
Rozpadła się tożsamość. Uchronił świat przed samym sobą. Nie był obecny. A jego myśli zamknięte w sześcianie własnych wyobrażeń, cyrkulowały. Cień, niegdyś będący człowiekiem. Człowiekiem? Harmider w pudełku. Czuł wszystko lub prawie nic. Anhedonia. Myślał ów cień, że jeszcze się złoży w spójną całość. Dotknął podłogi, zaczął ją całować, aż mu łzy z oczu wypływały. Bo nigdy nie widział ziemi. Chciał płakać, ale nie mógł. Dlaczego? Sączył truciznę przez papierową słomkę jakby była zbawieniem. Pewien znachor zalecił mu małą dawkę, która miała ujednolicić jego rozlazłe części. Czy poskutkowało? Cień sam nie znał odpowiedzi, zbyt długo był czymś, czego nie rozumiał.
Aryssie, drabble to sto słów, a Twój tekst liczy ich sobie zaledwie dziewięćdziesiąt osiem. Możesz jeszcze zaszaleć i coś dopisać. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Czytało się fajnie, było intrygująco, niestety nie zrozumiałam.
Ale może te dwa słowa wszystko mi wyjaśnią?! ;)
delulu managment
Cień, słomki, trucizny,znachor i brak odpowiedzi.
Powodzenia w wyjściu z alkoholizmu
To, co napisałem, jest łagodnie mówiąc mgliste, ale chciałem przekazać moment, gdy wszystko się rozpada, jakby chaos i brak spójności wewnętrznej wyniszczały. Nie wiesz, kim jesteś, utraciłeś część siebie i stajesz się cieniem. Trucizną może być tutaj wszystko, niekoniecznie alkohol, jak zasugerował lenti, różne mechanizmy próbujące ulżyć, czy to w postaci wycofania do wewnętrznego świata wyobraźni, czy inne, nieadaptacyjne sposoby radzenia sobie z trudnościami.
Hmmm. Ja też nie zrozumiałam. Zgadzam się, że wyszło mgliście.
Babska logika rządzi!