- Opowiadanie: pablos02 - Wszyscy zginiemy!

Wszyscy zginiemy!

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wszyscy zginiemy!

Czarno białe zdjęcie ukazuje generała. Jego podła sylwetka przyprawia o odruch wymiotny. Jak ta latorośl mogła prowadzić armię na krwawą rzeź? Zresztą nie można się dziwić, w końcu wszyscy polegli. Każdy żołnierz pragnie oddać życie za ojczyznę… tylko dzięki temu jest na prawdę wolny. Najpierw walczy mężnie, stawia czoło wielu trudom, a potem ginie… tylko nieliczni uchodzą z życiem kończąc jako inwalidzi, którzy do końca życia nie mogą poruszać się o własnych siłach. Mój ojciec był zwykłym śmieciem przynoszącym wstyd państwu. Utrzymuję jego obyczaje, jestem szpiegiem, który ma za zadanie donosić wszelkie podejrzenia wypływające z otoczenia. Jeżeli jakiś człowiek zagraża narodowi, pozostaje tylko naładowany pistolet czy też dobrze naostrzony nóż. Tępimy hołotę! Nie pozwolimy aby zniszczono nasze państwo… jesteśmy mieszkańcami, to my tworzymy naród i my musimy go podtrzymywać w wierze, że kiedyś nadejdą lepsze czasy. Urzędnik stoi przede mną i pali papierosa. Jego twarz skierowana jest w moją stronę, gdyby czegoś szukała. Mam dziwne przeczucie, że ten typ wie kim jestem… i chce mnie zgładzić. To pewnie tylko moje fanaberie spowodowane codziennym obcowaniem ze zdrajcami z piekła rodem.

– A więc? – zapytał z pogardą. – Jak będzie? Załatwimy to tu i teraz, czy też poczekamy aż przyjdą tu uzbrojeni po zęby gliniarze?

– Proszę? – zapytałem udając zdziwionego. Chyba rozpracował mój system. Teraz nie pozostało mi nic innego niż przejść do ofensywy i zgnieść go jak robaka – Udam, że nic nie słyszałem, ale następnym razem proszę panować nad swoimi słowami.

– A więc jednak wybrał pan pierwszą ścieżkę. Winszuje! – rzekł donośnym głosem wyciągając ze skórzanej torby pistolet.

Skoro tak postępuje gentlemen… Przez chwilę stałem jak kołek, a potem zabrałem sprawy w swoje ręce. Widziałem jak urzędnikowi trzęsła się ręka. Chybi… tacy zawsze chybiają. Zaczekam jeszcze chwilę, a potem dorwę gnoja i nogi z dupy mu powyrywam! Oddał swój pierwszy strzał. Tak jak myślałem, pudłował. Teraz mój ruch. Zanim mężczyzna zdążył się otrząsnąć zdołałem skoczyć do biurka i wyciągnąć z niego swoją giwerę. Teraz mieliśmy równe szanse. Obaj trzymaliśmy w dłoniach broń i wymienialiśmy swoje spojrzenia. Chwila zawahania i kolejny strzał. Kula przeleciała mi kilka centymetrów nad głową. Wiedziałem, że jego kolejny ruch może być decydującym. Odbezpieczyłem rewolwer i wycelowałem go wprost w kolano stojącego naprzeciw mnie urzędasa. Upadł na ziemię i zawył z bólu. Kolejny pokonany pionek w grze. Zaraz przyjdą po niego ludzie wyższej rangi. Taka jest kolej rzeczy. Każdego kto zdradził ojczyznę czeka taki los… Wszyscy zginiemy – przepowiadam jako syn szatana, najwyższy prorok przedsionka piekła. Diabeł nad nami czuwa i kusi do złego, ale czy tak na prawdę warto ulec pokusie? Ogień i rzemienie – to co czeka cię niewierny!

Koniec

Komentarze

Iberoamerykanie tak pisali, w szczycie powodzenia.
To znaczy dużo lepiej stylistycznie, sytuacyjnie, ale emocje były podobne.
Autorze, pracuj nad warsztatem!
maciejp 

Nowa Fantastyka