- Opowiadanie: Wrednyłysol - Ostrze i liceum nastoletnich wampirów. (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Ostrze i liceum nastoletnich wampirów. (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostrze i liceum nastoletnich wampirów. (FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Ostrze stał na szczycie ośnieżonego wzgórza. Jego czarny, skórzany płaszcz powiewał na wietrze.

Jak każda nastoletnia gwiazda rocka miał twarz gładką jak tyłek niemowlaka, podmalowane oczy i finezyjnie zaczesaną na bok grzywkę.

Stał tak już dłuższą chwilę. Przez nowoczesną, elektroniczną lornetkę obserwował wielki, gotycki budynek położony w dolinie poniżej. Za dnia budynek ten uchodził za zwyczajne liceum, pełne nastolatków z ich poważnymi, życiowymi problemami. Nocą jednak stawał się domem i twierdzą miejscowej grupy wampirów. Do tego liceum uczęszczała też Tess, dziewczyna Ostrza. Ostrze przeczuwał że grozi jej niebezpieczeństwo, ale oboje bagatelizowali sprawę. Niestety pewnego dnia Tess nie wróciła ze szkoły. Ostrze wiedział co ją spotkało, podpowiadał mu to jego wyczulony szósty zmysł.

Po kilku chwilach Ostrze dostrzegł biegnące w jego stronę wampiry. Biegły lekko, odbijając się koniuszkami palców od śniegu. Przepełnione nienawiścią, z furią szczerzyły kły.

Ostrze nie zawahał się, skoczył potrójnym saltem w tył. Jednocześnie dobył ze świstem dwie, przewieszone przez plecy katany z kosmicznego metalu, ostrzone laserowo w laboratoriach NASA.

 

Nastoletnie wampiry, wszystkie piękne i młodzieńcze, ubrane w najmodniejsze ubrania z najdroższych sklepów zatrzymały się tuż przed nim.

-Co tu robicie nikczemni krwiopijcy? – Ostrze zdziwił się na widok swych przeciwników. Wszak słońce było jeszcze wysoko na niebie.

-Zaskoczony co?– Wystąpił na przód ich przywódca. – Mamy specjalny krem, chroni nas przed szkodliwym promieniowaniem i pozwala działać także za dnia.– Wyciągnął przed siebie niebieską tubkę ze słoneczkiem i napisem: "Krem UV60. Dla niemowląt o wyjątkowo wrażliwej skórze"

-Oddajcie mi moją ukochaną, albo wszyscy dzisiaj zginiecie– rzekł poważnie Ostrze, zarzucając groźnie grzywką.

-To my zaraz Cię zniszczymy sławetne Ostrze. – odrzekła wampirella o bląd lokach. – Nadszedł Twój czas.

W jednej chwili wszystkie wampiry rzuciły się na niego z kłami i pazurami. Jednak to nie było w stanie go przerazić.

-QT Jesteś mi potrzebny. – powiedział przybliżając złoty zegarek do ust i skoczył saltem na nadciągających przeciwników. Jego katany z sykiem rozcinały ciała kolejnych wampirów. Kiedy wirował w zwinnych piruetach, których nie powstydził by się nawet najlepszy baletmistrz Bolszoi.

W tym samym czasie rozległ się ryk silnika QT, czarnego BMW Ostrza. Samochód wpadł na nacierające wampiry i z miejsca, otwierając automatyczne drzwi, obalił dwa z nich. Trzeciego załatwił automatycznie otwieranym bagażnikiem. Zakręcił jeszcze kilka bączków i zamigał światłami. Wampiry rzuciły się do panicznej ucieczki.

-Dobra robota QT. – powiedział Ostrze. – Pora ruszyć za tymi nikczemnymi krwiopijcami i ratować Tess.

Zakręcił kilka młyńców swoimi katanami by pozbyć się z nich krwi i strzępków ciał przeciwników. Wskoczył do samochodu przez otwarty już szyberdach i z piskiem opon ruszył w dól wzgórza. Samochód pędził z niewiarygodną prędkością. Impetem torował sobie drogę przez śnieg i zarośla. Po drodze rozjechał jeszcze kilka z uciekających wampirów. Ich resztki usuwał z pola widzenia wycieraczkami.

-QT daj mi obraz sytuacji. – Na przedniej szybie w jednej chwili pojawił się holograficzny obraz budynku. Później przekrój pomieszczeń wraz z zaznaczonymi na czerwono dziesiątkami wampirów i jednym zielonym punkcikiem na środku głównej sali. Nad punkcikiem widniał wielki napis "Tess". – Wygląda na to że szykuje się niezła impreza. -

Samochód pędził z dzikim rykiem silnika. Wpadł z impetem w ozdobną, stalową bramę i roztrzaskał ją na kawałki. Zatrzymał się dopiero na dziedzińcu koło zamarzniętej fontanny.

 

Ostrze nie czekając ni chwili wyskoczył szczupakiem przez szybę pasażera. Przekoziołkował kilka razy i już z katanami gotowymi do walki stanął obok gargulców strzegących szerokich, kamiennych schodów głównego wejścia. Rozejrzał się czujnie dookoła. Miejsce wyglądało na wymarłe, ale on wiedział jak jest naprawdę. Kopniakiem otwarł wielkie, drewniane wrota. Przeciąg który w niego nagle uderzył rozwiał mu grzywkę, załopotał połą płaszcza. Kilka kroków dalej przywitało go już mrowie czerwonych ślepi wyłaniających się z ciemności. Nastoletnie wampiry otaczały go z każdej strony. Stały zarówno na ozdobnej posadzce, jak i na ścianach i sufitach korytarzy. Były dosłownie wszędzie. Ostrze nie mówił nic, nie było w tej sytuacji nic do powiedzenia. Doskonale wiedział że w takich sytuacjach najlepiej pozwolić przemawiać katanom.

 

Taniec śmierci jaki rozpętał się chwilę później zmroziłby krew w żyłach nawet najdzielniejszych z dzielnych. Krew lała się obfitymi strumieniami, a części ciał rozczłonkowanych, tudzież zdekapitowanych krwiopijców poniewierały się dokoła. Po jakimś czasie korytarze wypełnione były wymordowanymi wampirami. Ostrze otarł rąbkiem rękawa kropelkę krwi spływającą mu po twarzy z zadrapanego policzka.

 

Biegł po trupach do głównej sali, wiedział że już tak niewiele dzieli go od trzymania ukochanej w objęciach. Gdy kopniakiem otwarł drzwi do sali balowej zobaczył jak Edek przywódca wampirów z szyderczym uśmieszkiem, trzymając Tessę usuwa się w cień. Ze wszystkich zakamarków zaś wyszły kolejne dziesiątki nastoletnich krwiopijców. Pełzły po misternych witrażach, parkiecie, suficie. Wychodziły z bocznych drzwi, wyczołgiwały się spod stołów i krzeseł. Były dosłownie wszędzie. Ostrze nie cofnął się, choć wiedział że tym razem sam nie da sobie rady.

 

W tym właśnie czasie usłyszał za sobą odgłosy kroków. Odwrócił się na chwilę i zobaczył swych towarzyszy. Ubrani w nienaganne garnitury i białe koszule Latynosi trzymali w rękach wielkie futerały na instrumenty. Companieros, zawsze zjawiali się w odpowiednim miejscu i czasie.

 

-Buenos dias senioras i senioritas Vampirras – powiedział ten wyższy i spluną siarczyście.

Chwilę później ich futerały zaczęły pluć ogniem ukrytych w środku karabinów maszynowych. Podgrzewając przy tym atmosferę do temperatury wrzenia. Trafiane pociskami misterne witraże eksplodowały miriadami okruchów. Wampiry padały jeden po drugim lecz nie powstrzymało ich to od wściekłego ataku. Ostrze by sprostać tak wielkiej liczbie przeciwników musiał zastosować technikę młynka. Rozstawił szeroko ręce i zaczął wirować szatkując kolejne wampiry na drobne plasterki. Rzeź wampirów na niespotykaną dotąd skalę zakończyła się równie szybko co się zaczęła. Niedobitki krwiopijców z poucinanymi nogami, rękami i co tam jeszcze tylko który miał, czołgały się bezradnie, zawodząc potępieńczo.

 

Niestety jeden z Companieros przypłacił swój heroizm poważną raną. Pogryziony przez przeciwników leżał w kałuży krwi.

-Idźcie – mówił słabym głosem. – Zostawcie mnie, będę Was tylko opóźniał.

-Masz racje przyjacielu, teraz ruszam ratować moją ukochaną. Wy tu zostańcie. Nie dopuście by jakieś niedobitki zaszły mnie od tyłu. Jak będzie po wszystkim wrócę po Was. – Drugi z Latynosów skinął lekko na znak że rozumie. – Ostrze nie tracąc czasu ruszył w ślad za przywódcą wampirów.

Stare, drewniane schody prowadziły na strych budynku. Nawet najstarsze z wampirów, które swym wiekiem dorównywały już rodzicom Tessy czy Ostrza, nie pamiętały kto ostatni odważył się tam zapuszczać. Bowiem wiadomym było wśród wszystkich stworzeń nocy, że ów strych jest więzieniem straszliwego wilkołaka.

 

Gdy nasz bohater dzielnie ruszył śladem swej ukochanej i jej okrutnego oprawcy, dziarsko przeskakując po cztery stopnie, myślał tylko o tym by znów móc mieć ją tylko dla siebie. Bez śladu strachu czy zmęczenia wskoczył przez lekko uchylone drzwi. Jego oczom ukazał się przerażający widok. Tessa leżała nieprzytomna pod ścianą, a Edek przywódca wampirów desperacko starał się obronić przed ogromnym, nacierającym ze zwierzęcą wściekłością wilkołakiem. Przez dużą, oszkloną kopułę dachu, wpadało do środka światło księżyca, który zdążył już wzejść i przemienić bestię. Wampir upadł na podłogę i wilkołak już miał kłapnąć swoimi wielkimi zębiskami by zacisnąć je na jego gardle, gdy nagle coś potężnego uderzyło go z boku w głowę. To ostrze poczęstował go swoim ciężkim butem na wysokim koturnie. Świsnął brzeszczot katany. Raz za razem potężne cięcia dosięgały bestii, lecz ta nic sobie z tego nie robiąc warczała tylko wściekle jak zamknięty w klatce wilk, którego ktoś drażni szturchając patykiem. Nagle ryknęła dziko i ruszyła do natarcia. Ostrze wirował i zasłaniał się katanami przed mocarnymi ciosami wilkołaka, lecz nie miał dokąd się wycofywać. Bestia przyparła go do ściany. Poczuł jej śmierdzący oddech na twarzy. Ślina ściekała z jej olbrzymich zębisk i kapała mu na płaszcz. Czuł że to już koniec. Jednak w tym momencie oczy potwora rozwarły się szeroko, a on sam wydał z siebie ściszony jęk. Ustąpił i cofną się. Ostrze zobaczył jak z brzucha wilkołaka wystaje ostry szpikulec srebrnego świecznika. Bestia zachwiała się i upadła. Za jej plecami stała Tessa.

 

-Ukochany, myślałam że już nigdy Cię nie zobaczę. – Padli sobie w ramiona. – Tak się bałam, ale cały czas wiedziałam, wiedziałam że po mnie przyjdziesz. Oni też wiedzieli. Cały czas mówili coś o jakiejś prastarej przepowiedni, Starożytnych Astronautach z Kosmosu, Księżycowej Bestii i Wybrańcu który ma nadejść. Wiedziałam, czułam że to Ty, mój ukochany. Stało się. Jesteśmy znowu razem.

-Tak jest moja najdroższa. – Ostrze tuląc ją zauważył kątem oka że Edek przywódca krwiopijców zdążył uciec. – Nie mogłem Cię zostawić na pastwę potworów. Teraz wrócimy po rannego przyjaciela, a potem odjedziemy daleko stąd, gdzie będziemy bezpieczni.

Niedługo potem dało się słyszeć ryk silnika i przez szklany dach do środka wpadł QT z szeroko otwartymi drzwiami. Nasi bohaterowie wraz z Companieros wsiedli do środka i rozbijając ścianę wypadli na dziedziniec. Ruszyli na zachód. Żaden z nich nie zwrócił uwagi na wystającą z torebki Tessy tubkę kremu z filtrem UV. Odjechali zupełnie nieświadomi roli, jaką przyjdzie im odegrać w ratowaniu ludzkości…

 

Koniec

Komentarze

Mnie się podobało. Połączenie wampirycznych romansów dla nastolatek i wampirycznych slasherów z katanami :D W zasadzie parodia bardziej filmów, niż książek - takie było moje pierwsze odczucie, bo opowiadanie jest czymś w rodzaju treatmentu, na podstawie którego jakiś skacowany scenarzysta mógłby napisać scenariusz Kolejnego Głupiego Filmu o Wampirach. Trochę rozczarowała mnie puenta, za to nagłe pojawienie się companieros - cudownie absurdalne :D Prawie jak kawaleria w westernach :D Parę drobnych szczegółów, które mnie rozbawiły, np. ten dialog
-Idźcie - mówił słabym głosem. - Zostawcie mnie, będę Was tylko opóźniał.
-Masz racje przyjacielu (...) xD

a do tego dobrze i sprawnie napisane. Tylko co to są "błąd loki"? ;) Czyzby autokorekta się włączyła?

Usunięte podwójne opowiadanie

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Mnie też się podobało. Całkiem nieźle ci to wyszło. Jak pojawili się Companieros to bałem się, że zamiast kiczu zacznie się parodia, ale na szczęście tak się nie stało.

Pozdrawiam.

OK, do konkursu.

Nowa Fantastyka