
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Młody chłopak mieszka z rodzicami w starym budownictwie. Nie dlatego, że nie mają pieniędzy. Jest im tak wygodnie. Blisko do pracy, na siłownię, na basen. Szkoła, korty, sklepy. Gniazdko tej rodziny urządzone jest perfekcyjnie. To gadżeciarze. Jeżeli na rynku pokaże się coś nowego, oni już to mają. Maciek jest chory na grypę, gorączkuje. Obok na stoliku stoją lekarstwa. Przed nim 42 calowy LCD i właśnie Maciek gra w najnowszą grę RPG. Na uszach ma bezprzewodowe słuchawki, w ręku manipulator na kablu. Do pokoju wchodzi matka, na uszach ma również słuchawki, ale od telefonu komórkowego, słucha radia. Ona coś mówi do Maćka. On jej nie słyszy. Kiwa tylko głową. Ona mu pokazuje, że syn ma zmierzyć temperaturę i wziąć tabletki. Maciek znów kiwa głową i macha ręką, żeby matka już sobie poszła. Ona mu pokazuje na palcach, że wróci za 4 godziny. Dla Maćka nie istnieją w czasie gry żadne inne dźwięki z zewnątrz. Matka wychodzi. Zamyka drzwi, rzuca słuchawki na łóżko, podbiega do okna i macha do kumpla, który stoi na podwórku. Maciek z rodziną mieszkają na pierwszym piętrze. Jego kumpel rówieśnik ma crossowy motor i czasami jeżdżą razem do starych magazynów. Dzisiaj również się umówili, ale Maciek przez noc dostał gorączki . Ciągle wyciera nos w chusteczki higieniczne. Kumpel obserwuje matkę Maćka, która wychodzi przez bramę. Kiedy znika, macha do Maćka żeby schodził. Maciek zaczyna się ubierać. Przed wyjściem odkręca jeszcze butelkę z syropem i popija duży łyk. Kolega ze szmatą w rękach czyści zabrudzony motor. Obserwuje go mała dziewczynka z okna na parterze. Maciek podbiega do kumpla. Ten podaje mu kask. Potem zapala motocykl. Obaj wsiadają i odjeżdżają. Jadą przez kilka przecznic. Skręcają za dużym budynkiem marketu i są już na peryferiach miasta. W oddali widać ogromny, stary zniszczony magazyn, straszący oczodołami ciemnych okien. Powoli zbliżają się do podjazdu zrobionego specjalnie, żeby każdy kto ma ochotę zgłębić tajemnicę budynku łatwo się do niego dostał. Chłopcy się jednak zatrzymują i zamieniają miejscami. Teraz Maciek prowadził będzie motocykl. Oczywiście jeszcze w międzyczasie musi wysmarkać nos. Na szczęście jest dobrze wychowany i chusteczkę chowa do kieszeni. Zakłada kask i wjeżdża po mostku do środka. Jedzie pewnie znaną sobie trasą. W jednym z dolnych okien piwnicznych jest jaśniej. Wygląda tak jakby ktoś zapalił kilka świec. Chłopcy tego nie zauważają. Maciek przejeżdża znaną sobie trasą nagle dostrzega, że jedna z pochylni do przejazdu nad dziurą w podłodze zniknęła. Niestety, nie jest w stanie nic zrobić. Chłopcy wpadają w dziurę. Obaj spadają na boki, odbijając się od motoru z tym, że Maciek leci nieco dalej i uderza
głową w ścianę, traci przytomność. Uderzenie jest niegroźne, ale jego kolega o tym nie wie. Zaczyna wrzeszczeć, wzywa pomocy. Ten krzyk obserwuje zza ściany gość, który trzyma w ręku świeczkę. Kolega Maćka ma skręconą kostkę i nie może chodzić. Po kilku okrzykach rozpaczy, na które nikt nie reaguje przypomina się koledze Maćka, że przecież to 21 wiek i sięga do kieszeni spodni po telefon komórkowy. Niestety, wyciąga rozsypujący się aparat. Przysuwa się do Maćka i zaczyna przeszukiwać jego ubranie w poszukiwaniu telefonu. Znajduje go z kieszeni kurtki i już zamierza wybrać konkretny numer, kiedy nagle wyrasta przed nim mężczyzna, który go obserwował i zabiera mu komórkę, kładąc palec na usta żeby mały był cicho. Zza pleców mężczyzny wyłaniają się jeszcze dwaj inni. Zabierają nieprzytomnego Maćka. Potężny mężczyzna pomaga wstać koledze Maćka i razem idą w stronę otworu w ścianie skąd coraz głośniej słychać dziwną muzykę. W miarę zbliżania się do celu muzyka narasta. Wreszcie po krótkim marszu po schodach wchodzą do pomieszczenia, które rozświetlone jest światłem świec. W środku znajduje się stół, na którym można spokojnie położyć dorosłego człowieka. Wokół stołu na podłodze siedzą ludzie, około 10 osób. Każdy z nich coś mruczy pod nosem, mają zamknięte oczy, lekko się kiwają. Przed nimi tańczy mały zarośnięty facecik z grzechotką w ręku. Jest zrobiona z tykwy i obwieszona koralikami. Wielki mężczyzna sadza kolegę Maćka pod jedną ze ścian. Tam jest akurat wolne miejsce. Maćka natomiast dwóch pozostałych kładzie na stole i odchodzi, siadają przy ścianie. Mały facecik z grzechotką zbliża się do Maćka, tańczy, wykonuje rytuał oczyszczenia, sprawdza co mu jest. Obok stołu stoją dwa wiadra, jedno z wodą, drugie z piaskiem. Szaman zaczyna rozpinać koszulę Maćka i lewą dłoń kładzie na jego klatce piersiowej. Maciek wypręża się, jakby szaman wpuścił w niego jakąś moc. Kolega chce wstać i zaprotestować, żeby nie robiono na jego kumplu żadnych eksperymentów. Ale siedząca obok kobieta powstrzymuje go, kiwając głową aby tego nie robił. Wchodzimy w szamańską rzeczywistość, ale wszyscy inni zebrani tego nie widzą. Szaman pochyla się nad ciałem Maćka i tak jakby chwytał zębami jakieś zwierze i rzeczywiście w szamańskiej rzeczywistości jest to pająk, ale nie podobny do pająka bardziej wynaturzony. Szaman trzyma go w ustach, a on się wyrywa. Ociekająca krwią zwierzęcia szamańska twarz jest przerażająca, szaman odwraca się do wiadra z wodą i wypluwa niby pająka, który w przeraźliwym pisku tonie i rozpływa się brudząc wodę na czarno. Wracamy do rzeczywistości siedzących, widzą, że szaman pochyla się nad Maćkiem i coś robi, ale w tej rzeczywistości nie widzą pająka. Wracamy do rzeczywistości szamańskiej i jeszcze raz szaman nagle pochyla głowę jakby coś łapał tym razem ma jeszcze bardziej ohydniejszego pająkopodobnego stwora w ustach i tym razem wypluwa go do wody, nabiera w dłonie piasku z drugiego wiadra i nasypuje na stwora a ten z jeszcze bardziej przerażającym piskiem niż
poprzedni rozpływa się w czarną maź. I ponownie wracamy do rzeczywistości siedzących osób. Oni i tym razem tego nie widzą, co szaman. Tylko kolega Maćka obserwuje dziwne zachowanie szamana. Reszta pogrążona jest w mruczącym kiwaniu. Kolejny powrót do szamańskiej rzeczywistości. Widzimy, że z Maćkiem jest wszystko w porządku. Nie ma wokół niego żadnych czarnych plam. Szaman trzymając jeszcze rękę na Maćku cały czas macha grzechotką spoglądając wokół po wszystkich siedzących ,jest to wzrok lekarza, który dostrzega wszystkie choroby. Widzimy czarną plamę wokół kostki kolegi Maćka, wokół ręki kobiety siedzącej obok niego. Szaman podchodzi do niej. W tym czasie uleczony Maciek budzi się. Otwiera oczy, ale że szaman nie zerwał z nim jeszcze więzi, Maciek widzi to, co on w szamańskiej rzeczywistości. Chce wstać i robi to, ale dostrzega, że jego ciało dalej leży na stole, a to co z niego wyszło to zapewne ciało astralne. Tyle o tym czytał w internecie. Stanął za szamanem i obserwował co robi. Szaman przystawił do dłoni kobiety swoją niwelując czerń. Potem odwrócił się do kumpla Maćka i nastawił mu kostkę. Szaman odwraca się. Dostrzega Maćka stojącego tuż za nim. Marszczy brwi. Macha ręką jakby przeganiał muchy. Ciało astralne Maćka natychmiast wraca do leżącego na stole i znów Maciek lekko się unosi jakby powracał z bezdechu. Szaman jeszcze lewą ręką porusza nad głową Maćka. Chłopak zamyka oczy i zasypia. Szaman powoli podchodzi do Maćka i kładzie mu lewą rękę na głowie. Chłopak zasypia, a szaman potrząsa po raz ostatni cztery razy mocniej grzechotką. To znak, aby muzyka ucichła. Następuje cisza.
*
Maciek zdrowy, uśmiechnięty jedzie tramwajem. Widzi, że młody chłopak na przedzie tramwaju wkłada rękę do torebki kobiety. Wyciąga z niej portfel. Maciek natychmiast wchodzi w inną rzeczywistość. Jako ciało astralne podpływa do złodziejaszka i wyciąga mu z kieszeni portfel. Wkłada z powrotem do torebki kobiety. Wraca do swojego ciała. Złodziej zadowolony, gdyż był niczego nieświadomy, na przystanku próbuje znaleźć skradziony portfel. Maciek z uśmiechem obserwuje go przez okno z odjeżdżającego tramwaju.
Nie wiem, w jakim celu przyjąłeś konwencję pisania w czasie teraźniejszym krótkimi zdaniami, ale to sprawia, że opowiadanie brzmi jak streszczenie właściwego tekstu, a dodatkowo czasem powoduje mieszanie się podmiotów: Matka wychodzi. Zamyka drzwi, rzuca słuchawki na łóżko, podbiega do okna i macha do kumpla, który stoi na podwórku.
Poza tym narracja jest chaotyczna, od sasa do lasa: co ma wspólnego fakt, że Maciek wyciera nos w chusteczki z faktem, że jego kumpel obserwuje wychodzącą matkę? Albo ta dziewczynka patrząca przez okno - jaki ona ma związek z czymkolwiek?
Meczący, nudny tekst.
Zgadzam się z Achiką.
Taki styl jest w ogóle nieciekawy i trudno się czyta.