- Opowiadanie: Trajt - Nieudane polowanie cz. I

Nieudane polowanie cz. I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nieudane polowanie cz. I

Pośród stepów nadwislańskich nagle pojawił się motocyklista . Ubrany w czarną

, skórzaną kurtkę .Przy pasie rewolwer schowany w kawurze .Czarna husta

zakrywała dolną połowę twarzy . Na głowie powiewał mu czarny kapelusz z daszkiem

. Pędził mając za sobą i przed sobą wielką nie wiadomą.

 

***

 

Wschodzące Słońce pomału okalało swymi promieniami miasteczko i przylegające

do niego pola . Rozciągnięte wokół drogi domy sklecione z przeróżnych materiałów

przypominały zwykłe budy.

Strażnik nocny akurat zamierzał udać się na spoczynek , kiedy zauwarzył

zbliżającego się jeżdzca.

– Motor ! Motor ! – zawołał.

Po chwili przy wjeżdzie do miasta zjawiła sie mała grupka uzbrojonych w 

strzelby i karabiny maszynowe strażników ubranych różnorodne stroje . Jeżdziec w 

czerni pomału podjechał do nich.

– Ktoś wasz mości ? – zapytał starszy męszczyzna ubrany w oficerski mundur z 

dwururką w ręku.

– Zwykły człowiek . Ja tutaj tylko odpocząc przyjechałem – odpowiedział

nieznajomy.

– Przepraszamy za takie powitanie ale wie pan . Wszędzie kryją się jacyś intruzi

. Bandyci.

– Nic nie szkodzi – powiedział omijajac

grupkę .

Motocyklista zatrymał się przed szarym budynkiem na, którym swiecił bladym

światłem neonowym ,, Saloon"

W środku przebywali akurat trzej farmerzy grający w pokera i barman stojacy zza

brudną ladą .

– Chciałbym zamówic wódkę– powiedział nieznajomy sciągając kapelusz i hustę. Od

razu ujawniło się kim był przybysz . Skinhedem z czarnym krótko ostrzyżonym

zarostem.

– Wódka wyszła . Jest tylko bimber marki Ferdy.-

rzucił uwagę barman czyszcząc brudną szmatą szklankę.

– To poproszę .

Barman rzucił mu małą sklaneczkę . W niej znajdował się bladozłoty napój .

Skin pociągnął całość jednym ruchem .

– Znajdzie się jakaś robótka dla takiego desperado jak ja ? -zapytał.

– Cośik by się znalazło . Ale wiesz co nieznajomy – powiedział barman i mówił

dalej – pogadaj pan ze starym Wyrwigroszem . To ten – wskazał palcem na farmera

z czarną rękawiczką na lewej dłoni , szarą kozią bródką i ubranego w odświętną

marynarkę.

Nieznajomy podszedł do rolnika i spytał :

– Szukam pracy .

– A ja szukam asa pik – odpowiedział Wyrwigrosz.

-Pas ! – zawołał staruszek w słomianym kapeluszu z papierosem w ustach.

***

Wyrwigrosz wraz z nieznajomym szli ulicą . Mijali różnego rodzaju budy i 

chałupy sklecione z czego się dało.

– Więc nazywasz się Sławek Skinhead i szukasz pracy ?

– Dla przyjaciół po prostu Sławek . A co do pracy ..

– Możesz mi pomóc w pewnym kłopocie.– przerwał mu staruszek.

– Jakim ? W poganianiu krów ?

Na to starzec zdjął czarną rękawiczkę i Sławek ujrzał prostacko mechaniczną

protezę zbudowaną z ręki manekina .

– Zrobił mi ją nasz kowal . Był w technikum zanim wie pan co .

– Wiem . A kto urwał panu lewicę ?

– Coś panu mówi nazwa ,,Pomórnik"?

– Słuchaj pan – powiedział oburzonym tonem Skinhead i mówił dalej: – Wiem co

to a nawet kto to ,,Pomórnik"– zapalił papierosa .– scigam go już 3 dni. – Więc

pan weteran ?– spytał z niedowierzaniem Wyrwigrosz.

– 2 dni temu mogłem go załatwić ale zjawił sie krzyżacki patrol Waffen– SS .

Jeszcze by mnie złapali.

– Rozumiem pana – powiedziałstarzec i zaczął opowiadać:

– Parę dni temu też sie zjawili . Rekrutów szukali .Nikt synów do krzyżackiego

wojska ni dał . A na to porusznik SS-man zawołał ,, Welki mistsz jusz wasz

oduczy buntowasz szę pszeciw właszy ! ", szeryf nie pozwolił.

– Ten wasz szeryf to niezłe ziółko –

– Panie skinheadzie takiego to ze świecą szukać . My tu gadu gadu a robota czeka .

-Niech pan przyjedzie za godzinę .

-Okey – powiedział Sławek.

 

****

 

Słońce chowało sie za wzgórzami porośniętymi trawą .

Skinhead jechał na motorze pomalutku drogą pokrytą zwykłym piachem . Zatrzymał

się przed małym dwu piętrowym domkiem za , którym stała stodoła pokryta blachami

żelaznymi .

Z domku wyszedł akurat Wyrwigrosz a za nim w podskokach szedł mały brodacz

trzymający pod pacha

mały granatnik możdzieżowy.

-Witamy . Witamy szanownego pana . Co tak długo ? Miał być pan godzinę temu . –

mówił podekscytowanym tonem starzec.

– Musiałem pokupować amunicje – powiedział szybko ładując jednocześnie rewolwer

i obrzyna .

– Tym pan chce strzlać do Pomórnika ?

– A co armatka pańskiego sługi nie wypaliła ?

Krasnolud naburmuszył się bojowo jakby już miał wystrzelić ale starzec

popatrzył na niego grożnym wzrokiem , toteż karzeł ochłoną .

– Widzi pan nawet ,,armatka" mojego krasnoluda nie potrawi ubic takiego potwora

a co dopiero pański pistolecik i dwurureczka .

– Widzi pan broń strzelecka to nie wszystko . Broń jest jak pieczony zwierz .

Gotuje się go , piecze . A na końcu dodaje przypraw.

Sławek wyjął z kieszeni nabój o falistym kształcie i połyskującym czubku

srebnobladym w świetle zachodzącego Słońca . Włożył go do strzelby i przewiesił

ją przez ramię.

– Nabój na tygrysa ? – spytał staruszek .

– Lepiej . Na niemieckiego tygrysa .

-Przeciwpancernym w Pomórnika chce pan strzelać ?

– Mam walnąc go tym – i pokazał długi kij bejzbolowy z powbijanymi w niego

gwożdziami.

– Rozumiem pański punkt widzenia ale ta bestia jest na wszystko odporna .

– Spoko . Spoko – uspokajał starca Sławek i powiedział spokojnym głosem :

– Nie takie już bestie sie rozwalało .

 

****

 

Kiedy już noc otuliła ziemie i rozjaśniła ją swymi świetlistmi gwiazdami

Sławek Skinhead wraz z Wirwigroszem oraz krasnoludem wyruszyli na polowanie. –

O Wielka Niedzwiedzica ! – zawył radośnie staruszek.

– Cicho bo pan jeszcze Pomórnika naprowadzi na nas !

Krasnolud zatrzymał sie nagle i zaczął wskazywać w położone niedaleko krzaki .

– Na co pokazujesz Kacprze ? – zapytał brodacza starzec.

– Pan nadał mu takie imię ?

– Nie kiedy go spotkałem samego . Niemowę . To napisał mi na piasku swoje imię

,, Kacper ". I tak już zostało.

– Nieważne ja podejdę na dobry strzał . A wy dwaj poczekajcie .

Sławek zaczął pomału czołgać sie w kierunku kszaczorów.

– No piesku chodż do Sławka – mówił po cichu Skin , pomału celując obrzynem w 

cel . Krzaki drgały poruszone lekkim wietrzykiem . Gwiazdy nieliczne w 

mroku oświetlany okoliczne pola i stepy . Już palec Skinheada miał nacisnąc

spust , kiedy nagle znalazł się w olbrzymim świetle . W powietrzu rozległ się

donośny głos kaleczonego polskiego.

– Jeszt tam ! Dorwasz go !

Nie miał czasu na wyrwaniu ze światła toteż wymierzył obrzynem , wystrzelił i 

odskoczył na bok . Pocisk rozbił szkło reflektoru. Nastała egipska ciemność i 

Sławek skoczył w objecia mroku.

– Gdiesz on jeszt ?! – krzyczał zdenerwowany oficer SS.

Na jego twarzy pokrytej tysiącem blizn i śladów walki rysowała się wściekłosć .

– Uciekł . Sznowu uciekł ! – krzyknął.

W tym czasie Skinhead wskoczył na motor i pognał w siną dal .

Koniec
Nowa Fantastyka