- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - U prząśniczki

U prząśniczki

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

U prząśniczki

Tekstra zmierzyła czujnym okiem całą krainę. I choć zajmowała ona rozległy teren, Matka Prządka nie miała z tym najmniejszego problemu. Uspokoiła ją cicha i monotonna praca kołowrotków. Bogini liczyła sobie już trzysta milionów lat i miała tak wyczulony słuch, że potrafiła wychwycić najdrobniejsze nawet zakłócenie.

Tych jednakże nie było. Raz jeden tylko, na samym początku panowania Tekstry, atak rozbestwionych Calbierzy przez ułamek sekundy wstrzymał pracę Teksturium, lecz szybko temu zaradzono, przerywając nici życia owych poczwar, które, ścigając Prazmów, omyłkowo wyskoczyły poza obręb swej czasoprzestrzeni przy niewielkim miejscu zetknięcia obu światów.

 

W Teksturium bowiem podległe Tekstrze prządki w swoich komnatach, z których złożona była rozległa, pokrywająca całą planetę kraina, strzegły nici życia każdej istoty wszelkich czasoprzestrzeni Wszechświata. Kiedy tylko przychodziła taka potrzeba (zazwyczaj podyktowana wymogami zewnętrznymi), nici te zrywano i tym samym kończył się ostatecznie żywot samotnych ludzi, zwierząt, żywiołów, stworów bądź też roślin.

Przerwane włókno starannie zwijano na szpulę i przekazywano podziemnej krainie, zwanej Terrą, zarządzanej przez boginię Krustę. Tam, po upływie stu lat, szpule z nićmi zmarłych na zawsze wrzucano do Podziemnego Jeziora i tak oto tworzyły one ziemską skorupę.

 

Bywało jednak, że nici życia nigdy tam nie trafiały, lecz wraz z innymi wplatano je starannie do specjalnych tkanin, łączących żywoty pozostałych członków rodzin i całych pokoleń. W ten sposób, mimo ostatecznego zakończenia, nić konkretnego stworzenia nadal cieszyła oko, współtworząc wraz z innymi wielobarwne kilimy. Prządki przy swych prząśniczkach dbały należycie o ich odpowiednie utrzymanie, układ wzorów i barw.

Jako że każda z pracownic zajmowała się życiem jednego tylko stworzenia, przy wytwarzaniu tkanin rodowych musiała już prząść wraz ze współpracownicami, dopóki podległa jej nić nie została odpowiednio wpleciona w tkaninę, kończąc się wraz z zakończeniem żywota tegoż stworzenia. Wówczas pracownica udawała się do czuwającej nad krainą Tekstry, a ta przekazywała jej nić nowej istoty, narodzonej gdzieś w bezkresnym Wszechświecie.

Prządki nie widywały swoich podopiecznych, nie znały ich cech zewnętrznych ani wewnętrznych, nigdy też z nimi nie rozmawiały. Jedynie po zabarwiającej się nici i jej teksturze mogły wnioskować, czy to roślina, zwierzę, człowiek, czy stwór fantastyczny, czy ma dobre bądź też złe usposobienie, czy dokonał w swoim życiu czegoś chwalebnego, czy wręcz przeciwnie – postępował niegodziwie i podle. Nici postępków dobrych nosiły odcienie piękne, żywe i barwne. Złe czyny zabarwiały nić na czarno, brunatno albo szaro.

Bywało, że nić na całej swojej długości miała czarny kolor; oznaczało to stworzenie niezwykle złe, podłe, podstępne i zdradzieckie. I odwrotnie: biała nić wskazywała na istotę ze wszech miar dobrą. Zazwyczaj jednak każda z nici mieniła się różnorodnymi odcieniami i barwami.

 

Prządki w Teksturium zajmowały się jedynie czuwaniem nad nićmi życia. Nie były typowymi istotami żywymi, nie dotyczyły ich zatem charakterystyczne dla żywych stworzeń zachowania oraz zwyczaje. Nie jadły one ani nie spały, nie miały uczuć ni pragnień, a zatem nie potrzebowały rozrywek bądź też czasu wolnego. Z uwagi na bliskość kilku najjaśniejszych Gwiazd Słonecznych, na Ziemi panował wieczny dzień, zaś jego jedyne mieszkanki były nieśmiertelne. Dzięki temu mogły nieprzerwanie zajmować się tylko i wyłącznie swoją pracą.

Mimo ciągłej jasności, Tekstra niezwykle pieczołowicie pilnowała upływu czasu wedle dawnych zasad, panujących na Ziemi, dlatego też odliczała godziny dni i nocy, przekładając nieustannie dwunaczyniową klepsydrę wodną, tkwiącą na podłodze jej komnaty. Było to potrzebne do ścisłego określenia przeżytego czasu w chwili przerwania nici życia wszystkich stworzeń. Kiedy prządka niosła szpulę z nawiniętą nicią, bądź też kończyła swoją pracę przy kilimie, ilość przeżytych dni widniała na brzegu szpuli. Zostawała tam wpisana dzięki wszechobecnej magii Teksturium.

 

Zrodzone z ust Tekstry pracownice były jej ściśle podporządkowane. Wyglądały identycznie. Z zewnątrz przypominały nieco kobiety ziemskie, zamieszkujące przed milionami lat tę planetę. Cechowała je cera jasna, takież same włosy i oczy. Miały jednakże obłe ciała, niczym bardzo gęsta ciecz, dzięki czemu podczas wykonywania codziennych zajęć nie potrzebowały dodatkowych mebli, aby siadać, wstawać i chodzić, ponieważ materia, z której zostały stworzone, kształtowała się dowolnie, podług ich woli.

Nici życia wszystkich stworzeń Wszechświata pojawiały się przy wspomnianej klepsydrze w postaci starannie ułożonych motków, a tworzone były z rzęs oraz oddechu i łez Tekstry. Z kolei unowocześnione warsztaty tkackie tkwiły tutaj od zarania dziejów, pochodziły prawdopodobnie jeszcze z czasów zamieszkiwania ludzi na tej planecie, zaś od ustanowienia Teksturium stały się niezniszczalne i bezawaryjne – nigdy się nie psuły, nie spowalniały pracy, nie plątały nici ani nie raniły pracownic.

Same natomiast prządki ubrane były jedynie w lekkie i zwiewne. kilkuwarstwowe, proste szaty, wykonane z niezwykle delikatnej, lecz jednocześnie bardzo trwałej skóry ust Matki Prządki. Spowijały one ciała robotnic, nie krępując ich ramion oraz nóg.

 

Imiona prządek – jedyna rzecz je wyróżniająca – pochodziły od początków nazw stworzeń, których nićmi życia się opiekowały. Jeśli zatem był to (dla przykładu) Wilk Kazubar, jego opiekunka nosiła imię Wika. Gdy po jego śmierci zaczęła prząść nić Jaszczurki Smetny, nazywała się Wika Jasme. Jeśli po jej przerwaniu prządka otrzymywała nić Wichru Południa, nazywała się Wika Jasme Wipo. W ten sposób imiona pracownic Teksturium mogły mnożyć się w nieskończoność. Czasami Tekstra, Matka Prządka, aby ułatwić sobie zadanie, skracała je, pozostawiając jednak takie brzmienie, by zawsze było inne od pozostałych. Zapytacie pewnie, jak dawała sobie radę z zapamiętaniem oraz rozróżnieniem ich wszystkich, z jednoczesnym pilnowaniem dat narodzin i zgonu stworzeń, ze starannym przekładaniem klepsydry i innymi, codziennymi czynnościami. Nie mam bladego pojęcia, lecz ze wzorcowo działającego Teksturium wnioskuję, że na tym właśnie polegała jej niezwykła magia.

Po upływie tysiąca lat pracy na Ziemi przy prząśniczkach, prządki mogły wyrazić chęć, aby podczas przekazywania podziemnemu światu szpuli swoich podopiecznych, pozostać tam na zawsze, wspomagając boginię Krustę w tworzeniu ziemskiej skorupy i czuwaniu nad jej prawidłowym funkcjonowaniem. Ich imiona nie zmieniały się. Te córki Tekstry nie mogły powrócić do pracy przy tkaniu ani też komunikować się z dawnymi współpracownicami, żyjącymi wciąż na powierzchni.

 

Przy wejściu do podziemi znajdowało się miejsce, w którym zbiegały się wszystkie istniejące światy. To jego przerwanie spowodowało przed milionami lat wspomniany, przypadkowy najazd Calbierzy. Rozerwanie owego trwałego i zazwyczaj znakomicie zamaskowanego przejścia było możliwe jedynie przy silnym naporze bądź zmasowanym ataku uzbrojonych wojsk, celujących dokładnie w to właśnie miejsce. Stworzenia, żyjące we Wszechświecie, nie miały jednak pojęcia o istnieniu Teksturium, a tym bardziej owej tajemnej bramy, zwanej Portą. Z zachowania zaskoczonych najeźdźców także można było wywnioskować, że nie spodziewali się znaleźć na atakowanym obszarze przejścia do innego wymiaru czasoprzestrzennego. Od tamtej pory, dla jeszcze lepszego zabezpieczenia i celem uniknięcia podobnych zdarzeń, Tekstra wprowadziła dodatkowe hasło, na każdy dzień inne, znane tylko jej jednej. Odtąd podobne incydenty nie mogły już zakłócić rytmu pracy cierpliwych prządek Teksturium.

 

Tymczasem we Wszechświecie dochodziło do coraz liczniejszych kataklizmów i katastrof, ich mieszkańcy dokonywali przewrotów i krwawych rewolucji, zajmowali nowe posiadłości lub też tracili te poprzednie. Migracje całych skupisk stworzeń znacznie zmieniły istniejące czasoprzestrzenie. Prządki na czele z Tekstrą mogły tylko zgadywać na podstawie wyglądu nici, co działo się poza ich spokojną krainą. Następujące po sobie zniszczenia, krwawe wojny i użycie najnowocześniejszych rodzajów broni, wreszcie niszczycielskie wybuchy w Kosmosie, dotknęły ostatecznie także sielską Ziemię, dotąd nieświadomą zmian, zachodzących dookoła. Wprawdzie sama planeta i jej mieszkanki, chronione wyjątkową magią, nie ucierpiały wcale, lecz coraz częściej uświadamiały sobie, że przekazywane motki nici życia stają się krótsze, w dodatku drastycznie zmalała też ich ilość.

Aż w końcu doszło do tego, że nici całkiem zabrakło i wszystkie córki Tekstry wraz z nią zmuszone były zabrać warsztaty i przejść do świata podziemnego, tworząc z ostatnich szpuli wierzchnią warstwę skorupy ziemskiej. Wspomagały tu boginię Krustę, lecz po wykonaniu powierzonych zadań poczuły pustkę. Nie miały już dla kogo prząść nici życia! Wszystkie żywe istoty Wszechświata: ludzie, zwierzęta, rośliny, żywioły i stwory magiczne przestały bowiem istnieć. Zniknęły komnaty prządek. Powierzchnia Ziemi stała się jednolicie szara i nijaka. Jak cały Wszechświat.

Tekstra podjęła wówczas trudną decyzję. Rozłączyła wraz z Krustą przyniesioną do podziemi klepsydrę. Z uzyskanej w ten sposób, zaczarowanej wody i fragmentu ostatniego włókna życia, swych rzęs i łez obie uformowały postać Boga Świata, tworząc dlań tron wśród promieni słonecznych nad Ziemią i dając mu moc stworzenia we Wszechświecie nowego życia. Dzięki temu już wkrótce w rozmaitych czasoprzestrzeniach pojawiły się znów zwierzęta, żywioły, rośliny, istoty czarodziejskie, a wreszcie także ludzie. Przy rozmontowanych naczyniach klepsydry szybko wyrosło mnóstwo nowych nicianych kłębków!

Tekstra zdecydowała, że jej Teksturium pozostanie w świecie podziemnym i tutaj odtąd będzie pracować, znowu pilnie strzegąc nici życia każdego stworzenia. Bóg Świata miał za zadanie nieustannie czuwać, aby jego dzieło było trwałe i pożyteczne.

Tak oto Matka Prządka ocaliła Wszechświat, tworząc ten, który trwa aż do dziś.

 

 

Koniec
Nowa Fantastyka