- Opowiadanie: baranek - Miasto

Miasto

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Miasto

Mia­sto jesz­cze nigdy nie było tak po­tęż­ne. I tak pięk­ne.

 

Jego miesz­kań­cy do­kła­da­li wszel­kich sta­rań, aby tak wła­śnie było. Kupcy i ar­ty­ści, opły­wa­ją­cy w do­stat­ki pa­try­cju­sze i ubo­dzy wy­rob­ni­cy, ka­pła­ni licz­nych bóstw, rze­mieśl­ni­cy, ucze­ni i ma­go­wie. Każdy męż­czy­zna. Każda ko­bie­ta. Ba, nawet każde dziec­ko. Wszy­scy oni sta­wia­li dobro Mia­sta ponad swoim wła­snym. A Mia­sto od­pła­ca­ło im za tę dba­łość naj­le­piej jak po­tra­fi­ło, pięk­nie­jąc i po­tęż­nie­jąc z roku na rok.

Cu­dow­nie zdo­bio­ne pa­ła­ce i mo­nu­men­tal­ne świą­ty­nie, bo­ga­te wille skry­te w prze­pysz­nych ogro­dach, prze­ślicz­ne i ko­lo­ro­we ka­mie­nicz­ki w bied­niej­szych dziel­ni­cach, gład­ko bru­ko­wa­ne ulice, wiecz­nie zie­lo­ne parki miej­skie, fon­tan­ny i po­mni­ki daw­nych wład­ców i bo­ha­te­rów… Wszyst­ko to razem spra­wia­ło, że każdy, naj­po­śled­niej­szy nawet oby­wa­tel, wy­cho­dząc ran­kiem z domu, przy­sta­wał na progu i w za­chwy­cie szep­tał z dumą: „To moje Mia­sto”.

Za­gła­da przy­szła nagle.

Nie ostrze­ga­ła przed nią żadna z pra­daw­nych prze­po­wied­ni. Nie po­ja­wi­ły się żadne znaki zwia­stu­ją­ce ka­ta­stro­fę. Żaden ze świą­tyn­nych wró­żów nie do­strzegł jej w swych wi­dze­niach.

Nikt nie znał źró­dła nisz­czy­ciel­skiej siły. I nikt nie zdą­żył go po­znać. Naj­więk­sze nawet bu­dyn­ki, całe dziel­ni­ce bez mała, zni­ka­ły z jed­nej chwi­li, w jed­nym mgnie­niu oka, jakby zdmuch­nię­te po­tęż­nym, bez­li­to­snym hu­ra­ga­nem. Mia­sto gi­nę­ło. Wraz z nim gi­nę­li, w więk­szo­ści nie świa­do­mi nawet swego losu, oby­wa­te­le.

A gdy do­ko­na­ło się wresz­cie dzie­ło znisz­cze­nia… Kiedy za­pa­no­wa­ła cisza… W miej­scu gdzie jesz­cze przed pa­ro­ma mi­nu­ta­mi pysz­ni­ło się po­tęż­ne Mia­sto, da­le­ko, aż po ho­ry­zont, roz­cią­ga­ła się jed­no­li­cie gład­ka, prze­ra­ża­ją­co wręcz gład­ka, rów­ni­na.

***

Marek, zmę­czo­ny, ale za­do­wo­lo­ny, opadł na mięk­ko wy­ście­ła­ny fotel. Miał to wspa­nia­łe uczu­cie po­rząd­nie wy­ko­na­nej ro­bo­ty. Jego biur­ko od lat nie było tak czy­ste.

Koniec

Komentarze

Dla mnie super. Nieprzewidywalne zakończenie...

O, ktoś napisał tekst o moim biurku... tylko czemu bohater ma na imię Marek? ;)

No, no. Zakończenie zaskakujące. Mam jednak wrażenie, że tak przedstawione (życie miasta, mieszkańcy, dzieci, wspólny trud) zestawienie miasto-biurko  jest, jakby to powiedzieć, nazbyt odległe. Nie do końca to widzę.
Językowo natomiast, jak zawsze, super. Barwne, dynamiczne opisy i tak dalej -- nie będę się produkował nad pochwałami, bo zapewne wiesz, że dobrze piszesz.
pozdrawiam

I po co to było?

Językowo ok. Ale temat oklepany przez milion humorystycznych rysunków i jeszcze kilka dowcipów :P

Ha, ha, jak doszłam do "Marek", w pierwszej chwili myślałam, że chodzi o gierkę komputerową.
Niezłe.
Chociaż moje biurko to raczej wysypisko, a nie metropolia... 

Dobre, ale motyw byl już wielokrotnie wykorzystywany. Dla mnie na 3

A ja myślałam, że chodzi o Lego :) Ogólnie fajny szort, ale nic poza tym. Sam sobie wysoko postawiłeś poprzeczkę :P Daję 4.

dobre. Dla mnie to niepojęte, jak można napisać coś świetnego w tak niewielu słowach i jeszcze zaskoczyć na końcu. Brawo :)

it's time for war, it's time for blood, it's time for TEA

Należą się szczere gratulacje!
Tak...Brawo!

Fajny tekścik i ogólnie poprawny :)
"Wszyscy oni stawiali dobro miasta ponad swoim własnym." - tu Ci się tylko wkradło "miasto" małą literą napisane :)

Witaj!

Fajne i bardzo zgrabnie napisane, ale Pratchett w swoim "Dywanie" popisał się bardziej, jeśli chodzi o podobna materię. Niemniej podobało mi się. :)

Pozdrawiam
Naviedzony

Gratuluję świetnego opowiadania. Piątka leci.
Pozdrawiam.

A to już srednie. Co prawda opis miasta fajny i klimatyczny, ale zakończenie mnie nie przekonało.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fajne. Podobało "mnie" się. ;)

Jutro zniszczę osadę, nie dopuszczę do powstania Miasta! :D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miasto jak miasto. Cywilizacja bujnie rozwijająca się w zlewie… Z tymi to dopiero strach zadrzeć! ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka