(Narrator – spokojny, lekko przytłumiony ton, jakby wspomnienie wracało po latach) W kadrze wieża Tytanów na tle zachodzącego słońca. Ocean poniżej odbija złoto i czerwień nieba. Wszystko wygląda zwyczajnie – aż do momentu, gdy rozlega się ciche „bip” z panelu przy wejściu. Do wieży tytanów przyszedł młody chłopak który wyglądał jak po przejściu terroru . Victor wpuścił go za zgodą Dicka. Dick spojrzał na ekran monitoringu, oczekując jakiegoś drobnego petenta, może fana… ale nie tego. Chłopak przed kamerą miał twarz zmęczoną, jakby nosił na barkach cały świat. Nie zbroję, nie maskę – tylko szarą kurtkę i wzrok, który nie pasował do jego wieku. – „Proszę… pomóżcie mi. Ja już mam po prostu dosyć.” – głos był spokojny, ale drżał. Cyborg nachylił się nad ekranem. – „To jakiś żart? Gość wygląda jak po wojnie.” Raven, stojąca z tyłu, poczuła coś jeszcze zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. Zimny dreszcz. Nie strach, raczej echo bólu, które odbiło się w jej własnej duszy. – „On nie kłamie…” – powiedziała cicho. – „Czuję to. Ten chłopak… coś w nim pękło.” Dick spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem. – „Wpuścić go?” Raven skinęła głową, wciąż wpatrzona w obraz na ekranie. – „Nie tylko wpuścić. On potrzebuje nas. I nie jako bohaterów.” (kamera zjeżdża w dół, gdy wrota wieży Tytanów otwierają się z sykiem, a Darion – przyszły Iron Skay – wchodzi powoli do środka, jak ktoś, kto nie wie, czy szuka ratunku czy po prostu robi z siebie durnia . )
Iron_Skay, niespełna półtora tysiąca znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.
Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nic z tego nie rozumiem.
Rozdzióbią nas kruki, wrony i ptaki ciernistych krzewów.