
Czekając, gdy Nadejdzie... Prolog
https://fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33536
Czekając, gdy Nadejdzie...Pierwsza Noc https://fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33537
Czekając, gdy Nadejdzie... Prolog
https://fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33536
Czekając, gdy Nadejdzie...Pierwsza Noc https://fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33537
DRUGA NOC
Esmerlda przybywa na polanę pośrodku Zamierzchłego Lasu. Inne Wybrane już tu są. Kasja rozmawia z Dimą.
Kasja
… ja nie leżę przed wszystkimi, nawet gdyby mi złotem czy srebrem sypnęli.
Dima
Aż tak źle siebie postrzegasz?
zauważa przyjście Esmerldy
Jesteś.
Esmerlda
Wybaczcie spóźnienie.
Dima
Na razie o niczym ważnym nie rozmawiamy. Kasja tylko ma wątpliwości, czy nie lepiej dobrowolnie zgodzić się na wszystko, co On rozkaże.
Kasja
Sądziłam, że będziemy miały wybór.
Dima
Dopiero, gdy poznamy wszystkie możliwości i szanse.
Kasja
Szybciej On przybędzie, niż zdecydujemy się działać.
Dima
Możesz uciec. Jak Solena.
Kasja spogląda na Dimę, lecz nic nie mówi.
Ofea
Gdybyśmy wszystkie uciekły razem? Nawet teraz?
Dima
Tylko czy każda z nas jest gotowa zostawić tych, których kocha?
Ofea
Odejdą z nami!
Kasja
Szybciej mój brat uzna mnie za szaloną.
Detea
Kasja może mieć rację. Wyśmieją nas, gdy powiemy, że On nas uczynił swymi Wybrankami i nas pożąda.
Esmerlda
A, jeśli to nie jest On?
Kasja
z kpiną
Ta już postradała zmysły…
Esmerlda
niezrażona
Skąd wiem, że to jest On? Że wygląda dokładnie jak na rzeźbach w Świątyniach? Może to zwyczajny mężczyzna, który się za Niego podaje?
Detea
Zwykły mężczyzna nie żyje tak długo.
Esmerlda
Może to inni… Może nawet to sami kapłani… A jeśli Oni go wymyślili?
Ofea zadrżała na te słowa.
Ofea
On… jest kłamstwem?
Dima
po namyśle
Nie możemy tego wykluczyć…
Esmerlda
zachęcona
Nikt nie widział, jak On oraz Inni przybyli do tej krainy.
Detea
To było wiele, wiele żniw temu… Zostały tylko opowieści praojców.
Esmerlda
On może nie istnieć. A my cierpimy ku radości nieznanego mężczyzny.
Ofea
Jak sprawdzić, czy On jest człowiekiem?
Kasja
Nie wiesz?
przykłada palec do szyi o udaje, że podrzyna sobie gardło
Dima
Jeśli jest człowiekiem, umrze. Jeśli nie…
Kasja
I tak wszystkie będziemy martwe. Oszalejemy przez te Zjawy, jak Solena.
Esmerlda
On potrafi wywołać te Zjawy?
Detea
zamyślona
Jeśli byłby zwykłym mężczyzną, nie potrafi. Może uczynił Solenie coś innego, co spowodowało, że sama zaczęła je widzieć?
Dima
Nie wiem, co dał jej do picia. Ani, co wydarzyło się po tym, jak osaczyła ją tajemnicza mgła.
Esmerlda
A może zanim to nastąpiło…? Może zdarzyło się jeszcze coś po wypiciu, czego nie pamiętała?
Kasja
Nie dowiemy się. Jest już martwa.
Dima
Już w ziemię ją chowasz, nie mając pewności.
Kasja
Przeczuwam to.
Dima
W tym cały problem. Wszystko opiera się o przeczucie. O „wiarę”, jak zwą to sami kapłani. Tkwiąc tutaj, nie wiemy, czy On i Oni istnieją. Podobno mieszkają gdzieś na wysokiej Górze… Do mojej osady przybywają kupcy, a nawet uczeni. Nikt z nich, owej Góry nie widział. Czy znaczy to, że nie istnieje?
Detea
Może jest w innych krainach. Może poza wodami. A może tam, gdzie nigdy nie dotrzemy…
spogląda na gwiazdy. Niebo jest bezchmurne, po niedawnej burzy
Dima
Nawet, jeśli On jest tylko człowiekiem, to czy trzeba go zabić?
Ofea
A jeśli to jakiś bogacz? Jeździ po osadach i uwodzi w sekrecie niewiasty, by nikt nie wiedział?
Kasja
Ja mogłabym takiego zabić. Nic nie warty, jak łajno krowy.
Detea
Łajno krowy wspomaga wzrost plonów. Jest coś warte.
Dima
patrząc w blasku pochodni w oczy Kasji
Naprawdę? Zabić człowieka?
Kasja
Lepiej ja jego, niż on mnie.
Ofea
A jeśli byłby… Jednym z Nich? Jeśli Oni istnieją? Czy powinno się Ich zabić?
Detea
Dobre pytanie. Czy potrzebujemy Kogoś, kto potrafi uczynić coś, czego my nie możemy i nigdy temu nie podołamy?
Esmerlda
Ja radzę sobie sama całe życie. Moja rodzina też. Chodzimy jednak do Świątyni i Ich sławimy.
Detea
Czemu? Uczynili wam coś dobrego?
Esmerlda
Nie wiem… Plony były urodzajne…
Dima
Oni uczynili plon urodzajnym?
Esmerlda
Może dali memu ojcu siłę i zdrowie, by mógł je zabrać. Minionego okresu rozkwitu, bardzo chorował i osłabł.
Detea
Może jednak wszystko było tak, jak miało być? Jeśli kiedyś ludzie będą wiedzieli i potrafili więcej… Oni staną się zbędni. Lecz, jeśli istnieją i na nas spoglądają… Nie będą zadowoleni tym, że Ich odrzuciliśmy.
Dima
To my czynimy Ich żywymi. Dopóki myślimy, że mają na nas wpływ, że kierują naszymi krokami, tam gdzie trzeba, a nie gdzie my chcemy.
Ofea
On wybrał jednak nas wbrew naszej woli.
Dima
Przecież mu na to pozwoliłyśmy. Nie musiał przychodzić sam i pytać: Czy zostaniesz mą Wybranką? Same odwiedzałyśmy Jego Świątynie. Słuchałyśmy wszystkich słów Jego kapłanów. W myślach pragnęłyśmy Go od dawna. On może stał się spełnieniem naszych skrywanych marzeń. Albo lęków…
Detea
Nie chcemy, by nadszedł, lecz Go oczekujemy.
Kasja
obejmuje się za ramiona
Coś chłodno się zrobiło. Brrr…
Detea
Na dziś zakończymy.
Dima
Popieram. I tak było to znaczące spotkanie, od bardzo dawna. Dziękuję za Twe sugestie, Esmerldo.
Esmerlda
To ja dziękuję za to, że… Nie jestem sama.
Obudziła się wcześnie, choć zasnęła niedawno przed świtem. Spojrzała na posłanie siostry. Było puste.
Tym razem ona zniknęła, nie ja… – pomyślała Esmerlda. Wstała i zmieniła szatę. Czekał ją kolejny dzień pracy. Często zastanawiała się czy nie powiedzieć o wszystkim rodzicom. Jak by zareagowali? Zapewne byliby szczęśliwi, że ich córka została Jego Wybranką. A gdyby wiedzieli, że nie jest jedyna? Czy to czyni ją wyjątkową? Na początku rzeczywiście tak się czuła. Była, owszem przestraszona, ale i szczęśliwa. On ją wybrał. Dlaczego akurat ją? Pozostałe Wybrane znała jedynie dwie noce, ale też nie wydawały się wyjątkowe. A może gdzieś tam, wybiera jeszcze inne? Może w innym celu… Może dla Niego jest wszystko obojętne? Jeśli okazałby się zwykłym mężczyzną… Czy rodzice by Mu wtedy ją oddali? Gdyby był bogaczem, zapewne tak. Chcą dla niej jak najlepszego losu. Lecz czy jest to warte bólu i cierpienia? Solena straciła rozum… A może to wrodzona choroba? Nie może tego wykluczyć. Może On chciał jej pomóc? Też jest to możliwe… Jeśli źle Go osądzają? Opierają się tylko na tym, co mówią inni. Jeśli same siebie oszukują? Może chcą być oszukiwane? „On jest potężnym, włada gromem i burzą, wszystko jest zdane od Jego łaski…” Która niewiasta, nie chciałaby kogoś takiego, gdy jej życie jest nic nie warte? On może ją ocalić przed nią samą. Oni wszyscy mogą, przybyli z krain w niebiosach… By ocalić ludzi czy pokazać, że człowiek sam może się ocalić? A jeśli ona potrafi ocalić siebie, dlaczego tu tkwi? Może On potrzebuje ocalenia… Ma ukochaną, lecz czy są razem? On szuka Wybranek… Ona być może szuka Wybranych…
– Każdy kogoś szuka… Kogoś potrzebuje… – szepnęła, stając na brzegu pomostu i patrząc w dal. Przed nią było morze. Okiem nie mogła dostrzec jego krańca.
– Pośpiesz się, Esmerldo. Musimy wrócić do domu przed zmrokiem… – poganiał ją ojciec.
Przyjechała wozem wraz z ojcem, pomóc mu rozładować skrzynie, w których były gotowe gliniane naczynia. Teraz inni mężczyźni, znosili je z wozu i ładowali na dużą łódź. Popłyną nimi do krain, za wielką wodą…
– Nie trudź się, panienko – powiedział do niej barczysty mężczyzna. Był jeszcze młody. I przystojny. Wziął od niej skrzynię.
– W końcu jestem tu, by pomóc – powiedziała.
– Dbasz o swego ojca. To szczere i piękne. Gdyby mój ojciec jeszcze żył, też bym chciał go w czymś wesprzeć – odparł nieznajomy młodzieniec.
– Przykro mi…
– By nie dać się samotności, żegluję. Poszukuję…
– Czego poszukujesz?
– Dokładnie nie wiem. – podrapał się po głowie. – Każdy z nas czegoś szuka, czyż nie? – wzruszył ramionami, kładąc skrzynię na pokładzie łodzi
Esmerlda poczuła na plecach dreszcz. Były to dokładnie jej słowa i myśli
– Wiesz, co udało mi się dotąd znaleźć? Że tam, gdzieś żyją inni ludzie, trochę inni od nas, lecz oni też szukają. Oni też kogoś szukają…
– Smutne… – zamyśliła się.
– Dla mnie pocieszające. Nie poddają się, dążą do swego.
– Tylko, czy wiedzą czego naprawdę chcą?
– Nikt do końca nie wie. – roześmiał się. – Może tylko Ten, o którym mówią kapłani w Świątyniach.
– A jeśli On też czegoś szuka albo kogoś. I nie wie czego…
– Śmieszna jesteś. Jestem Tezous – przedstawił się.
– Esmerlda. Miło ciebie poznać. Chyba już skończone. – Spojrzała na pusty wóz. Ojciec stał dalej i ustalał ostatnie warunki umowy z kupcem.
– Wypłyniemy za trzy świty. Jeśli jeszcze tu będziesz, może się spotkamy. Chyba znów będzie burza… Niebezpiecznie wtedy płynąć.
– Życzę ci, byś znalazł to czego szukasz. Lub kogoś…
– Ty, też Esmerldo…
– Esmerlda, wsiadaj. – nakazał jej ojciec.
Ruszyli w drogę do domu.
– Lepiej nie kieruj swych myśli ku nieznajomemu, który odpłynie, gdy świt nadejdzie. – radził ojciec.
– Dopiero za trzy świty odpłyną. I już nie jest nieznajomym. Zwie się Tezous.
– Lecz nie wiesz, jakie są jego myśli.
– Ojcze…
– Nie znasz innych ludzi, ani krain.
– Mogę się o coś spytać?
– Zawsze, moje dziecko…
– Czy chciałbyś żyć gdzieś indziej? Opuścić tą krainę?
– Jestem już zbyt stary na to. – stwierdził i na jego twarzy pojawił się smutek. – Moje stopy wrosły w tą ziemię, niczym korzenie drzewa. Tutaj mamy wszystko. Gdzieś indziej trzeba zaczynać wszystko od początku…
Esmerlda zapatrzyła się w dal. Zbliżał się powoli wieczór.
– Jednakże nie ma przeszkód, byś ty opuściła tę krainę. Jeśli znajdzie się jakiś warty tego młodzieniec…– kontynuował ojciec.
– Nie boisz się tu zostać, aż do swej śmierci?
– Jeśli umrę, lepiąc naczynia, przy żniwach, obok mej żony i córek, będę szczęśliwy. – Objął Esmerldę ramieniem. – Ciekawe, czy Izbel już czuje się lepiej…
– Nie widziałam jej o świcie.
– Długo spałaś, a wstała wcześniej niż ty. Mówiła matce, że coś słabo się czuje. Może…
– Zapytam ją.
– Jesteś dobrotliwa, niczym Jego ukochana. Ktoś taki, jak On byłby wspaniałym wyborem dla ciebie i Izbel. – stwierdził ojciec i ponaglił konie.
Esmerlda musiała mocniej się złapać oparcia wozu. Powstrzymała drżenie ciała.
Spuściła wzrok. Dostrzegła plamę krwi, już zaschniętej. Szkarłatna plama na szarej sukni… Tak dobrze widoczna, a zarazem tak łatwa do przeoczenia.
– Poczułam to, gdy jeszcze spałaś – powiedziała Izbel. Uśmiechnęła się nieśmiało. – Teraz obie jesteśmy dorosłe. Już nic nas nie różni. Krwawimy…
Dla siebie czy dla kogoś innego? – taka myśl pojawiła się w umyśle Esmerldy, lecz szybko zniknęła.
– Nie jesteś szczęśliwa? – spytała niepewnie Izbel.
– Zależy czy sama jesteś, jak będzie dopadał cię częsty ból…
– Jestem odporna na ból! – wykrzyknęła Izbel. Potem zgięła się wpół. – Aua…
Esmerlda podbiegła do niej, a siostra się wygięła do tyłu i roześmiała.
– Dałaś się oszukać!
– Aż ty…
Złapały się nawzajem i zaczęły szczypać, popiskując. Zabawa z okresu beztroskiego dzieciństwa.
Czemu tak szybko przeminęło…