– Są wszyscy? Nie? Ten, jak zwykle, się spóźnia.
W tym momencie przez okno wpadł zdyszany Beta.
– Przepraszam. Już jestem. Śledziłem typa, który mnie najechał. Zdobyłem jego adres.
– Jesteś niepoważny. Wszyscy mamy niezałatwione sprawy. Taki Gamma szuka żony, bo się przeprowadziła, po tym jak go nakarmiła sromotnikiem. Alfa straszy męża, który uszkodził hamulce w jej aucie. O sobie nie wspomnę. Zwołałem naradę, bo mamy poważny problem.
Omega zawiesił głos, żeby zwiększyć dramaturgię i przyciągnąć uwagę słuchaczy, po chwili kontynuował:
– Nasz dobroczyńca lord Richard Talbot zmarł i w jego zamku ma zamieszkać wnuk Edgar z dziećmi. Rozmawiałem z duchem lorda. Możemy pozostać na zamku, ale mamy wspierać Edgara w jego działalności twórczej.
– To znaczy jakiej?
– Gammo, nie przerywaj. Edgar jest pisarzem. Jego dwie powieści świetnie się sprzedawały, ale od dwóch lat nie może nic napisać.
– Dlaczego?
– Blokada po śmierci ukochanej żony. Zmarła na bardzo rzadką chorobę krwi. Jeszcze nie wymyślono na to leku.
– I nie jest w stanie nic nowego napisać?
– Te jego powieści to były romanse. Dziadek chciał, żeby Edgar zmienił genre na fantastykę. To nasze zadanie.
– No to mamy problem – podsumował Gamma.
– Cicho! Słychać samochód na podjeździe. To nowi właściciele. Znikamy – zarządził Omega i w bibliotece za chwilę zostały tylko książki
* * *
– Tato, ale fajny zamek! Naprawdę tu zamieszkamy? Będzie super! – wykrzykiwał dziewięcioletni Ben. Starsza o rok Jane domagała się powtórzenia informacji praktycznych, które w czasie podróży z Londynu już raz wyciągnęła od ojca.
– Kto będzie sprzątał, robił zakupy i gotował? Jak utrzymasz, tato, taki zamek? – spytała.
– Jak ci mówiłem, mamy służbę. Dziadek zapisał w testamencie wszystkim znaczne sumy pod warunkiem, że będą dla nas pracować, jak dla niego. Nas też hojnie uposażył i napisał, że radzi zamek zmienić w hotel i wykorzystać rezydujące zaprzyjaźnione duchy.
– Tu są duchy?! – krzyknęły dzieci, Ben oczywiście uradowany, a Jane z obawą.
– Ja w duchy nie wierzę, ale takie plotki krążą. Przekonamy się, a teraz mycie, kolacja i do łóżek. Jutro do nowej szkoły zawiezie was Alfred, szofer dziadka, a ja spróbuję w spokoju napisać chociaż parę stron.
* * *
Po powrocie ze szkoły, w czasie obiadu, dzieci dzieliły się z ojcem wrażeniami z pierwszego dnia w nowym miejscu.
– Było spoko. Pobiłem się z takim jednym, co mówił, że zamek to ruina i nie ma duchów, i że kłamię. Rozdzieliła nas panna Mary, od gimnastyki. Jest super. Obiecała, że nauczy mnie pływać, skoro mamy basen.
– A nas, dziewczynki, będzie uczyć krav magi, żebyśmy umiały się bronić, gdyby ktoś chciał nas skrzywdzić.
Edgar nie był w stanie dojść do głosu. Dopiero, gdy padło pytanie czy mogą zaprosić pannę Mary jutro na kolację, zdołał zaprotestować:
– W żadnym wypadku. Nie potrzebna mi panna, którą przyciąga ciekawość, jak wygląda życie na zamku. Tęsknię za waszą mamą. Przestańcie mnie swatać.
***
Trzy miesiące później, wieczorem, siostra i brat spotkali się w pokoju Jane, żeby uzgodnić sposób postępowania z ojcem, bo nie szło mu pisanie i robił się nadopiekuńczy. Nie wiedzieli, że obserwuje i słucha ich czwórka duchów.
Kiedy dzieci uzgodniły, że nie wiedzą, co mogłyby zrobić, ale tak dalej być nie może, Omega zarządził pokazanie się w postaciach, jakie każdy miał za życia, żeby dzieci nie przestraszyć. Wprawdzie wiedział, że japońskie kreskówki uodporniają, lecz tych młodych nie znał.
Duchy były trochę przezroczyste, ale Ben był zachwycony, a Jane wcale się nie przestraszyła. Omega zauważył, że nie była zadowolona i czym prędzej powiedział:
– Jane, nie bój się, nie będziemy naruszać twojej prywatności, jesteśmy dobrze wychowani, a o kobiecych sprawach możesz zawsze porozmawiać z Alfą, była w końcu kobietą.
Dzieci zaakceptowały, że to są znajomi dziadka i rezydują w zamku. Wszyscy się zgodzili, że trzeba usunąć blokadę twórczą Edgara. Omega obiecał przekonanie pisarza, że duchy istnieją i podsuwanie pomysłów na opowiadania fantastyczne, a nie na romanse. Ben i Jane poprosili jeszcze, żeby duchy odnalazły ducha ich mamy. Chcieli, żeby ten duch przekonał ich ojca, że czas się otworzyć na nową miłość. Planowali ożenić tatę z panną Mary, bo bardzo ją polubili.
Po tygodniu Omega dał znać, że duszyca matki została znaleziona i trwa namawianie, żeby się pokazała Edgarowi. Nie ma ochoty, bo znalazła ducha, z którym jest jej dobrze i nie wie, jak to przyjmie były mąż. W końcu się dała przekonać, że tak będzie lepiej i opowiedziała wszystko ojcu Jane i Bena. Przez kilka dni był smutny, ale gdy na wywiadówce w szkole poznał pannę Mary, zgodził się na propozycję dzieci, by nauczycielkę zaprosić na kolację.
Mary wcale nie bała się duchów, zaprzyjaźniła się z nimi i wkrótce zamieszkała na zamku. Dzieci były zachwycone, że miały do kogo się zwrócić po radę, gdy problem nie nadawał się do przedstawieniu ojcu i duchom. Edgar napisał fantastyczny bestseller o życiu z Alfą, Betą, Gammą i Omegą pod jednym dachem. Duchy miały pewność, że z tego zamku nikt ich nie będzie usuwał. Gdy po kilku latach w zamku powstał hotel, były główną atrakcją i świetnie się bawiły, robiąc psikusy gościom, którzy tego oczekiwali.
Fajne, ale mam wrażenie że trochę za krótko :). Druga połowa opowiadania, ta w której duchy pokazują się nowym mieszkańcom zamku zyskałaby na pewno gdyby była nieco bardziej rozwinięta.
Wachu, pewnie masz rację, ale ja wierzę w wyobraźnię czytelników szczególnie z tego forum. Każdy potrafi wymyśleć spotkania ludzi z duchami lepiej ode mnie. Trzeba dać taką możliwość. :)
Nie ma grozy, trupów i jest szczęśliwe zakończenie… Dla mnie bomba po tygodniu taplania się w mroku :). Jakby zrobić do historii obrazki to wyszła by ciekawa książeczka dla dzieci, ja bym kupił i czytał moim huncwotom:) Klik i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Witaj. :)
Znowu historia pełna ciepła, serdeczności i z happy endem. :) Tylko tej mamy żal… :(
I – czemu: “duszyca”?
Pozdrawiam serdecznie, klik. :)
Pecunia non olet
Ave, Koalo!
Trochę słodko-gorzki ten króciak, chociaż zakończenie napawa optymizmem. Zachowanie duszycy w sumie zrozumiałe, w końcu miało być "dopóki śmierć nas nie rozłączy"… ;)
A dzieciaki fantastyczne! ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Dziękuję bardzo za uśmiech.
Samo opowiadanie mi się nie podobało (ale to kwestia osobnicza, po prostu nie lubię bajek).
Zabawne wydało mi się wrzucenie opowiadania o pisaniu fantastyki na forum o fantastyce. To była taka matanarracja. Taki Pilch do potęgi.
Where there's a whip, there's a way.
Bruce, nie umiałem wymyśleć lepszego określenia na ducha żeńskiego rodzaju. Myślę, że są duchy męskie i żeńskie, żeby nie było nudno. :)
Cezarze, dobrze, że króciak nie wyszedł mi tylko gorzki. Nie lubię goryczy. :)
Rozumiem. :) Oryginalnie, brawa! :)
Pecunia non olet
Duszyca brzmi trochę pejoratywnie, ale duszka raczej pasuje do ducha dziewczynki i brzmi jak mała dusza, a ducha dla żeńskiego ducha jakoś mi się nie podobało. :)
Fajne. Przypomniał mi się Duch z Canterville. Twoje duchy są bardziej przychylnie nastawione do nowych lokatorów :) Tylko dlaczego mają pseudonimy, zamiast imion i nazwisk? W pierwszym momencie pomyślałem, że to spotkanie agentów jakiejś tajnej organizacji :)