- Opowiadanie: Aleksander_Podzorski - Koniec wszystkiego poza mną

Koniec wszystkiego poza mną

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Koniec wszystkiego poza mną

 

 Stałem się nieśmiertelny. Nie ważne jak. Po prostu nie mogę umrzeć. Próbowałem ze sobą skończyć na wiele sposobów i nawet parę razy auto mnie potrąciło. Nic, nawet złamać palca nie mogłem. I tak chodzę po tym świecie już nawet nie wiem od jak dawna. Również się nie starzeje, po prostu jestem. Przez dziesięciolecia patrzyłem i obserwowałem co ludzie robią z tym światem. Pamiętam zakończenie II wojny światowej. Pamiętam upadek związku radzieckiego. Pamiętam wybuch III wojny światowej. Pamiętam dzień w którym się skończyła. Nastał długi czas pokoju wtedy. Dłuższy niż kiedykolwiek wcześniej. Do wojny atomowej jakimś cudem nie doszło. Patrzyłem jak ludzie wymyślają i tworzą coraz bardziej skomplikowaną i nie do opisania technologię. Pamiętam jak ludzie zmieniali się w maszyny. Jak z maszyn próbowali zrobić ludzi. Miasta były tak zaawansowane, że na Ziemi nie było już drzew ani traw ani zieleni. Ludzie zapełnili maszynami i budynkami wszystko co tylko mogli. Nasza planeta zjednoczyła się pod jednym sztandarem. Nie było już państw ani innych języków. Wszystko było jednością. Ludzie wyleczyli wszystkie choroby. Nie było głodu na świecie. Nie było przestępstw. Ludzie dokonali wszystkiego. Wszystkiego co było możliwe. Również skolonizowali cały układ słoneczny. Pewnego dnia jednak coś się wydarzyło. Wszyscy wsiedli do ogromnych rakiet i polecieli z Ziemi i nigdy nie wrócili. Zostawili wszystko, całą cywilizację i po prostu odlecieli. Pamiętam jak chodziłem po opuszczonych budynkach i tego co po ludziach zostało. Czemu odlecieli? Musiałem spędzić wśród ruin dużo czasu bo zaczęły ponownie zarastać trawą, krzakami i zielenią. Pewnego dnia budynki i ruiny były ledwo widoczne spomiędzy drzew i zieleni, która rozkwitła na nowo pod nieobecność gospodarzy. Pewnego dnia słońce na niebie zrobiło się niesamowicie jasne oraz gorące. Zbliżało się do Ziemi paląc ją prawie że na popiół. Wszystkie budynki, drzewa oraz wszystko co istniało na tej planecie stanęło w płomieniach. Morza oraz oceany wyparowały. Piasek zmienił się za to w ocean topionego szkła. Krzyczałem ile sił w gardle z bólu i cierpienia ale i tak nie mogłem umrzeć. Ta agonia trwała wieczność ale w pewnym momencie słońce zgasło. Nigdy więcej się nie zaświeciło. Został mrok oraz gwiazdy na niebie. Wyglądały jak z magicznej krainy. Migoczące, kolorowe, było widać mgławice oraz pas drogi mlecznej, naszej galaktyki. Obserwowałem je i liczyłem. Naliczyłem ich osiem miliardów trzysta milionów sto osiemdziesiąt trzy tysiące dwieście dwadzieścia trzy. Jednak ten wynik się zmieniał. Niektóre gwiazdy gasły, potem pojawiały się nowe. Znane nam gwiazdozbiory dawno nie istniały. Po bardzo długim czasie nowe gwiazdy przestały się pojawiać. Było ich coraz mniej. Dwa miliardy…. Sto milionów… Osiemset tysięcy. Mgławice oraz pas drogi mlecznej był ledwo na niebie widoczny. Czas mijał a na niebie została już tylko jedna, ostatnia ledwo tląca się gwiazda. Wisiała na niebie i wisiała i wisiała. Taka samotna w pustej i martwej przestrzeni. I zgasła. Na niebie nie było nic. Panował mrok, nie było żadnego światła. Wszechświat umarł ale ja będę istniał. Skończyło się wszystko poza mną.

 

Koniec

Komentarze

Szanowny Autorze, Twoja wizja skutków {o przyczynach milczysz} bycia nieśmiertelnym udanie {poza jednym szczegółem} wpisuje się naukowe prognozy, ale przydałoby się, naprawdę przydało, gdyż ułatwiłoby czytanie i zrozumienie, gdybyś powstawiał w odpowiednich miejscach przecinki oraz gdybyś stosował, także w odpowiednich przypadkach, wielkie litery.

Jasne, dziękuję za uwagę i za komentarz. Zapamiętam i dostosuje się do tych zaleceń w moich przyszłych pracach

AP

Temat jest ciekawy. Kwestie techniczne na pewno lepiej oceni ktoś bardziej doświadczony. Rzuciło się mi w oczy kilka niezgrabnych zdań. Mam wrażenie, że w dłuższej formie mógłbyś wycisnąć z tego więcej. A tak mamy krótki tekst – czyta się go przyjemnie, ale pozostaje pewien niedosyt związany z niewykorzystaniem potencjału tematu. Przydało by się podzielić tekst na akapity jest w jednej wielkiej bryle. Pozdrawiam.

Nawet fajny pomysł. Myślę, że warto by to dopracować, pogłębić, np. o refleksje bohatera.

Dzień dobry, cześć i czołem.

Przyjemny tekścik stworzyłeś. Zastanawiająca jest kwestia tego, jak bohater mógł przeoczyć emigrację z Układu Słonecznego całej ludzkości. Kwestia wzrostu entropii momentalnie skojarzyła mi się z Ostatnim pytaniem Asimova, które Ci bardzo polecam! Jest genialne. :)

Nie będę Cię poprawiał, bo jestem młodym padawanem. Inne osoby zrobią to lepiej. :D

 

Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze polecam Ostatnie pytanie!

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Nowa Fantastyka