- Opowiadanie: piotrek5 - Zakazana Legenda - Tom I - W przeddzień wojny (fragment nr. 2)

Zakazana Legenda - Tom I - W przeddzień wojny (fragment nr. 2)

Poniższy fragment pochodzi z rozdziału pierwszego zatytułowanego: „Relatywny pokój”

 

Oceny

Zakazana Legenda - Tom I - W przeddzień wojny (fragment nr. 2)

 

(…)

Giropyla leciała ponad koronami drzew, wypatrując swojego celu. W końcu spośród zieleni wyłoniła się wielka polana, otoczona ze wszystkich stron lasem. W jej centrum, wśród wolno stojących drzew, w niewielkim zagłębieniu terenu leżała Kinna.

Áusari przestaną mnie teraz lekceważyć – pomyślała Wiedźma.

Wylądowała jakieś sto łokci przed wioską. Miotła zniknęła, a ona powoli ruszyła w stronę osady. Była pewna swojego zwycięstwa.

Zniweczyłeś, s*******u, wiele moich przedsięwzięć. Za********m cię, ale ty zdechnąć nie chcesz! Więc wyzdychają twoi sąsiedzi. – W oczach Czarownicy pojawiła się podła satysfakcja.

Wioska wyglądała na opustoszałą. Na ulicy nie było żywej duszy. To samo na podwórzach. Giropyla stanęła na środku głównej ulicy i wykrzyknęła:

– Nareszcie zemsta!!!

Słowa Wiedźmy rozniosły się po całej wiosce. Na ten okrzyk ohydnej radości Giropyla otrzymała tylko jedną odpowiedź, wypowiedzianą spokojnym głosem, który dobiegł zza jej pleców:

– Nie byłbym pewien tej zemsty, Wiedźmo!

Giropyla odwróciła się i kilkanaście łokci od siebie dostrzegła najmniej spodziewaną w tym momencie twarz. Najmniej spodziewaną i najmniej oczekiwaną.

– Nieeeee! – wykrzyknęła zaszokowana. – Nie, k***a, no nie!!! – wrzeszczała, potrząsając zaciśniętymi pięściami w obliczu własnej bezradności.

Giropyla nigdy nie była mistrzynią inteligencji i nie należało od niej oczekiwać wysokiej klasy wypowiedzi.

– Twoja miotła jest żałośnie powolna – zadrwił taktycznie Penaram.

– Ty psie, nie powinieneś był wracać!!!

– Godzinę temu uciekałaś przede mną w popłochu.

– Jeszcze nie pokazałam ci wszystkiego, czego się nauczyłam!

– Mówisz to za każdym razem, kiedy się spotkamy i za każdym razem uciekasz. Mogłaś zostać tym, kim byłaś niegdyś. Nie mówiono by przynajmniej, że jesteś tchórzliwą s**ą.

Penaram wiedział, że wściekła Wiedźma to łatwa do pokonania Wiedźma. Nie szczędził jej więc zatem oszczerstw. Obelgi zaczęły przynosić skutek:

– Milcz, psie! Do budy! – warknęła, rozglądając się po okolicy i sprawdzając, czy nie ma gdzieś jakichś niewinnych, przypadkowych ludzi, których mogłaby w złości uśmiercić bądź wziąć na zakładników.

– Jesteś młodsza ode mnie o cztery tysiące lat, a wyglądasz gorzej niż poparzony goblin – rzekł Penaram i zaśmiał się.

– Zamknij się, ty stary głupku! Nie będziesz tak o mnie mówić!

Wiedźma podskakiwała i tupała nogami, jakby parzono jej stopy. Rozglądała się nerwowo po okolicy. Była wyraźnie zdezorientowana niespodziewanym pojawieniem się Penarama.

– Wolisz, żebym ci przypomniał, że byłaś k***ą w artezjańskim bu…

– Zamknij mordę!!! – wykrzyknęła Wiedźma, przerywając Penaramowi.

Wiedziała, że nie jest w stanie równać się biegłością w Magii z Arcymistrzem Áusari, dlatego nie uderzała pierwsza, szukając sposobu na rozwiązanie patowej sytuacji. Penaram celowo ją prowokował, aby emocje wzięły górę. Wtem Wiedźma, skupiwszy w swojej ręce magiczną energię, zaczęła bombardować Czarodzieja serią czerwonych pocisków, które z ogromną prędkością leciały w kierunku Rycerza. Bez problemu odbijał je rękoma, tak że wylatywały w niebo, nie czyniąc nikomu krzywdy. Z domów wyszli niektórzy mieszkańcy wioski, by z bliska śledzić wymianę ciosów między Czarodziejem a Wiedźmą.

Penaram, nie pozostając dłużnym Giropyli, rzucił w jej stronę serię magicznych wiązek energii, które przybrały kształt kul najeżonych kolcami. Giropyla, nie potrafiąc zablokować takiego zaklęcia, skakała z miejsca na miejsce, próbując uniknąć ciosu. Widząc, że nie da rady zwyciężyć Arcymistrza, z pełną wściekłości miną cisnęła błyskawicą w stojący w pobliżu dom, a następnie przywołała swą latającą miotłę. Gdy ta się pojawiła, dosiadła jej i szybko wystartowała, chcąc uciec.

Penaram, bojąc się o życie sąsiadów, których dom stanął w płomieniach, wbiegł na podwórze. Na szczęście nikt nie zginął. Jedynie gospodarz domu, pan Simon, miał złamaną rękę i wybity bark po tym, jak z trafionego błyskawicą dachu wypadła jętka. Penaram uniósł dłonie i wypowiedział zaklęcie:

Jadaf nem dis famitar ta Godon!

Po tych słowach ogień, który w przeraźliwie szybkim tempie zajął prawie cały dach, zgasł, nie pozostawiwszy po sobie nawet dymu. Penaram szybko podszedł do Simona, który leżał bezpiecznie w objęciach żony i zapewnił go:

– Wrócę tu i uleczę cię, czekaj spokojnie! Wpierw muszę złapać Wiedźmę!

Gdy tylko skończył mówić, pobiegł w kierunku, w którym odleciała Giropyla. Penaram gwizdnął, aby przywołać Nitaroama. Wiedźma nie zniknęła jeszcze z pola widzenia, gdy koń pojawił się na drodze. Czarodziej wskoczył nań i ruszyli galopem. K’narr najwyraźniej chciał coś powiedzieć, lecz osłupiał, gdy poczuł pod nogami drżenie ziemi, wywołane diabelnie szybkim galopem Nitaroama. Zachłysnął się w dodatku powietrzem, które wezbrało się w podmuchu powodowanym przez szybkość wierzchowca. Penaram szybko oddalał się od Kinny, goniąc Wiedźmę, którą ścigał tak już od tysiąca lat. Giropyla leciała nisko nad koronami drzew. Obejrzała się za siebie i dostrzegła goniącego ją Penarama. Nitaroam galopował z ogromną prędkością, tak że doganiał uciekającą Giropylę.

– Ty natrętny Áusari! – syknęła do siebie.

Giropyla przywołała zaklęcie – w jej dłoni zaczęła zbierać się energia. Czarodziej zobaczył światło płynące od nagromadzanego potencjału. Wiedział, że Wiedźma będzie próbowała się bronić. Energia powoli tworzyła coraz większą bryłę. Penaram spoglądał na nieznajomą mu dotąd formę zaklęcia, jednocześnie przedzierając się przez gęstwinę lasu i uważając, aby nie zahaczyć o jakąś gałąź. W końcu Wiedźma nagromadziła maksymalną ilość potencjału magicznej energii i machnąwszy ręką do tyłu, tak jakby chciała rzucić coś za siebie, cisnęła kulą w jadącego za nią Penarama. Zaklęcie opadało jak kamień, precyzyjnie i z dokładnością. Mogłoby się wydawać, że Czarodziej zostanie trafiony śmiercionośnym pociskiem, lecz gdy tylko ten zbliżył się na odpowiednią odległość Penaram wykonał nerwowy, odpychający gest ręką. Zmienił kierunek lotu kuli na przeciwny, prowadzący do źródła energii. Giropyla z trudem uniknęła uderzenia własnym zaklęciem. Magiczna energia zniknęła w otchłani nieba.

– Aaaar! – warknęła po raz kolejny Wiedźma, widząc, że jej zaklęcia jak zwykle nie czynią Penaramowi szkody, a ją przyprawiają niemal o śmierć.

Pościg trwał jeszcze przez blisko godzinę. Wiedźma próbowała co jakiś czas powstrzymać galop Nitaroama, rzucając różnorakie zaklęcia, jednak Rycerz znał wszystkie jej sztuczki i bronił się skutecznie. Kontratakował, chcąc wybić Giropylę z toru lotu. Pędząc, nie zauważył nawet, jak daleko był już od domu. Ścigałby zapewne odwiecznego wroga, aż do utraty tchu, do ostatniej kropli potu i zmierzyłby się z nią nawet na końcu świata. Przeszkodą stało się urwisko. Gwałtowny zryw Nitaroama, rozpaczliwie próbującego zahamować, zdałby się pewnie na nic, gdyby nie zaklęcie Penarama, które w porę unieruchomiło wierzchowca i nie dopuściło, aby runęli w przepaść. Giropyla nie zatrzymywała się, lecz poczuła wreszcie, że nie jest już ścigana i przyhamowała na chwilę. Penaram opuścił głowę z rezygnacją, a jego wierzchowiec powrócił do swojej normalnej postaci. Czar rzucony przez Białego Rycerza przestał działać. Giropyla widząc, że nie jest już w bezpośrednim niebezpieczeństwie, krzyknęła:

– Kiedyś się doigrasz!

Czarodziej nie słyszał słów Wiedźmy, a ona nie słyszała jego:

– Kiedyś cię dopadnę!

Tak właśnie, poprzysiągłszy sobie nawzajem zemstę, każde udało się w swoją stronę. Giropyla wznowiła lot i uciekła w stronę kraju artezjan, a Penaram zawrócił wierzchowca i pogalopował z powrotem do Kinny, aby zapewnić jej mieszkańców, że są bezpieczni oraz uleczyć Simona. Następnie miał w planach udać się do osady, w której powinni czekać już na niego Áskarun i Turpres.

W umysłach Czarodzieja i Wiedźmy pojawiło się uczucie braku spełnienia.

 

 

 

 

Uwagi

* W książce wulgaryzmy nie zostały ocenzurowane.

Koniec

Komentarze

Tutaj też nie musisz cenzurować przekleństw (a że ocenzurowałeś “suka” to mnie nawet dziwi). Wystarczy, że dodasz tag “wulgaryzmy” i tyle. Tu nie przedszkole, można rzucać mięsem ;)

Dzięki za komentarz. Jestem tu nowy i nie chciałem wylecieć na zbity pysk już od progu, ale wezmę pod uwagę Twoją radę. Następny fragment będzie bez gwiazdek.

Korzystając z okazji wyjaśnię; książka nie jest wegańska… mięsa leci tam wiele. Ale tylko wtedy, kiedy wymaga tego opis środowiska, które akurat opisuję. Są miejsca że i przez sto stronnic nawet samicy psa nie uświadczysz.

Nie próbowałem na siłę Rzymianom w usta francuski wcisnąć. Jest łacina tam gdzie powinna być.

 

Nowa Fantastyka