- Opowiadanie: fromeliusz - A TO POLSKA WŁAŚNIE ?

A TO POLSKA WŁAŚNIE ?

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

A TO POLSKA WŁAŚNIE ?

Autor: Marek Fromeliusz

 

A TO POLSKA WŁAŚNIE ?

 

Stał tak patrząc na budynek sejmowy gdy kac rozrywał mu głowę. Był pewien, że nie zdarzy się jednak żaden cud i jego cholernie nudna służba, wymuszająca na nim by stał jak kołek przed budynkiem i „ochraniał go”, nie okaże się senną marą a on nie znajdzie się w swoim łóżku wtulony w poduchę. Co by nie mówić, była to tylko strata czasu i jego nadwątlonych alkoholem nerwów. Niestety, jako borowik niewiele mógł na to poradzić tak samo jak na upierdliwy stukot w skroniach. Wiedział, że nie powinien był zgodzić się na ten wczorajszy ochlaj, ale widząc bawiących się w najlepsze jego podopiecznych z partii rządzącej nie wyrobił i zgodził się. Tym łatwiej się zgodził, że język wysechł mu na wiór widząc co „jego” politycy wyprawiają ze swoimi przeciwnikami z opozycji gdy z uśmiechem na ustach zalewali się jednym drinkiem za drugim, podtrzymując się nawzajem kiedy alkohol zaczął zbyt mocno już krążyć w ich żyłach.

Wściekły i skacowany wpatrywał się tępo w drzwi. W końcu, co mu innego zostało jak nie to, tym bardziej że mu za to płacono. Stał tak, niezbyt zadowolony z przydzielonego zadania, gdy nagle zauważył błysk silnego światła i z nieba opuścił się dziwny pojazd, przypominający trochę amerykański, żółty, szkolny autobus. Tyle tylko, że jakby na poduszce powietrznej. Automatycznie uznał to za zwidy wywołane wcześniejszym ochlajem z udziałem towarzyszących politykom borowików, oraz z prywatnymi ochroniarzami obecnych tam przedstawicieli światowych firm. Wszyscy w zameczku z widokiem na Hel spotkali się świętować sprzedaż polskich elektrowni i kopalni. Co jak co – był to świetny interes. Gdyby miał kasę sam by w to wszedł. Jednak aż tak dobrze borowikom nie płacą. Halucynacje, które teraz miał były coraz bardziej wyjątkowe i zaskakujące. Oto bowiem ze stojącego nieopodal pomnika, na wpół przeźroczystego, żółtego autobusu zaczęły wysypywać się dzieci. Na oko 12 letnie. A obok nich, próbując zaprowadzić porządek, krzątała się, a raczej uwijała się jak w ukropie przysadzista kobitka. I nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden drobiazg – każdego z nich otulał jakby bąbel pomarańczowego światła a oni sami unosili się kilkanaście centymetrów nad ziemią. Wyglądało to bardzo śmiesznie. Tak jakby chodzili tuż nad ziemią a powietrze, po którym stąpali, stanowiło ziemię. Halucynacje naprawdę były odlotowe. Będzie się musiał nimi podzielić z kolegami po skończeniu służby. Darmowe drinki w barze ma zapewnione. W końcu nauczycielka – uznał, że raczej tym kobitka jest – doszła do ładu ze swoimi dzieciakami, „częstując” czasem niektórych, bardziej niepokornych, wiązką mocnego światła, po uderzeniu której dzieciak nerwowo wyskakiwał dobre pół metra w górę. Zauważył, że dzieciaki zwartą kolumną z nauczycielką na czele skierowały się wprost na niego.

– Proszę się posunąć, wchodzimy – nagle odezwała się do niego. Ta cholerna halucynacja gadała.

– A to niby dlaczego? Jestem funkcjonariuszem BOR-u i nie mam was na liście uprawnionych!

– Ale ja mam. A teraz przesuń się bo sama będę zmuszona cię odsunąć!

– A spróbuj tylko, ty zjawo!!!

– Jak chcesz!

To mówiąc, skierowała na niego różdżkę i momentalnie znalazł się pięć metrów dalej.

– Dzieci, idziemy. Nie marudzić. Właśnie wchodzimy do starodawnego domu obrad. To taki ich starodawny Budynek Rządowy. Nie rozchodzić się! Agnieszka, nie przechodź przez ludzi! To bardzo nieładnie.

Borowik patrzył jak dziewczynka przeniknęła przez bogu ducha winnego człowieka, a ten po chwili puścił niezłego pawia, wyraźnie sugerując że nie było to zbyt przyjemne uczucie.

– Wojtek! Co tam się u was wyrabia do jasnej cholery? – zirytował się słysząc wściekły głos szefa. Cholera, co ma mu odpowiedzieć? Że zaatakowały ich duchy?!!!

– Cholera, szefie! Nie wiem co powiedzieć. Ale chyba mamy najazd duchów lub Marsjan!

– Wojtek! Nie pierdol!!! Nie za to ci płacimy. Zajmij się tym!!!

Co miał robić. Dyspozycje szefa były wyraźne – albo tym się zajmie albo za to odpowie. Tak, czy tak, przejebane. Myśli, które teraz go naszły nie poprawiły mu humoru. Wojtek wyjął spluwę i podszedł do nauczycielki.

– Stać, bo będę strzelał!!!

Nie zareagowali, olewając go zupełnie. No cóż, sami tego chcieli. Wymierzył, strzelił i … nic się nie stało. Chociaż niezupełnie. Pocisk wcale nie przeniknął przez pomarańczowy bąbel światła otaczający postać nauczycielki by rozbić się o ścianę naprzeciwko lecz dosłownie roztopił się rozświetlając otaczającą ją poświatę jeszcze bardziej. Nauczycielka stanęła i spojrzała na niego.

– Oj nieładnie, nieładnie żołnierzyku strzelać tak do ludzi. Mogłeś komuś zrobić krzywdę. – To mówiąc wykonała różdżką szybki gest i jego spluwa wyleciała mu z ręki, by okręcając się w powietrzu przekształcić się w nieregularną bryłkę plastiku i stali.

– Tak, dzieci. To właśnie jest ochroniarz. Osobnik niewiele mądrzejszy od naszego faficzka. Ten tutaj jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo jemu podobnych, zwących siebie elitą – roześmiała się na dźwięk ostatnich słów, powtarzając ostatnie słowo „Elitą”. Dzieciarnia poszła w jej ślady i ich wspólny śmiech zaczął odbijać się od ścian. Nic sobie nie robiąc z ochroniarza zgraja duchów spokojnie kierowała się wprost do Sali Obrad.

„Mój awans właśnie diabli biorą. Pewnie tak samo jak pracę”.

Nie pozostawało mu nic innego jak podążać ich śladem, próbując wymyślić sposób pozbycia się tych zjaw natrętów. Niestety z borowików dzisiaj na zewnątrz był tylko on sam, gdyż budżet znowu im obcięli. Musiały się znaleźć pieniądze na premie dla jakichś durnych pracowników administracyjnych, którzy ostatnio zaczęli się mnożyć z szybkością napalonej parki królików i tam gdzie wczoraj całą robotę odwalał jeden dzisiaj było już trzech. „A nam cholera znowu obcięli połowę etatów!” – pomyślał.

Musiał jednak wracać do rzeczywistości. Oto bowiem dostrzegł jak zjawy przeszły tuż obok skulonego w kącie lobbysty, ściskającego w swoich pobladłych rękach skórzaną teczkę, którą tulił mocno do piersi. I pewnie widok jego przerażonej postaci natchnął któregoś z bachorów do „działania”, bo nagle oderwał się jeden od grupy i przeleciał przez skulonego mężczyznę, powodując że biedaczek puścił pawia i teczkę, która wylądowała pod jego stopami stając się momentalnie celem gówniarza.

– Antoś, uważaj co robisz! Zostaw teczkę. Idziemy dalej! – ale nie widząc najmniejszej nawet reakcji u swojego ucznia nauczycielka wysunęła różdżkę i poczęstowała chłopca błyskiem światła, po którym podskoczył na dobre półtora metra w górę, wypuszczając jednocześnie teczkę którą się bawił, a która upadając wysypała swoją zawartość, czyli paczki euro i dolarów. Wojtek zaśmiał się pod nosem widząc minę lobbysty wpatrującego się jednocześnie w niego i zjawy. Nagle lobbysta zdecydował się coś powiedzieć

-To co tam leży, to tylko na drobne wydatki. Macie tutaj okropnie drogą restaurację. I niech się pan tym rozwydrzonym chamstwem zajmie!!! – ostatnie zdanie wykrzyczał do Wojtka, pokazując ręką zgraję duchów. Widać, że jego słowa dotarły również do nauczycielki, bo ta nagle odwróciła się, spojrzała na niego i można było odnieść wrażenie, że nagle podniosła się dodatkowo o pół metra w górę, wysunęła w jego kierunku różdżkę i odezwała się

– Nie życzę sobie takiego tonu! Proszę grzeczniej!!! To są dzieci!!! Do tego uczciwe, moralne i w pełni ludzkie, czego o panu nie można powiedzieć!!!

Kiwnęła różdżką na leżący nieopodal plik banknotów Euro, które nagle rozsypały się a kilkanaście banknotów uniosło się w górę, wprost do ręki nauczycielki i stojących w skupieniu dzieci. Wojtek ze zdumieniem zauważył, że zatrzymały się na otaczającym ich polu i tam delikatnie obracały się wokół swojej osi.

Nauczycielka raz jeszcze popatrzyła na coraz bardziej przerażonego lobbystę i znowu odezwała się

– To są uczniowie 5b. Przybyliśmy tutaj na lekcję historii, więc trochę kultury!

Nagle straciła nim zainteresowanie i skierowała z powrotem uwagę na dzieciarnię.

– Przed wami znajdują się kolorowe papierki, zwane potocznie zielonymi. Choć, jak sami widzicie, kolor zielony nie jest tam specjalnie widoczny. Te dziwne papierki, nie do końca wiadomo jak, ale miały ogromna moc. Na ich widok nawet porządni i uczciwi ludzie potrafili nagle zwariować i jednym ruchem ręki podpisywali nawet najgłupsze ustawy. A teraz spokojnie im się przyjrzyjcie – zamilkła.

Słuchając jej „lekcji” Wojtek ledwo powstrzymywał uśmiech. Była niezła i trafiała w samo sedno. Sam nie raz widział jak polityk nagle dostawał małpiego rozumu lub momentalnie zmieniał poglądy. Ale widać lobbysta był innego zdania pospiesznie zbierając porozrzucane pieniądze.

– Zróbże coś, borowik? Nie za to ci płacimy!

– A co, ty mi płacisz? Jakoś nie miałem jeszcze od ciebie przelewu.

– Nie gadaj, że nie wiesz, że to my finansujemy ten rząd, a co za tym idzie i ciebie!

– Może i masz rację, ale kule na nich nie działają. Tak samo jak próba obezwładnienia, co sam przetestowałeś na sobie.

– Gówno mnie to obchodzi. Płacimy ci to coś z t…

Tu przerwał i spojrzał ze zgrozą w oczach na nauczycielkę i tylko wyciągając rękę na kontemplującą banknoty euro dzieciarnię dodał

– Zrób porządek i to już!

Jednak nie każdego z uczniów interesowała ta „lekcja”, gdyż Wojtek dostrzegł jak jeden z nich próbuje się oddalić. Nagle ze zgrozą stwierdził, że dzieciak mknie wprost na niego z uśmiechnięta miną wampira. Ale i nauczycielka była bystra, gdyż nagle doleciał go jej głos

– Jurek, ani się waż przelatywać przez niego!!!

Wojtek czuł to całym ciałem, że gówniarz nie miał zamiaru zaprzestać rozpoczętej dopiero co zabawy, gdy raptem dosięgła go wiązka światła i zobaczył jak świecąca bańka pomarańczowego powietrza obraca się momentalnie o 180 stopni z dzieciakiem w środku i zapieprza do nauczycielki. Zachciało mu się śmiać, gdyż jeszcze miał przed oczami minę dzieciaka, który nagle zrozumiał że ma przejebane. Bańka otaczająca ucznia zatrzymała się tuż przed nauczycielką.

– Jurek, sam tego chciałeś! Na jutro chcę mieć twoje wypracowanie na temat wpływu zielonych na umysł i morale średniowiecznego polityka. Napiszesz to sam! Już wysłałam twemu SI polecenie, że ma ci nie pomagać! Jeszcze jeden taki wybryk i wyłączę twoje SI do końca semestru!!!

Momentalnie oklapł a Wojtek miał radochę. Chociaż miał i problem. Nie miał najmniejszych szans na wypędzenie ich stąd lub chociaż zamknięcie w jakiejś nieużywanej sali. Niestety, zbyt swobodnie przez nie przenikali. Przed chwilą widział jak jedna z dziewczynek na chwilę weszła do połowy w ścianę, by pojawić się bez najmniejszych nawet urazów w pełnej postaci chwilę później. A on nie był przecież jakimś łowcą duchów, ale zwykłym borowikiem.

Nagle w słuchawce usłyszał głos szefa i co go zaskoczyło znacznie łagodniejszy

– Wojtek jak sytuacja? Co robisz?

– Co robię? Dobre pytanie.

– Wiesz już kto to jest?

– Acha, nie uwierzysz. To klasa 5b na lekcji historii

– Chory jesteś czy co?– usłyszał zdumiony głos szefa w słuchawce.

– Nie, ale niewiele mi już brakuje by nie „odlecieć” jak tak patrzę na unoszące się w powietrzu dzieci, które co i rusz zanurzają sie w ścianie jak gdyby nigdy nic.

Raptem zobaczył jak zjawy przeniknęły przez drzwi, przenosząc się wprost do gabinetu owalnego, gdzie premier miał właśnie spotkanie z ważnym politykiem UE z Francji w sprawie Elektrowni Atomowych.

Wojtek wykopując drzwi wpadł do środka, a widok który tam zastał był rozbrajający. Na środku pokoju stali kompletnie zaskoczeni sytuacją dwaj politycy zasłaniający głowę rękami, a obok nich w kręgu unosiły się „jego” zjawy.

– Zabierz nas stąd! To rozkaz!!! – odezwał się premier widząc wpadającego Wojtka do gabinetu.

– To nie takie proste, panie premierze. Teoretycznie sam pan może wyjść z tego kręgu, przechodząc przez zjawy. Ale musi się pan liczyć z tym, że jest to dosyć nieprzyjemne uczucie. Osobnicy, którzy mieli bezpośredni kontakt ze zjawami puszczali zaraz po kontakcie niezłego pawia. Ale jestem przekonany, że jeśli pan ich zignoruje nic wam nie grozi. Nauczycielka zrobi wykład swoim uczniom i pójdą sobie dalej.

– Mówisz nauczycielka? – odezwał się premier – Hm, nauczyciele mnie lubią. Tym bardziej, że dostali ode mnie ostatnio spore wsparcie i obietnicę podwyżek. Ściągnij szybko minister edukacji. To jej resort.

Po chwili Wojtek dostał potwierdzenie z centrali.

– Panie premierze, minister już jedzie. Dotrze za 12 minut.

Premier postanowił przejąć inicjatywę i prostując się odezwał się do nich

– Witam was w siedzibie rządu RP. Kraju szczycącego się szkolnictwem na najwyższym poziomie i demokracją…

Tu przerwał zdegustowany, słysząc śmiech, który równocześnie wydobył się z gardeł zjaw. Wtedy zabrała głos nauczycielka.

– Widzieliście, drogie dzieci? Tak właśnie wtedy postępowali politycy. Kłamali i sprzedawali bajki. Żadnej moralności. Słyszeliście jak wmawiał nam, że tutaj panuje demokracja? – zaśmiała się – pomylili demokrację z niewolnictwem.

– Niewolnictwem? – Wojtek przerwał kompletnie zaskoczony – Gdzie? Tutaj?

– A co, może się mylę? – Odezwała się z uśmiechem nauczycielka

– Oczywiście, że pani się myli – premier prostując się zabrał głos – W naszym kraju panuje Demokracja a rządy wybierane są w demokratycznych wyborach!

-Tak? A kiedy pan pytał rodaków czy zgadzają się z pana decyzjami? I jak często podejmował pan decyzję nie bacząc na ich zdanie?

– Musimy przecież kierować narodem. Naród zbyt często się myli, a wtedy kraj na tym traci. W końcu po to nas naród wybrał byśmy rządzili. A ponadto, Demokracja to nie głos większości.

– Tak. Ale jak się pomylicie to nie wy a oni płacą!!! Dzieci, popatrzcie na ich obłudę. Wielkie słowa i puste jak owoc kago. Zapamiętajcie, że Oni sprzedali swój naród, wcześniej zabierając im coś, czego właścicielem byli oni wszyscy. I to nie pytając narodu o zgodę a często nawet wbrew jego woli. Nie pytając nikogo o zdanie zadłużyli ich tak, że już z chwilą urodzenia nowego członka tego społeczeństwa był on bankrutem, a przede wszystkim dłużnikiem.

Słysząc to, Premier zrobił się czerwony na twarzy i z całych sił zaciskając dłonie odezwał się do niej, oburzony.

– Socjalizm żeśmy już przerabiali i był kompletną klęską!!!

– Socjalizm? Wy nawet nie wiecie co to jest! Ja mówię o prawach człowieka i prawach społeczeństw, które wy, politycy, mieliście przestrzegać ale zbyt często o tym zapominacie na widok pliku zielonych banknotów, czy pod wpływem własnego ego. Zapomnieliście, że Państwo to nie hipotetyczny twór ale mieszkający tam ludzie z krwi i kości. To przecież wy, politycy, wymusiliście na służbach porządkowych by przestrzegały waszych praw a nie praw narodu. Sławetne „Państwo prawa”, nie „Państwo sprawiedliwości”. Pełna perfidia. Przecież prawo to wy tworzycie i to często wbrew narodowi. Przypatrzcie się im dokładnie, dzieci. Przez takich jak on na ziemi przestanie istnieć prawie całe życie, ziemia stanie się jednym wielkim ściekiem, a my ludzie staniemy się gatunkiem zagrożonym wymarciem. Czy, drogie dzieci, uwierzycie że wtedy na Ziemi żyło prawie 7 miliardów ludzi? Nie 7 milionów. Miliardów!!! Ludzi w większości zdrowych, bez istotnych anomalii genetycznych. Gdyby nie Oni – tu znowu wskazała polityków różdżką – nie musielibyśmy się zastanawiać jak wyglądały dzikie zwierzęta i jak je teraz wskrzesić.

– Proszę nie oskarżać wszystkich polityków. Nie wszyscy są tacy sami. Ja, na przykład, reprezentuję Francję i nam na sercu leży dobro Ziemi i wszystkich mieszkających na niej zwierząt. Dlatego też rozwijamy Energetykę Jądrową jako niezwykle ekologiczną i właśnie jestem tutaj, by i tu wprowadzić trochę nowoczesności i ekologii.

Odezwał się francuz a w nauczycielkę jakby diabeł wstąpił. Momentalnie zbliżyła się do niego i nachyliła się nad nim prawie go dotykając. Francuz aż zbladł z wrażenia i strachu.

-Ty się lepiej ciesz, że nie przeszła ustawa pozwalająca na cofnięcie się w czasie i eliminację takich jak ty! Dzięki wam co i rusz natrafiamy na rozpadające się pojemniki z odpadami radioaktywnymi. Pan to powinien sobie wstawić takie odpady do swojego gabinetu, kretynie jeden!!! A teraz, drogie dzieci, idziemy stąd. Zanim złamię wszystkie zakazy temporalne. Idziemy, pokażę wam jeszcze białe niedźwiedzie w drodze powrotnej.

Cała grupa odwróciła się i wyszła z gabinetu. Niektóre z dzieci na odchodnym postanowiły zabawić się jeszcze trochę i kilkoro z nich przeniknęło przez polityków, w szczególności upodobawszy sobie francuza, który po chwili opadł na pobliski fotel, wycieńczony szarpiącymi go co chwilę torsjami.

Wojtek z przyjemnością wyszedł z gabinetu. Unoszący się tam fetor był nie do zniesienia.

Kilka minut później wpadła zdyszana minister edukacji, którą oczekiwał tuż przed drzwiami. Kobitka miała szczęście, nie zetknie się już ze zjawami, które przed chwilą, po załadowaniu się do swojego pojazdu, opuściły ich.

– Prowadź szybko do premiera. Czeka już na mnie. – odezwała się zdyszana.

– Już się robi, pani minister. Proszę za mną. Oczekują pani.

Chociaż był przekonany, że teraz to kobitka może już spadać. Zjawy w końcu już znikły.

Po chwili weszli do gabinetu, gdzie właśnie w nowym i niezbyt dopasowanym garniturze siedział premier, który na widok pani minister wstał i zaczął krzyczeć.

– Nie po to zwiększyłem budżet szkolnictwa, by jakaś durna nauczycielka mnie obrażała!!! Mnie, premiera!!! A pani, pani minister, może się pożegnać ze swoim stanowiskiem i z dotacją na szkolnictwo! A teraz żegnam!!!

To mówiąc, wskazał drzwi kompletnie zaskoczonej pani minister, która z nic nie rozumiejącą miną wpatrywała się w niego próbując cos wykrztusić. Niestety, żadne słowo nie było w stanie opuścić jej gardła.

Prawdę powiedziawszy, i Wojtek oczekiwał podobnych słów, które jakoś ciągle nie nadpływały. Ale miał to gdzieś. W końcu zawsze mógł załapać się na pracę w mafii. Ci chociaż nieźle płacili.

Koniec

Komentarze

Borowik patrzył jak dziewczynka przeniknęła przez bogu ducha winnego człowieka, a ten po chwili puścił niezłego pawia, wyraźnie sugerując że nie było to zbyt przyjemne uczucie.

Niemądre opowiadanie. NIe dlatego, zebym był za rządem i borowikami, a dlatego, że nie lubię opowidań po nic o niczym. Tylko ostatnie zdanie ok. Ale ono jest z inngo opka. Prosze je napisać.
maciejp

tym razem z Parowskim bym polemizował nie wiem czemu czepia sie autora opowiadanie całkiem dobre a że polityczne a co nie wolno?
ja tam się z tego opowiadania niezle pośmiałem chociaz zmieniłbym zakonczenie
:nauczycielka wymierzyła w polityków a oni momentalnie przekształcili sie w rozhisteryzowane niemowlaki"

Nowa Fantastyka