
Rozdział zerowy mojej light novel — akcja, komedia, ecchi i dramat w jednym. Kategoria wiekowa 16+.
Zapraszam do lektury! Będę wdzięczny za każdą opinię i wskazówkę.
Rozdział 1:
https://fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33728
Rozdziały 2-4:
Rozdział zerowy mojej light novel — akcja, komedia, ecchi i dramat w jednym. Kategoria wiekowa 16+.
Zapraszam do lektury! Będę wdzięczny za każdą opinię i wskazówkę.
Rozdział 1:
https://fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33728
Rozdziały 2-4:
0. RYTUAŁ
Ciemną komnatę rozświetlał słaby blask świec. Znajdująca się pod kopułą sklepienia kamienna głowa, spoglądała złowieszczo na przywiązaną do ołtarza ofiarę.
Przerażona dziewczyna szarpnęła rękami, jednak gruby rzemień trzymał mocno. Rozejrzała się niepewnie, oceniając sytuację.
– Już się ocknęłaś siostro? – spytała czerwonoskóra demonica, ugniatając jednocześnie coś w moździerzu.
Była poza zasięgiem wzroku ofiary, nie chcąc zdradzać swoich intencji.
– Sharvyn? – spytała cicho uwięziona dziewczyna. – Uwolnij mnie!
– Oh Juli. Juli… – rozbrzmiał wysoki, nieludzki głos demonicy.
– Dlaczego mi to robisz?
Odpowiedź nie padła.
„Co ją znów napadło?” – pomyślała Juli, szarpiąc się mocniej.
Więzy nie ustępowały, a nadgarstki palił przeszywający ból.
Czarodziejka uniosła głowę i zauważyła, że jej suknia jest w fatalnym stanie. Zazwyczaj lśniące futro było teraz brudne i postrzępione.
„Musiała mnie tu przywlec” – przebiegło jej przez myśl, czując pieczenia na kolanach i stopach.
Odgłos tłuczka ustał. Zapadła cisza.
– Przejdźmy do głównej części rytuału – oznajmiła Sharvyn, spoglądając Juli w oczy.
Jej olbrzymie, czerwone skrzydła przesłaniały niemal cały widok.
– Czego ode mnie chcesz? – spytała dziewczyna, w jej głosie mieszał się strach i gniew.
– Długo na to czekałam – zaczęła czerwonoskóra. – Nareszcie osiągnęłaś dojrzałość, a twoja magia osiągnęła pełny potencjał.
Czarodziejka nie rozumiała.
– Odkąd przygarnął cię mój ojciec, czekałam na ten dzień. Jesteś gotowa, bym posiadła twoją moc.
Sharvyn zacisnęła kły na palcu wskazującym i rozerwała skórę. Stróżka krwi spłynęła do moździerza.
– Twoja kolej – powiedziała, uśmiechając się szeroko.
Przejechała pazurem po dłoni siostry i rozcięła opuszek kciuka. Czarodziejka syknęła, a do naczynia skapnęła odrobina krwi.
– Teraz wystarczy wymieszać.
Demonica zakręciła moździerzem, po czym pociągnęła łyk mikstury. Skrzywiła się, gdy gorycz wypełniła jej gardło.
„Ohydztwo.” – pomyślała.
– Na zdrowie – rzuciła ze sztucznym uśmiechem.
Następnie zmusiła siostrę do połknięcia swojej porcji, przytrzymując ją za nos.
Juli wykręciła głowę, wytrącając naczynie z ręki Sharvyn. Mikstura rozlała się po podłodze, tworząc mieniącą się kałużę.
– Coś ty uczyniła?! – warknęła demonica, wskakując na ołtarz. Oparła dłonie po bokach głowy siostry i wpatrywała się w nią rozszalałymi oczami. – Wiesz jak długo szukałam tych składników?!
Przerażona czarodziejka odwróciła głowę, by uniknąć spadającej śliny.
Sharvyn nagle złagodniała.
– Nie ważne. Teraz wystarczy tylko poczekać – dodała i ciężarem ciała przygniotła siostrę do ołtarza.
„To boli…” – Juli walczyła z odruchem wymiotnym.
Nagle oczy demonicy zwęziły się. Zakryła dłonią usta, ale nie zdołała powstrzymać wymiocin. Jej ciałem wstrząsnęły spazmy, straciła równowagę, zwalając się na podłogę.
„Coś jest nie tak… Pomyliłam kolejność.” – pomyślała Sharvyn.
– Nie! – wrzasnęła przeraźliwie, na widok zmieniającej się twarzy siostry.
„Co teraz…?” – czerwonoskóra z trudem zebrała myśli.
– Krew… wypicie krwi odwraca rytuał!
Juli zamarła.
Demonica zerwała się na nogi, ignorując zawroty głowy. Zbliżyła usta do szyi bezbronnej dziewczyny, obnażając kły…
Błysk. Zapp.
Ciało czarodziejki zniknęło, pozostawiając mglistą poświatę i sukienkę.
– Co? – Sharvyn rozglądała się w panice. – Nie… niemożliwe…
Nie dokończyła, gdyż pociemniało jej przed oczami. Upadła bezwładnie na ołtarz.
Juli uniosła się nieznacznie, masując potylicę.
„Gdzie ja jestem?” – pomyślała.
Rozejrzała się.
Łazienka. Jej jedyne miejsce schronienia w krainie demonów.
– Co to za hałas? – z sąsiedniego pokoju dobiegł niski głos.
Ciężko dysząc, opadła na miękką skórę pokrywającą podłogę.
Straciła przytomność.
– Juli?! – krzyknął ogromny czerwony demon, wpadając do środka. – Co się stało?
Dziewczyna nie odpowiadała.
„Nie dobrze. Mogłem zrobić to wcześniej. Teraz nie dadzą ci już spokoju.” – pomyślał Borgash.
Wziął przybraną córkę na ręce.
– Czas byś wróciła do twoich – rzekł cicho i ruszył w kierunku wyjścia.
„Zabiorę cię do Windbreach…” – narastał w nim niepokój o jej los. – „To jedyne miejsce w tej krainie, gdzie jeszcze są ludzie. Tam bez trudu znajdziesz statek na ziemie sprzymierzonych.”
Rozłożył potężne skrzydła i jednym ruchem wzbił się w przestworza.
„Ciekawe gdzie jest Sharvyn?” – przeszło mu przez głowę, gdy znikał we mgle.