- Opowiadanie: JulieLovePeace - Sweet Like Home

Sweet Like Home

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sweet Like Home

Dzień 1.

Maggie była wściekła. Nie pierwszy raz, bo od siódmego miesiąca trzeciej ciąży wszystko ją wkurzało. Wmawiała sobie, że to normalne, ale efekt był taki, że denerwowała się coraz bardziej. Zdawała sobie sprawę, że cierpią na tym jej bliscy. Zeszła na parter z zamiarem przeproszenia męża i dwóch synków. Jej zamiary znikły jak starte ścierką, kiedy zobaczyła bałagan w salonie. Nie znosiła bałaganu, irytował ją, jak wiele innych rzeczy.

-Greg!- rzuciła mężowi wściekłe spojrzenie. Greg tylko obdarzył ją łaskawym mrugnięciem oka z wysokości fotela, na którym oglądał bajkę z dziećmi. Kolejna rzecz, której Maggie nienawidziła to telewizor. W dużym zabytkowym domu, wręcz pałacyku, telewizor wydawał się niepotrzebny, dodatkowo irytowały ją kreskówki dla dzieci.

-Co się stało Maggie?– Greg jak zwykle udawał, że sprawa jest niejasna.

-Czemu tu jest taki bałagan?! Dlaczego włączyłeś telewizor, przecież wiesz, że tego nie lubię!

-A co miałem robić? Zakazałaś dzieciom bawić się w pokojach, grać w piłkę, może jeszcze chcesz żeby przestały oddychać?!

-Co?! O co ci chodzi Odwracasz kota…

-Nie, Maggie! To ty odwracasz kota do góry ogonem! Zobacz! Znosimy wszystkie twoje kaprysy już od dziewięciu miesięcy!

-Nie chciałam tego dziecka! Ono jest twoje! Nie wystarczy ci?!

-No właśnie, nawet nie wiem czy jest moje.-Greg najspokojniej w świecie wstał z fotela i wyszedł z przestronnego salonu.

-Wiesz co?! Czasami zastanawiam się czy my w ogóle jesteśmy małżeństwem! Może jednak, nie?– Maggie nie miała dość kłótni, ale jej mąż tak. Do końca dnia się nie odezwał.

 

Dzień 2.

 

Maggie poczuła pierwsze promienie słońca na twarzy. Właśnie wtedy małaAnn obok niej rozdarła się na cały głos. Maggie uśmiechnęła się do siebie. Jeszcze kiedy była w ciąży nie chciała tej istotki. Teraz to było dla niej nie do pomyślenia. Z małą na ramieniu zeszła na dół do kuchni. Zerknęła w wysokie okna na półpiętrze. Wiosna już dawno obwieściła swój początek. Dzięki niej mały pałacyk stał się dla Maggie całkiem przyjazny. Kiedy już znalazła się na parterze skierowała swoje kroki do kuchni. Widok jaki tam zastała był zupełnie nie na miejscu. Greg czule obejmował jakąś drobną blondynkę. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to, to, że blondynka była niefarbowana, drugie to, że była tylko w koszuli Grega. Ten szczegół dał jej do zrozumienia, że to jednak nie kolejny koszmar.

 

-Greg! Co tu robisz? Co to za kobieta? -Mag zadawała pytania jak automat.

-O! Witaj Maggie! – Greg uśmiechnął się jak gdyby nic nie zaszło.

-Może naleśnika? Mówiłaś wczoraj, że lubisz. – blondynka wskazała na patelnię.

-Nie wiem, może później. – Mag wyszła z kuchni osłupiała. To nie sen! Nie mogła w to uwierzyć. Co się stało? Czyżby jej koszmar nie był tylko sennym widzeniem, a jej pobożne życzenie o zerwaniu małżeństwa się spełniło? Takie rzeczy się nie dzieją! Szybko odrzuciła tą myśl. Maggie wróciła do swojego pokoju. Obudziła dzieci, szybko ubrała siebie i córeczkę. Wiedziała, że nie zachowuje się normalnie wychodząc o szóstej rano na spacer, ale kto w takiej sytuacji może mówić o normalności?Na ulicy uważnie rozglądała się wokół siebie. Nic się nie zmieniło! Sklepy były na swoim miejscu. Więc co ta blondynka robi w moim domu?! Co się stało z obrączką Grega? Mag odruchowo sprawdziła swoje palce. Z przerażeniem stwierdziła, że nie ma obrączki! Nigdy jej nie zdejmowała! Pytania kłębiły się w jej głowie. Z nie mniejszym niepokojem wróciła do domu. Postanowiła dopasować się o otoczenia. Już w przedpokoju usłyszała śmiechy dzieci. Nieśmiało skierowała swoje kroki w stronę kuchni. Tam blondynka rozmawiała i śmiała się z jej dziećmi.

-Cześć, mama! Ann zrobiła naleśniki! – najstarszy synek oblizał palce z syropu klonowego.

-Och! To, świetnie!- Mag posłała blondynce pełen fałszywej wdzięczności uśmiech. Zastanawiała się co z nią zrobić. i dlaczego owa kobieta nazywa się właśnie Ann. Już nic nie mówiąc zjadła śniadanie z dziećmi.

Resztę dnia starała się unikać Ann, a za razem dowiedzieć się czegoś o niej. To zaczynała być jej obsesja, bo Greg nie zwracał na nią uwagi. Okazało się, że Ann jest artystka, śpiewa i tańczy. Pasowała idealnie do tego domu. Mag nigdy nie czuła się tu specjalnie dobrze.

Maggie poszła spać z nadzieją, że kiedy jutro wstanie owej blondynki już nie będzie, a sytuacja wróci do normy. Nie miała zielonego pojęcia jak to by się mogło stać, ale miała nadzieje, że się stanie.

 

Dzień 3.

 

Niestety kolejny dzień, wbrew oczekiwaniom, nie przyniósł zmian. Rano w kuchni znów zastała Ann, Greg był już w pracy. Mag miała już serdecznie dość nieznanej kobiety w domu. Nie wiedziała co z nią zrobić. Po śniadaniu kiedy jej córeczka już spała, Mag oglądała telewizję z dziećmi. Wbrew sobie, ale la dzieci gotowa była się poświęcić. Oglądali razem komedię, jednak dzieciom szybko się znudziła i poszły się bawić. Mag zmieniła kanał. Akurat puszczali jakiś dramat o zabójstwie. Maggie nawet nie zorientowała się kiedy zaczęła układać plan zabójstwa Ann. Szybko pozbyła się tej myśli.

Dzień upłynął pod znakiem rozpaczy. Zupełnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić ani w jakiej jest sytuacji. W pewnym momencie usłyszała muzykę. Muzyka?! To kolejna rzecz, której nie znosiła. Miała dość. Nie wiedząc co robi, zbiegła na dół, porwała nóż z kuchni i zakradła się do pokoju Ann. Od tego momentu nie wiedziała co się dzieje. Pamiętała tylko jak krew Ann znalazła się na jej rękach oraz jak chowała nóż do szuflady w szafce przy łóżku. Potem działała instynktownie. Upozorowała samobójstwo, zdjęła z siebie brudne ubrania, od razu włączyła pralkę. To był wieczór. Maggie nie była pewna co właściwie zrobiła. Zalała się łzami. Nie chciała zabijać…Tylko ta muzyka…I film. Spojrzała przez łzy na widok z okna. Słońce zachodziło w kolorze czerwieni.

 

Noc.

 

Maggie obudziła się w środku nocy. Odruchowo spojrzała w bok, obok niej leżał Greg, a w kołysce spała mała Ann. Obrączka znów była na miejscu. Mag ucieszyła się, że wszystko wróciło do normy. Odruchowo jeszcze otwarła szufladę w szafce przy łóżku. Nóż był na swoim miejscu. Maggie spojrzała w lustro. Te same brązowe oczy, te same proste czarne włosy. To ona zabiła, pomyślała Maggie. Wyszła z pokoju. Na dole zauważyła, że telewizor był włączony. Na ekranie widoczny był jakby podgląd z czterech kamer. Maggie dostrzegła Ann i Grega, siebie i Grega, siebie i dzieci…A na ostatnim podglądzie rozpoznała, że to ona zabiła. Oglądała chwilę tę scenę, po czym znów się rozpłakała.

-Nienawidzę tego domu. – ukryła twarz w dłoniach. Nie miała już siły. Leżała na kanapie oglądając scenę morderstwa póki nie zasnęła. Nie chciała się budzić. Nie w tym domu.

Koniec

Komentarze

Wszystko pisane jednym ciągiem. Nie wiem jak jest, ale może były jakieś kłopoty z formatowaniem. Niestety to nie tłumaczy masy innych błędów, takich jak zjadanie liter i zła interpunkcja. Powiem szczerze. Czyta się niezbyt dobrze...

niestety...nie wiem o co chodzi. u mnie na stronie jest wszystko w porządku! ;/

Nowa Fantastyka