– Co tam znalazłaś? – spojrzałam zdumiona na Piratkę.
Moja najlepsza przyjaciółka, Karina, otrzymała tę ksywkę, odkąd zaczęła nosić podkoszulek w kotwice i charakterystyczny kolczyk w jednym uchu.
Piratka podniosła z podłogi kolorową kartkę, ukrytą za łóżkiem Krzychy, naszej wspólnej kumpeli, której szukałyśmy już od paru dobrych godzin.
– To… widokówka. – Pokazała mi ze zdumieniem. – W dodatku jest zaadresowana do nas obu.
– Hm… Zamiast zwyczajowego, ładnego krajobrazu, jest naszkicowana jakaś skośnooka, azjatycka gęba. To karateka? – Przyglądałam się niepewnie pocztówce.
– Żadnych słów, żadnych pozdrowień, tylko nasze imiona i ksywki. – Piratka obracała w dłoni tajemniczy przedmiot.
– No. I ich początki są tak jakoś nienaturalnie przyozdobione. -
Zbliżyłam widokówkę do okna i w słonecznym blasku wyraźnie dostrzegłam iluminujące podejrzanym blaskiem pierwsze litery czterech wyrazów.
– K-a-p-i-t-a-n – odczytałam sylabizując powoli.
– Co? – Piratka popatrzyła zdumiona.
– Sama zobacz – wskazałam palcem – „Ka” wyraźnie odróżnia się przy twoim imieniu: „Karina”, potem jest „Pi” od „Piratki”, później mój pseudonim: „Talizmanka” i wyodrębnione z niej dwie pierwsze litery, a na końcu „N” od: „Natalia”.
– Co to może być? – Piratka obróciła kartkę i spojrzała na rysunek twarzy. – A czemu tu są takie wielkie gały? – zapytała, pokazując nienaturalnie powiększone oczy rudowłosej, wyjątkowo smutnej kilkulatki.
– Czy ona przypadkiem nie miała wcześniej twarzy i czarnych, skośnych oczu Azjaty z tych słynnych filmów akcji?
– Też mi się tak wydawało – przyznała Piratka-Karina i z miejsca pobladła. – A teraz ma białą cerę i jasnobłękitne, ogromne tęczówki.
– Czekaj, Piratka… – Przybliżyłam znowu kartkę do okna. – Na tych oczach jest coś napisane… – Wpatrywałam się intensywnie w rysunek.
– Co ty gadasz, Talizmanka?! Na oczach?
– No, jakby… tatuaż.
– Nie mów!
– Serio. Jakieś litery, symbole, rysunki.
– To mapa! – wykrzyknęła zdumiona Piratka. – Oczy tej małej rudej zmieniły kolor i teraz pokazują mapę!
– Widzę jaskinię i ziarna sezamu… – Wytężałam wzrok, przykładając do portretu znalezioną w szufladzie biurka lupę.
– Skąd wiesz, że to sezam? – zapytała rozbawiona.
– Bo przy rysunku ziaren widnieje napis. – Pokazałam jej.
– Faktycznie. Pisze, jak byk. Se-zam – odczytała.
– W dodatku pachnie. – Potarłam opuszkiem palca.
– Piratka uniosła kartkę. – Zapach sezamu! Jak nic! – stwierdziła zaskoczona, wdychając woń fragmentu mapy.
A potem przesunęła ją dalej, ku oknu, i, coraz bardziej zaintrygowana, wymieniała kolejne odczytane symbole oraz napisy:
– Jest statek piracki i prom kosmiczny, jakiś chemiczny wzór z symbolem białka, płyty i adapter stojący na strychu…
– Dalej: symbol jeziora, bursztyn z nadbałtyckiej plaży, dwa bunkry, jakaś studnia, trzy tunele z wjeżdżającymi do nich pociągami, grupa kilku szkieletorów na motorach, krasnoludki w diademach…
– I jeszcze ten podpis: „Koniec świata jest nieunikniony”! Wiesz, co ja myślę?
– No?
– Krzycha chyba nigdzie nie zniknęła, jak wcześniej przypuszczałyśmy – stwierdziła z powątpiewaniem – tylko bawi się z nami w chowanego.
– Masz rację. To mi wygląda na robotę niezłego zgrywusa! – poparłam ją.
– A co może oznaczać tajemnicze słowo: „Kapitan”?
– Czy nasza Róża, to jest Krzycha, nie nazywała tak przypadkiem swojego kilkuletniego brata-imiennika?
– Bongo! Że też wcześniej na to nie wpadłam! Wszystko przez niego i ta cała zabawa ze zmieniającą się kartką to najpewniej pomysł małego Krzysia!
– Myślisz?
– Jestem pewna!
– Spójrz. – Pokazałam widokówkę. – Teraz narysowana twarz znowu się zmienia i zaczyna przypominać… wampira! Nie, czekaj, kota! Ojej, teraz znowu jest laborantką. I Małym Księciem. I krasnoludem. A teraz to… Układ Słoneczny!
– Co to może znaczyć? – zastanawiała się Piratka.
– To, że czas najwyższy na przerwę w zabawie i pożarcie jakiegoś smakowitego dania! – zawołała nagle roześmiana Róża, wychodząc z Krzychem zza kotary, skrywającej głęboki schowek pod schodami i przejście do sąsiedniego pokoju.
– Jesteś nareszcie! – obie z Piratką objęłyśmy ją i przywitały serdecznie.
– Obiad, obiad na stole! – dobiegło z kuchni.
Krzyś popędził ochoczo w tamtym kierunku.
– Kapitanie, umyj ręce przed jedzeniem! – upomniała go siostra. – Mama zrobiła dziś kaszę z polędwiczkami – zachęciła nas Róża-Krzycha i dodała – zapraszamy, zjedzcie z nami!
– Trochę mi szkoda – stwierdziła przy pożegnaniu Piratka. – Twoja widokówka przysporzyła nie lada radości i przez kilka chwil miałyśmy z Talizmanką nadzieję, że naprawdę zaprowadzi nas do jakiegoś tajemniczego skarbu.
– Widokówka? – Róża popatrzyła zaskoczona. – O czym mówicie, bo nie kumam?
– No, o tej kartce z portretem azjatyckiego karateki, ukrytej za łóżkiem i zmieniającej się co chwila. Na oczach rudej dziewczynki wyrysowałaś, niczym tatuaże, mapę z rozmaitymi przystankami, abyśmy cię szukały według podanych wskazówek. Gdzie ona się właściwie podziała? – Piratka popatrzyła na mnie z nadzieją. – Talizmanka, masz ją?
– Nie! Myślałam, że ty ją zabrałaś.
– Skąd o niej wiecie? – Róża spojrzała jakoś dziwnie i ściszyła głos do szeptu. – To przecież miała być tajemnica…
– Tajemnica? Kartka tkwiła za twoim łóżkiem, oparta o ścianę – wyjaśniła zdumiona Piratka.
– Co ty bredzisz? Za jakim łóżkiem? Jeszcze jej nie dokończyłam. Jest w fazie tworzenia, zamknięta na klucz. Nikomu dotąd nie pokazywałam tej widokówki – Róża szeptała z przejęciem, ale i niedowierzaniem.
– Jak to? – nie mogłyśmy pojąć.
Na dowód Róża podeszła z nami do biurka, otwarła kluczykiem sekretną szufladkę i wydobyła z dna znaną nam już widokówkę.
– Tak, to ta sama – potwierdziłam. – Znalazłyśmy ją rankiem za łóżkiem. Była oparta o ścianę. Przy dotknięciu spadła na podłogę.
Piratka przytaknęła.
– Niemożliwe… – wyszeptała Róża, patrząc niepewnie.
– Najpierw będzie ten Azjata, znany z filmów akcji – pokazałam jej tworzący się z wolna rysunek – a potem rudowłosa, smutna dziewczynka z błękitnymi oczami i narysowanym na nich tatuażem w postaci mapy. Później jeszcze wampir, kot i…
– Genialne! – poparła mnie Róża, wpatrzona z zachwytem w zmieniające się wizerunki.
– To nie my ją wymyśliłyśmy, tylko ty. – Teraz z kolei ja spoglądałam zdezorientowana.
Na kartce faktycznie twarz Azjaty zmieniła się w buzię dziewczynki z tatuażem na wielkich, błękitnych oczach.
– Tu była jaskinia, a tam bunkry… – Wskazywała Piratka, a wymieniane symbole znowu zaczęły się ujawniać na mapie, jakbyśmy razem je tworzyły.
– Co jest? – patrzyłyśmy zaskoczone na powstający na naszych oczach wzór tatuażu.
Wyrysowana w ten zaczarowany sposób mapa miała teraz dużo więcej szczegółów niż poprzednio.
– A jak to zrobiłaś, że pierwsze litery naszych imion i przezwisk błyszczą i mienią się kolorami, tworząc wyraz „kapitan”? – dopytywała Piratka.
– To magia – szepnęła z przejęciem Róża.
– No coś ty?! – roześmiałyśmy się obie.
– Kształcę się na wiedźmę. Jutro mam egzamin końcowy – przyznała cicho Róża.
– Że jak? – Wlepiłam w nią zdumiony wzrok.
– Pokażę wam. Liczyłam, że, gdy uzyskam dyplom, przystaniecie do mnie i wspólnie pogłówkujemy nad znalezieniem skarbu – szeptała dalej.
– To on jest naprawdę? I ta mapa? Zmieniająca się widokówka? To autentyczne artefakty? – Piratka patrzyła na potakującą Różę, jakby pierwszy raz w życiu ją widziała.
– Tak, wszystko to prawda. Tylko: cicho sza, dziewczyny! Zaczniemy od Księgi Magii, a potem pójdzie już z górki. – Sięgnęła na półkę po pokaźne tomisko, obite w niebieską skórę, po czym rozwarła je przed nami, szepcząc coś pod nosem.
– Wyraz „kapitan” też ma jakieś znaczenie? Wiemy, że nazywasz tak braciszka Krzycha.
– Oczywiście, że ma – potwierdziła Róża. – To hasło do otwarcia księgi. Bo, tak naprawdę, cała ta tajemnica jest jego sprawką!
Z wypiekami na twarzach i nadzieją w sercach na nową przygodę, całą trójką pochyliłyśmy się, przeglądając uważnie pożółkłe karty fantastycznego woluminu.
– Mapa z tatuaży jest ponoć przeklęta, lecz istnieje szansa na zrzucenie złego uroku… – zaczęła konspiracyjnie Krzycha.
– Prze-przeklęta? – powtórzyłam niepewnie.
– Spokojnie, Talizmanko. W trójkę damy radę każdej klątwie! Ta księga podpowiada, że najpierw trzeba zorganizować konkurs literacki. Zawarte w dziełach uczestników wskazówki dadzą rozwiązanie… – tłumaczyła dalej z przejęciem, a my przeniosłyśmy się wraz z nią do równoległego świata na zaczarowanej, wielowątkowej mapie skarbów, zamieszczonej na pewnym fantastycznym Portalu…