- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Prawdziwa bajka o prawdziwym księciu

Prawdziwa bajka o prawdziwym księciu

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

cezary_cezary, Ambush

Oceny

Prawdziwa bajka o prawdziwym księciu

– Od­ra­ża­ją­ca pa­sku­da! – wrza­snął znie­sma­czo­ny Tom, wcho­dząc do no­wo­jor­skie­go kina i spo­glą­da­jąc na po­stać, znaj­du­ją­cą się na są­sied­nim miej­scu.

– Won stąd, wę­żo-gą­sie­ni­co! Ble! – po­parł go kom­pan Max i pró­bo­wał wy­mie­rzyć cios w głowę bez­bron­ne­go, le­żą­ce­go na fo­te­lu męż­czy­zny.

Obaj z obrzy­dze­niem spo­glą­da­li na jego ły­si­nę i prze­rze­dzo­ną brodę. Za­re­cho­ta­li wul­gar­nie, gdy do­strze­gli, jak nie­zna­jo­my unosi twarz, aby przyj­rzeć się im z uwagą.

– Dzi­wo­lą­gów bez koń­czyn się tu nie ob­słu­gu­je! – ryk­nął pierw­szy widz z szy­der­czym uśmie­chem.

– Kogo teraz wpusz­cza­ją do kina?! Mo­tłoch – to mało po­wie­dzia­ne! – darł się Max.

– Może naj­pierw na­le­ża­ło­by się przy­wi­tać? – Od­mie­niec po­pa­trzył na nich z uśmie­chem. – Dzień dobry panom.

– Robal nie bę­dzie nas uczył kul­tu­ry!

– Do mnie się mówi: ksią­żę – od­parł spo­koj­nie ata­ko­wa­ny męż­czy­zna.

– Coś ty po­wie­dział, gli­sto? – Max ścią­gnął brwi, zbli­ża­jąc się z pię­ścia­mi.

– Pa­no­wie nie ro­zu­mie­ją po an­giel­sku? Może po­wi­nie­nem po­wtó­rzyć to w ję­zy­ku fran­cu­skim, nie­miec­kim lub hindi? – za­py­tał ze sto­ic­kim spo­ko­jem ka­le­ka, lekko się uśmie­cha­jąc.

 

Nie­ocze­ki­wa­nie wokół roz­le­gły się okla­ski i wi­wa­ty. Na salę wcho­dzi­li twór­cy oraz ak­to­rzy, gra­ją­cy głów­ne role w pre­zen­to­wa­nym dzi­siej­sze­go wie­czo­ra fil­mie.

Przy bez­koń­czy­no­wym męż­czyź­nie za­sia­dła śnia­do­skó­ra ko­bie­ta z dłu­gi­mi, czar­ny­mi wło­sa­mi.

– Już je­stem, ko­cha­ny. – Na­chy­li­ła się i uca­ło­wa­ła go ser­decz­nie w usta.

– Saro, czy nasze dzie­ci przy­ja­dą jutro? – upew­nił się, pa­trząc z czu­ło­ścią.

– Tak, oczy­wi­ście, obie­ca­ły nam, naj­droż­szy. Cała czwór­ka – od­po­wie­dzia­ła z uśmie­chem.

– Chyba zaraz pusz­czę pawia! – wy­darł się Tom, wy­krzy­wia­jąc strasz­li­wie twarz.

– Księż­no… Ksią­żę… – Re­ży­ser filmu pod­szedł i skło­nił się nisko przed fo­te­lem bez­koń­czy­no­we­go ar­ty­sty oraz żony Sary.

Inni twór­cy thril­le­ra „Fre­aks” po­szli w jego ślady.

Nie­da­le­ko usie­dli ak­to­rzy, spo­glą­da­jąc z sym­pa­tią na mał­żon­ków i po­kle­pu­jąc przy­ja­ciel­sko po bar­kach swego nie­peł­no­spraw­ne­go ko­le­gę.

Wi­dow­nia skan­do­wa­ła z eu­fo­rią:

– Ksią­żę Ran­dian, ksią­żę Ran­dian!

– Co tu się wy­pra­wia?! – wy­beł­ko­tał jeden z cze­pial­skich i spo­glą­dał zdez­o­rien­to­wa­ny na okla­ski­wa­ne­go męż­czy­znę, przy­po­mi­na­ją­ce­go mu co naj­wy­żej ob­łe­go ro­ba­la.

Z wra­że­nia Tom usiadł na pod­ło­dze.

Obok zna­lazł się jego nie­mniej zdu­mio­ny kum­pel Max.

Tym­cza­sem Randy naj­spo­koj­niej, będąc nadal w po­zy­cji le­żą­cej, nad po­dziw umie­jęt­nie skrę­cił usta­mi po­da­ne przez żonę czę­ści pa­pie­ro­sa, po czym za­py­tał z uśmie­chem, ły­piąc ocza­mi do­oko­ła:

– Mam za­pa­lić?

Wi­dow­nia w kinie od­po­wie­dzia­ła grom­kim śmie­chem.

– Nie, ksią­żę, tutaj oczy­wi­ście jest to za­bro­nio­ne. Nie­mniej, twoje nie­zwy­kłe umie­jęt­no­ści, po­dob­nie jak i in­nych wspa­nia­łych gwiazd, wszy­scy bę­dzie­my mogli zo­ba­czyć za mo­ment w zre­ali­zo­wa­nym przez nasz ze­spół fil­mie – od­po­wie­dział z sze­ro­kim uśmie­chem re­ży­ser Tod Brow­ning i na­tych­miast za­wo­łał w stro­nę pu­blicz­no­ści: – na który ser­decz­nie pań­stwa za­pra­sza­my!

Od­po­wie­dzia­ły mu owa­cje na sto­ją­co.

Po chwi­li wszyst­ko uci­chło. Wi­dzo­wie usie­dli. W kinie po­ga­sły świa­tła. Roz­po­czę­ła się pre­mie­ra długo ocze­ki­wa­ne­go filmu grozy o cyr­ko­wych dzi­wo­lą­gach i ich nie­szczę­śli­wej mi­ło­ści oraz okrut­nej ze­mście. Sara przy­tu­li­ła męża, a on z dumą spo­glą­dał na ekran.

Kiedy po­ja­wi­ła się scena, w któ­rej Randy usta­mi ze zdu­mie­wa­ją­cą pre­cy­zją skrę­ca pa­pie­ro­sa, po czym go za­pa­la, brawa znowu wy­peł­ni­ły całą salę.

 

– Pa­no­wie ze­chcą po­ka­zać swoje bi­le­ty? – przy Tomie i Maxie sta­nął nie­ocze­ki­wa­nie ta­jem­ni­czy stwór.

Obaj za­uwa­ży­li w mroku, że chyba za­wisł w po­wie­trzu, ni­czym duch.

– Ko­lej­ne dzi­wa­dło? – syk­nął roz­wście­czo­ny Tom i ner­wo­wo prze­trze­py­wał kie­sze­nie. – Max, masz nasze bi­le­ty?

– Co? Nie, ty je prze­cież scho­wa­łeś! – rzu­cił tam­ten.

– Brak bi­le­tów? – za­py­ta­ła z szy­der­czym uśmie­chem zjawa.

– Odwal się, prze­klę­te mon­strum, bo oglą­da­my film o two­ich po­gię­tych krew­nia­kach! – Max za­mach­nął się w jej kie­run­ku za­ci­śnię­tą pię­ścią.

– Cha­mów i pro­sta­ków się tutaj nie ob­słu­gu­je! – zło­wro­go wy­szep­tał duch i wle­ciał wprost na nich, wchła­nia­jąc w głąb swej po­sta­ci.

Nim zdą­ży­li wydać ja­ki­kol­wiek okrzyk, znik­nę­li wraz z ta­jem­ni­czą zjawą.

 

Po pre­mie­rze, owa­cjach, wy­wia­dach i ka­me­ral­nym, wspól­nym spo­tka­niu twór­ców filmu, Randy z Sarą wra­ca­li tak­sów­ką do domu.

– Nie ża­łu­jesz, naj­droż­szy, że przy­je­cha­li­śmy do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, zo­sta­wia­jąc oj­czy­stą Gu­ja­nę?

– Nie, ab­so­lut­nie!

– Ta­kich, jak owi dwaj w kinie, któ­rych za­brał ze sobą na za­wsze Duch Przod­ków, bę­dzie jesz­cze wielu.

– Było wielu, jest i bę­dzie nadal. Wiem o tym, ko­cha­na Saro. Już przy­wy­kłem. Lecz je­dy­ną bro­nią wobec ta­kich ludzi jest tylko nauka.

– Nauka?

– Trze­ba ich na­uczyć przy­kła­dem, czyli swoim wła­snym ży­ciem, że można do­ko­nać nie­moż­li­we­go.

– Je­stem z cie­bie taka dumna!

– Dzię­ku­ję ci. Nie czuję się jed­nak nikim szcze­gól­nym. Ro­bi­łem to, co mógł­by robić każdy zwy­czaj­ny facet, który prze­żył sześć­dzie­siąt lat: ma­lo­wa­łem, czy­ta­łem, pi­sa­łem, sta­ra­łem się być w miarę sa­mo­dziel­ny. I, co naj­waż­niej­sze, mam was. – Uca­ło­wał ją czule. . 

– Do tego wła­dasz aż czte­re­ma ję­zy­ka­mi i je­steś gwiaz­dą fil­mo­wą – wtrą­ci­ła żona.

– Dodam coś jesz­cze – szep­nął Duch Przod­ków, który uka­zał się nagle we­wnątrz tak­sów­ki. – Je­steś także wzo­rem dla dziesiątek, o ile nie setek.

– Serio? Czy ty mnie przy­pad­kiem nie prze­ce­niasz?

– By­naj­mniej, Randy. Swoim ży­ciem i siłą cha­rak­te­ru udo­wod­ni­łeś, że ogra­ni­cze­nie fi­zycz­ne nie musi ozna­czać ogra­ni­cze­nia du­cho­we­go. Można nie mieć rąk ani nóg, ale nie ozna­cza to, że nie ma się ducha walki o swoją war­tość. A taka siła po­zwa­la góry prze­no­sić!

– I lu­dzie rze­czy­wi­ście to zro­zu­mie­ją?

– Dzię­ki tobie – z pew­no­ścią.

 

 

(Prin­ce Ran­dian, 1871 – 1934; kadr z filmu „Fre­aks – Dzi­wo­lą­gi”, 1932 rok, filmweb.pl, imdb.com)

Koniec

Komentarze

Witam,

 

zgrabnie napisany i ciekawy short. Ryzykując, że ktoś przyjdzie i mnie ośmieszy, napiszę, że błędów nie dopatrzyłem się :)

 

Jedynie końcówka wypadła mało przekonująco – o ile uprzedzenia, z którymi Randian musiał się zmagać, udało się pokazać, to o wpływie Randiana na tysiące, jeśli nie miliony Duch Przodków po prostu zapewnia czytelnika i trzeba mu wierzyć na słowo.

 

Pozdrawiam

GalicyjskiZakapiorze, bardzo słuszna uwaga; liczba rzeczywiście chyba mocno przesadzona, pozmieniam, bardzo dziękuję za sugestię i radę, Twoją opinię i poświęcony czas. :)

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Ave, Bruce!

 

Po co ten Anonim? ;] 

 

Przyjemny szorcik pokazujący dobrze znaną prawdę (ale często zapominaną, albo wręcz celowo pomijaną!), że nie należy oceniać książki po okładce… ;] Nie znałem ani filmu, ani aktora, ale dziękuję Ci za przybliżenie tej inspirującej postaci!

 

Pozdrawiam serdecznie ;]

Miło się czytało

Ave, Cezarze, serdeczne podziękowania; anonimy mają mnie skutecznie ocalić przed ewentualnymi, kolejnymi, zaskakującymi nowinami. Dla bezpieczeństwa i spokoju wolę pozostać tak do – regulaminowego – szóstego dnia kolejnego miesiąca. :) 

I ja nie znałam tej wyjątkowej postaci ani filmu, wpadłam przypadkiem w necie. :) 

Pozdrawiam ciepło. :) 

 

Homarze, wielkie podziękowania, pozdrawiam. ;) 

A ja się pochwalę, że znam ten film. :)

Twoje teksty z reguły są takie ,,sympatyczne” z braku lepszego określenia, ale mój wewnętrzny cynik każe zapytać, czy ,,alternatywność” historii w tym konkretnym szorcie przejawia się w celebracji ludzkiej przyzwoitości. :P Bo z tego, co czytałem o ,,Dziwolągach”, wyłania się zgoła inny obraz ograniczonej dystrybucji, widzów mdlejących/rzygających/uciekających z kina oraz zaangażowanych w produkcję cyrkowców umierających w biedzie, pogardzie i zapomnieniu. (Szczerze przepraszam wszystkich za zepsutą zabawę. :()

– Nie, książę, tutaj oczywiście jest to zabronione.

W latach 30.?

SNDWLKR, i jakie miałeś wrażenia po jego obejrzeniu? :) Zdjęcia/kadry z netu wyglądają rewelacyjnie. :) 

 

Tak, chciałam ukazać aktorów wręcz jako idoli, uwielbianych i podziwianych. To między innymi miała być owa “alternatywność”. :) Podobnie jak z zakazami. :) 

 

Pozdrawiam, wielkie dzięki. :) 

i jakie miałeś wrażenia po jego obejrzeniu?

Trudno powiedzieć. Dosyć mocna rzecz, raczej nie z tych, które ogląda się z przyjemnością, głównie dlatego, że część przypadłości pokazanych w filmie balansuje na granicy body horroru. Tylko tutaj cały czas masz świadomość, że to nie są efekty (a potem przychodzą wyrzuty sumienia, bo robisz dokładnie to, co film potępia…). Dzisiaj to by mogło nie przejść. :\

Potwory bardziej ludzkie, niż człowiek?

 

Drugie pytanie, jakie mi się nasunęło po przeczytaniu Twojego opowiadania, to czy tylko mówię, że jestem w stanie zaakceptować odmienność istoty i nazwać ją swoim bliźnim?

 

Zadajesz niby stare pytania, ale odpowiedzi zawsze są ważne. 

 

SNDWLKR, dziękuję za wrażenia. :) Trudna sprawa… sad

Pozdrawiam. :)

 

TaTojota, w komentarzu poruszyłeś istotne kwestie. Czemu odmienność/choroba powoduje, że z miejsca jesteśmy postrzegani jako potwory? sad

Pozdrawiam serdecznie, dzięki. :) 

Odwrotnie. Ludzie postrzegani jako odmienni są bardziej ludzcy niż ci, którzy ich oceniają.

I taka jest gorzka prawda… :(

Pozdrawiam serdecznie, Tatoja. :) 

Anonimie,

 

Wydaje mi się, że nie jest aż tak źle. Przestrzeń miejska, programy dotacyjne, komunikacja – i wiele innych rzeczy, są tak projektowane oraz wdrażane, aby mogli korzystać z nich wszyscy.

 

Również pozdrawiam serdecznie, Klik.

 

 

Anonimko, czekałem, kiedy i jak Tom i Max zostaną ukarani za swoje zachowanie, a tu wprawdzie Duch Przodków ich pochłonął, ale jakoś bezboleśnie i właściwie za brak biletów. Gorzki problem przedstawiłaś łagodnie (eufemizm). :)

Tak, teraz jest coraz lepiej, zgadzam się, TaTojota, dzięki za klik, pozdrawiam. :) 

 

Koalo75, rzeczywiście jestem nadal za łagodna. :) Wiesz, to tak niby za brak biletów, ale w domyśle chodziło też o ich chamstwo, nawet w stosunku do Ducha Przodków. :) 

Pozdrawiam ciepło i dziękuję. :) 

Nowa Fantastyka