
Zapraszam. :)
Zapraszam. :)
– Złowiłem Złotą Rybkę! – zakomunikował dumny rybak. – Wypuściłem ją jednak, a ona w zamian chciała spełnić trzy moje życzenia, lecz zrezygnowałem…
– Czyś ty zgłupiał, stary?! – wydarła się wściekła żona. – Biegiem nad jezioro, wołaj, proś, aby tylko wróciła!
W sumie racja – pomyślał Fiodor. Mogę stać się najbogatszy w całej Rosji. Nikt przecież nie złowił takiego cuda. No i raz na zawsze pozbędę się tej starej jędzy!
Pognał zatem, co sił w nogach, aby kajać się za zmianę decyzji i błagać Złotą Rybkę o spełnienie życzeń.
Poprosił o bogactwo i o mnóstwo jedzenia, aby mógł żyć w dostatku, jak car.
– Fiodorze Wasiljewie, a ostatnie życzenie? – dopytywała nieco znudzona Rybka.
– Hola, hola! – zawołała z oddali żona Walentyna, domyślając się przebiegłości męża. – Dla mnie nic nie zostanie? Zapomniałeś, kto ci kazał powrócić i błagać o życzenia?!
– Dobrze, znaj moją łaskę, babo – oświadczył z wyższością Fiodor. – Nie potrzebuję niczego więcej. Ciebie zresztą też! Dzięki bogactwu mam teraz na usługach mnóstwo młodszych i piękniejszych kobiet.
Istotnie, wzdłuż drogi, prowadzącej do pałacu, stały rzesze niewiast, z uwielbieniem wpatrujących się w mężczyznę. Odszedł ku nim, patrząc zniesmaczony na ubogą żonę w łachmanach.
– Skoro Fiodor oddał ci życzenie, proś, o co chcesz, Walentyno Wasiljewna – powiedziała z uśmiechem Złota Rybka.
– Dziękuję.
– Nie żal ci męża? – Rybka wskazała odjeżdżającą złotą karocę byłego chłopa z Szui.
– A, pies mu mordę lizał! – rzuciła kąśliwie baba i machnęła lekceważąco ręką.
– Ha, ha, ha! Co prawda, to prawda. Czego zatem pragniesz? Perły? Diamenty? Suknie tkane złotem? Może marzy ci się korona?
– Nie. Chcę zapisać się na wieczność w historii! – powiedziała chłopka.
– Hmm… Nie będzie to łatwe. – Rybka w zamyśleniu popatrzyła na nią, po czym dmuchnęła silnie ku kobiecie, okrywając na moment całą postać niebieską mgłą. – Już! Twoje życzenie spełnione.
Walentyna ze zdumieniem dotknęła brzucha.
– Jestem brzemienną!
– Istotnie.
– Jednak do tej pory…
– Rzeczywiście, do tej pory byłaś bezpłodna. Nie wspomniałaś jednak o tym, dając mi wybór. To wielce szlachetne z twojej strony. Zdecydowałam zatem, że uczynię ci radość, spełniając równocześnie odwieczne marzenie o macierzyństwie. Przejdziesz do historii jako matka największej ilości dzieci. Urodzisz sześćdziesięcioro dziewięcioro dzieci podczas dwudziestu siedmiu porodów.
– Matko Boska!
– Spokojnie. Moje czary pomogą przejść to bezproblemowo.
– Ile? Porachować trudno, a ja prosta baba jestem, Złota Rybko… Co to znaczy? – zatrwożyła się Walentyna, nadal czule gładząc pokaźny brzuch.
– Powijesz szesnastokrotnie bliźnięta, siedmiokrotnie trojaczki i czterokrotnie czworaczki. Daje to razem sześćdziesiąt dziewięć.
– I to wszystko? To wystarczy?
– Tak. Nikt inny nie dokona takiego wyczynu w historii całego świata. Bo też tylko ty jedna jesteś zaczarowana przeze mnie, Złotą Rybkę.
– Jak wyżywić tyle dzieci? – zmartwiła się kobiecina.
– Wieść się rozniesie bardzo szybko po świecie, staniesz się sławna, dodatkowo przysporzysz rąk do pracy w polu, toteż zadowolone władze dadzą pieniądze, możesz być spokojna.
– I normalne będę te dzieci? Znaczy się… Nie jakieś… rybie? – powątpiewała chłopka.
– Ha, ha, ha! Całkiem normalne, a jakże, choć istotnie pochodzenie będą mieć magiczne.
– Dziękuję, Złota Rybko.
– Nie ma za co. Tylko pamiętaj, ani mru-mru o mnie i tych trzech życzeniach. Bo się tu zjadą wędkarze z całej Rosji!
– Oczywiście. Będę milczeć jak grób.
– O magii twoich dzieci wiemy tylko ty i ja.
– Jasna sprawa. A co zapiszą w kronikach?
– Wszak nadal jesteś żoną Fiodora. Zapiszą, że on jest ojcem.
– I będę sławna… – rozmarzyła się kobieta.
– I będziesz mamą! – dodała Złota Rybka i zniknęła wśród fal.
Czasami jakiś miejscowy chłop opowiadał, że słyszał nocami lub o brzasku, jak dzieci Walentyny gadają tu z kimś, a nawet widział złotawą poświatę na tafli jeziora, ale – czy można wierzyć prostym wieśniakom z Szui? Złoto na powierzchni wody? Też coś!
(Walentyna Fiodorowa Wasiljewna (1707 – 1782) i jej dzieci, facebook, zdjęcie poglądowe)
Cześć, Anonimie
Zdumiewająca jest ta historia – znałem ją wcześniej. Nie spodziewałem się po nagłówku, że motyw złotej rybki połączysz z Walentyną. Co zastanawia, to fakt, że kobieta nie szuka zemsty, wszak w pierwszym emocjonalnym wzburzeniu, byłoby to zachowaniem naturalnym i np. życzyłaby sobie, aby jej mąż zamienił się w krowie łajno. Szlachetna i dzielna Walentyna chciała kochać. Najskrytsze pragnienia drzemią jak widać na dnie serca i wiedzą o nich złote rybki. Klik ode mnie.
Pozdrawiam
Piękny komentarz, dziękuję, Heskecie.
Pozdrawiam serdecznie. ;)
Zabawne opowiadanie, choć pewnie bajka o rybce jest starsza, ale brawo za pomysł!
Za to te zdania mi się nie podobają:
Istotnie, przy jego karocy, przed pałacem oraz wzdłuż drogi, doń prowadzącej, stały rzesze niewiast, z uwielbieniem wpatrujących się w mężczyznę. Odszedł ku nim z szyderczym śmiechem, patrząc zniesmaczony na ubogą żonę w łachmanach.
Pierwsze jest koślawe. Drugie nielogiczne, bo jeśli szedł do kobiet z szyderczym uśmiechem, to nie wiadomo, czy dalej go chciały. I szedł do nich, a patrzył na żonę?
A z kim mamuśka zachodziła w ciążę? ;P
Hej, ależ sprytne połączenie! Też się nie spodziewałam, że opowieść o złotej rybce wpleciesz w historię Walentyny. A co do samej bohaterki – naprawdę chcę wierzyć, że jakaś cudowna siła uchroniła ją przed cierpieniem podczas tych dwudziestu siedmiu porodów. :O
– A, pies mu mordę lizał! – rzuciła kąśliwie baba i machnęła lekceważąco ręką.
Już myślałam, że rybka potraktuje to jako życzenie. Czasami trzeba uważać co się mówi! :D
Bardzo pozytywy szort. Klikam!
Wielkie dzięki, Ambush, pozmieniam te zdania; w ciążę – no przecież, że z magią Rybki, stąd obawy, czy dzieci rybie nie będą. :)
Pozdrowionka. :)
Marszawa, też wierzę, że dała radę, dożyła sędziwego wieku, była naprawdę dzielna. :)
O, tak, życzenia trzeba wypowiadać ostrożnie. :)
Dziękuję i pozdrawiam. :)