- Opowiadanie: pzarzycki - Wydmy

Wydmy

Staram się pisać jak najczęściej i szukam inspiracji w przypadkowych słowach. Tym razem chciałem coś napisać o wydmach. W pierwszej chwili niedawno przeczytana Diuna  mnie onieśmieliła, jakby chciała powiedzieć:

- Nie poradzisz sobie z tym tematem.
Postanowiłem przełamać nieśmiałość. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Wydmy

Szalała burza piaskowa i kończyły się zapasy wody. Wiatr wpychał pustynny pył w płuca i zmieniał z godziny na godzinę ukształtowanie terenu. John Bark szedł nie zmieniając kierunku. Na wyczucie. Tak od dwóch godzin. Przynajmniej miał taką nadzieję. Liczył, że Słońce, które trochę się przesunęło na niebie, uczyniło to jedynie ze względu zmianę pory dnia. Jeszcze pół godziny i dotrze do bunkra. Tam czekał na niego zapasowy GPS i kilka litrów wody.

John’a chronił kombinezon izolujący od wysokiej temperatury i niwelujący nadmierne pocenie. Oddychał powietrzem atmosferycznym, przez co piasek między zębami i na języku uwierał. Gdy wpadł w wydmę, maska z filtrem zapchała się. Musiał ją zdjąć. Ledwo się wtedy wyczołgał. Dobrze, że nie zgubił kierunku.

Chmury zasłaniały granat nieba. Na horyzoncie majaczyły betonowe ściany wystające metr nad ziemię. Musiał skręcić nieco w lewo i przejść dodatkowe dwieście metrów. Ogarnęła go satysfakcja. Wygląda na to, że się udało. Po raz kolejny ukończy misję działając w pojedynkę. Korporacja będzie mu wdzięczna. Zaoszczędziła na wysyłaniu małego oddziału. Musi jednak postarać się o zwiększenie honorarium. Nie może już pracować za pięciu, a zarabiać tyle co jeden najemnik.

Dotarł do przedniej ściany bunkra niewiele większego niż wagon kolejowy. Wykopał dostęp do wejścia. Wytarł nadgarstkiem owiniętym skórą szybkę z lewej strony wrót. Uchylił gogle, otworzył szeroko oko i przyłożył do czytnika tęczówki. Zamek ustąpił. Przesunął metalowe wrota na tyle żeby się wcisnąć i zatrzasną je za sobą.

 *

 

W pomieszczeniu brakowało okien. Energia pochodząca z ogniw fotowoltaicznych pozwoliła oświetlić wnętrze tyle co nikła świeczka. John lekko pochylony aby nie uderzyć głowę o przyczepione do sufitu wentylatory, obszedł niewielki metraż zbliżony do kuchni w komunalnej kawalerce. Pospiesznie wydobył z metalowej szuflady GPS z echosondą. Coś go tknęło, żeby włączyć odczyt z okolicy. Na środku zielonego wyświetlacza świeciła kropka. Wychodził z niej promień, który obracał się co sekundę wokół osi. Teren był czysty. “Bateria!” – Pomyślał. Już chciał wyłączyć urządzenie. Ale zdecydował się odłożyć na bok. Zobaczył co jest jeszcze w szafie. Znalazł dwie sztuki materiału wybuchowego z nadajnikami, zapasowe ubranie i kilka baniaków z wodą.

“Pora uzupełnić zapasy płynu, zabrać GPS i ruszać dalej” – Zdecydował. Zerknął ponownie na urządzenie. Na wyświetlaczu zobaczył pięć punkcików zbliżających się w stronę bunkra. Punkciki zaczęły się rozchodzić jakby chciały okrążyć miejsce. “Co jest do cholery? GPS informuje, że to ludzie z korpo. Nie wyglądają jakby szli mi z pomocą.” 

Wyjął z szafy zapasowe ubranie. Wypchał kombinezon zapasową bielizną, kocem i posadził go na krześle kapturem do wejścia. Położył GPS obok naprędce wykonanego manekina. Wziął ładunki. Jeden położył na środku pomieszczenia. Zgasił światło, otworzył właz. Wyszedł. Zagrzebał drugi ładunek tuż przy wejściu.

Czołgając się oddalił na odległość około dwudziestu metrów i schował za wydmę. Obserwował i nasłuchiwał. Pięcioro ludzi w kombinezonach otoczyło bazę. 

– Jest w środku – powiedział pierwszy. Zielone światełko na chwilę mignęło mu przy twarzy. – Wchodzę.

Po chwili rozległa się seria z karabinu. John zdetonował ładunek. Wybuch wyrzucił najemnika na zewnątrz. Pozostali czterej podbiegli do wejścia. Bark odpalił drugi ładunek.

Cisza. Pięć trupów leżało na piasku. John podszedł do miejsca eksplozji. Liczył, że woda i GPS przetrwały wybuch. Niestety drzwi zatrzasnęły się na skutek zewnętrznego wybuchu chroniąc potencjalnie znajdujących się w środku żołnierzy.

Ruszył w kierunku, z którego przyszli najemnicy.

*

 

Bark po pół godzinie marszu wdrapał się na najwyższą wydmę. Widział stąd zarówno dach bunkra jak i najbliższą okolicę. Z lewej strony dostrzegł czarny połyskujący obiekt. Zbiegł z góry piachu. Przeczuwał, że ostateczne ocalenie jest blisko. Wreszcie dostrzegł więcej szczegółów. Metalowy kształt należał najprawdopodobniej do helikoptera korporacji. Po kilku minutach siedział już w kabinie.

Zastanowił się chwilę, gdzie ma się teraz udać. Aparatura pokładowa wskazała małą wioskę kilka kilometrów stąd. Postanowił, że na miejscu uzupełni zapasy wody, znajdzie potencjalną kryjówkę, w której mógłby spokojnie opracować plan na resztę swojego życia.

 

Koniec

Komentarze

Moje uszanowanie! 

Lubię klimaty piaskowo-wydmowe, zwłaszcza jak są w oprawie fantastycznej, toteż dobrze, że na samej Diunie się nie kończy i temat wraca. Już czytam. 

 

Korporacja będzie mu wdzięczna.

To “mu” trochę zbędne. 

 

Zaoszczędziła na wysyłaniu małego oddziału.

Rozumiem, że chodzi o mały odział, który musiałby zostać wysłany, gdyby misji nie podjął się Bark. W takim razie, sugeruję zmienić na “Sporo zaoszczędziła, nie wysyłając tam całego oddziału.”

 

Już chciał wyłączyć urządzenie. Ale zdecydował się odłożyć na bok.

Niepotrzebnie podzielone, lepiej zdania złączyć przecinkiem i jeszcze dodać na końcu “odłożyć je na bok.”

 

Bark po pół godzinie marszu

O wiele lepiej brzmiałoby “po półgodzinnym”.

 

Widział stąd

Sugeruję zmienić na “z niej”.

 

 

Opowiastka krótka, acz przyjemna. O co chodzi? Trudno stwierdzić, toteż pominę w swej ocenie warstwę przesłaniową. Zbyt dużo możliwych dróg interpretacji. Chociaż może to i jakaś zaleta? Hm…

Mam świadomość, że to szort, jednak odrobinę dłuższe, rozbudowane zdania i barwniejsze opisy otoczenia na pewno by nie zaszkodziły. Podbiłyby na pewno klimat, który wyszedł Tobie całkiem, całkiem nieźle.

Takie “jednosobowe”, samotnicze postapo zajmuje szczególne miejsce w moim sercu, a do tego pustynna oprawa, którą pochwaliłem już na wstępie, zrobiła swoje – w moich oczach tekst wypadł pozytywnie. Jednak tylko tyle. Za mało tego jest, bym mógł stwierdzić coś więcej.

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

 

 

 

 

 

Kwestia wizji.

@Bartkowski.robert dzięki za pozytywny odbiór. Fajnie, że szukasz głębi i sensu w tekstach. Dla mnie ta warstwą jest ważna, ale w tym wypadku niechciałem niczego specjalnego przekazać i tak moje przesłania są z reguły zbyt enigmatyczne i niezrozumiałe przez odbiorców.

i tak moje przesłania są z reguły zbyt enigmatyczne i niezrozumiałe przez odbiorców.

Chętnie wziąłbym jakieś na tapet. Do zobaczenia zatem w przyszłości! 

Kwestia wizji.

A mi się podobało. Ładnie napisane i ciekawi.

Na początku trochę się pogubiłem z tym powietrzem atmosferycznym ale to wina zbyt uważnego czytania.

zgadzam się z Bartkowski.robert. Też z chęcią poczytam Twoje inne opowiadania.

Super. 

Where there's a whip, there's a way.

@Dalekopatrzący dzięki.

@Bartkowski.robert @Dalekopatrzący

Tu jest link do jednego z ważniejszych dla mnie opowiadań.

 

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33831

 

Zahaczam o tematykę społeczną. Mam jeszcze kilka w szufladzie.

Nowa Fantastyka