Nade mną skier płomienie,
Wśród nieba nocnej toni,
Spoczywam w zielenie,
Z rosą na mej skroni,
Biją Miesiąca snopy,
Światła przez liście gruszy,
Bije przez żeber stropy,
W sercu echo głuszy,
Żywota mego weno,
Z gwiazdy hen nad gajem,
Choć pragnę Cię to jeno,
Patrzymy na się wzajem,
Na ziemskim tym padole,
Dech więźnie w tchawicy,
Gdy marzę przyjąć dolę,
Żeglarza wśród mgławicy.
Witaj! Ciekawy wiersz. Przyznam szczerze, że nie rozumiem dobrze, o czym jest, ale ładnie brzmi. Rażą mnie tylko niektóre rymy (tchawicy – mgławicy, snopy – stropy) i to, że przecinki są na końcu każdego wersu. Szczególnie przecinki, to trochę zakłóca odbiór. Szczególnie tutaj: "Biją Miesiąca snopy, Światła przez liście gruszy, Bije przez żeber stropy, W sercu echo głuszy," Podobają mi się wersy "Światła przez liście gruszy" i "Bije przez żeber stropy", to w ogóle bardzo ciekawe obrazy. Tylko nie potrafię złapać połączenia między tymi czterema wersami. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!
@DyingPoet
Dzień dobry i dziękuję za opinię.
Starałem się wszystko ująć w ekspresyjny i obrazowy sposób, więc wnioskuję, że chyba mi się udało. Kwestię przecinków obgadałem już przy innym tekscie, wrzuciłem jednak ten wiersz w takiej formie, ponieważ napisałem go przed kilkoma miesiącami i uznałem, że podzielę się nim w nie zmienionej formie, taką miałem wtedy konwencję. W wersji z uwydatnionym sensem powinien brzmieć tak:
Nade mną skier płomienie
wśród nieba nocnej toni,
Spoczywam w zielenie
z rosą na mej skroni,
Biją Miesiąca snopy
światła przez liście gruszy,
Bije przez żeber stropy
w sercu echo głuszy,
Żywota mego weno
z gwiazdy hen nad gajem,
Choć pragnę Cię to jeno,
patrzymy na się wzajem,
Na ziemskim tym padole
dech więźnie w tchawicy,
Gdy marzę przyjąć dolę
żeglarza wśród mgławicy.
Nie ma za co! Wersja bez tak wielu przecinków jest zdecydowanie lepsza.