- Opowiadanie: Zequ - „Strażnicy- dziecko krwi”

„Strażnicy- dziecko krwi”

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

„Strażnicy- dziecko krwi”

Autor: Zequ

Tytuł: w trakcie wymyślania:D roboczo: „Strażnicy– dziecko krwi”

Zanim zacznę pisać chciałbym by ktokolwiek by to czytał patrzył na moje wypociny wyrozumiale bo to moje pierwsza walka z piórem, choć bardziej z klawiaturką:P

 

 

 

 

 

Początki…

Wyobraź sobie że siedzisz w mieszkaniu gdzie wiedzie zwykłą egzystencję. Twój byt jest nudny i pozbawiony sensu. Ale pewnego dnia niespodziewanie jedno wydarzenie odmienia całe jego dotychczasowe życie, stawia na głowie cały dotychczasowy światopogląd i spycha naszą przyszłość na nowe tory. Brzmi nieciekawie? To właśnie zdarzyło się naszemu bohaterowi. Mike ma 20 lat i leżał na łóżku myśląc o tym co w jego życiu potoczyło się nie tak. Wiele przeżył. I gdyby tylko mógł niejednokrotnie cofnąłby czas. Całe jego dzieciństwo było do dupy. Mieszkał w Stanach w Los Angeles. Jego ojciec utrzymywał rodzinę pracując na budowie, lecz gdy stracił prace pogrążył się w alkoholizmie. Relacje między jego rodzicami od zawsze były skomplikowane. Nad jego opieką czuwała starsza o trzy lata siostra Alice. Ojciec zostawił matkę bez słowa gdy był ciekawym świata ośmiolatkiem. Ich życie stało się jeszcze cięższe, Matka pogrążona w smutku staczała się, popadła w alkoholizm i straciła zainteresowanie dziećmi, a także całym otaczającym ją światem. Gdy miał 13 lat wraz z siostrą opuścił rodzinny dom i zamieszkał u krewnych. Tam zyskał rodzinne ciepło i dach nad głową. W ciągu kilku miesięcy od ucieczki rodzice wrócili do siebie ale nie próbowali nawiązać kontaktu z dziećmi– woleli oddawać się alkoholowym libacjom. Był to dla niego cios w samo serce. Gdy zaczął układać swoje życie po skończeniu High School i myślał że najgorsze ma za sobą spotkał go ostatni cios– jego rodzice zginęli w pożarze. Spłonął cały dom w którym się urodził i wychowywał. Wydarzenie to zostawiło piętno na jego psychice. Jego dalsze rozmyślania nad swym losem zostały niespodziewanie przerwane przez dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegarek– było dobrze po 2 w nocy. Kto mógł dobijać się o tej porze? Znał pomysły swoich kumpli ale byli akurat na wycieczce w Vegas. Ziewając poszedł otworzyć drzwi. Po otwarciu jego oczom ukazała się dziwna postać w czarnym płaszczu. Nim zdążył zareagować ,dziwna postać błyskawicznie przemknęła koło niego i gdy się obrócił siedziała na pufie plecami do niego szukając czegoś w kieszeniach. Niespodziewany gość był młodym chłopakiem około dwudziestu kilku lat, ubranym w czarne, skórzane spodnie i identyczną kamizelkę z rękawami kończącymi się nad łokciami. Na stopach ciężkie glany sięgające mu do kolan zaś na plecach miecz. Nie był znawcą broni białej ale przypominał kształtem katanę. Obok niedbale rzucony płaszcz z kieszeniami wywróconymi na drugą stronę. Chłopak miał całe ręce i kawałek szyi z lewej strony w dziwnym tatuażu ilustrującym jakieś czarne znaki. Dałby głowę że widział jak się poruszają. Z tyłu widział jego sięgające do szyi, gęste, czarne włosy. W jego głowie kłębiły się setki myśli ale przytulony do ściany powoli próbował dostać się do telefonu.

-Zostaw telefon. Przyszedłem tu z Tobą porozmawiać– powiedział obcy nawet się nie odwracając –wyczuwam co planujesz

-Kim jesteś? Co tu robisz? Nie mam pieniędzy ani nic wartościow…

-Zamknij się– wycedził przybysz. Nie jestem tu by cię okraść lecz by pokazać ci prawdę o tobie i otaczającym cię świecie. Istnieje świat o którego istnieniu nie masz nawet pojęcia. Zamieszkują go istoty o których ludzie woleli by nie wiedzieć na przykład wampiry, wilkołaki i inne paskudy. Pilnowaniem ich i ewentualną eksterminacją zajmujemy się my– nazywamy siebie Strażnikami. Jest to spuścizna po naszych przodkach– Atlantach.

–Atlantach? – Mike był szczerze zdumiony takim początkiem rozmowy ale wychowany na telewizji i grach niewiele go jest w stanie zadziwić. Był pewny to że to dowcip kumpli więc postanowił nie dać im powodu do śmiechu. –Coś o nich słyszałem. Czy to nie ci z tej zaginionej wyspy? Podobno byli bardzo rozwinięci i tworzyli doskonałe społeczeństwo?

-To prawda. Jest to jednak dłuższa historia więc zanim Ci ją opowiem usiądź, możesz też mi nalać coś mocniejszego. Dopiero teraz Strażnik odwrócił w jego kierunku twarz– nie było w niej nic dziwnego poza oczyma– emanowało od nich delikatne, czerwone światło. Gość widząc jego zdziwioną minę lekko uśmiechnął się odsłaniając kły. Krótsze niż na filmach o wampirach ale nie miał wątpliwości że były prawdziwe. Mike zaczął powoli panikować. To coraz mniej przypominało głupi żart. Ale z racji tego że nie miał pomysłu jak pozbyć się gościa postanowił wysłuchać co ma mu do powiedzenia w nadziei że jak opowie co ma do opowiedzenia to się ulotni tak szybko jak przybył.

-Dobrze więc, zaraz coś przyniosę ale mam tylko piwo. Mów, zamieniam się słuch– odparł zrezygnowany Mike.

-Heh, wreszcie zrozumiałeś? Może być i piwo. Zanim zaczniemy, wiedz że mimo iż trudno ci będzie uwierzyć w to co powiem to jest to prawda. Zapowiada się długa noc. Nie próbuj mi przerywać– czas na pytania będzie potem. Tak więc…

 

Do góry nogami… Historia to zaczyna się zanim na ziemi pojawili się ludzie. W kosmosie istnieje wiele różnych ras. Część z nich dysponuje znacznie bardziej zaawansowaną technologią. Umożliwia ona podróż po całym kosmosie w mgnieniu oka. Ludzie, którzy zamieszkują tą planetę są potomkami małp. Jest to poparte naukowo. Ale gdy człowiek zaczął być na tyle inteligentny by po załatwieniu potrzeby się w tym nie wytarzać do akcji wkroczyli Atlanci. Są oni jedną z najstarszych ras. Pomagali oni Twoim przodkom. Wydaje ci się pewnie sądząc po twoim głupim uśmieszku że wylądował statek kosmiczny i zielone ludziki pokazywały ludziom jak się wyparować za pomocą takiego czy innego gnata i jak prowadzić ufo. Nic z tych rzeczy. Atlanci mają zasady– nie ingerują w rozwój. Co ma do tego Atlantyda? Fakt, Atlantyda istniała i pewnie do dziś to tylko sterta złomu. Czemu złomu? Był to wielki statek kosmiczny zakamuflowany jako wyspa. Atlanci pokazywali ludziom jak powinno wyglądać ich życie. Jednak sam wiesz jak ludzie są skłonni do nauki. Podobne próby trwały w kilku miejscach na Ziemi. Ich wpływ to choćby piramidy Egipcjan i Azteków. Widzisz, statki po spakowaniu nie wyglądały jak miasta lecz były kształtem zbliżone do piramid. Uwcześni ludzie gdy zostali opuszczeni przez Atlantów postanowili zbudować własne budowle licząc że udadzą się nimi w podróż razem z nimi. Jak wiesz nie udało się to. Zapytasz dlaczego opuścili Ziemie? Ludzie byli trochę oporni na wiedzę i zbyt łatwo szło im skakanie sobie do gardeł. Zostawili więc na planecie nas– Strażników. Mamy czuwać nad bezpieczeństwem mieszkańców i jak pilnować by nieznane ludziom stworzenia były w dalszym ciągu nieznane. Widzę że ciekawi cię co to za istoty i skąd się tu wzięły. Cóż– większość z nich to kosmiczni osadnicy, przestępcy i inna hołota, która szukała miejsca do przeczekania. Ale z racji że ludzie dopiero się rozwijali nie mieli powodu się ich obawiać. I osiedlili się tu na stałe. Z Atlantami zawarli pakt– żyją w cieniu i mają zakaz kontaktowania się z ludźmi. Pod tym warunkiem egzystują w ukryciu. Wiele istot jednak łamało postanowienia paktu i w wielu książkach czy opowieściach słyszy się o magii, smokach, wampirach, wróżkach, aniołach, wilkołakach, zmiennokształtnych i innych niezwykłych dla ludzi istot. Panicznie się ich bano i czasem przy odrobinie szczęścia udało się wyeliminować. Strażnicy starali się nie dopuścić do konfliktu. Ale nawet oni nie mogli być wszędzie. Kim są Strażnicy? Wielu Atlantów miało na ziemi dzieci, które cechowały się tym że nawet śladowa ilość kosmicznej krwi w ich żyłach dawała im ogromną moc przewyższającą znacznie zwykłych śmiertelników. Potrafią absorbować kod DNA istot i potem się w nie przemieniać, używać siły magicznej i niezwykle rozwijać swe ciało. W dodatku żyją dużo dłużej bo gdy osiągną 25 rok życia zatrzymuje się w ich organizmie proces starzenia i śmiercią naturalną umierają w wieku ok 450-500 lat. Do dziś jest na świecie wielu ludzi mających w sobie krew Atlantów, a co z tym idzie namiastkę ich mocy. Ale większość z nich ukrywa się i korzysta ze swych mocy poza kontrolą. Mają do tego prawo jeśli jej nie ujawniają nikomu i nie nadużywają jej. Niestety jest to zbyt często nierespektowane. Wiele osób dołącza też do Braci Krwi. Stronnictwo to zajmuje się szukaniem ludzi z darem i czynią oni z ochotników swych członków zaś z pozostałych niewolników, których okradają z mocy zwiększając w ten sposób własną. Czynią to poprzez wyodrębnianie z ich krwi mocy Atlantów i aplikują ją sobie. Uważaj na nich. Jeśli kiedyś przyjdzie ci z nimi walczyć nim odbędziesz szkolenie od razu poddaj się– ich moc jest nienaturalnie zwiększona. Są też ludzie mający moc ale pozyskaną w inny sposób. Mogą odkryć w sobie ją sami na poprzez długi trening nie posiadając żadnych uzdolnień czy też w skutek posiadania przodków wśród jednej z ras ukrytej przed ludźmi. Zdziwił byś się gdybyś wiedział jak wielu ludzi posiada jakąkolwiek szczególną umiejętność. Ale wracając do Ciebie– mam możliwość wykrywania istot posiadających specyficzne umiejętności. Takie osoby dzięki wyczuwam od razu z daleka gdyż wydzielają oni specyficzną aurę, którą bez odpowiedniego treningu ciężko jest zamaskować. Nie wiem jaką moc posiadasz ale chodź ze mną, a przekonasz się. Każda osoba, którą znajdziemy musimy zarejestrować i musi ona podpisać specjalny pakt. Kto wie, jeśli ma odpowiednie predyspozycje może zostać też strażnikiem.

Trudna decyzja

Mike z trudem myślał. Tyle informacji, które w dodatku wydawały się możliwe mimo ich całkowitego nieprawdopodobieństwa. A musiał podjąć decyzję. Nie ufał tej osobie– sprawiała dziwne wrażenie. W głowie miał setki myśli i tyle samo pytań ale trudno mu było je jakoś uporządkować. Postanowił zadać je później. Miał dziwne wrażenie jakby przybysz czytał jego myśli w czasie opowieści bo odpowiadał na jego pytania zaraz po tym jak je sobie w głowie sformułował. Czy to możliwe? Był pewny że nie śni bo sprawdził to już trzykrotnie i jedyne co mu po tym zostało to boląca dłoń. Przybysz wpatrywał się w niego bezczelnie głupi się uśmiechając. Wiedział jaki chaos zaprowadził w jego umyśle swą opowieścią. Dobrze choć że się nie odzywał. Miał dziwny głos. I nie był pewny czy mu się podobał. Widać było że koleś nie akceptuje odmowy. Postanowił sprawdzić swoje podejrzenia.

-Więc mam wolny wybór i nie muszę z tobą iść?

– Oczywiście że nie. Ale jeśli nie pójdziesz ze mną dziś, przyjdą inni i będą musieli zabrać cię siłą gdy tylko obudzi się twoja siła i zmuszą cię do podpisania paktu. Radził bym ci nie stawiać przy nich oporu. Lubią swoja prace i są w tym naprawdę świetni, więc szefostwo czasem przymykaj oko na dziwne wypadki podczas ich działalności.

-Więc nie mam wyboru? A gdzie będziemy musieli się udać i co się tam będzie działo?

-Dobrze ze zapytałeś– odparł z szelmowskim uśmiechem– słyszałeś może o Trójkącie Bermudzkim?

-Co? To jest kawał drogi stąd, a nic tam nie ma! –Mike zaczął panikować

-Jeśli podróżuje się konwencjonalnym środkiem transportu to rzeczywiści mogło by to trochę potrwać. Nie zapominaj że masz mnie. Zbieraj się. Wyruszamy za pięć minut. A przy okazji– nie ciekawi cię moje imię?

-Zazwyczaj ludzie sami się przedstawiają– odparł zirytowany

 

-Mam na imię Ambrosio, rzekł nieznajomy.

 

-Dziwne imie…

-Zamiast krytykować radził bym ci się spakować. Masz jeszcze cztery minuty.

-Co mam wziąć? Nawet nie wiem jaka tam jest pogoda i na ile jadę…

-Bierz co chcesz– warknął. Ale trochę czasu tam spędzisz.

-Co będziemy tam robić?– pytał niezrażony. Był podekscytowany tym że wyruszy w towarzystwie Ambrosio mimo iż wzbudzał on w nim lęk.

-Dowiesz się w swoim czasie. Gotowy?

-Nie!

-No to twój problem. Chodź.

Gdy wyszli przed dom zobaczył coś czego nie spodziewał. Oczekiwał co najmniej jakiegoś futurystycznego pojazdu, zaś przed oczyma miał starego mercedesa, na około dwudziestoletniego.

-To jakiś żart? Tym mamy tam dolecieć?

-Uspokój się, tym dojedziemy do naszej przystani– spokojnie wyjaśnił.

-Przystani?

-Jako że musimy się ukrywać, mamy sieć podziemnych tuneli w których poruszamy się specjalnymi statkami. Wierz mi, można za ich pomocą dotrzeć do każdego kraju w krótkim czasie.

-No to w drogę!- podekscytowany Mike wsiadł do wozu i czekał na przygodę, która czuł że dopiero się zaczęła.

 

CDN:) Zapraszam do komentowania. To moja pierwsza próba więc czekam na sugestie

Koniec

Komentarze

Ja po wstępie dziękuję. Nie znam się na tyle, by to dźwignąć. Widzę bowiem, że wyzwanie nie lada jakie. Niech się zabierze za to, któryś z profesjonalistów.

Może tylko nakreślę o co mi chodzi:

 Zanim zacznę pisać chciałbym by ktokolwiek by to czytał patrzył na moje wypociny wyrozumiale bo to moje pierwsza walka z piórem, choć bardziej z klawiaturką:P

Wyobraź sobie że siedzisz sobie w swoim mieszkaniu gdzie prowadzisz zwykłą egzystencję. Twój byt jest nudny i pozbawiony sensu. Ale pewnego dnia niespodziewanie jedno wydarzenie odmienia całe jego dotychczasowe życie...

Nie mogę sobie wyobrazić, że siedzę sobie w zwykłym mieszkaniu i prowadzę zwykła egzystencję. A potem jeszcze, jakby tego było mało, coś nagle zmienia życie mojego bytu.

Już się więcej nie zgrywam, bo dalej nie czytam. Ale nie przejmuj się. Jak Ci nikt błędów nie uświadomi, to je zawsze będziesz popełniał (chyba, że sam je sobie uświadomisz). 

Zostawiam innym brudną robotę, bo ja się jeszcze uczę :) 

dzięki,. poprawiam.

Sory, to mnie rozbawiło:

Ojciec zostawił matkę bez słowa gdy był ciekawym świata ośmiolatkiem. 

Powtarzam, nie martw się. Ja też przez to przechodziłem. :) 

No dzięki. Po prostu jak mam pomysł to piszę jak leci a potem dopiero poprawiam. A często coś pominę:) A chciałbym napisać książkę:P To małe takie mażenie, dlatego potrzebuje Waszej pomocy by nie popełniać głupich błędów:P

Jak ktoś dodaje pierwsze opowiadanie powinen wyskoczyć komunikat: "przeczytaj tekst, zanim go wstawisz".

"To małe takie mażenie, dlatego potrzebuje Waszej pomocy by nie popełniać głupich błędów:P"
 Potrzebujesz słownika ortograficznego, solidnej porcji literatury oraz "myślenie mode". Dopiero potem się weź za pisanie.

To i do słownika zajrzyj, albo włącz sobie wykrywacz błędów, czy jak to się tam nazywa (mażenie) :)

Moja rada: zanim dasz innym swoje opowiadanie do oceniania, przejdź się z psem na spacer, czy coś takiego, potem usiądź i sam je sobie oceń. Przeczytaj pięć razy i jak wychwycisz wszystkie błędy, wtedy daj do oceniania innym. Zobaczysz ile pominąłeś :)

Pozdrawiam 

Nie mam psa:D A z gramatyką nie mam na ogół problemów lecz piszę z telefonu i czasem coś tam się walnie:D

 

Ok, do konkursu.

Całe jego dzieciństwo było do dupy. Mieszkał w Stanach w Los Angeles. Jego ojciec utrzymywał rodzinę pracując na budowie, lecz gdy stracił prace pogrążył się w alkoholizmie. Relacje między jego rodzicami od zawsze były skomplikowane. Nad jego opieką czuwała starsza o trzy lata siostra Alice.

Powtórzenia: w pięciu zdaniach cztery razy masz słowo "jego", to naprawdę przesada.

Ojciec zostawił matkę bez słowa gdy był ciekawym świata ośmiolatkiem.

Ale fajne pomieszanie podmiotów Ci wyszło. :-)

Ich życie stało się jeszcze cięższe, Matka pogrążona w smutku staczała się, popadła w alkoholizm i straciła zainteresowanie dziećmi, a także całym otaczającym ją światem. Gdy miał 13 lat wraz z siostrą opuścił rodzinny dom i zamieszkał u krewnych.

Nie żebym była jakąś specjalistką od życia w Los Angeles, ale chyba w Stanach opieka społeczna odebrałaby dzieci matce, która nie interesuje się kompletnie niczym? 

Wydarzenie to zostawiło piętno na jego psychice. Jego dalsze rozmyślania nad swym losem zostały niespodziewanie przerwane przez dzwonek do drzwi.

No nie, tego rodzaju przeskok czasowy zdecydowanie powinien być oddzielony akapitem.

Jak do tego momentu, opowiadanie jest zwyczajnie nudne. Niczego tak naprawdę nie dowiadujemy się o bohaterze - ma jakieś zainteresowania? Przyjaciół? Plany na przyszłość? Na czym polega piętno odciśnięte na psychice - boi się ognia, nie umie nawiązywać zwiazków, obsesyjnie gromadzi jedzenie czy jeszcze coś inego? Nie ma bohatera, jest wydmuszka. Czyli zmarnowałeś kilkanaście zdań tak naprawdę po nic.

Niestety, ale Twoje przekonanie, że nie masz problemów z gramatyką, jest błędne. Kompletnie nie radzisz sobie z podmiotami w zdaniu. Popatrzmy na ten fragment:

Po otwarciu jego oczom ukazała się dziwna postać w czarnym płaszczu. Nim zdążył zareagować ,dziwna postać błyskawicznie przemknęła koło niego i gdy się obrócił siedziała na pufie plecami do niego szukając czegoś w kieszeniach.

Na razie przed pomieszaniem podmiotów ratuje Cię to, że postać jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego. Za to nie bardzo rozumiem, czemu grzebie sobie owa postać po kieszeniach siedząc na pufie, skoro ZDECYDOWANIE wygodniej jest to robić na stojąco. Poza tym po "gdy się obrócił", powinien być przecinek.

Niespodziewany gość był młodym chłopakiem około dwudziestu kilku lat, ubranym w czarne, skórzane spodnie i identyczną kamizelkę z rękawami kończącymi się nad łokciami.

Bohater stoi przy drzwiach i patrzy na przybysza W CZARNYM PŁASZCZU, który siedzi PLECAMI DO NIEGO i bohaterowi udaje się dostrzec, jaką przybysz ma kamizelkę? Już pomijając niespójność takiego prowadzenia narracji, sprawdź sobie dokładnie, jak wygląda sztuka odzieży nazywana kamizelką (podpowiem: nie posiada rękawów mogących kończyć się nad łokciami czy gdzie indziej).
Aha, i jeszcze: bohater ma dwadzieścia lat, więc z jego punktu widzenia dwudziestoparoletni przybysz nie będzie "młodym chłopakiem", lecz raczej młodym mężczyzną.

Na stopach ciężkie glany sięgające mu do kolan

I te glany bohater też zauważył na nogach przybysza siedzącego na pufie tyłem do niego?...

zaś na plecach miecz. Nie był znawcą broni białej ale przypominał kształtem katanę.

O, jakie ładne pomieszanie podmiotw. Miecz nie był znawcą broni białej, tak? Podpowiem: poducz się o podmiotach domyślnych i o tym, do jakiego rzeczownika domyslnie odnosimy orzeczenie w takich przypadkach.

Obok niedbale rzucony płaszcz z kieszeniami wywróconymi na drugą stronę.

Przybysz siedzi na pufie w płaszczu i nagle informujesz, że płaszcz leży na ziemi? Nie zabraklo tu czegoś? A poza tym obok CZEGO? Ostatnio byliśmy przy mieczu wiszącym na plecach, więc wynika, że płaszcz leży obok niego. Na plecach.

Chłopak miał całe ręce i kawałek szyi z lewej strony w dziwnym tatuażu ilustrującym jakieś czarne znaki.

Sprawdź znaczenie czasownika "ilustrować", bo nie użyłeś go poprawnie. Podpowiem: powinno być "przedstawiać".

 Dałby głowę że widział jak się poruszają.

O, znowu pomieszanie podmiotów: z przybysza znienacka przeskoczyłeś na gospodarza, a w kolejnym zdaniu znów do przybysza...

Z tyłu widział jego sięgające do szyi, gęste, czarne włosy.

Wyjaśnij, proszę, jakim cudem bohater widzi tatuaż na szyi przybysza posiadającego gęste włosy sięgające do tejże szyi.

Mike był szczerze zdumiony takim początkiem rozmowy ale wychowany na telewizji i grach niewiele go jest w stanie zadziwić.

Składnia tego zdania leży i pokwikuje boleśnie.

-To prawda. Jest to jednak dłuższa historia więc zanim Ci ją opowiem usiądź, możesz też mi nalać coś mocniejszego.

Zaimki zwrotne i dzierżawcze piszemy wielką literą tylko w korespondencji.

Dopiero teraz Strażnik odwrócił w jego kierunku twarz- nie było w niej nic dziwnego poza oczyma- emanowało od nich delikatne, czerwone światło. Gość widząc jego zdziwioną minę lekko uśmiechnął się odsłaniając kły. Krótsze niż na filmach o wampirach ale nie miał wątpliwości że były prawdziwe.

I znowu za dużo "jego", i znowu pomieszanie podmiotów (podmiotem cały czas jest gość, więc czasownik "miał" musi się odnosić do niego - takie są prawidła polskiej gramatyki, niestety).

 postanowił wysłuchać co ma mu do powiedzenia w nadziei że jak opowie co ma do opowiedzenia

Rekord tego forum w stotowaniu powtórzeń.

Zanim zaczniemy, wiedz że mimo iż trudno ci będzie uwierzyć w to co powiem to jest to prawda.

Bez przecinków to zdanie czyta się naprawdę ciężko. No i można by nad nim nieco popracować, żeby nie powtarzało się  co chwila słówko "to".

Historia to zaczyna się zanim na ziemi pojawili się ludzie.

Literówka i ort.

Ludzie, którzy zamieszkują tą planetę są potomkami małp. Jest to poparte naukowo.

Nie, nie jest. Ludzie mieli z małpami wspólnych przodków, ale od małp nie pochodzą. 

 Ale gdy człowiek zaczął być na tyle inteligentny by po załatwieniu potrzeby się w tym nie wytarzać

Kolejna bzdura. Zwierzęta nie tarzają się we własnych odchodach, owszem, jeśli są trzymane w ciasnym, nie sprzątanym kojcu, to w końcu się w nich położą nie mając innej możliwości, ale z własanej woli tego nie robią. Psy czasami tarzają się w różnych śmierdzących rzeczach, bywa, że w krowim łajnie, ale NIGDY we własnej kupie. 

Wydaje ci się pewnie sądząc po twoim głupim uśmieszku że wylądował statek kosmiczny i zielone ludziki pokazywały ludziom jak się wyparować za pomocą takiego czy innego gnata i jak prowadzić ufo.

Jak na wysłannika Atlantów, to ten facet mówi strasznie gimnazjalnym językiem. "Się wyparować"? Litości.

 Nic z tych rzeczy. Atlanci mają zasady- nie ingerują w rozwój. Co ma do tego Atlantyda? Fakt, Atlantyda istniała i pewnie do dziś to tylko sterta złomu. Czemu złomu? Był to wielki statek kosmiczny zakamuflowany jako wyspa. Atlanci pokazywali ludziom jak powinno wyglądać ich życie. Jednak sam wiesz jak ludzie są skłonni do nauki. Podobne próby trwały w kilku miejscach na Ziemi. Ich wpływ to choćby piramidy Egipcjan i Azteków. Widzisz, statki po spakowaniu nie wyglądały jak miasta lecz były kształtem zbliżone do piramid.

Statki po spakowaniu? Do walizki? I w końcu wyglądały jak piramidy czy jak wyspy, bo w każdym zdaniu podajesz sprzeczne informacje...

Uwcześni

Ówcześni.

gdy zostali opuszczeni przez Atlantów postanowili zbudować własne budowle licząc że udadzą się nimi w podróż razem z nimi.

Powtórzenie...

Jak wiesz nie udało się to. Zapytasz dlaczego opuścili Ziemie? Ludzie byli trochę oporni na wiedzę i zbyt łatwo szło im skakanie sobie do gardeł.

Ludzie chcieli udać się w podróż razem z nimi, ale im się to nie udało, więc dlaczego opuścili Ziemię. Czyli znowu pomieszanie podmiotów. No i jak się ma informacja "oporni na wiedzę" ze stwierdzeniem sprzed kilku zdań, że "mieli skłonność do nauki"? Czytasz w ogóle to, co napisałeś?

Zaczynam dostrzegać czar kiepskich opowiadań. Nawet gdy ktoś nudzi mnie treścią i drażni gramatyką, to poniżej znajdzie się parę komentów, które rozjaśnią me oblicze.

Zmień tytuł. Na Boga, Buddę, Alibabę i tysiąc rozbójników, zmień ten tytuł.

Ludzie byli trochę oporni na wiedzę i zbyt łatwo szło im skakanie sobie do gardeł. Zostawili więc na planecie nas- Strażników.

Ludzie zostawili na planecie Strażników. Pilnujże acan tych podmiotów!

Mamy czuwać nad bezpieczeństwem mieszkańców i jak pilnować by nieznane ludziom stworzenia były w dalszym ciągu nieznane.

"Jak pilnować"? Mam coraz większą pewność, że nie przeczytałeś swojego tekstu przez umieszczniem go tutaj.

Wiele istot jednak łamało postanowienia paktu i w wielu książkach czy opowieściach słyszy się o magii, smokach, wampirach, wróżkach, aniołach, wilkołakach, zmiennokształtnych i innych niezwykłych dla ludzi istot.

Po pierwsze, powtarzasz słowa "istot", po drugie, to na końcu zdania powinno być w miejscowniku.

W dodatku żyją dużo dłużej bo gdy osiągną 25 rok życia zatrzymuje się w ich organizmie proces starzenia i śmiercią naturalną umierają w wieku ok 450-500 lat.

Po pierwsze, w literaturze nie używamy skrótów w rodzaju "ok", po drugie, poza nielicznymi wyjatkami, wszystkie liczebniki pieszmy słownie.
Po trzecie to, co właśnie zrobiłeś, nazywa się infodumpem i na ogół nie świadczy dobrze o tekście, bo zanudza czytelnika. Znacznie lepiej jest wplatać informacje w akcję - poczytaj choćby "Wojnę kwiatów" Tada Williamsa i zobacz, jak tam bohater zaznajamia się z całkowicie obcym światem.

Mike z trudem myślał. Tyle informacji, które w dodatku wydawały się możliwe mimo ich całkowitego nieprawdopodobieństwa.

Znaczy, CO konkretnie wydawało mu się możliwe? Przecież facet wstawił mu bajeczkę nie popartą kompletnie żadnymi dowodami.

A musiał podjąć decyzję. Nie ufał tej osobie- sprawiała dziwne wrażenie. W głowie miał setki myśli i tyle samo pytań ale trudno mu było je jakoś uporządkować. Postanowił zadać je później. Miał dziwne wrażenie jakby przybysz czytał jego myśli w czasie opowieści bo odpowiadał na jego pytania zaraz po tym jak je sobie w głowie sformułował. Czy to możliwe?

Powtarzają się słowa "wrażenie", "myśli", "głowie" - na ogół to się nazywa ubóstwem leksykalnym.

 Przybysz wpatrywał się w niego bezczelnie głupi się uśmiechając. Wiedział jaki chaos zaprowadził w jego umyśle swą opowieścią. Dobrze choć że się nie odzywał. Miał dziwny głos. I nie był pewny czy mu się podobał.

Kto nie był pewny, czy się podobał komu - przybysz bohaterowi czy odwrotnie?

Widać było że koleś nie akceptuje odmowy. Postanowił sprawdzić swoje podejrzenia.

Kto postanowił sprawdzić? Ostatnim podmiotem był przybysz...

będą musieli zabrać cię siłą gdy tylko obudzi się twoja siła

Po angielsku istnieją książeczki "easy reader" dla ludzi znających tylko 300 wyrazów, ale chyba nie miałeś na celu napisania takiej opowieści?

Lubią swoja prace i są w tym naprawdę świetni, więc szefostwo czasem przymykaj oko na dziwne wypadki podczas ich działalności.

Przymykaj?...

No i pytanie: po co przybysz przeszukiwał kieszenie i wywracał płaszcz na lewą stronę? Nie napisałeś, że cokolwiek znalazł, więc po co w ogóle wprowadziłeś tę scenę do akcji? Strażnik ma taki tik nerwowy, że za każdym razem, jak wejdzie do domu kandydata, to musi sobie kieszenie przegrzebać?

Już pomijając, że co to za Strażnik, co wchodzi do nieznanego faceta i siada TYŁEM. A gdyby Mike się podkradł i zaprawił go czymś ciężkim w głowę?

No cóż - póki co jest marnie. Sam przebrnąłęm zaledwie przez kilka linijek. Mnóstwo rzeczy zgrzyta - byt, którego życie zmienia się pod wpływem niespodziewanego wydarzenia. Weź do serca powyższe komentarze i pracuj.
Pozdrawiam.

Dzięki za komenty i sugestie. Biorę się do pracy. AA z gramatyką nigdy nie miałem problemów w szkole:P Okazuje się że muszę trochę poćwiczyć. Jeszcze raz dzięki za wytknięcie błędów

Twoi nauczyciele akceptowali TAKIE pisanie? Człowieku. Dude. Powineneś ich pozwać, a nawet nie żartuję w tym momencie. Jeżeli ciebie nauczono, że to jest dobre, to wskaż mi kierunek i oczekuj w szkolnej gazetce przeczytać o maniaku z piłą mechaniczną w pokoju nauczycielskim.

Z ćwiczeniami gramatycznymi może nie miał problemów, jednak jestem ciekaw ile Zegu dostawał punktów za język w swoich pracach.

Zequ - pierwszą regułą, którą łamiesz, absolutnie bez przyczyny, czy uspraiedliwienia, to niezachowanie jedności czasowej: "Mike ma 20 lat i leżał na łóżku myśląc". To zdanie nie ma prawa tak brzmieć. Zwykle pomaga przczytanie tekstu na głos, by wyłapać podobne błędy. Zresztą kilkanaście póżniejszych zdań łącznie z tym tworzą nieszczególnie ciekawe kalendarium życia - "miał 13 lat, gdy", "w wieku 10 lat zdarzyło się.." i tak dalej. Suche podawanie faktów nuży. Dialog jako seria wymienianych ciągiem zdań... też nie przekonuje. Może w trakcie rozmowy ktoś by się zafrasował, otarł pot, kuźwa, niech choćby beknie, byle coś się działo. U Ciebie troszkę tego za mało.
Zdecydowanie za to zbyt mocno zżyłeś się z czasownikiem "być". Przeczytaj swój tekst raz jeszcze, co chwila ktoś/coś jest, było, czy będzie - to brzmi jak wyliczanka.
"Twój byt jest nudny", piszesz, a ja Ci na to - bzdura! Po pierwsze zapoznaj się ze znaczeniem terminu byt, a zauważysz, że wcale nie tego słowa chciałeś użyć. "Twój byt jest nudny"... a czy nie więcej wyrazisz pisząc: "twoja dotychczasowa wegetacja to ciąg jałowych, płytkich zdarzeń, absolutnie wypranych ze znaczeń, zestawionych bezpłciowo, beznamiętnie, bezsensownie, strata czasu."
Sięgaj do metafor, szukaj synonimów i bij się po łapkach za każdym razem, gdy użyjesz nieszczęsnego "być".
Kończę się wymądrzać, mam nadzieję, że uwierzysz w moją dobrą wolę i w to, że dobrze Ci życzę ;)

Achika albo się nudzi, albo za tą nagłą Jej aktywnością coś się kryje.
Chcecie, to wierzcie, chcenie, nie wierzcie --- przeczytałem "toto" wczoraj na dobranoc i tylko machnąłem ręką. Wiadomo, ferie... --- i będzie tego więcej.

Przyznaję bez bicia - opowiadania nie przeczytałam... Widzę za to, że pod wyjątkowo słabymi tekstami rozgrywa się prawdziwie epicka saga. Najpierw był "Zew przodków". A teraz chwalebna kontynuacja heroicznej walki bohaterskiej recenzentki. Behold! Oto epizod II - "Achika kontraktakuje". Coś czuję, że w najbliższym czasie czeka nas jeszcze epizod III - "Powrót Achiki" ;)) 

"Make the Force be with you, Achika" (Dark Side, of course ]:>)

(...) chwalebna kontynuacja heroicznej walki bohaterskiej recenzentki.
Walki z wiatrakami?

AdamKB - pleonazm "heroiczna bohaterka" był celowym zabiegiem, gdybyś miał jakieś wątpliwości ;)

AdamKB z właściwą sobie przenikliwością przejrzał mnie. :-) Nudzę się... ale właśnie przeczytałam cztery pierwsze zdania tekstu "Wieczne miasto - miecz królów" i przeraziłam się tak, że boję się czytać dalej.

"Nie oceniaj książki po okładce", mówią. "Tytuł to nie wszystko", tak gadają. Niech więc ktoś mi wytłumaczy, dlaczego gdy przeczytałem ten tytuł to byłem z miejsca przekonany iż tekst jest denny... i hej, coś takiego! Tak właśnie jest!

Ja bym nawet chciał, żeby Achika się wzięła za moje opowiadanie. Punktuje celnie.
A co do utworu zaprezentowanego przez Zequ, to chyba już dość zostało napisane. Proza gimnazjalna do mnie nie przemawia.

Nowa Fantastyka