
Żołnierz pociągnął za spust. Nastąpił wystrzał i mężczyzna po drugiej stronie osunął się martwy na ziemię. Żołnierz po drugiej stronie również pociągnął za spust zabijając tego, który wystrzelił. Trwała krwawa wojna. Dwie armie stały na przeciwko siebie i się nawzajem wykrwawiały. Obie strony były okopane a między nimi był głęboki dół zdający się sięgać głębokością samej otchłani gdyż nie było widać jego dna. Nie mając większego wyboru, nie mogąc się do siebie zbliżyć walczyli na odległość czym tylko mogli. Gniazda karabinów maszynowych pluły wściekle ołowiem dzień i noc. Pociski artyleryjskie spadały niczym deszcz a samoloty i bombowce przyćmiły swoją ilością niebo. Zabici żołnierze spadali lub byli spychani do dołu. Ziemia była mokra, okopy były wypełnione po kostki wodą zmieszaną z krwią. W pewnym momencie po obu stronach przyjechały czołgi. Ryk ich silników brzmiał niczym wściekły grom z nieba a ogłuszający odgłos dział czołgowych i armat przeciwpancernych wypełnił uszy żołnierzy i zdominował pole bitwy. Obie strony próbowali pierwsi wybić wszystkich po stronie wroga. Dno w dziurze było powoli dostrzegalne. Zaczęło się powoli wypełniać zwłokami poległych żołnierzy. Wojna trwała bardzo długi czas a dół zaczął się powoli zapełniać ludźmi, zniszczonymi maszynami i łuskami po pociskach. W pewnym momencie dół był na tyle wypełniony, że dało się zejść, generałowie obu stron zobaczyli w tym okazję i kazali założyć bagnety na broń i przygotować się do szarży. Żołnierze jednej strony wyszli z okopów i okrzykiem bitewnym na ustach ruszyli na pozycję wroga, tylko po to by być rozszarpanym przez gniazda kaemów. Potem szarżą ruszyła druga strona tylko po to by deszcz kul brutalnie zakończył ich krótki żywot.
…
Na polu bitwy pośród śmierci, zgliszczy, zniszczonych maszynach naprzeciwko siebie po obu krańcach wielkiej dziury stało dwóch podstarzałych ludzi ubranych w czyste czarne eleganckie garnitury i czerwone krawaty i drogie kapelusze. Dół był już pełny i było w nim tyle poległych, że dało się przejść na drugą stronę. Dwoje tych ludzi zaczęli do siebie podchodzić, przechodząc po trupach młodych ludzi, którzy zginęli w tej krwawej rzezi. Stanęli naprzeciwko siebie na środku czegoś co było kiedyś dołem sięgającym aż do samej otchłani a teraz pełny tych, dla których wojna się już skończyła. Podali sobie dłonie i serdecznie uścisnęli. Jeden wyciągnął cygaro i podpalił je zwiniętym banknotem. Zaciągnął się głęboko dymem, wypuścił powietrze z płuc, westchnął i powiedział.
To była świetna zabawa. Trzeba to za parę lat powtórzyć
Poprzednie Twoje teksty podobały mi się znacznie bardziej. Były podzielone na akapity (przynajmniej ten o smoku), a tutaj ich brakuje – podobnie jak przecinków – przez co czyta się to dość ciężko. Może warto zainteresować się betą?
Alerksandrze_Podzorski, niewiele ponad dwa i pół tysiąca znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.
Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.
Sugeruję też, abyś wyjustował tekst.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.