Inspiracja: Mary Shelley, Frankenstein
uzupełnienie muzyczne :
https://www.youtube.com/watch?v=623LjkgNZwc&list=PLF668CA73F85AE5AB
Dedukuję Finkli
Inspiracja: Mary Shelley, Frankenstein
uzupełnienie muzyczne :
https://www.youtube.com/watch?v=623LjkgNZwc&list=PLF668CA73F85AE5AB
Dedukuję Finkli
kilka płatów zebranych w miejskiej kostnicy
zszytych niedbale owerlokiem
jak ścieg połączony krukami
na niebie sinym i chmurnym
skowyt wilków
zamiast głosu
martwe serce – mgła
nieczynnych nerek
wyję z bólu
w świetle księżyca
przez chwilę ożywam
poświata ogrzewa knieje
i nie wykrzyczę – ojcze
chociaż jestem
łagodnym stworzeniem
w laboratorium
poraża piorun
…istnieję?
Nie wiem, za co dziękujesz, ale proszę.
Frankenstein i poezja wydaje się dziwnym połączeniem, ale OK. Można to opisać i tak.
Babska logika rządzi!
wracając do przeszłości zawsze natrafiamy na dziecko;
bardzo piękny i wzruszający wiersz
Ja bym wywalił kilka słów:
płatków (przydatne słowo dla poetów, od razu wiadomo że to wiersz, bez płatków jak wiadomo wiersza nie ma i nie będzie),
krukami (nevermore),
skowyt wilków (no daj spokój, nie da się bardziej infantylnie? Ahh nie da sie bo były “płatki”),
mgła, (od razu zrobiło się tajemniczo)
w świetle księżyca, (jeszcze tajemczniej)
knieje (knieje, płatki kto by się poznał, grunt że jest plus 120% do poetyckości)
Końcówka ratuje, ale nie powala.