- Opowiadanie: Hayven - Do Gada Północy

Do Gada Północy

Z rok temu czytałem „Człowieka, który znał mowę węży” (tak naprawdę, to właściwie jest to Północna Żaba albo Płaz, ale skoro lata i jest smokiem, to może już niech będzie ten gad :)) i – z przyczyn tu nieistotnych, w każdym razie pod pewnym przymusem – napisałem elegię (tzn. nie myślałem wtedy o tym w ten sposób, ale po namyśle – chyba pasuje) parafrazującą przedstawioną w książce (zmitologizowaną i zasadniczo fikcyjną) historię „zaprowadzania cywilizacji” w Estonii, w zamierzeniu wzorowaną na Mickiewiczowskich poematach (patrz: Wallenrod, Grażyna), w praktyce – o, taką o.

 

Miała być jednorazówka do wywałki, ale teraz wykopałem i pomyślałem, że z uwagi na tematykę może akurat się tutaj komuś spodoba :) 

 

(A, zapomniałbym, w zasadzie brak tu spoilerów – tekst zarysowuje kondycję świata przedstawionego, ale nie odnosi się do konkretnych wydarzeń z powieści).

Dyżurni:

brak

Oceny

Do Gada Północy

Gadzie Północy, tyś nad las Estonii

Wznosił się dumnie, byś skrzydłem potężnym

I tchem ognistym swego ludu bronił,

Co w bój cię wzywał, będąc wprawdzie mężnym,

Lecz w burzy wieków przerzedzonym znacznie,

Chcąc stać w twym cieniu, gdy się bitwa zacznie.

 

Gdy okręt wroga kalał nasze morze,

W krąg się zbierali tysięczni wojowie

Z prośbą pokorną, byś wzleciał w przestworze

I stąd bił wroga – wszystko w jednym słowie! –

Tyś wnet się zrywał i gnębił, i palił,

I żaden Krzyżak już się nie ocalił.

 

Cóż za obrazy! Ja, choć tam nie byłem,

Znam opowieści, których przy ognisku

Słuchając, okiem po niebie wodziłem,

By choć ślad ujrzeć po twych łusek błysku,

Który się w niebie gwiazdami rozlewał,

Wieszcząc zagładę ludziom i okrętom

Nam znaną, przez nich dopiero pojętą,

Gdyś spadał, ryczał i żarami ziewał.

 

Znają cię wieki i w wieków pamięci

Ty wciąż trwać będziesz, kiedy my, przeklęci,

Niepomni danej nam przez ciebie mocy

Błąkać się będziem pod niebem odkrytem,

Drąc ziemię pługiem, obsiewając żytem,

Znój Adamowy zmuszeni bez końca

Powtarzać ślepo w wiekuistej nocy

Niezaćmionego gałęziami słońca.

 

Dziś w pustym lesie niedźwiedź nie pamięta

Mowy nadanej zwierzętom od węży,

Co przez lud ciemny wzgardzona, wyklęta,

Znikła i jeno wspomnieniem nam cięży.

Wilczyca, głucha, nie użyczy mleka,

Łoś nie podejdzie do wołającego

I zając w strachu przed ludźmi ucieka.

Pleśń traw przykryła wydeptane drogi,

Wszystko zamilkło, bo tu żadne bogi

Nas nie broniły przed zakusem złego.

 

Och, Gadzie! Cóż nam z ciebie pozostało?

Snem niezmąconym będziesz spać już wiecznie,

Bo któż cię zbudzi, gdy nam głosu mało?

Niemiecki rycerz czuje się bezpiecznie,

W polu chłop-Eston po dziś dzień się trudzi,

A nie wąż zwiódł go, lecz przebiegłość ludzi.

Koniec

Komentarze

Cześć, Hayvenie!

Miło mi się wślizgnąć z powitaniem nowego użytkownika. Czyta się to płynnie, bez potknięć, na pewno należy pochwalić czysto utrzymany wzorzec jedenastozgłoskowca 5+6. Rymy niestety mało wyszukane, niektóre całkiem gramatyczne (byłem – wodziłem, wołającego – złego). W ogóle maniera archaiczna, nawet bez przedmowy łatwo skojarzyłbym to z Grażyną. Gdybyś takim mickiewiczowskim językiem przełożył autentyczną estońską elegię czy fragment eposu, byłaby to piękna robota, ale jako XXI-wieczny oryginał moim skromnym zdaniem nie bardzo się broni. Nie ma tutaj szczególnego przekazu, oprócz jedynej “wiekuistej nocy niezaćmionego gałęziami słońca” metafory i inne środki stylistyczne są sztampowe. Niemniej obraz smoka gromiącego flotę inwazyjną – rozkoszny. Co najmniej masz podłoże techniczne, żeby podejmować kolejne i ambitniejsze próby wierszowane.

Co w bój cię wzywał, będąc wszakże mężnym,

To w burzy wieków przerzedzonym znacznie,

Czy sens nie byłby jaśniejszy “wprawdzie mężnym, lecz w burzy wieków…”?

Wszystko zamilkło, bo tu żadne bogi

Chyba dostojniej “skoro żadne bogi”.

 

Absolutnie nie nalegam, ale pomyślałem, że może Cię zainteresować porównawczo mój Król Wężów.

Stanowczo natomiast polecam poradnik Drakainy Portal dla żółtodziobów, dowiesz się bardzo wiele o tym, co tutaj można robić, jak funkcjonujemy i pomagamy sobie nawzajem.

Pozdrawiam ślimaczo!

O, pierwszy komentarz, jak miło!

jako XXI-wieczny oryginał moim skromnym zdaniem nie bardzo się broni

Taki werdykt mnie nie dziwi, skoro mamy tu do czynienia z serią nawiązań do konkretnej książki, pastiszującą konkretnego autora, która nigdy nie miała istnieć jako samodzielny utwór :) (Na pytanie „to czemu wrzucam?” odpowiadam: bo wszyscy tu znają autora, może ktoś zna książkę, uśmiechnie się na skrzyżowanie dwóch idei).

Rymy niestety mało wyszukane, niektóre całkiem gramatyczne (byłem – wodziłem, wołającego – złego).

Czy byłem + wodziłem jest rymem w 100% gramatycznym – nie jestem pewien, bo jednak -y/i– należy do tematu, a nie końcówki. Przerost ego to oczywiście smrodek, przez polskich teoretyków podobno potępiany (jak z pewnym zdziwieniem i zwątpieniem przypomina Tuwim w swoim Pegazie…), tutaj celowo rozstrzelony na odstęp czterech wersów, a jeszcze złożony z różnych części mowy (imiesłów vs. znominalizowany przymiotnik). Tak czy inaczej wybór był świadomą częścią stylizacji (a stylizacja – głównym celem):

I świat był na kształt gmachu sklepionego,

A niebo na kształt sklepu ruchomego 

I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,

A com wiedział i słyszał, w księgi umieściłem.

Spólna moc tylko zdoła nas ocalić!

Darmo hordami ciągniemy co roku

Burzyć ich twierdze i mieściny palić:

Przebrzydły Zakon, podobny do smoku

Za uwagi dziękuję! „Wprawdzie… lecz…” faktycznie zgrabniejsze. „Skoro” może i dostojniejsze, ale nie ma tu sensu; a „bo” nie ma co się bać, wieszcz też używał.

może Cię zainteresować porównawczo mój Król Wężów

Fajne :-)

wiekuistej nocy niezaćmionego gałęziami słońca

Akurat to mi się wydaje najpaskudniejszym, najbardziej wymuszonym i grafomańskim elementem całego utworu :D

 

Okej, cieszę się, że są uwagi, i myślę, że rymy (i nie tylko rymy, wszak nie dla rymów się pisze) w drugim tekście, który szykuję (jak rozumiem, najlepiej zaczekać z tym do przyszłego tygodnia) spodobają się bardziej :) 

Tak czy inaczej wybór był świadomą częścią stylizacji (a stylizacja – głównym celem):

Owszem, masz rację, nie powinienem tego wskazywać jako wady tekstu, kiedy od razu zapowiedziałeś, że świadomie stylizujesz na utwory epickie Mickiewicza, to oczywiście taki dobór rymów też pełni tę funkcję.

I świat był na kształt gmachu sklepionego,

A niebo na kształt sklepu ruchomego

Tu prawdopodobnie dostrzegasz nie gorzej ode mnie, że współbrzmienie tych wersów opiera się na kunsztownej hybrydzie łączności i przeciwstawienia równie jak na rymie.

Akurat to mi się wydaje najpaskudniejszym, najbardziej wymuszonym i grafomańskim elementem całego utworu :D

Twierdziłem tylko, że ta przenośnia jest niesztampowa, a nie że wyjątkowo udana. Niemniej warstwa metaforyczna jest pewną moją piętą achillesową przy własnych próbach wierszowanych.

Czy byłem + wodziłem jest rymem w 100% gramatycznym – nie jestem pewien, bo jednak -y/i– należy do tematu, a nie końcówki.

Też się teraz zacząłem wahać. Gdybyś zrymował “żułem – poczułem”, czy tym bardziej “biegłem – przyżegłem”, pewnie taki rym nie wydałby mi się “w 100% gramatyczny”, natomiast końcówkę “-iłem, -yłem” przyjmuje chyba większość czasowników ogółem, więc ta “tematyczność” może się zacierać. Zgadzam się rzecz jasna, że – jak napisałem w niedawnej dyskusji:

z rymem gramatycznym sensu stricto (wadliwym) mamy do czynienia wtedy, gdy współbrzmienie rymowe pojawia się wskutek zgodności końcówek gramatycznych (…) Kiedy współbrzmienie pochodzi z rdzenia wyrazu, zgodność końcówek nie tworzy rymu, lecz tylko go uzupełnia, i nie jest to (błędny) rym gramatyczny. (…) Pisze na przykład niemal współczesny poeta polski Barańczak, tłumacząc niemal współczesnego rosyjskiego noblistę Brodskiego:

W nocnym ogrodzie pod dojrzałym, żółtym mangiem

nasz cesarz tańczy coś, co wkrótce będzie tangiem.

Wracają cienie kołującym bumerangiem… –

i przy pełnej zgodności końcówek gramatycznych (3 x lpoj. N) nie jest to strofa wadliwa, a wręcz przeciwnie: całkiem wyszukana.

Tak czy inaczej, cieszę się, że będzie z kim rozmawiać o technikaliach poetyckich!

Tu prawdopodobnie dostrzegasz nie gorzej ode mnie, że współbrzmienie tych wersów opiera się na kunsztownej hybrydzie łączności i przeciwstawienia równie jak na rymie.

Szczerze przyznam, że tak na szybko nie zwróciłem uwagi, ale masz jak najbardziej rację – gmachy sklepione, sklepy ruchome pięknie harmonizują :) To tylko potwierdza postulat, że wiersze nie dla rymów się pisze i nie po rymach powinno oceniać (nie żeby ten powyżej zasługiwał na jakieś laury), i że nie ma uniwersalnych reguł.

cieszę się, że będzie z kim rozmawiać o technikaliach poetyckich!

Ja również!

Gdybyś zrymował “żułem – poczułem”, czy tym bardziej “biegłem – przyżegłem”, pewnie taki rym nie wydałby mi się “w 100% gramatyczny”

No tak, w tym drugim przypadku wchodzimy na rdzeń ewidentnie. Co do -ułem jest to mniej ewidentne, ale chyba też prawdziwe. A nawet gdyby nie było, to jest to końcówka odczuwalnie rzadsza.

natomiast końcówkę “-iłem, -yłem” przyjmuje chyba większość czasowników ogółem

Tu trzeba by zrobić statystyki – bo przecież jeszcze są czasowniki na -ał-ął, atematyczne jak wyżej… Może i jest tak, że te na -i/y- są najpospolitsze, chociaż koniugacja na -a– na pewno ma godną reprezentację, dodatkowo pompowaną przez nowotwory na -owa-.

 

Z drugiej strony, wydaje mi się, że y z być jest rdzeniowe (bo nie wariant brzmieniowy i po spółgłosce twardej, tylko ‘prawdziwe’ y z prabałtosłowiańskiego ū). Ale, fakt, dzielenie włosa na czworo nie ma większego praktycznego sensu, jeśli coś po prostu brzmi tandetnie i ostatecznie mało kogo obejdzie werdykt sędziów lingwistyki :) Zresztą, stawianie i tak już znienawidzonego przez redaktorów ‘być’ w eksponowanej bądź co bądź (hehe) pozycji rymowej to zabieg sam w sobie nader ryzykowny… (tutaj chodziło mi chyba o podkreślenie kryptocytatu, może też źle zapamiętałem rym wewnętrzny jako końcowy).

Nowa Fantastyka