- Opowiadanie: czarnykot - Rozróba [FANTASTYCZNY KICZ 2011]

Rozróba [FANTASTYCZNY KICZ 2011]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rozróba [FANTASTYCZNY KICZ 2011]

– A co to tutaj! Już mi stąd zjeżdżać! – Karczmarz pogonił parkę, która gziła się na sianie tuż obok magazynku z piwem. Wiejska dziewoja oblała się pąsem a jej towarzysz szybko podciągał spodnie. Gospodarz poświecił sobie świecą i wściekły złapał go za koszulę. – O, ty, niecnoto jedna! Masz na zmywaku siedzieć a nie chłopki obmacywać! – Zdzielił go przez łeb. – Marsz! Zbierać brudy ze stołu i zmywać! A ty, ściero jedna, już mi stąd! – Kopnął w dupsko dziewczynę, aż się zatoczyła i uciekła z krzykiem. Postękując wytoczył beczkę z komórki, którą zamknął wielkim kluczem, a następnie powiesił go sobie przy pasku. Tylnym wejściem przetoczył piwo pod bar, dźwignął na stojak i wprawnym ruchem umocował kranik.

– Gospodarzu! Jeszcze kolejkę! Byle szybko! – Zawołał jeden z siedzących przy długiej ławie chłopów. Czerwony na twarzy, z mętnym wzrokiem, widać było, że wiele nie potrzeba, aby zwaliło go z nóg.

– Dadzą im jutro baby popalić w domach, oj, dadzą! Iwonka! Ho no tu! Podaj no piwo tym obszczymurkom! Tylko prędko! – Krzyknął na kelnerkę. Młoda znudzona dziewczyna podniosła się z ławy. Z głębokiego dekoltu mało co nie wyskoczyły dwie wielkie i jędrne piersi, które falowały z każdym jej krokiem. Krągłymi biodrami okrytymi tylko cienką tkaniną zataczała pełne koła aż oczy wszystkich mężczyzn skupiły sie tylko na tych hipnotyzujących ruchach.

– Ale dupa… – Ktoś z tyłu jęknął podniecony.

Kelnerka odrzuciła nagłym ruchem głowy burzę jasnoblond włosów, po czym odsłoniła szyję robiąc z nich zgrabny kok i pochyliła się nad karczmarzem pytając – które, szefie?

Jędrycho zatopił wzrok w ogromnych cyckach Iwonki i szepnął – to chrzczone. Są tak narąbani, że nie poczują różnicy. No raz, raz, raz! – Klepnął ją w zalotnie wypięty tyłek. Odkąd wziął ją na pomocnicę dochody wzrosły dwukrotnie. Nie licząc przychodów z korzystania z jej wdzięków w specjalnie przygotowanym pokoiku.

Kelnerka fachowym ruchem zgarnęła dwanaście litrowych kufli i dostarczyła je do stołu. Ledwo zdążyła je odstawić, kiedy jeden z chłopów złapał ją wpół i posadził sobie na kolanach jednocześnie łapiąc za pierś. – Chętnie bym się z tobą pobawił, mała! – Zionął jej smrodem taniego piwska prosto w twarz.

– Chcesz się bawić, musisz płacić! – Zagrzmiał zza baru Jędrycho.

– Ja się z nią zabawię, ty łajzo! Oddawaj ją! – Inny pijany w sztok chłop usiłował odebrać Iwonkę z łap tego pierwszego.

– Tak? Już ja ci dam! – Krzyknął i walnął go pięścią w nos. Kelnerka zgrabnym ruchem wyślizgnęła się z uścisku, podczas gdy dookoła rozpoczynała się regularna bójka. Wypełzła na czworakach spomiędzy ich nóg, kiedy to znów ktoś ja pochwycił. To był Oleg, miejscowy przedstawiciel bezkarkowców krótkoczołych.

– Ja! Ty! Siano! Oleg chce! Oleg zapłaci dobrze! – Podniósł ją i wtedy przypadkowo trącił przemykającego się cichaczem bosego chuderlaka w łachmanach. Tamten zatoczył się i wpadł na plecy siedzącego w milczeniu zielonego bysiora.

– Przepraszam szanownego pana najmocniej! – Mały człowieczek aż przykrył głowę ramionami ze strachu. – Ło, Wielka Matko, ło, Wielka Matko, niech mnie pan nie bije!

Wielkie zielone plecy drgnęły. Potwór odwrócił się. – Jak to PAN??? – Rozbrzmiał cudowny damski głosik pełen oburzenia. Sala zamarła. Bójka błyskawicznie się skończyła a wszyscy patrzyli tylko na nich. Mały człowieczek z zaskoczenia aż opuścił ręce i zdecydował się spojrzeć w górę. Przetarł oczy ze zdumienia. – Ty… jesteś… driadą?

– Tak, jestem driadą! Po prostu nieco większej postury niż zwykle!

Patrzył na nią zadziwiony. – O, ja cię… – Zreflektował się. – Przepraszam, przepraszam! Po prostu wcześniej nie widziałem takiej driady jak ty! Jak pani, znaczy! Proszę, nie bij… – Zapiszczał żałośnie.

– Buuu, bo to wszystko dlatego, że… mamusia puściła się z ogrem! – Powiedziała drżącym głosem driada. – A ja cierpię! Nawet nie wyglądam jak kobieta! Wszyscy mylą mnie z facetem! – Rozryczała się na całego i padła mu w ramiona.

– Ugh. – Ugięły się pod nim kolana. Driada była naprawdę słusznej postury. – No, już cicho, już dobrze. Myślałem, że driady nie mogą się rozmnażać? A już na pewno nie z ogrami?

– Mamusia też tak myślała! Pociągał ją jego nieodparty męski urok. Ta surowość, ordynarność, nieokrzesanie. Sposób, w jaki podciągał spodnie, jak drapał się po jajach. Zapach jego potu! – Zaniosła sie szlochem. – O ja biedna, nieszczęśliwa! – Uwiesiła się na jego ramieniu całym ciężarem ciała.

– Ykhyyy… Ale jesteś… yyy… – Gorączkowo szukał dobrego słowa. – Oryginalna! Jesteś jedyna na świecie. A wszystko, co unikalne, jest piękne!

– Ty… Naprawdę tak myślisz? – Wielka jak księżyc twarz ozdobiona kartoflanym nosem nieco sie rozpromieniła. Driada otarła łezkę. Spojrzała na niego szklistymi oczyma. – Jak ci na imię, człowieku?

– Ja, no, yyy, jestem, ekhem… – Kaszlnął lekko i patrząc w niewidoczny punkt wykrztusił cichutko. – Hegemon.

– Hege-co? Ha, ha, ha, ha, ha! – Zaniosła się gromkim śmiechem driada i cała sala jej zawtórowała. – Hegemon? Ty? Toż to jakieś żarty przecież!

– Phi! I kto to mówi! – Burknął obrażony. – Moi rodzice pokładali we mnie wielkie nadzieje. Miałem być rycerzem! Niepokonanym wojem! Zdobyć rękę księżniczki i pół królestwa!

– I nie wyszło?

– Nie wyszło! Nie będę spełniać niczyich zachcianek! Nie można przekładać swoich niespełnionych marzeń na dzieci! Wozić je od małego na lekcje fechtunku! Ten miecz był taki ciężki a kolczuga zawsze za duża! Śmiali się ze mnie, wyzywali od cherlaków i nieudaczników… Musiałem się leczyć u psychologa, krasnoluda! – Wykrzykiwał wzburzony. – Ale co z niego był za psycholog, ciągle tylko gadał o piwie i złocie, o kilofach i toporach. Wysyłał mnie do pracy w kopalni. Że taka terapia niby! W końcu pogodziłem się z losem i zatrudniłem się tu, u karczmarza, na zmywaku. Mogę jeść resztki ze stołów i spać w cieple. Dobrze mi tu i już! A moja siostra, ta to ma przesrane. Nazwali ją Tradycja…

– Przepraszam. Byłeś dla mnie dobry, a ja się śmiałam. Jestem Zastawka, po mamusi. Miała na imię Serduszko. – Driada ścisnęła mu rękę tak mocno, że aż coś chrupnęło.

– Miło mi. – Odpowiedział Hegemon rozmasowując obolałą dłoń. Zerknął w bok. – Muszę iść. Gospodarz mnie zbije, jak nie pozmywam garów a już cała sterta czeka. Ooo! Patrzy na mnie krzywym okiem!

– Taaak? Nie tak prędko, kochaniutki. Mam co do ciebie inne plany, a mi się nie odmawia. – Złapała go za kołnierz i uniosła do góry. Wyglądał jak schwytany w pułapkę robak, kiedy przebierał bezsilnie w powietrzu kończynami. – Idziesz ze mną! Mam coś do załatwienia w Arkadii i przyda mi się towarzysz! Będziesz mnie zabawiał w drodze! – Przerzuciła go przez ramię bez najmniejszego wysiłku i wstała od stołu. Cisnęła na stół srebrnika. – To twoja zapłata, gospodarzu! Zabieram też zmywarkę!

– O, nie, mamusiu… Błagam! Ja chcę do domu, do podusi, już będę grzeczny… – Jęczał rozpaczliwie trzymając się kurczowo jej zielonych, trawiastych włosów. Wtedy dostał w łeb belką, której nie zauważyła Zastawka. Świat zalała ciemność.

 

www.dzikiczarnykot.blog.pl

Koniec

Komentarze

To był Oleg, miejscowy przedstawiciel bezkarkowców krótkoczołych. - hehehe, dobre. Twoje opowiadanie podobało mi się. Jest zabawne i napisane z głową. Pozdrawiam.

Mastiff

Najpierw kilka uwag, ot tak wyjętych z kontekstu przypadkiem niemalże.
Chyba jest tu literówka i brak przecinka:
Wielkie zielony plecy drgnęły
Zresztą tutaj przecinków jakby więcej zbrakło:
Wielka jak księżyc twarz ozdobiona kartoflanym nosem nieco sie rozpromieniła.

A całość, bez wnikania w szczegóły? Tekst sympatyczny ale... dla mnie to było bardziej zabawne niż kiczowate.

Fajne i śmieszne. Tylko czemu na kicz???

I jeszcze jedno. Nie wiem, czy to błąd, ale zapisujesz dialogi tak, że wydaje się, że tekst dwóch osób mówi jedna. Przykład:

- Ale dupa... - Ktoś z tyłu jęknął podniecony. Kelnerka odrzuciła nagłym ruchem głowy burzę jasnoblond włosów, po czym odsłoniła szyję robiąc z nich zgrabny kok i pochyliła się nad karczmarzem. - Które, szefie?
Jędrycho zatopił wzrok w ogromnych cyckach Iwonki i szepnął. - To chrzczone. Są tak narąbani, że nie poczują różnicy.

Poza tym podobało mi się.
Pozdrawiam

Chciałam uderzyć w nieco inną konwencję niż cała reszta i pewnie dlatego nie jest tak obrzydliwie kiczowate, jak sobie zamarzyliście. :)
Dzięki za uwagi, co uznałam za stosowne, poprawiłam.

Zabawne, dobrze się czyta. Wciągnęło mnie i powiem szczerze, że poczytalabym jeszcze, a tu "Świat zalała ciemność." :)
Zgadzam się jednak, że jak na kicz to za dużo "głowy" w tym ;)

Bardzo fajny, lekki język zaprawiony fikuśnych chumorem. Mnie tam, na kicz pasuje - to taka specyficzna kategoria, gdzie kicz jest przemyślany i ładnie podany, ale pozostaje kiczem.
To, co mi zgrzytnęło:
"Rumiana dziewoja oblała się pąsem" - jeśli już była rumiana(miała rumieńce), to co zmienił ten pąs?
"Postękując wytoczył beczkę z komórki i zamknął ją wielkim kluczem" - beczkę zamknął?
"Nie można przedkładać swoich niespełnionych marzeń na dzieci!" - albo "przekładać", albo "nad dzieci"
"Wozić ich od małego" - chdzi o dzieci, więc "wozić je"
Pozdrawiam

OK, do konkursu.

Kelnerka odrzuciła nagłym ruchem głowy burzę jasnoblond włosów, robiąc z nich zgrabny kok odsłoniła szyję i pochyliła się nad karczmarzem pytając.
W takiej formie chyba lepiej brzmi. Przyjemne.

Ale Wy się czepiacie, ludzie, zachowujecie się całkiem jak... ja. ;) Z czym wyrobiłam się w czasie, poprawiłam. Dzięki za wszystkie uwagi!

Do bury wilk, a to co mi zgrzytnęło:
Bardzo fajny, lekki język zaprawiony fikuśnych chumorem.

Mastiff

Sympatyczne, ale zgodzę się, że powinno pójść na ten drugi konkurs.

Pozdrawiam,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Dzięki. :) Na drugi konkurs mam już kolejny, szatański plan. Muszę tylko znaleźć czas, aby ubrać go w słowa.

Nowa Fantastyka