To opowiadanie na granicy jawy i snu, świadomości i podświadomości. Co tak naprawdę jest realne a co iluzją?
To opowiadanie na granicy jawy i snu, świadomości i podświadomości. Co tak naprawdę jest realne a co iluzją?
Szedł ulicą, rozglądając się dookoła, było zimno i padał deszcz ze śniegiem. Michałowi jednak dopisywał humor. Właśnie wrócił z Indii, gdzie spędził pół roku, będąc na delegacji jako programista. Firma w której od piętnastu lat pracuje, wytwarza obrabiarki numeryczne. Większość z nich idzie na dalekowschodni rynek. Kraje takie jak Indonezja, Chiny, Taiwan, Indie, często zamawiają w tym zakładzie maszyny. Są zdecydowanie tańsze i nie ustępują tym zachodnim. Kilka obrabiarek sprzedano hinduskiej firmie, specjalizującej się w produkcji kół do wagonów kolejowych.
W Indiach prawie cały czas panował niemiłosierny upał. Na hali produkcyjnej panował zaduch i trzeba było robić częste przerwy, by móc normalnie funkcjonować. Wolny czas mijał zdecydowanie przyjemniej, Michała bardzo zaciekawiła hinduska kultura, ale życie w tym klimacie na dłuższą metę było dla niego niemożliwe.
Teraz, widok zachmurzonego nieba i przenikliwy chłód, bardzo pozytywnie na niego wpłynął. Nigdy wcześniej listopad nie kojarzył mu się z czymś przyjemnym. Pół roku upałów zrobiło swoje.
Mijał skurczonych, idących szybkim krokiem ludzi. Niektórzy z niedowierzaniem patrzyli na niego, jak idzie chodnikiem z uśmiechem na twarzy. Kiedy dotarł do ulicy Dębowej, gdzie mieściła się kamienica w której mieszkał, zauważył kobietę w żółtym, nieprzemakalnym płaszczu. Spoglądał na nią przez dłuższą chwilę, jak na coś niecodziennego, zapewne to ten płaszcz prowokował swym kolorem. Kręcił się koło niej, średniej wielkości pies, zapewne wyszła z nim na spacer. Rzuciła piłeczkę przed siebie.
– Przynieś! – krzyknęła.
Pies na nią spojrzał, kilka razy szczeknął i pobiegł za piłką, ale najwyraźniej nie miał na to ochoty. Zapewne pogoda też mu nie odpowiadała.
Przyłożył komórkę do oka, chcąc uwiecznić ten jaskrawy punkt, w tle wszechogarniającej szarości listopada. Spojrzała na niego. Spod kaptura wyłoniła się twarz młodej dziewczyny, jakieś dwadzieścia pięć, trzydzieści lat. Po czarnych brwiach, można by sądzić, że była brunetką, ale z kobietami to nie takie oczywiste. Wiele blondynek lubi sobie coś tam przyciemnić.
Uśmiechnęła się, Michał zrobił to samo i kliknął, robiąc zdjęcie. Zapewne, ona była również w dobrym humorze, chociaż przypuszczalnie, nie wróciła z ciepłych krajów.
Trzecie piętro, wysoka poręcz i ten półmrok budzący wiele skojarzeń, przypominający klimat kryminałów z czasów PRL. Urok starej kamienicy, kilka lat temu odremontowanej, ale jednak klimat zamierzchłych czasów pozostał. Mieszkał w niej od urodzenia do studiów. Po nich żeniaczka i dziesięć lat w mieszkanku żony. Niestety, dwa lata temu ich drogi się rozeszły. Liczne delegacje zrobiły swoje. Jego druga połowa stwierdziła, że nie chce mieć wiecznego gościa w domu i znalazła sobie kogoś, kto bardziej docenia ciepło ogniska domowego. Fakt dokonany i trzeba było wracać do starej kamienicy po rodzicach, którzy rok temu zginęli w wypadku samochodowym. Jak to się mówi: nieszczęścia chodzą parami. Ciężko mu było po tym wszystkim się pozbierać, ale jakoś dał radę, delegacje w tym przypadku okazały się zbawienne, szczególnie ta ostatnia, sprawiła, że inaczej zaczął postrzegać życie. Ludzie w Indiach są bardziej pogodzeni z losem i jakoś to mu się udzieliło. Zaczął uważniej przyglądać się zwykłym, wcześniej niedostrzegalnym chwilom. Zwykłe picie herbaty, przestało być zwykłe, robienie kolacji przeradzało się w rytuał. Chwile zaczęły mu zdecydowanie wolniej mijać i nabierać większego znaczenia. Teraz kiedy wrócił do Polski, nie był pewny, czy dalej będzie mógł tak funkcjonować, tutaj czas płynie zdecydowanie szybciej.
Włączył telewizor i po chwili zdał sobie sprawę, że przez cały pobyt w Indiach w ogóle nie oglądał telewizji. Tutaj, ledwo usiadł na fotelu i sięgnął po pilota. Taki odruch warunkowy, pod wpływem zmiany klimatu. Na zachodzie świat to media, w kilka minut można się dowiedzieć co słychać w każdym jego zakątku. Tam, to przede wszystkim tu i teraz.
Chwile pooglądał wiadomości i zasnął w fotelu. Wiele godzin w samolocie i zmiana temperatur z plus czterdzieści na plus dwa, trochę nadwyrężyły jego organizm.
Obudził go jakiś szelest, otworzył oczy i momentalnie zerwał się z fotela. Stała przed nim młoda kobieta, cały jej strój stanowił biało-przezroczysty szal, delikatnie zakrywający najbardziej intymne części ciała. Michał widział już tę twarz i usiłował sobie przypomnieć, gdzie?
To ta dziewczyna z psem – uświadomił sobie.
Spoglądała na niego delikatnie się uśmiechając, a on wpatrywał się w jej jasnozielone oczy. Wyglądały nienaturalnie, zbyt jaskrawe, demoniczne. Biło z nich jakieś niepokojące światło. Podeszła bliżej, chciał zapytać skąd się tu wzięła. Położyła mu palec na ustach, a potem objęła go ramionami. Poczuł najpierw delikatne ciepło, takie jak po zbliżeniu rąk do ogniska, po chwili ogromny żar, zaczął się wyrywać, czuł, że płonie, krzyknął z bólu:
– Aaaa!!! – Obudził się, machając na wszystkie strony rękami. – O matko! – Odetchnął z ulgą. W telewizji leciał teledysk Madonny Like virgin, teraz trochę go ta sytuacja rozśmieszyła. Spojrzał na zegarek, była druga w nocy. – To wszystko przez te różnice czasowe – powiedział do siebie, kręcąc głową. Wstał z fotela, wyłączył telewizor i poszedł do sypialni.
Kiedy znowu się obudził, była jedenasta przed południem, czuł jeszcze zmęczenie i nie chciało mu się wstawać, ale sumienie nie pozwalało na więcej. Zazwyczaj wstawał między szóstą a ósmą, zależnie czy szedł do pracy czy nie. Teraz miał wolne, do pracy wracał za trzy tygodnie, musiał wybrać jeszcze stary urlop, którego ze względu na delegację nie miał możliwości wykorzystać.
Był pasjonatem fotografii i malarstwa. Często robił zdjęcie, a potem przenosił je na płótno. Wolny czas planował wykorzystać na twórczość artystyczną. W jego aparacie fotograficznym i telefonie nazbierało się sporo zdjęć i coś z chciał z tym zrobić. Musiał wybrać te najciekawsze, jedne powiększyć, oprawić w ramki i na ścianę, z innymi pokombinować i stworzyć coś bardziej artystycznego. Włączył komputer, chciał do niego skopiować zdjęcia z komórki. Wyciągnął ją z kieszeni i wtedy zadzwoniła. Na ekranie pojawiły się litery: H.J czyli Henryk Jagielski.
– Hej, wróciłeś już – odezwał się głos w komórce.
– Cześć, tak, trzy dni temu, teraz odpoczywam.
– To może umówilibyśmy się na duże z pianą?
– Czemu nie – powiedział spoglądając na zegarek. – To może dzisiaj o dwudziestej – zaproponował Michał.
– Okej, w Irlanderze?
– Nie znam, ale okej.
– To nowy pub na Klasztornej, byłem tam raz, przyjemnie się tam siedzi.
– No to do dwudziestej – odpowiedział z zadowoleniem, Michał.
– Cześć Heniek, trochę czasu upłynęło – odezwał się Michał dosiadając się do stolika.
– Cześć, masz rację, a ta knajpa jest najlepszym przykładem, jak wyjeżdżałeś, jeszcze jej nie było.
– Tak, całkiem fajnie tutaj – stwierdził Michał, rozglądając się dookoła.
– „Irlandek” działa od dwóch miesięcy, typowo wyspiarski klimat, szkockie i irlandzkie piwo i whisky.
– Ha, ha, ha, nareszcie coś dla ciebie, uwielbiasz szkocką whisky – stwierdził rozbawiony tym faktem Michał.
Heniek kiwnął na kelnerkę i zapytał:
– Czego się napijesz?
– Hm… niech będzie Guinnes – odpowiedział po krótkim zastanowieniu, Michał.
– Okej, to prosiłbym jednego Guinnesa i Glen Turner – zamówił, uśmiechając się do kelnerki, Heniek.
– To wszystko? – zapytała.
– Na razie wszystko – odpowiedział, nieco przyglądając się dziewczynie.
– Widzę, że chyba ci się spodobała – stwierdził Michał, widząc jak Heniek na nią patrzył.
– No! a jak tam w Indiach z tym towarem?
– Różnie, te z bogatszych domów, naprawdę piękne, ale na ulicach widać dużo biedoty, młode, pomarszczone, zaniedbane o wychudłych twarzach. Na pierwszy rzut oka czterdziestka, a one często nie mają nawet trzydziestki. Indie to kraj skrajności, a mentalność Hindusów też zupełnie inna od naszej.
– To znaczy?
– Hm… zdecydowanie bardziej naiwna, dziecinna, często cieszą się z byle czego, no i ten wszechogarniający syf…
– Znając twoje zamiłowanie do porządku, nie bardzo ci się tam podobało.
– Wiesz… ten kraj ma w sobie pewną magię, ich kultura, zabytki w szczególności świątynie, to coś fascynującego. Dużo fotografowałem, rysowałem i chyba trochę przesiąknąłem tą kulturą.
– No tak, zapewne nie próżnowałeś, fajnie mieć takie pasje, czyli trochę pozwiedzałeś?
– O tak, każdą wolną chwilę wykorzystywałem, by coś ciekawego zobaczyć, uchwycić, a jest tego sporo. Jak tylko to wszystko ogarnę, to zaproszę cię na małą podróż po Indiach.
– No, chętnie obejrzę co nie co, a w pracy było okej?
– Cholerny skwar, na halach kiepska wentylacja, w biurze brak klimy, chociaż po trzech miesiącach coś tam zamontowano, ale często się psuła, lekko nie było. Kiedy wróciłem, nie masz pojęcia, jak bardzo ucieszył mnie ten listopadowy klimat.
– Ha, ha, ha, no nigdy czegoś takiego nie czułem, wczoraj było okropnie, trudno mi sobie wyobrazić, że można za czymś takim zatęsknić.
– Można, można, powiem ci, ledwo to zniosłem, gdybym miał pracować jeszcze parę miesięcy, chyba bym tego nie wytrzymał – stwierdził, robiąc głęboki łyk zimnego Ginesa.
– A poznałeś kogoś ciekawego, może jakiegoś guru, albo zaklinacza węży? – Heniek zapytał nieco ironicznym tonem.
– Wiesz… trzymałem się od takich ludzi z daleka, w Indiach obchodzi się dużo świąt i wtedy takich oryginałów można spotkać w dość licznych ilościach. Ludzie chodzą do nich po jakieś błogosławieństwa, dają im jakieś grosze, pamiętam takiego jednego. Szedłem sobie spacerkiem i cykałem zdjęcia, tak trochę od niechcenia, trochę przechodniom, trochę budynkom. W pewnym momencie zauważyłem takiego guru, jak dotyka czoła starszej kobiety i cyknąłem fotkę. On pokiwał do mnie, żebym się zbliżył, nie miałem na to ochoty, ale ostatecznie podszedłem do niego. Powiedział: Everything is an illusion. Tylko tyle, ale takim horrorowatym tonem. – Michał się wzdrygnął i zrobił kolejnego łyka.
– Bardzo mnie zdziwiło, że mówił po angielsku, jego głos był niski, a zarazem bardzo przeszywający. Twarz, taka… przyciągająca, a zarazem odpychająca, zwłaszcza jaskrawozielone oczy. Przez chwilę mnie zatkało i znieruchomiałem, ale szybko doszedłem do siebie i nie patrząc już na niego, szybko się stamtąd oddaliłem. Taki sobie żebraczyna, a wywołał u mnie dość głębokie poczucie lęku.
W tym momencie Michał przypomniał sobie, młodą dziewczynę w swoim koszmarze, zielone oczy, były identyczne, jak u tego guru.
– Coś się tak zamyślił? – zapytał Heniek.
– A, nic takiego – odpowiedział, trochę zmieszany i szybko zmienił temat.
– A co tutaj się działo?
– Nic takiego, czas szybko leci, nie tak dawno grzało słońce, a teraz śnieg z deszczem, w pracy…
– Za miesiąc jadę do Tunezji – oznajmił z lekką obawą w głosie, Heniek.
– O! Nieźle, tam też nieźle grzeje.
– Zapewne, ale jakoś kraje muzułmańskie trochę mnie przerażają.
– E tam, będzie fajnie, zobaczysz, tam raczej nikt się nie wysadza w powietrze – powiedział z nutką ironii Michał.
– Chachacha, no nigdy nie wiadomo – stwierdził Heniek, po czym spojrzał na zegarek, dochodziła dwudziesta trzecia, kiwnął na kelnerkę.
– Czy coś jeszcze podać – zapytała.
– Rachunek poproszę – oznajmił z niezadowoleniem.
– Coś tak zmarkotniał? – zapytał Michał.
– Jutro no szóstą do pracy – powiedział, kręcąc głową Heniek
– A ja wykorzystuję zaległy urlop – stwierdził Michał z lekkim uśmiechem.
– Takiemu to dobrze, no ale cóż, żeby ktoś mógł odpoczywać, ktoś musi zapieprzać – oznajmił z kwaśną miną Heniek, podnosząc się z krzesła.
Kiedy wrócił do domu, poczuł duże zmęczenie, dawno nie pił alkoholu i trochę zaczęło mu szumieć w głowie. Nie miał siły na wieczorną toaletę, zwalił się na łóżko w ubraniu. Chciał jak najszybciej zasnąć. Kiedy już prawie mu się to udało, usłyszał, jakby pukanie do drzwi. Podniósł się z łóżka, zapalił światło, spojrzał w judasza, niestety było za ciemno by cokolwiek zobaczyć. Otworzył drzwi, nikogo, cisza. Miał już zamykać, kiedy kilka metrów dalej, przy oknie korytarza, dostrzegł jakąś postać. Podszedł bliżej i zauważył kobiecy zarys. Chciał się zapytać, o co chodzi i w tym momencie poznał dziewczynę ze swojego koszmaru, którą na jawie sfotografował. Stwierdził, że to znowu sen i pora się obudzić. Niestety sen nie mijał, a dziewczyna podeszła do niego i nic nie mówiąc, kiwnęła palcem, najwyraźniej prosząc by za nią poszedł.
Weszli po schodach na wyższe piętro. Dziewczyna nacisnęła klamkę mieszkania i znowu bez słowa, zaprosiła do środka. Kiedy wszedł, ogarnęło go przerażenie, jego oczom ukazała się ogromna ściana z płaskorzeźbami, których oblicza wyglądały bardzo złowrogo. Odwrócił się w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce, ale tam nie było żadnych drzwi, tylko ściana, a na niej również kamienne twarze. Dziewczyna gdzieś zniknęła. Rozejrzał się dookoła, nigdzie nie było wyjścia, tylko ściany z płaskorzeźbami. Cały drżał, zamknął oczy, mając nadzieję, że zaraz się obudzi z tego koszmaru, tymczasem usłyszał delikatny głos:
– Nie bój się.
Otworzył oczy i zobaczył lekko uśmiechniętą dziewczynę.
– Gdzie jestem, co to wszystko ma zna…
– Jesteś w moim królestwie, znalazłeś się tutaj, bo chcesz się czegoś o sobie dowiedzieć – oznajmiła.
– Ja!? – to chyba jakiś żart, a raczej zły sen, zaraz się obudzę i będzie po wszystkim.
– Nie byłabym tego taka pewna. – Spojrzała na niego, uśmiechając się nieco ironicznie.
Podeszła do niego bliżej i spojrzała mu w oczy. Poczuł ciary na plecach, a potem kompletny paraliż. Znowu ta jaskrawa zieleń, jak w poprzednim koszmarze, ale teraz sen trwał dalej i cała ta nierealność, była jeszcze bardziej bardzo realnie. W pewnym momencie zauważył, że te płaskorzeźby zaczynają poruszać ustami, jakby coś mówiły, ale niczego nie było słychać.
– To demony, ale chyba nie musisz się obawiać, ich zaklęcia nie docierają do ciebie, nie wierzysz w takie rzeczy, prawda?
– Nie, w ciebie też nie wierzę, nadal uważam, że to jakiś koszmar – oznajmił stanowczym tonem.
– Koszmar? No cóż, możesz tak uważać, ale te demony są jak najbardziej realne. Ludzie są ich twórcami, a właściwie ich lęki. Ty też się boisz, ale jeszcze nie wiesz czego.
– Co!? Ty… ty nie istniejesz, te demony też! – stwierdził z przerażeniem Michał.
– Ten – powiedziała, wskazując na jedną z płaskorzeźb.
Michał ujrzał tego Hindusa, o którym opowiadał Heńkowi.
Płaskorzeźba krzyknęła:
– Iluzja!
Potem jakaś siła zaczęła go wciągać do wnętrza ściany. Zarówno ona jak i ciało stawało się coraz bardziej płynne, zupełnie irracjionalne. Nie czuł, żadnego bólu, tylko kompletną bezradność. Po jakimś czasie, wszystko wokół niego jak i w nim, zaczęło twardnieć. Usiłował krzyknąć, ale nie miał siły wydobyć z siebie nawet szeptu. Odczekał chwilę, zebrał resztki sił i spróbował jeszcze raz.
– Aaaa!
Obudził się, usłyszał donośny szelest. W drugim pokoju coś trzaskało.
– Cholera! Nie zamknąłem okna – krzyknął i zerwał się na równe nogi.
Za oknem lał intensywny, jesienny deszcz. Michał czym prędzej je zamknął. Cały drżał z zimna, teraz, tak naprawdę poczuł na sobie, przeszywający chłód, nocy listopadowej.
– Ale jazda! – powiedział do siebie, idąc do łazienki.
Po tym wszystkim, chciał się trochę wygrzać pod prysznicem. Kiedy pierwsza struga ciepłej wody dotknęła ciała, poczuł błogość i spędził w tym stanie dobre piętnaście minut. Kiedy wyszedł z łazienki sprawdził wszystkie okna, po czym już totalnie zmęczony, położył się do łóżka i chwilę potem zasnął.
Obudził się po dziesiątej, wstał, szybko się odświeżył i jeszcze przed śniadaniem postanowił sprawdzić, czy jego sąsiadka z góry, nadal tam mieszka. Zdawał sobie sprawę, że to niedorzeczne, ale po tym koszmarze po prostu musiał to zrobić.
Zadzwonił do drzwi. Po chwili zobaczył panią Zalewską
– Słucham? – zapytała z lekkim zdziwieniem.
– Dzień dobry, czy nie słyszała pani w nocy jakichś hałasów?
– Nie – odpowiedziała, patrząc na niego trochę podejrzliwie.
– Przepraszam, w nocy coś słyszałem i nie wiem czy mi się wydawało czy…
– Alkohol, albo narkotyki sprawiają, że widzimy i słyszymy coś, czego nie ma – odpowiedziała i zamknęła drzwi, nie chcąc z nim dyskutować.
Miałaby rację, co do dzisiejszej nocy, ale wcześniej to nie był alkohol – pomyślał, wracając do siebie.
Nie był w najlepszym nastroju, ostatnia noc strasznie go zmęczyła zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nalał sobie lampkę koniaku i trochę poluzowało, po drugiej całe napięcie z niego zeszło. Wreszcie mógł normalnie funkcjonować i zabrać się do obróbki zdjęć. W pierwszej kolejności wrzucił do komputera, ostatnie, które cyknął telefonem. Przeglądał po kolei, przypominając sobie miejsca i okoliczności w jakich uwieczniał obraz. W pewnej chwili znowu się spiął. Dziewczyna z jego koszmarów. Zrobił jej zdjęcie parę dni temu. Żółty płaszcz przeciwdeszczowy, to dlatego zwrócił na nią uwagę, był też pies w kiepskim humorze. Powiększył obraz, przyjrzał się jej oczom, ciemnobrązowe, pogodne, naturalne spojrzenie, nic z jaskrawozielonego koszmaru. Chyba za mocno ta dziewczyna weszła w jego pamięć i wzbudziła trochę niepokojące skojarzenia. Dwa koszmary z jej udziałem to stanowczo za dużo, no i ten hinduski guru? Zastanawiał się, czy gdyby nie ta rozmowa z Heniem, przypomniałby sobie o nim? Cała ta sytuacja była jakaś dziwna, trochę jak z filmu grozy, gdzie główny bohater, w jakimś odległym kraju, ściąga na siebie uwagę, jakiegoś demona…
– To niedorzeczne, wmawiam sobie jakieś pierdoły, zaczynam fantazjować – powiedział do siebie, lekko poddenerwowany swymi skojarzeniami.
Starając się już o tym nie myśleć, dalej przeglądał zdjęcia. Do obróbki wybrał kilka, które zrobił w ten nieciekawy listopadowy dzień w którym wrócił z delegacji. Najbardziej rozbawiły go te, na których uchwycił grymasy niezadowolenia z powodu nieprzyjemnej aury. Spięte twarze, patrzące w dół, niektóre schowane w kołnierzach kurtek i płaszczy. Indie postanowił zostawić na później, polska szara i wilgotna jesień, teraz zdecydowanie bardziej go kręciła. Poszedł do kuchni zrobić sobie kawę i chwilę potem usłyszał dzwonek. Podszedł do drzwi, zajrzał w wizjer i nikogo i nic?
Otworzył, rozejrzał się dookoła, pustka. Przypomniał mu się koszmar, w którym było podobnie, ale wtedy była noc, a teraz dochodziła trzynasta.
Być może jakiś małolat robi sobie jakieś jaja – pomyślał i wrócił do siebie, po czym zajrzał jeszcze w wizjer.
Nikogo, cisza. Znowu się trochę zdenerwował, zaczynając podejrzewać, że ktoś chce mu dokuczyć, albo…
Usiadł na sofie, włączył telewizor, chciał trochę wyluzować i znowu usłyszał dzwonek do drzwi.
– Cholera, ktoś se chyba jaja robi! – Wstał i ruszył w stronę drzwi.
Kiedy zajrzał w wizjer, zaniemówił, to była znowu ta dziewczyna.
– Jak to możliwe? – powiedział do siebie, otwierając drzwi.
– Skąd pani… – Nie dokończył zdania, bo nie było żadnej pani.
– Źle ze mną, mam jakieś zwidy – powiedział, podłamanym głosem, wracając na sofę. Wyłączył telewizor, nie miał już na nic ochoty.
– Ha, ha, ha, to przez to, że masz zbyt sztywny umysł.
Podniósł wzrok i znieruchomiał. Stała przed nim dziewczyna z koszmarów.
– Jak to możliwe!? – powiedział, nie mogąc nic więcej z siebie wydobyć.
Liczył na to, że zaraz się obudzi i kolejny koszmar minie.
– Nie tym razem, to nie sen, twój umysł ma jakiś problem z tobą .Przed czymś uciekasz – stwierdziła tajemniczo.
– Co to takiego? – zapytał z lekkim przerażeniem.
– Inna rzeczywistość – odpowiedziała z lekką nutką ironii.
– To sen, jak tamte koszmary wcześniej – stwierdził stanowczym tonem.
– Ha, ha, ha, nie ma sprawy, możesz tak uważać, ale jak wejdziesz do drugiego pokoju, przekonasz się, czy to sen czy jawa.
– Do drugiego pokoju? Dlaczego akurat do drugiego pokoju, to niedorzeczne…
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko znowu się uśmiechnęła, podeszła do drzwi, uchyliła lekko i kiwnęła do Michała by podszedł.
Michał podniósł się z sofy, podszedł do niej, lekko się zawahał, potem weszli oboje do pokoju. Jego oczom ukazała się jakaś mroczna hala, rozejrzał się dookoła, pusto i głucho. Odwrócił się, chcąc jak najszybciej stąd wyjść. Niestety, drzwi zniknęły, miał przed sobą tylko szarą ścianę. Kiedy się odwrócił, dziewczyna również zniknęła. Na drugim końcu hali, świeciło słabe światło. Były tam drzwi, a obok nich siedziała jakaś postać. Ruszył w tamtym kierunku. Kiedy się zbliżył, zobaczył małego chłopczyka, siedział zamyślony, nie zwracając uwagi na Michała.
– Co tu robisz? – zapytał zaniepokojonym głosem.
Chłopczyk nawet na niego nie spojrzał, trwając w swym zamyśleniu.
– On cię nie widzi i nie słyszy – odezwał się głos z za pleców.
Michał odwrócił się i zobaczył dziewczynę.
– A! znowu jesteś, myślałem, że już na dobre zniknęłaś – powiedział czując tym razem ulgę, na jej widok.
– To czyjaś dusza, jej ciało umiera, kiedy będzie po wszystkim, będzie musiało wejść w te drzwi, trochę się boi, bo nie wie, co za nimi je czeka.
– Dusza? To jakiś obłęd, to…
Nie dokończył zdania, bo w tym momencie dzieciak, zeskoczył z krzesła, otworzył drzwi i wszedł.
– Stało się – stwierdziła ze smutkiem, dziewczyna.
– Co się stało? – Nacisnął na klamkę, chcąc wejść do środka.
– To zły pomysł!
Michał, otworzył drzwi i wszedł do środka, nie zważając na jej słowa.
– Witam – odezwał się, niepokojąco znajomy głos.
Michał znieruchomiał, na widok człowieka z drwiącym uśmiechem.
To był ten hinduski guru z realu i koszmaru. Tym razem, ubrany w biały garnitur, czarny krawat, miał zaczesane do tyłu włosy. Gdyby nie te jaskrawozielone oczy i ten budzący grozę głos, chyba by go nie poznał.
– Gdzie jest ten dzieciak? – zapytał Michał, po dłuższej chwili milczenia.
– A! pytasz o tę nieszczęsną duszę, która niedawno tutaj weszła, no cóż, niestety…
Guru, odwrócił się do niego plecami i wskazał łóżko, stojące na końcu pokoju.
Michał szybkim krokiem podszedł do niego. Leżał tam ten sam chłopczyk, którego widział przed drzwiami. Nie ruszał się, jego oczy z martwą obojętnością wpatrywały się w sufit. Wyciągnął rękę by go dotknąć i w tym momencie, poczuł silne szarpnięcie w tył.
– Nie dotykaj, ona jest martwa, trochę szacunku dla niespełnienia – oznajmił donośnym tonem guru.
– Niespełnienia? Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał, poddenerwowany tą sytuacją Michał.
– Wszystkie żywe istoty, szukają spełnienia, ale nie wszystkim się udaje, ta dusza – guru wskazał palcem na łóżko.
– Ta szukała czegoś głębiej w sobie, niestety jej ciało było zbyt próżne.
– Zbyt próżne? Co masz na myśli? – zapytał, zdenerwowany, jego ironicznym tonem.
– Ha, ha, ha, widzę, że się buntujesz , ale nie jesteś w stanie nic z tym zrobić. Takie bywa życie, a po nim konsekwencje.
– A kim ty jesteś, żeby mówić z taką pewnością o takich rzeczach?!
– Wszystkim – odpowiedział guru, szyderczo się uśmiechając.
Zbliżył się do Michała, spojrzał mu w oczy i kontynuował:
– Ja jestem duszą, ciałem, tobą, wszystkim. Dla mnie nic nie ma znaczenia, a jednocześnie wszystko ma znaczenie.
Złapał Michała za koszulę i podniósł do góry. Michał zamknął oczy, myśląc, że zaraz będzie po nim. Czuł ogromną bezradność względem tej ogromnej i niezrozumiałej siły, która za chwilę rzuci nim o ścianę, albo podłogę. Jednak nic takiego nie nastąpiło, otworzył oczy i…
Siedział na korytarzu, a przed nim stała znajoma dziewczyna.
– Nie denerwuj się tak, to nie były twoje drzwi – powiedziała z lekkim uśmiechem.
– Co to wszystko ma znaczyć? Jeżeli to nie sen, to co?! – zapytał, podniesionym głosem Michał.
– Skąd wiesz, co naprawdę jest rzeczywistością, może ta w której żyłeś to iluzja?
– Chce stąd wyjść, obudzić się, niech to się wreszcie skończy! – krzyknął przeraźliwym głosem.
– Do ciebie nic nie dociera, nie słuchasz, a potem błądzisz… – Wskazała drzwi naprzeciwko tych, z których przed chwilą wyszedł.
– A za nimi co jest? – zapytał z lekką obawą.
– To twoje drzwi, musisz teraz tam wejść!
– Nic nie muszę – odpowiedział, stanowczo Michał.
– Musisz!
– Nie! – krzyknął, agresywnym tonem.
Po chwili drzwi się otworzyły, wyszło dwóch panów, w czarnych garniturach. Podeszli do Michała, podnieśli z ławki i zawlekli pod drzwi, po czym siłą wepchnęli do pokoju.
Zobaczył przed sobą mężczyznę, siedzącego za biurkiem. Wyglądał inaczej niż ten hinduski guru. Krótkie, jasne włosy, oczy niebieskie, spoglądały na niego z lekką melancholią . Ubrany w czarny garnitur, sprawiał wrażenie przeciwieństwa, tamtego, budzącego lęk, faceta.
– Ten sen zdecydowanie za długo trwa, ale mam nadzieję, że zaraz się skończy – zaczął Michał, widząc życzliwość na twarzy nieznajomego.
– Hm… obawiam się, że to może trochę potrwać. Wszystko zależy od tego, co pan mi tutaj powie – odpowiedział spokojnym tonem, facet zza biurka.
– O czym mam mówić – odpowiedział Michał, zmęczonym głosem. Nie mając już ochoty o nic pytać i niczego wyjaśniać.
– O swoich problemach – powiedział i zaczął stukać palcami o blat biurka.
– No tak, ostatnio dręczą mnie koszmary i chyba coraz gorzej ze mną.
Jego rozmówca wstał z krzesła, spojrzał na Michała podejrzliwie, potem lekko się zamyślił. Po krótkiej chwili zapytał:
– Wierzysz w karmę?
– Nie, nie wierzę.
– W przypadek?
– Też nie bardzo.
– Więc w co wierzysz?
– Nie wiem i nie chce mi się odpowiadać na takie pytania.
– A gdyby od tego zależało twoje życie?
– To niedorzeczność! – krzyknął Michał, mając już tego dość.
Rozmówca uśmiechnął się, usiadł z powrotem, za biurkiem, po czym zapytał:
– Czego się boisz?
Chciał znowu powiedzieć, że nie ma ochoty odpowiadać na takie pytania, ale ostatecznie uspokoił się i zaczął mówić:
– Ten poprzedni rozmówca, w białym garniturze… spotkałem go… w Indiach. Wzbudził we mnie chwilowy lęk, o którym szybko zapomniałem. Gdyby nie rozmowa z kolegą, chyba zupełnie bym o nim zapomniał.
– Co cię w nim tak przeraziło?
– Jego jaskrawozielone oczy.
– Z czym ci się skojarzyły?
– Z oczyma węża – stwierdził Michał, dopiero teraz sobie to uświadamiając.
– Węże mają różnego koloru oczy – stwierdził, lekko zamyślony rozmówca
– Wiem, ale jakoś tak mi się skojarzyło.
– Zielony? Jak każdy kolor, ma dwa oblicza. Z jednej strony, to kolor nadziei, rodzącego się życia, jednak zielona skóra budzi niepokój, kojarzy się z czymś lub kimś nienaturalnym, złowrogim. Ciebie ten kolor niepokoi, ale również przyciąga, prawda?
– Mnie? – Michał spojrzał na niego lekko zmieszany, nie wiedząc, co mu odpowiedzieć.
– Twój przedpokój jest w zielonym kolorze, kilka letnich koszulek, nawet prześcieradło masz w tym kolorze.
– Niesamowite? Skąd pan o tym wie?
– Nie ważne, tu ja zadaję pytania – odpowiedział stanowczym tonem, rozmówca.
Nie miał pojęcia skąd może o tym wszystkim wiedzieć, ale to przecież sen, nic innego tylko sen – pomyślał i to go uspokoiło.
– Zielone oczy, kojarzą ci się ze spojrzeniem węża, czymś przenikającym i jadowitym – stwierdził rozmówca.
– Chyba tak, ale wydaje mi się, że wielu ludzi tak ma i…
– Nie mają takich koszmarów – stwierdził z uśmiechem rozmówca.
– Każdy jest na coś bardziej wrażliwy, a na coś mniej, w tobie coś gdzieś pękło, nie wiadomo jeszcze gdzie, ale chyba musi być jeszcze coś?
– Ta kobieta, ona również ma takie oczy, odwiedza mnie również w koszmarach, można powiedzieć, że jest w nich moim przewodnikiem.
– I przyprowadziła cię tutaj?
– Tak, najpierw powiedziała, że to nie moje drzwi i mam nie wchodzić, a ja wszedłem i zobaczyłem tam tego faceta.
– Dlaczego tam wszedłeś?
– To dziecko… to była czyjaś dusza, a on ją unicestwił…
– Dusza, dziecko, ciekawe skojarzenia, chociaż właściwie dość powszechne. Zazwyczaj kojarzą się z niewinnością. Taki widok wyzwala uczucie żalu, jakby w nas również coś umierało.
Michał spojrzał na niego z ulgą, nabrał pewności, że ten dziwaczny sen niedługo się skończy.
– Mogę już iść? – zapytał nieśmiało.
– Chyba jest coś jeszcze?
– Nie, to wszystko, guru wyzwolił we mnie lęk, a dziewczyna to przypadkowe skojarzenie, jej żółty, przeciwdeszczowy płaszcz, rzucił mi się w oczy. Zapewne podświadomie skojarzył mi się z zielonymi oczami tego Hindusa.
– Ten dzieciak, ta duszyczka, za którą poszedłeś, widziałeś go wcześniej, prawda?
Michała zamurowało, po chwili, zaczął czuć w głowie, jakieś delikatne wiercenie, które coraz bardziej zaczęło się wzmagać. Zaczął krzyczeć z bólu, czując, że coś od środka rozwali mu łeb. Nagle wszystko ustało, a Michał miał wrażenie, że jest o sto kilo lżejszy.
– Tak – powiedział spokojnym tonem, coś sobie przypominając:
– Pewnego dnia w Indiach robiłem zdjęcia, wczesnym rankiem. Wszedłem w jakiś zaułek i zobaczyłem leżącego dzieciaka, krwawił. Potem dwóch typów, szli a właściwie biegli w moim kierunku, uciekłem…
– Co było dalej?
– Przez kilka dni nie wychodziłem z hotelu, wziąłem dwa dni wolnego. Bardzo się bałem, zamówiłem prostytutkę… właściwie to nie wiem czemu, nigdy przedtem nie zdarzyło mi się…
– Hm… mówisz prostytutkę – spojrzał na Michała z ironicznym uśmiechem.
– Tak, pierwszy raz w życiu, musiałem wyładować emocje, chociaż… tak naprawdę nie wiem.
– A ta pani?
– Co ta pani? No młoda, ładna…
W tym momencie spojrzał na swego rozmówcę z lekkim przerażeniem.
– Tak! Te oczy! Teraz to do mnie dotarło, to moja…
– Przewodniczka. – Rozmówca wszedł mu w zdanie, dając do zrozumienia, że wie o wszystkim.
– Tak i nieznajoma w żółtym płaszczu, której przypadkowo zrobiłem zdjęcie. Chociaż teraz mam duże wątpliwości, czy przypadkowo – stwierdził podłamany, tym odkryciem Michał.
– To się nazywa wyparcie. Noc z prostytutką, pogłębiło jeszcze bardziej poczucie winy. By nie oszaleć, twoja świadomość, zakopała to zdarzenie jak ofiarę, głęboko w podświadomości. Teraz przynajmniej wiesz, dlaczego tu jesteś.
– Czy teraz będę mógł wrócić do siebie?
– Obawiam się, że nie, wyrok już zapadł.
– Jaki wyrok, o co chodzi! – krzyknął Michał, wstając z krzesła.
Rozmówca spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, potem również się podniósł z krzesła, odwracając się do niego plecami. Michał podbiegł do niego chciał złapać za marynarkę, tamten się odwrócił, chwycił go za ręce i zaczął się głośno śmiać. Michała zamurowało, to znowu były te przeraźliwie zielone oczy.
Potem weszło dwóch mężczyzn, jeden z nich otworzył drzwi, mieszczące się na końcu pokoju i wskazał ręką, dając do zrozumienia Michałowi, by tam wszedł.
– Nigdzie nie pójdę! – stanowczo oznajmił.
Drugi z mężczyzn złapał go za kołnierz i siłą wepchnął do pokoju. Potem uderzył pięścią w twarz. Michał upadł na podłogę, tracąc przytomność. Posadzili go na krześle, po czym, związali ręce i nogi.
Kiedy się ocknął, zobaczył przed sobą swą przewodniczkę. Stała przed nim zupełnie naga, wpatrując się w niego jaskrawozielonymi oczyma, w prawej dłoni trzymała długi sztylet. Zdawał sobie sprawę, że zaraz stanie się coś złego. Co gorsza, teraz nie miał pewności czy to sen, czy najprawdziwsza rzeczywistość. Być może podświadomość, to prawdziwe piekło lub niebo, zależy co się w niej odkłada. W jego przypadku to lęk przed sobą samym, który coraz bardziej zaczął go pochłaniać.
– To koniec? – zapytał dziewczyny.
– Tak – odpowiedziała, po czym podeszła bliżej i wbiła ostrze sztyletu w samo serce.
Dogorywając na krześle, przypomniały mu się słowa: Ja jestem duszą, ciałem, tobą, wszystkim…
W pewnym momencie jego dogorywające ciało zaczęło doznawać konwulsji, z chwili na chwilę, coraz bardziej intensywnych.
– Budzi się! – Usłyszał kobiecy głos, ktoś nad nim stał, obraz był zamazany, nie miał pojęcia, gdzie jest i co się z nim dzieje.
Po kilku minutach obraz się wyostrzył, widział wyraźnie, kobietę w białym fartuchu, patrzącą na niego z uwagą.
– Gdzie ja jestem?! – zapytał przerażonym głosem.
– W szpitalu, leży pan tu od dwóch tygodni, musiał pan spaść ze schodów, sąsiadka znalazła pana leżącego na klatce schodowej i zadzwoniła na pogotowie. Udało się nam przywrócić oddech, ale świadomość odzyskał pan dopiero teraz. Nie wiemy, dlaczego tak się stało, ale na szczęście już wszystko w porządku.
Michał uśmiechnął się i poczuł ogromną ulgę, nie próbował sobie przypomnieć, co się stało, tego feralnego dnia, najważniejsze, że koszmar się skończył, że cała ta historia była tylko snem.
Na salę weszła druga pielęgniarka, najwyraźniej sprawdzić, co się dzieje.
– Aniu! Idź do doktora Kowalskiego, nasz pacjent wreszcie się obudził!
Michał na nią spojrzał i zamurowało go, to była znowu ona, bohaterka jego koszmarów, dziewczyna z psem w żółtym płaszczu przeciwdeszczowym na jawie.
– Czy to znowu jakiś koszmar, czy wreszcie ta prawdziwa rzeczywistość – zapytał wpatrując się w młodą pielęgniarkę.
Dziewczyna się trochę speszyła i poszła zawiadomić lekarza. Druga uśmiechnęła się do niego, odpowiadając pytaniem:
– A jak pan myśli?
Witam.
Natężenie błędów jest tu wysokie i – co gorsza – nierzadko są to błędy z rodzaju tych, które realnie utrudniają zrozumienie tekstu nawet mało wybrednemu odbiorcy (np. pozbawione sensu kropki, przecinki między podmiotem a orzeczeniem). Dziwi mnie to trochę, bo jeśli dobrze pamiętam poprzednie Twoje teksty, to choć błędów nie brakowało, to nie było aż tak źle.
Pod względem fabularnym jest lepiej, choć gdybym napisał, że dobrze, to bym skłamał. Tajemniczy guru i kobieta ze snów mnie zaintrygowały i sprawiły, że mimo błędów chciałem czytać dalej, a sam pomysł, że podświadomość ujawnia bohaterowi wyparte z pamięci wydarzenia jest niezły, nawet jeśli nieprzesadnie oryginalny. Całość niestety nie zagrała. Aż do momentu, w którym nagły napad bólu głowy ujawnia bohaterowi prawdę, nie mieliśmy powodu podejrzewać, że jest to opowiadanie o wypartym poczuciu winy. Nie pomaga też długa, pozbawiona interesującej akcji ekspozycja na początku. Możliwe, że do lepszego odbioru tego tekstu znowu brakuje mi intymnej znajomości jakiegoś azjatyckiego kodu kulturowego, nie wiem :)
Pozdrawiam
Szedł ulicą(,) rozglądając się dookoła, było zimno i padał deszcz ze śniegiem.
Imiesłów przysłówkowy trzeba oddzielać przecinkiem, wyjąwszy słowo “wyjąwszy”.
Firma w której od piętnastu lat pracuje
A czemu nagle jesteśmy w czasie teraźniejszym?
Ośmioosobowa ekipa z Polski miała co robić, od stabilnego umiejscowienia w podłożu, wprowadzeniu odpowiednich programów do przeszkoleniu pracowników
Tutaj gramatyka zawiodła, ale nie jestem pewien, jak to zdanie miało brzmieć.
W Indiach, prawie cały czas panował, niemiłosierny upał.
Bez przecinków.
W Indiach, prawie cały czas panował, niemiłosierny upał. Na hali produkcyjnej panował zaduch
Powtórzonko
Michała bardzo zaciekawiła hinduska kultura, ale życie w tym klimacie na dłuższą metę[,] było dla niego niemożliwe.
Przecinek wjechał między podmiot a orzeczenie (życie było).
Rzuciła przed siebie, tenisową piłeczkę.
A tu między orzeczenie a dopełnienie (rzuciła piłeczkę).
Kiedy dotarł do ulicy Dębowej, gdzie mieściła się kamienica w której mieszkał. Zauważył kobietę w żółtym, nieprzemakalnym płaszczu.
Dlaczego to są dwa zdania?
Kręcił się koło niej, średniej wielkości pies również, zapewne wyszła z nim na spacer.
??
– To wszystko[?] – zapytała.
Pytajnik
Dlaczemu nasz język jest taki ciężki
Dzięki za komentarz i małą korektę, przemyślę i poprawię. Co do wschodniego klimatu, to faktycznie nie czujesz, ale to inny temat.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz.
Na samym początku zaintrygowała mnie branża, w której bohater działa – można powiedzieć że mam z nim trochę wspólnego :).
Wydaje mi się że nie robiłeś autokorekty po napisaniu, jest bardzo dużo błędów interpunkcyjnych. Skróciłbym również fragmenty które nie wnoszą nic nowego do fabuły, bo zaburzają tempo narracji.
Podobał mi się plot twist z poczuciem winy, gdzieś tak od momentu wejscia przez pierwsze drzwi opowiadanie nabrało tempa.
Dzięki za komentarz i cenne uwagi, zastanowię się jato co nieco poskracać.