
Trzeci z serii kilku szortów zainspirowanych strachami mojego dzieciństwa.
Trzeci z serii kilku szortów zainspirowanych strachami mojego dzieciństwa.
– Znowu przytargałeś te pierdoły? – Dziadek Staszek łypnął spod nasrożonych krzaczastych brwi na imponującą kolekcję breloków-szkieletów, gumowych pająków i nietoperzy, które Tymek właśnie pieczołowicie rozkładał na dywanie.
Chłopiec nie odpowiedział, bojąc się choćby spojrzeć w surową, pobrużdżoną twarz mężczyzny. Zawsze gdy zostawał u dziadków, zabierał ze sobą trochę swoich ulubionych zabawek, a te z jakiegoś powodu nie podobały się Staszkowi. Mało co zresztą mu się podobało, był bowiem z natury zrzędliwy i opryskliwy do tego stopnia, że Tymek czuł się nieswojo, ilekroć musiał – jak teraz, kiedy babcia wyszła do sklepu – zostać z nim sam na sam.
Malec wolał już jednak siedzenie z mrukliwym staruszkiem niż samemu, było bowiem coś, co go w mieszkaniu dziadków od dłuższego czasu niepokoiło. W obszernym, wiecznie tonącym w półmroku przedpokoju stała ogromna szafa, a zza niej wyłaniał się zarys starej staszkowej kurtki – kapoty, jak mówiła babcia. Wyglądało to trochę tak, jakby za meblem czaiła się jakaś mroczna postać, toteż obdarzony bujną wyobraźnią Tymek nigdy nie przecinał przedpokoju inaczej jak biegiem i z zaciśniętymi ze strachu oczami. Mógłby przysiąc, że kurtka czasami sama się porusza, a Staszek bynajmniej temu nie zaprzeczał.
– Coś tam się zalęgło w rękawie – mawiał, z sadystycznym uśmiechem obserwując reakcje wnuczka. – Lepiej się do tego nie zbliżać, bo gryzie.
– Och, dałbyś dziecku spokój – prychała wówczas babcia Danusia, choć ona także wydawała się lekko rozbawiona całą sytuacją.
Wtem Tymek usłyszał za sobą zgrzyt przekręcanego w zamku klucza. Rzuciwszy szybkie spojrzenie przez ramię, przekonał się, że dziadek Staszek po prostu wyszedł bez słowa, pozostawiając pięciolatka samego w domu. Chłopiec przełknął z wysiłkiem ślinę, czując, jak jego oddech przyspiesza, a serce zaczyna bić mocniej w piersi.
„Spokojnie, nie ma się czego bać – tłumaczył sobie, próbując opanować zdenerwowanie. – Jest słoneczny dzień, a babcia i dziadek zaraz wrócą…”
Wystarczyło jednak, że popatrzył w kierunku majaczącej w ciemnościach starej kapoty, by aż podskoczył z przerażenia. Coś gęstego i czarnego, co przypominało smołę, ciekło z drgającego spazmatycznie rękawa na podłogę, tworząc na niej kałużę, i rozpełzało się we wszystkich kierunkach. Jedna z lśniących macek smolistego stwora powoli, lecz nieubłaganie sunęła w kierunku Tymka.
Choć śmiertelnie wystraszony, malec zachował dość przytomności umysłu, by natychmiast zamknąć drzwi do pokoju. Zaparł się o nie plecami, recytując pospiesznie wszystkie znane sobie pacierze. Był właśnie w połowie modlitwy do Anioła Stróża, gdy spojrzał pomiędzy swoje stopy i zobaczył, że przez szparę pod drzwiami zaczyna przesączać się czarna substancja. Pojedyncza macka podzieliła się na dwie, które błyskawicznie owinęły się wokół kostek chłopca. Równocześnie dwie inne wślizgnęły się przez boczne szczeliny i schwyciły go za przeguby.
– Babciuuu! – z jego ust wyrwał się rozpaczliwy okrzyk, stłumiony przez kolejną lepką mackę, która zakryła mu dolną część twarzy.
Nagle w drzwiach wejściowych zachrobotał klucz, monstrum puściło Tymka i cofnęło macki.
– Tymuś, już jestem! – zawołała babcia Danusia.
Uradowany malec wybiegł z pokoju na spotkanie dziadków, niosących siatki z zakupami, w których, jak znał babcię, na pewno było coś słodkiego.
*
W jakiś czas później stara kapota bezpowrotnie zniknęła z przedpokoju.
– Wyrzuciliśmy ją – wyjaśniła babcia.
– A co się stało z tym… czymś w rękawie? – drżącym głosem zapytał Tymek.
– Poleciało sobie. Prawda, Staszek, że poleciało? – Babcia Danusia popatrzyła surowo na męża.
– Tak, poleciało – odburknął staruszek. – Bo to było coś takie jak nietoperz…
Okropny dziadunio! Ale faktycznie w dawnych czasach dziadkowie mieli takie skłonności. Jakby dręczenie wnuka miało dać mu męską siłę.
Poczułam dziecięcą grozę, choć jestem łatwym celem :)
delulu managment
Bardzo mi się podobało! Zrobiłbym z Tymka sześciolatka, mam wrażenie, że myśli jak jednak już troszkę bardziej dojrzałe dziecko (i zna już pacierze, w liczbie mnogiej). Emocje wiarygodnie oddane, czułem zarówno niepokój i późniejszy strach, jak i niechęć do dziadka i instynktowne szukanie otuchy w babci.
Dziękuję za komentarze!
Zrobiłbym z Tymka sześciolatka, mam wrażenie, że myśli jak jednak już troszkę bardziej dojrzałe dziecko (i zna już pacierze, w liczbie mnogiej).
Babcia uczyła go pacierzy (a dziadek sprośnych wierszyków). Ale dla większej wiarygodności zrobiłem z niego pięciolatka.
Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.
Cześć! ;)
Całkiem fajny pomysł i dobrze się czytało!
Przyznam szczerze, że końcówka – od momentu wejścia babci do domu, sprawiła, że delikatnie przyspieszyło mi tętno… i trochę szkoda, że tak się to nagle urwało, bo już miałem nadzieję, że zrobi się niezłe zamieszanie ;D
Tak czy owak, mimo wszystko, opowiadanie dość ciekawe!
Pozdrawiam serdecznie! ;)
Czołem!
Krótkie i na temat, ze znakomicie zbudowanym klimatem grozy, ale dobrze użytym w opowieści z dzieciństwa. Faktycznie wiszące mrocznie stroje wierzchnie wzbudzały zawsze jakąś obawę, zwłaszcza w okolicy starych szaf i ciemnych kątów.
Pozdrawiam i kilkam!
Dziękuję, dziękuję. ;-)
Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.
Malec wolał już jednak siedzenie z mrukliwym staruszkiem niż samemu, było bowiem coś, co go w mieszkaniu dziadków od dłuższego czasu niepokoiło. W obszernym, wiecznie tonącym w półmroku przedpokoju stała ogromna szafa, a zza niej wyłaniał się zarys starej staszkowej kurtki – kapoty, jak mówiła babcia. Wyglądało to trochę tak, jakby za meblem czaiła się jakaś mroczna postać, toteż obdarzony bujną wyobraźnią Tymek nigdy nie przecinał przedpokoju inaczej jak biegiem i z zaciśniętymi ze strachu oczami. Mógłby przysiąc, że kurtka czasami sama się porusza, a Staszek bynajmniej temu nie zaprzeczał.
Cały tekst ma świetny, niepokojący klimat, ale moim zdaniem to właśnie ten fragment najlepiej go buduje. Udało ci się przedstawić ten bliżej nieokreślony rodzaj lęku, który może odczuwać dziecko w starym domu z innej epoki. Całe otoczenie jest na tyle obce, że wydaje się zagrażające, a dziadek nie pomaga.
Bardzo mi się podobało. Pozdrawiam.
Trzeci z serii kilku szortów zainspirowanych strachami mojego dzieciństwa.
Bardzo fajny pomysł na serię. Świat widziany oczami dziecka. Strachy widziane oczami dziecka. “Piątka”! Należy Ci się.
bogdanoff, maciekzolnowski – dzięki za komentarze!
Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.
Hej Bolly,
bardzo fajna miniaturka! Trochę grozy, trochę humoru, a do tego wszystko sprawnie napisane. :)
Ech… niestety czasem bycie dzieckiem z dużą wyobraźnią ma swoje minusy.
Pozdrawiam serdecznie!