
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Skoro nikt nie chce czytać długich tekstów, to proszę, oto coś krótkiego. Jak się nie spodoba, to przynajmniej dużo czasu nie zmarnuje.
Inspektor Gajda miał zamiar od razu przejść do rzeczy. Za dużo było pracy, by pogrywać z przesłuchiwanym, zmiękczać go, czy Bóg jeden wie, co się tam jeszcze z nimi robi, jak się nie ma trzydziestu spraw na głowie.
– No dobra, powie mi pan, jak to było z pańską żoną? – zwrócił się da zatrzymanego zaraz po wejściu do pokoju przesłuchań.
– I tak mi pan nie uwierzy, więc szkoda gadać – odparł Kazimierz Wrona, blisko czterdziestoletni chłop o poczciwej gębie takiego, co to by muchy nie skrzywdził, nie mówiąc już o mordowaniu żony.
– Ale przyznaje się pan do winy, czy nie przyznaje? – mówił znudzonym głosem Gajda, siadając przy stole naprzeciw podejrzanego. Pomyśleć by można, że nie o zabójstwo pytał, lecz o pogodę na jutro.
Przesłuchiwany przez chwile walczył z napływającymi do oczu łzami, po czym powiedział łamiącym się głosem:
– Przyznaje, przyznaje. Wszystko mi jedno.
– To dobrze, bo widzi pan, panie Wrona, to znacznie ułatwia sprawę, mniej papierów będzie do wypełnienia – wyjaśnił zadowolony inspektor. – Ale to nie zmienia faktu, że i tak musi mi pan odpowiedzieć na parę pytań. Pan teraz mówi, że się przyznaje, a potem pan powie, że się przyznał, bo w mordę dostał. Sprawa zacznie wyglądać zupełnie inaczej. Prokurator uzna, że ma za mało dowodów i się zrobi nieprzyjemnie. Bo to kawał gnoja jest proszę pana, nie lubi policjantów, a już w szczególności mnie. – Gajda spojrzał na podejrzanego tak przenikliwym wzrokiem, że ten aż się skulił.
– Niczego nie odwołam. Bo i po co? Wszystko mi jedno, nie odwołam – zapewniał Kazimierz.
– Gówno tam nie odwołasz pan! Mało to takich już było?! – inspektor pieprznął dłonią w stół, podejrzany aż podskoczył. – Nikomu nie można wierzyć! Mów mi tu pan zaraz szczerze jak na spowiedzi!
– Już mówiłem, że pan nie uwierzy – przemówił cicho skulony Wrona.
Gajda aż poczerwieniał ze złości. Przesłuchiwany zasłonił głowę rękoma, przekonany, że jak nic oberwie. Inspektor wziął kilka głębokich wdechów, które najwyraźniej go uspokoiły, bo już po chwili przemówił rozluźniony.
– Panie, ja tu robię już prawie dwadzieścia lat. W samej dochodzeniówce – powiedział podkreślając uniesionym palcem. – A ile w ogóle w policji? To nie będę mówił, bo mnie cholera weźmie, albo co gorsza jakaś melancholia.
Cholera najwyraźniej i tak zaczęła go brać, bo musiał przerwać. Do tematu wrócił dopiero po chwili. – W tym czasie miałem przyjemność poznać kilkunastu antychrystów, niezliczoną ilość Chrystusów Panów, oraz innych wielkich ludzi.
– Jezus nie był człowiekiem, jeśli wolno zauważyć – wtrącił Kazimierz i natychmiast skulił się, dokładnie zasłaniając głowę rękoma. Bo, że w morde dostanie był już całkowicie pewny. Nawet Inspektor sam się zdziwił, że udało mu się opanować, wziął kilka głębokich wdechów i przemówił:
– Jak nie był, jak był? „Zstąpił z nieba i stał się człowiekiem" – zacytował podniosłym tonem. – Się nie słucha w kościele, to się potem głupoty wygaduje. Albo się w ogóle nie chodzi, co? Mniejsza o to, czasu nie mam na filozofię.
– Chyba na teologię? – zuważył Wrona, ale zasłonić się już nie zdążył, bo cios był szybki jak błyskawica. Fakt, że zadany został „po ojcowsku", otwarta dłonią i to nie w twarz, lecz w głowę, ale i tak Kazimierz z trudem utrzymał się na krześle.
Udzielenie lekcji pokory podziałało na Gajdę jeszcze lepiej niż seria uspokajających oddechów. Jak gdyby nigdy nic powrócił do przerwanej rozmowy.
– Gdzie to ja byłem? Cholera nie chce zaczynać od nowa – zastanawiał się na głos inspektor.
– Na Jezusie i innych wielkich ludziach pan skończył – podpowiedział Wrona na wszelki wypadek, zasłaniając przy tym głowę.
– No tak. Cieszę się, że pan słucha – pochwalił policjant, po czym wrócił do wywodu. – Panie ja już wszystko, słyszałem. Rozumiesz pan? Się filozofom nie śniło, co się dzieje na tej dzielnicy, Bóg się w grobie przewraca, jak na ten cały burdel patrzy. Mów pan śmiało! „Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni"– najwyraźniej religijny nastrój zaczął udzielać się Gajdzie, bo cytowane przez niego słowa zabrzmiały jeszcze bardziej doniośle niż poprzednie. – Szczerze mówiąc, to w dupie mam dlaczego zabił pan żonę. Po prostu muszę coś napisać. Papier nie krwawi, więc zeznawaj sobie pan, że jesteś wampirem, wilkołakiem, że Bóg tak chciał, czy w co tam pan wierzysz. Byle by z tego jasno wynikało: czym, jak i kiedy. Jak się pan rozmyślisz co do swojej winy, będzie można wszystko ładnie udowodnić. Prokurator będzie zadowolony, ja będe zadowolony…
– Jestem opętany – wyznał Wrona głośno przełykając ślinę, z cały czas zasłoniętą głową.
C.D.N. (O ile ktoś będzie miał ochotę to czytać.)
Przeczytałem. Nie będę się wypowiadał na tematy, które leżą w gestii Korektora. Zapowiada się moim zdaniem nieźle, choć brakuje elementu fantastyki. Pozdrawiam.
Treść zgodna z tytułem ;) Jestem ciekawa, co będzie dalej. Z chęcą przeczytam też Twój dłuższy tekst. Nie przejmuj się brakiem czytelników - moje opowiadanie, które też jest dość obszerne, doczekało się pierwszych komentarzy długo po tym jak zeszło z frontowej strony.
o to --- oto; pan jak --- przecinek; przesłuchań --- kropka; gadać. - odparł --- bez kropki; wypełnienia. - wyjaśnił --- tu też; przyznaje a --- przecinek; przyznał bo --- takoż; jest proszę --- ponownie; odwołam. - zapewniał --- bez kropki; uwierzy. - przemówił --- i tu też; Gajda, aż --- a ten przecinek tu po co?; robie --- Ę; 28 --- słownie; dochodzeniówce. - powiedział --- bez kropki.
Dosyć, bo nadgodziny się zaczną...
Tu mnie masz Adam, mam nauczkę na przyszłość.
Biorę się za poprawianie. Dzięki.
A potem daj ciąg dalszy. Gajda, chociaż lekko puknięty nerwus, spodobał mi się.
Mnie też się Gajda spodobał. W ogóle fajnie napisane.
Dobrą strategię obrałeś z tym krótkim opowiadaniem, ale z tytułem przesadziłeś ;).
Fakt, z tytułem trochę mnie poniosło.
To nie jesty tak, że ludzie nie chcą czytać długich tekstów. Ludzie nie chcą po prostu czytać długich tekstów nieznanych autorów. Wrzuć kilka krótszych opowiadań, daj się poznać, pokaż, że jesteś dobry. Wtedy ktoś z pewnością zaryzykuje inwestycję czasu w przeczytanie twojego opowiadania.
Jeśli chodzi o fragment, który wstawiłeś, to bardzo mi się podobał, mimo drobnych błędów. Ciekawe, w porządku napisane. Daj drugą część, bo ocenianie w kawałkach ma mały sens. Świetne opowiadanie można zabić złą końcówką, więc ja się wstrzymam z całościową oceną, dopóki nie przeczytam całości.
Jeżeli chodzi o dłuższe teksty, wilczek chyba ma rację. Sama niedawno doszłam do podobnych wniosków. Dlatego właśnie przygotowuję coś krótszego na Kicz 2011 ;)