- Opowiadanie: Skywalker - Sajens mówi "Fikszyn" cz.II ( FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Sajens mówi "Fikszyn" cz.II ( FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sajens mówi "Fikszyn" cz.II ( FANTASTYCZNY KICZ 2011)

Personel gwiazdolotu, nakierował Sajensa w stronę pobliskiego salonu. Naukowiec szedł chwilę owalnym korytarzem, drapiąc się w „niestosownym" miejscu. Był zbulwersowany tym, że przerwano jego dwustu letni sen, i wszystko na prośbę jakiegoś nieznajomego gościa. Zadumany skręcił do wąskiego korytarza, i po chwili był już na miejscu. Przed oczami miał drzwi z migoczącym napisem– „Salon" . Nagle napis wyświetlany na ekranie zniknął, a zamiast niego pokazała się reklama:

„Jesteś spragniony wrażeń? Wpadnij do kosmicznego night clubu „Cezar"!- Przybyłem, zobaczyłem, zaliczyłem!

Czeka cię moc atrakcji: walki w kisielu, wybór miss mokrego podkoszulka, i tańce brzucha na rurze– mówisz, że to niemożliwe? Przyjdź sam i się przekonaj! Balujemy od środy do środy! Nie zwlekaj, czekają na ciebie rajskie dziewczyny, mocne driny i beczki pełne wazeliny!

Może kiedyś zajrzę.– pomyślał Sajens.– Jak to mawiał pewien farmer o uprawianiu seksu: „Wiosną się zapyla, latem się młóci, na jesień się orze, a zimą odpoczywa!"… Dobrze by mi to zrobiło, po dwustu latach celibatu. -pokiwał głową.– Mam nadzieję, że nie zapomniałem jak to się robiło…To chyba nie było takie trudne!

Zamyślony naukowiec nacisnął na zielony guzik, otwierając półokrągłe drzwi. Gdy wszedł do środka, stanął nagle jak wryty. Niecodzienny widok, poraził go niczym piorun.

Na środku salonu stała istota podobna do wyrośniętej ropuchy. Jej twarz przypominała spleśniały omlet z grzybami,

a jej tuzin czerwonych oczu, błyszczał się złowrogo w blasku neonów, które rozświetlały wnętrze. Pulchne ciało odmieńca odziane było w biały mundur, a na wielkich ramionach zarzuconą miał purpurową pelerynę. Dziwaczna istota wpatrywała się w Sajensa rubinowymi oczyma, i marszczyła już pomarszczone czoło. Gwiazda porno, to to nie jest.– pomyślał zdegustowany naukowiec, rozwiewając wszelkie złudzenia. Nagle obleśny stwór warknął do niego,

mówiąc ze śmiesznym akcentem:

-Sajens? To ty kutasie?!

-Eee…– stęknął zdziwiony mężczyzna.– Na drugie mam inaczej… a poza tym wszystko się zgadza.

-To dobrze, bo nie chciałbym zabić nie tego idioty.

-Ale, o co chodzi?– odparł wystraszony.

-Moja godność to Sed, phu..generał Sed. Pochodzę z czcigodnej planety Gorbid i dowodzę osobiście armią Gorbidów, która za moment zniszczy twój zapluty świat…

-Ale, o co chodzi?

-O jajco korba! Rozwalę Ziemie na kawałki, i zmiażdżę jej jądro!… A to wszystko przez twoją zuchwałość! Nareszcie cię znalazłem! -zazgrzytał zębami.– Po tylu latach poszukiwań, mam cię wreszcie skorbysynie!

-To musi być jakaś pomyłka…– zdębiał kompletnie.– Nie wiem, o co panu chodzi..

-Czekaj, to zaraz cię oświecę! – paskudny kosmita, wyjął nagle zza peleryny laserowy miotacz.

-Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?!- wzdrygnął się nerwowo człowiek.– Miałem jakieś nieuregulowane długi? Przespałem się z twoją córką?…Nie, akurat tego nie śmiał bym zrobić…

-Zamknij się!- Sed rzucił w niego niespodziewanie, małymi srebrnymi kasetkami.– Rozpoznajesz?! To twoje filmy! Twoje nazwisko jest wybite na każdym z nich…

-„Atomowe Jądra"– Sajens podnosił kasetki z podłogi.– „Lucy z SS, i bunkier rozkoszy."…Są moje.– przyznał roztrzęsiony.– Skąd je masz?

-Materiały pochodzą z tytanowej skrzynki, która ośmieliła się spaść na naszą planetę. Filmy zostały wnikliwie

zbadanei zinterpretowana jako groźba. Chcecie nas zgwałcić, a potem unicestwić tak?! Chyba po moim tłustym trupie!… Nasz król chce zemsty za tą obelgę!

-Jaką obelgę, przecież to zwykle filmy familijne…. Zostały wyrzucone w kosmos dwieście lat temu z „Kondora", znaczy się z gwiazdolotu, i musiały omyłkowo trafić w wasze ręce… W dodatku źle zrozumieliście ich przesłanie…To jakieś nieporozumienie!

– Nie wykręcisz się, to ty wysłałeś wiadomość grożąc nam zagładą i gwałtem! Wszystko jest na tych filmach…A teraz

w imieniu całej nacji Gorbidów, zemszczę się, unicestwiając ciebie i twoją planetę! Zahibernowałeś się, dzięki czemu dożyłeś chwili swojej śmierci!

-Nie no, moment!- błagał go Sajens.– Mogę ci wszystko wytłumaczyć! Nie wiem jak ta skrzynka po tylu latach trafiła na waszą planetę, ale jej zawartość to zwykłe filmy z wypożyczalni. To, że paragon jest na moje nazwisko to nie znaczy… Cholera, po prostu źle zinterpretowaliście sceny wojenne w filmach. To nie jest żadna groźba zagłady…Nie

mówiąc o scenach z filmów erotycznych, nikt nie chce was zgwałcić. To stare filmy, a nie jakaś pieprzona wiadomość!Zlituj się człowieku…

– Nie ma litości– odparł kosmita.– dla takich jak ty! Mogłeś pomyśleć wcześniej, zanim zacząłeś wpychać fujarę

w cudzy interes… Taką obrazę, karzemy tylko śmiercią!

-Nie chcę umierać, jestem za młody na śmierć! Nie możesz mnie zabić kiedy indziej? Przyleć na moje setne urodziny, wtedy będę starym dziadem! Zjemy razem tort, zaśpiewamy karaoke, a potem mnie zastrzelisz!

-Wiesz co, boje się, że ty nie udajesz idioty, ty nim korba jesteś!.. A idiotów się eliminuje, by się nie rozmnażali.

-Bez obaw,daje ci słowo, że nigdy nie będę się reprodukował! Patrz, zamykam rozporek,i wyrzucam kluczyk!…Koniec

z seksem, nawet jak będzie promocja w burdelu!

-Dla mnie możesz się nawet wykastrować, to i tak cię zabiję! – nagle Sed zagwizdał przywołując towarzyszy.

Z bocznego korytarza wyszła jego obstawa z miotaczami. Na czele zgrai szła pulchna Gorbidka, która wycelowała lufę miotacza wprost w Sajensa.

-„Żuj Kał!"– syknął Sed– To jest moja odpowiedź, na twoją wiadomość!

– Ale jaką wiadomość…– Sajens pociągnął smutno nosem.– Ja nic nie wysyłałem, zrozum mnie wreszcie…To chyba moje filmy, ale ja nie zrobiłem nic złego… Moja ex dziewczyna wyrzuciła je ze statku dwa wieki temu i musiały przypadkowo trafić w wasze ręce…To nie ja, to wszystko przez Kaśkę! -ryczał jak bóbr na odwyku.

-O kim ty mówisz?! – bąknął Sed.– Co to znowu za „Kaśka"?!.

-No Kaśka..-mruknął załamany.– Taka ponętna histeryczka. Zawsze doprowadzała mnie do szału! Zresztą wiesz, jak to jest z kobietami…

-Nie wiem!- rozdarł się kosmita.– Nie uganiam się za zwierzętami z waszej planety!

-Ha, cóż za trafne stwierdzenie! -słodził mu, próbując załagodzić sytuacje.– Tak, życie jest jak safari: raz ustrzelisz hipopotama, a raz antylopę. Zawsze jednak możesz, pójść na łatwiznę, i kupić sobie w sklepie dmuchaną lalę. -wyszczerzył zęby.– Rozumiesz, w razie czego wystarczy odetkać jej wentyl, i po sprawie…

– A wiesz– obruszył się obcy.– gdzie dmuchana lala ma wentyl?

– Gdzie? – zaniepokoił się mężczyzna. -W dupie! I zaraz ci tam nakopię, jeśli będziesz dalej pieprzył od rzeczy!

-Oh Kaśka, no przecież!- opamiętał się, bijąc się w czoło.– Co ja o niej… a właśnie, to wszystko jej wina! Ona wywołała tą całą lawinę, i do niej powinien pan mieć pretensję..Niewdzięczna kobieta. Od tamtego czasu zawsze gdy

pomyśle o Kasi, odbija mi się margaryną…

-Dosyć tego -warknął Sed.– bo zaraz zwymiotuje! Nikt ci już nie pomoże gadająca małpo. Giń!

-Proszę nie rób tego! A co z ostatnim życzeniem?!…Przed śmiercią,chciałbym chociaż ostatni raz pójść do..toalety.

-Tak, już chciałbyś mi spieprzyć! Pewnie próbowałbyś się w kiblu spuścić z wodą, albo uciec przez okno. To jednak odradzam, na zewnątrz jest niezbyt przyjemna pogoda: brak tlenu, okropne promieniowanie, i zabójczy ziąb!

-Ale ja, naprawdę muszę iść za potrzebą…

-Gadaj zdrów! -wystraszony Sajens zaczął nerwowo obgryzać paznokcie. – Gryź dokładnie. -zakpił z niego Sed.– To twój ostatni posiłek przed śmiercią!

-Chwileczkę! -wybuchnął naukowiec, wpadając nagle na niecny pomysł.-Prawie wyleciało mi to z głowy! Mam przecież numer do Kasi, i w każdym momencie mogę się z nią skontaktować..

-Że co?!

-Dodzwonię się do niej, a ona z pewnością,szczegółowo wyjaśni panu całą sprawę! Proszę mi zaufać! -błagał Sajens próbując ratować skórę. -Zaraz znajdę port telekomunikacyjny i do niej przedzwonię… -naukowiec zaczął powoli cofać się w kierunku baru.– Proszę…

-Daj mu jedną szansę.-rzekła Gorbidka, znużonym głosem.-Zanim zdecydujesz się go wreszcie zabić, on z dziesięć razy zdąży przedzwonić do tej Kaśki…-koleżanka generała wiedziała co mówi. Jako jego kochanka, miała go już

dość.W łóżku był sprinterem, a na co dzień flegmatykiem!

-Dobra…-westchnął Sed, spoglądając na człowieka.– Masz momencik, i ani chwili dłużej!

Sajens przyparł do lady baru, rozglądając się za baseballem lub za miotaczem laserowo– atomowym… Zresztą, mogło to być cokolwiek, byle wybawiło go z tej dramatycznej sytuacji! Wychylił się za ladę przewracając butelki

z bezalkoholową whisky.

Za ladą dostrzegł przerażoną Lucy, która kucała tuląc się do beczki z piwem. Sajens przerwał niezręczną ciszę:

-Lucy?– szepnął.– Co ty tu robisz?

-Chowam się, nie widzisz?

-Właśnie cię widzę, to po co się chowasz…

-Ciszej, bo mnie też rozwalą.

-Czego się boisz– zerkał na nią nerwowo.– pewnie sama mnie tu specjalnie ściągnęłaś, prosto w łapska tych twoich koleżków.

-Nie prawda.– zmarszczyła czoło.– Nie znam ich. Wpuściłam ich na statek, bo twierdzili, że są twoją dalszą rodziną…

-Miałem kiedyś jedną paskudną ciotkę…-Sajens zerknął z obrzydzeniem na Seda.– ale bez przesady!

-Co zrobimy,oni chcą zniszczyć Ziemię, nie wspominając o tobie…Na statku nie mamy żadnej broni by się bronić…

A co z tą Kaśką? Dodzwonisz się do niej?!

-Co najwyżej do jej klona. -mruknął Sajens. Prawdziwa Kaśka najprawdopodobniej przewraca się teraz w jakimś bezpiecznym grobie. Dwieście lat robi swoje… Czarno to wszystko widzę…

-Nie martw się. – chciała go pocieszyć. – Dzisiaj nie założyłam bielizny, to przynosi szczęście…

– Nie wiem czemu, ale w ogóle mnie to nie cieszy…Wiesz co, napijmy się wódki! Co nam innego pozostało?… -zadumał się.– Marne miałem to życie… Drzewa nie zasadziłem, domu nie wybudowałem, ani nie spłodziłem syna…Chociaż to ostatnie– uśmiechnął się do dziewczyny.– nie jest takie niewykonalne…

-Na mnie się nie patrz!- odparła mu, wyjmując spod sukienki flaszkę wódki.

Zniecierpliwiony Sed,grzebał sobie w uchu lufą miotacza ( profilaktyka jest bardzo ważna, kiedyś zagnieździły się mu tam osy!) Kosmitę dobiegły nagle niepokojące odgłosy. Spojrzał gniewnie w stronę Sajensa– człowiek jakby nigdy nic, opróżniał właśnie flaszkę wódki.

– Popieprzyło cię do reszty?!- krzyknął do niego kosmita.– Co ty tam kombinujesz tyle czasu?!

-Już…-mężczyzna beknął głośno.– Nie mogę się napić? Przespałem z dwieście sylwestrów, kiedy to nadrobię?… Nie piłem wódki od wieków!

-Akurat, każdy tak mówi!.. Ja nie pije w ogóle, i popatrz jak wyglądam! Sajens obrócił wzrok od kosmity, przypominającego rozjechaną ropuchę. Mężczyzna czuł powoli zapach stóp, nadchodzącej klęski. Zrozpaczony zanurkował za ladę i rzekł do Lucy:

-To już jest koniec! Zaraz zginiemy…– stęknął smutno.– Wiesz co, jeśli mamy umrzeć, to zróbmy to przynajmniej efektownie! Ściągaj kieckę maleńka, zaszalejemy!

-Czekaj chwilkę, coś sobie przypomniałam! -Lucy zerknęła na koniec baru.– Tam, widzisz?!- wskazała ręką podekscytowana.– Obok lodówki na ścianie wisi czerwona skrzynka z szybką. To skrzynka alarmowa…może da się wezwać jakąś pomoc! Prędko, idź tam i stłucz tą szybkę!

Młody naukowiec bez wahania podszedł do skrzynki, i zasłonił ją ciałem. Na szybce było napisane: „Jeśli zepsuła ci się lodówka, lub zaatakowali cię obcy, wybij tą szybkę!" ( co za odkrycie!).

-Znalazłem jakiś telefon!- zawołał mężczyzna.– Zaraz przedzwonię do Kaśki, na pewno odbierze! Zawsze trzyma

telefon w majtkach, z włączoną wibracją!

Sajens wybił łokciem cienką szybkę. Ze środka wypadła nieoczekiwanie czerwona książka, która zatrzymała się dopiero na podłodze (!). Zdenerwowany naukowiec podniósł ją szybko.

-Co to ma znaczyć! -wrzasnął do niego Sed.– Co tam chowasz!

-Too..telefon satelitarny! -zmyślił, uśmiechając się głupkowato.– Komórka imitująca cegłę, rarytas!…Z pamiętnego XXI wieku, wtedy kiedy pierwszy raz odbył się ślub geja i lesbijki!

-Przestań chrzanić, i się streszczaj!- burknął kosmita.– Muszę zdążyć z unicestwieniem waszego świata do podwieczorku!

Sajens ukradkiem otworzył księgę, i dokładnie ją przewertował. Na prawie wszystkich stronach znajdowała się szczegółowa instrukcja do obsługi lodówki. Szczęśliwie na ostatniej stronie zna-lazł to czego szukał– „Plan działania

w razie ataku obcych"– Uf…dawno nie składał liter,a czytać nauczył się dopiero po studiach, więc szło mu z tym krucho.Raz kozie śmierć.-pomyślał przecierając źrenice. Czytał cicho w skupieniu, i nie rozkojarzyła go nawet mucha, która bezczelnie zesrała mu się na kartkę.

 

Witamy, oto plan działania ble bleble oraz bleble ble ponadto bleble bleble ble, także bleble aczkolwiek bleble ble!! Plan działania, podpunkty:

1.Jeśli możesz, to uciekaj!

2.Jeśli nie możesz uciekać, to walcz z intruzem-proponujemy walkę wręcz. Obowiązuje styl dowolny.. No, i chyba

tyle, bądź dzielny, żegnaj na zawsze i takie tam… A czekaj, jeszcze nie idź! Mamy dla ciebie parę wskazówek:

A. Jeśli jesteś facetem, to uważaj na klejnoty!

B. Jeśli jesteś kobietą– to wal frajera w jaja!

C. Jeśli obcy nie ma jaj, to wykręć mu sutki! -Jedwabiście.– zaklął Sajens.

D. Jeśli nie jesteś Chuckiem Norrisem, i nie znasz wszystkich stylów walki oraz nie robisz pompek na plecach, to

przejdź lepiej do punktu trzeciego!

3.Jeśli nie możesz uciekać -kontynuował.– ani nie możesz się bronić, to masz WAŁA………;)…..;)….;)……..

…;P…..;P……;P ………;D……;D……;D………..XD!……XD!…XD!…….

Dobra przepraszamy, to był żart sytuacyjny. Jest oczywiście trzecie wyjście, ale jest to opcja tylko dla: tchórzy, nieudaczników, mięczaków… oraz dla tchórzy– jak już pisaliśmy.

Chodzi o słowo zakazane w mowie, wszystkich galaktycznych (znanych nam.) nacji. Jest ono śmiertelnie

niebezpieczne, i używa się go wyłącznie w ostatecznej ostateczności: „FIKSZYN"– tak to, to słowo!! Wypowiedz je wprost do „obcego" czterokrotnie, bez zmrużenia oka, i będzie po sprawie!

 

-Ha, ha ha!- Sajens wykrzykną tryumfalnie ( miał powiedzieć „Teraz to mnie możesz cmoknąć w trąbkę !", ale bał się, że stojąca nieopodal kosmitka, zrozumie te słowa zbyt dosadnie.)

Naukowiec podszedł do Grobidów, ściskając w ręku grubą książkę. Ściskał ją tak silno, że kurz z jej okładki,zamienił

się w ciecz. Ubrudzony skroplonym kurzem,wrzasnął pogardliwie do Seda:

-Wiesz co gościu…

-Co?!- odrzekł zdziwiony generał. -Jesteś FIKSZYN!

-Coo?! – Gorbid wytrzeszczył czerwone oczy.– O tyy…Jak mogłeś, użyć tego słoo….

-Mam cię w FIKSZYN! – krzyknął Sajens – Stań się FIKSZYN!

-Ty padalcu… -Sed puchnął w oczach.– Tyy zassrany odbycie!

-Wiesz co ty możesz?! … FIKSZYN się!!

Sed i jego towarzysze spuchli od mocy słowa. Nabrzmieli i wyglądali jakby mieli zaraz eksplodować. Ich ciała naprężyły się, a mundury zaczęły pękać w szwach. Spuchnięci kosmici zaczęli puszczać bąki, a salon wypełnił dźwięk basowych pierdnięć ( to była iście taneczna muzyka, rodem z parady techno, nawet smród był podobny! ). Niespodziewanie cała zgraja pękła jak bańka mydlana, pozostawiając po sobie brudne wspomnienie.

-Hurra!!- wrzasneła Lucy, wybiegając zza baru.– Udało się! Uratowałeś nas!!

-Hmn…– mruknął zdumiony Sajens.– Mocne słowo… Nie ma ich, stali się FIKSZYN!

Wraz z Sedem, w oka mgnieniu zniknęła cała armia Gorbidów, która stacjonowała w ukryciu, niedaleko Ziemi. Wielkie szturmowce obcych puchły żałośnie, by w końcu pęknąć z hukiem. Moc słowa nie ominęła także planety Gorbid. Po starym świecie kosmitów pozostała tylko kolorowa mgiełka, która mieniła się z żalem na wszystkie boki. Gorbidzi zniknęli jak by ich nigdy nie było. Stali się legendą, fikcją literacką, którą wykorzystano później w kiczowatych hollywoodzkich superprodukcjach.Nastał spokój,a Przerażenie i Katastrofa żyjące dotąd beztrosko w homoseksualnym związku, rozwiodły się z rozpaczy. Tak oto Sajens, nie rokujący naukowiec ocalił świat, i choć skromność nie pozwalała mu zlać się ze szczęścia,to i tak to zrobił,ale już kulturalnie w toalecie.

 

 

***

 

 

Sajens siedział w salonie gwiazdolotu przed komputerem i popijał wodo podobną wodę. Surfował po internecie,chcąc odświeżyć informacje na temat swojego świata. Przez dwieście lat wydarzyło się wiele rzeczy.Dowiedział się,że jego kraj przemieniono w rezerwat przyrody, a obywateli wzięto pod ścisłą ochronę, natomiast jego ukochany klub piłkarski przekształcono ( z powodu słabych wyników.) w szkołę tańca. Sajens sprawdził także, co stało się z jego byłą dziewczyną. Okazało się, że Kasia, tuż po rozstaniu z nim, zmieniła nie tylko płeć ale i gatunek– stała się żółwiem morskim i do dziś pływa po oceanie indyjskim– tego było już za dużo.

Rzeczywistość była chora, i nie pomogła by jej nawet wizyta u ginekologa!

– Lucy! -krzyknął naukowiec.– Chodź tu na chwilę.

-Co się stało?!- spytała Lucy wychodząc z łazienki w skąpym bikini.

-Chcę się znowu zahibernować! -Sajens bił się i szarpał z myślami.-… Najlepiej będzie przespać życie w cholerę… Co mnie ominie, to mnie nie zabije!

Sajens położył się w komorze hibernującej. Była wygodna i obszerna. Lucy podeszła do ekranu dotykowego by zaprogramować proces hibernacji.

-Jak prosiłeś– westchnęła.– ustawiłam program na sto lat. Wiesz, że taka hibernacja kosztuje. Będziesz to musiał odpracować dla naszej firmy…

-Ale to dopiero za sto lat -mruknął.– poproszę więc najdroższy pakiet…

-Dobrze,masz zagwarantowane sny w HD,no iii…-Lucy ściągnęła energicznie biustonosz.– mnie!!

-Matko z.. córką!- zająknął się, rozlewając ciepłe spojrzenie po jej piersiach.– Ale masz wielkie cytryny. Co ja mówię to nie cytryny, tylko dojrzałe melony!

– Widzę, że się zgadzasz na moją opcję.– rzekła, uśmiechając się. – Kochany patrz mi w oczy, kiedy do ciebie mówię.

– Przecież patrzę! Te jędrne białka, okrągłe tęczówki, i sterczące źrenice!

-Jesteś pewien, że się na mnie zgadzasz. – śmiała się.– Żebyś potem nie składał reklamacji!

– Pewnie!… Nie do wiary, mam cię w pakiecie! Dasz się dla mnie zamrozić?!

– Mam tak w umowie.-wzruszyła ramionami.– A poza tym jestem „androidką", więc co mi tam…

-Jesteś „androidką"?! Niesłychane… Co potrafisz zrobić? Może umiesz latać lub znikać, albo widzieć przez ubrania?! Na pewno jesteś bardzo wygimnastykowana!

-Oczywiście, i znam na pamięć całą Kamasutrę.

-Naprawdę?!

-Nie, żartuje…Miałam format pamięci, i niewiele pamiętam z poprzedniej „tożsamości."

-Korba, co za pech!

-No, podobno dawniej byłam gwiazdą filmów erotycznych…

-Filmów erotycznych?! Wiedziałem, że skądś cię znam! To ty grałaś główną rolę w filmie „Lucy– z SS, i bunkier rozkoszy.". Niebywałe! Od dziecka jestem twoim fanem!… O niech to, ale teraz wszystko przepadło -pokręcił głową

zdruzgotany.– a ty nic nie pamiętasz z tamtych czasów… Dlaczego dałaś sobie skasować takie piękne wspomnienia?!

-No cóż, było minęło…To było, aż dwieście lat temu,ale nie musisz się o mnie obawiać,jestem teraz jak nowa maszyna! Miałam generalny remont, w dodatku stuningowali mi zderzaki i zawieszenie… Nie mówiąc o cofniętym liczniku.

-Liczniku czego?

-Dobra, nie ważne…– zarumieniła się ze wstydu.– Posuń się…. Półnaga Lucy położyła się obok Sajensa. Ciało cyber-dziewczyny pachniało jak świeżo skoszone pole marihuany, a jej miękkie włosy łaskotały go po sterczących uszach. Sajens przytulił się do okazałych piersi Lucy, wsłuchując się w bicie jej sztucznego serca.

-Mogę ci zadać intymne pytanie…-szepnął po chwili.

-Tylko nie za intymne, bo jeszcze dostanę orgazmu.

-Czy„andoirdki" mogą karmić piersią?

-Wiedziałam. – wywróciła oczami.– Nie, niestety nie, bo zamiast mleka produkujemy piwo…

-Na serio, w piersiach masz piwo?!… Mogę spróbować?

-Spróbuj, to ci skręcę kark.

-Ah.. -westchnął.– to była by piękna śmierć… Naprawdę nie mogę spróbować, chociaż jeden łyk?

-Possij sobie kciuka, niemowlaku.

-Jak byłem mały, to ssałem sutki.– mruknął.– A teraz?..

-Koniec gadania, śpimy…

-Dobranoc…-odparł zawiedziony.– karaluchy pod poduchy…

-A nocnik pod łóżko. -szepnęła mu do ucha, obejmując go ramieniem.– Do zobaczenia za sto lat…

Nagle syknął gaz usypiający, gęsto wypełniając hermetyczną kabinę. Sajens zaciągnął się ochoczo jak stary ćpun,

i na haju odleciał ku krainie snów.

 

Koniec

Koniec
Nowa Fantastyka