zamierzałem nic kupować, ale głupio mi było wyjść bez niczego, więc kupiłem „Złocień”, bo mnie zaintrygował nazwą i kolorami. Wszystkie z wyjątkiem jednego były z żółtymi kwiatami, więc taka nazwa im pasowała. Ten miał inne kwiaty. 

 

Więc go wybrałem, zapłaciłem i ostrożnie, żeby roślinki nie uszkodzić, przyniosłem do mieszkania. Postawiłem na zewnętrznym parapecie okna między loggią a pokojem i w wyszukiwarce Googla wpisałem hasło „złocień roślina”. Chciałem dowiedzieć się, jak pielęgnować mój nabytek. Otrzymałem mnóstwo porad, ale wśród zdjęć różnych złocieni nie było żadnego z moją odmianą. Nie znalazłem też zdjęć złocieni z takimi żółtymi kwiatami, jak w sklepie. Przypomniałem sobie, że nie zdjąłem plastikowej osłonki z doniczki. Tam zwykle były drukowane informacje, jak się obchodzić z rośliną, ile i jak podlewać, czy lubi słońce, czy cień. Wziąłem lupę, wyszedłem na loggię, podniosłem doniczkę z kupionym kwiatkiem i zacząłem studiować napisy. Doczytałem się, że roślinka w doniczce to „Chrysanthemum Indicum-Hybr.”, pochodząca z Holandii. Ustaliłem wcześniej w Internecie, że taka nazwa może oznaczać „Złocień Ogrodowy – Hybrydowy” i wkurzony rzuciłem w przestrzeń retoryczne:

– Nie mogli wydrukować po ludzku „Złocień”, gdy wysyłali do Polski?

Miły damski głos sprawił, że mało brakowało, bym upuścił doniczkę na podłogę. Usłyszałem:

– Jakie to ma znaczenie? Mniej ci się podobam?

Skąd ten głos? Przecież nikogo nie ma. Omamy słuchowe? – pomyślałem.

Głos z doniczki kontynuował:

– Nie stój jak słup. To ja mówię do ciebie.

– Tt…ty mm…mówisz? Pp…po ppoolsku – wyjąkałem inteligentnie, kierując słowa do kwiatka.

– Gdy dowiedziałam się, że jak podrosnę, pojadę do Polski, to poprosiłam Polkę, ogrodniczkę, pracującą na czarno, żeby w tajemnicy uczyła mnie mówić po waszemu.

– Mówisz bardzo ładnie – skomplementowałem rozmówczynię.

 To się nie dzieje naprawdę. Rozmawiam z kwiatem – pomyślałem.

Chryzantemka-złocień wyczuła moją rozterkę i dodała:

– Szybko się uczę i mam jeszcze inne magiczne zdolności.

– Jakie?

– Jak myślisz, dlaczego wszedłeś do tej kwiaciarni i wybrałeś właśnie ten kwiat, chociaż było wiele ładniejszych? Spodobałeś mi się przez szybę i oceniłam, że będziesz dobrym opiekunem. Może nawet pokochasz mnie i będę z powrotem dziewczyną.

Przestałem się jąkać, więc swobodnie kontynuowałem rozmowę:

– Jesteś zaczarowaną księżniczką?

– Naczytałeś się bajek?

– Lubię bajki.

– Studiowałam na Akademii Magii. Jedną inkantację pomyliłam i zmieniłam się w sadzonkę. Musi się ktoś zakochać we mnie, żeby tę klątwę zniweczyć.

Zauważyłem, że nie zaprzeczyła i nie potwierdziła, że jest zaczarowaną księżniczką, lecz to nie miało znaczenia. W końcu, przecież to tylko kwiatek – myślałem.

Żal mi jej było, więc przeniosłem na wewnętrzny parapet, żeby uchronić od wiatru i palącego słońca. Podlewałem, nawoziłem, rozmawialiśmy po moich powrotach z pracy, ale zdecydowanie lubiłem swój status singla i nie zamierzałem się zakochać. Nazwałem ją Złotką, bo jakąś czułem potrzebę, a roślinka nie protestowała. Ładna i mądra, stale próbowała mnie oczarować urodą i słownie.

Często dumałem: Chyba miała pecha, że tak wybrała. Czas pokazał, że błądziłem. Gdy kończył się okres jej istnienia jako kwiatka, zaczęła marnieć. Zintensyfikowałem opiekę, ale to nie pomagało. Wtedy zrozumiałem, co do niej czułem.

– Złotko, nie odchodź, zakochałem się w tobie, chociaż nie chciałem – powiedziałem pewnego dnia.

 Wtedy stanęła przede mną zgrabna dziewczyna w moim wieku, ale tak słaba, że musiałem ją podtrzymywać, co wcale nie było dla nas przykre.

Magiczna kuracja witaminami i przyrządzanymi przez nią potrawami sprawiła nie tylko, że ją “postawiła na nogi”, ale też mnie zaokrągliła, bo zostałem “specjalnie” dokarmiany, jako trochę za chudy.

I przestałem chcieć być singlem.

Koniec

Komentarze

I tak właśnie zaczyna się miłość… :)

Piękna historia, Koalo75. :) Przypomniała mi ukochaną powieść “Mały Książę. :) 

Pozdrawiam serdecznie, klik. :) 

Pecunia non olet

Chryzantema, powiadasz Misiu, nie żaden eukaliptus. ;)

Jakże często się zdarza, że uczucie objawia się ze wzmożoną siłą właśnie wtedy, gdy okoliczności zwiastują rozstanie. :)

 

Postawiłem na loggii… → Loggia to wnęka, nie można niczego postawić na wnęce. Mam wrażenie, że chodzi o balkon typu loggia.

Proponuję: Postawiłem na balkonie

 

Wziąłem lupę, wyszedłem na loggię… → Wziąłem lupę, wyszedłem na balkon

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne bardzo:-)

Bruce, musisz bardzo kochać “Małego Księcia”, jeżeli moja miniaturka przywołała Ci jego wspomnienie. :)

Reg, nie zmienię loggii na balkon, bo chciałem użyć loggii ze względu na jej naturalne zadaszenie, ale pewną zmianę wprowadziłem.

“Loggia jest wnęką w bryle budynku, zadaszona i zazwyczaj osłonięta ścianami z co najmniej trzech stron, podczas gdy balkon to konstrukcja wystająca poza obrys budynku, zwykle niezadaszona i otwarta z trzech stron“ (z Internetu i praktyki).

Zwykło się mówić: wyszedłem na loggię, tak jak się mówi: wyszedłem na balkon, albo na taras, więc zostawię. :)

Pusiu, cieszę się. :)

OK, Misiu, to Twój szort, Ty tu rządzisz. Chodziło mi tylko o to, że nie można niczego postawić na loggii. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tekst nie zachwycił mnie tak bardzo, jak inne Twoje. Może dlatego, że jeszcze nie przestałem chcieć być singlem. :)

Pozostaje jednak pytanie. Skoro zamieniła się w kwiat, ale taki umiejący mówić kwiat, to czemu się nie odczarowała? Może to tak naprawdę intryga, mająca na celu znalezienie dobrego partnera? 

Tego nie wie nikt. No może oprócz Ciebie.

Pozdrawiam! :D

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Gryzoku, widocznie musiał deklarację uczucia wygłosić ktoś inny, nie ona, a może masz rację, podejrzewając intrygę. Któż zrozumie kobiety? Chyba tylko one. :)

Dokładnie tak jest, Koalo75. :) 

Pecunia non olet

Rozmowna chryzantema z całą pewnością jest tysiące razy sympatyczniejsza od rosiczki.

Co do natomiast pań, to praktyka pokazuje, że niemożność ich zrozumienia nie przeszkadza wynoszeniu ich na piedestały.

Dzięki, Misiu, za kilka minut relaksu i za uśmiech.

Pozdrawiam

Ależ to było słodkie. Tylko stanowczo za krótkie – ledwo się rozkręciło, a już się skończyło.

 

W końcu, przecież to tylko kwiatek

Niepotrzebny przecinek?

Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.

Ciekawy z “Niej” kwiatek. :)

 

Pozdrawiam!

Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.

Reg, masz rację, że stawianie czegoś na loggii jest głupie, ale taki usus wziął się chyba stąd, że loggia jest traktowana jak rodzaj balkonu. Jak powiedzieć poprawnie: wyszedłem na loggię? …do loggii chyba nikt nie powie. Może …stał w loggii zamiast …stał na loggii, by się przyjęło? Ale co innymi przyimkami, które funkcjonują z balkonem? :)

Bruce, ;D

Adamie, dobrze, że się udało. :)

Bolly, gdy krótkie, może nie znudzi. Przecinki, to dla mnie wyższa szkoła jazdy. :)

George, fantastyczna roślina. :)

 

Misiu, potraktuj loggię tak jak lożę. Teatroman wchodzi do loży i zasiada w niej, a Ty, jeśli zechcesz czytać na świeżym powietrzu, wyjdziesz z mieszkania do loggii i zasiądziesz w niej, usadowiwszy się wygodnie na fotelu. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, sprytne i mądre. yes

Misiu, z tą mądrością to bym nie przesadzała, ale dziękuję za uznanie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajna historia tylko to zakończenie zdaje mi się jakieś takie strasznie przyspieszone. Ale rodzące się uczucia to temat tyleż wdzięczny, co trudny do opisania, szczególnie w miarę zwięzłego.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Fajne. Tylko ja zawsze bym doprawił goryczą tę Twoją uroczą słodycz XD Jak jej czas dobiegał końca, to powinna się objawić jako staruszka! Choć wiek bohatera nie jest podany, więc kto wie… ;)

[Chociaż “zgrabna kobieta w moim wieku” pozostawiłoby szersze pole do interpretacji]

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Reg, skonstatowałem (kto dzisiaj tak mówi?) fakt. :)

Galicyjski, nie chciałem, żeby mi wyszło romansidło. :)

MarMaksie, żeby nie odczarował jej jako staruszki. napisałem: 

Gdy kończył się okres jej istnienia jako kwiatka, zaczęła marnieć.

Jeszcze nie umiem doprawiać słodyczy goryczą, pewnie mnie życie nauczy. :)

Koalo, w żadnym razie nie zarzucam Ci niekonsekwencji (bo czytałem uważnie ;)). Chciałem tylko lekko zaburzyć ten pozytywny przekaz. Ale nie słuchaj mnie – bez Twojej słodyczy świat byłby uboższy.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

MarMaksie, moja “słodycz” jest “odpowiedzią” na wzrastającą liczbę horrorów. :)

Koalo75, to walka przegrana, ale podziwiam Twą mężność w toczeniu jej ;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Sympatyczna opowieść. Jakoś mi się skojarzyła z “Calineczką”, chociaż obyło się bez szukania dziewczynie partnera na siłę. Ciekawe, czy była blondynką, jak na złocień przystało…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka