- Opowiadanie: Heinekotzl - (12)Wszyscy święci idą do… - Nadchodzi Eurupion

(12)Wszyscy święci idą do… - Nadchodzi Eurupion

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

(12)Wszyscy święci idą do… - Nadchodzi Eurupion

(12)Wszyscy święci idą do… – Nadchodzi Eurupion

– Kocham cię.

– Zawsze to wiedziałam. Bałeś się otworzyć, ale nie traciłam nadziei. Powiedz, jak tam było?

– Strasznie. Nie mówmy o tym. Co robiłaś beze mnie?

– Najczęściej przesiadywałam w bibliotece, usiłując znaleźć jakieś wskazówki w księgach jassich. Radju tłumaczył dla mnie wskazane fragmenty, ale to ja decydowałam o wyborze poszczególnych pozycji i stron.

– Sprytnie. Nie chciałaś dać mu czasu na ewentualne korekty?

– Uhm.

– Brawo. Nowe tropy?

– Starsi przybyli tu około dziewięciuset tysięcy lat temu, tak przynajmniej wyliczył Radju. Ponieważ wymiar był niestabilny, użyli skomplikowanej maszynerii w celu wygładzenia zmarszczek czasoprzestrzennych. Osiągnęli swój cel, ale przy okazji sprawili również, że Ox-Hox wyróżnia się spośród mrowia otaczających go światów, których „pępowiny” są zakotwiczone w Ugorze. To bardzo ich niepokoi.

– Podejrzewają, że Ox-Hox przyciągnie uwagę ontów.

– Tak, ale jest coś jeszcze.

– Słucham.

– Kiedyś ten obszar nazywał się Kavabragi, a jego mieszkańcy zostali wymordowani przez Starszych. Materiał genetyczny autochtonów posłużył jako produkt wyjściowy do stworzenia pierwszej generacji pomniejszych sług.

– Pucypułków?

– Tak, skąd wiesz?

– Dowiedziałem się co nieco od Godota. Mów dalej.

– Nie znalazłam nic o pochodzeniu Starszych, jednak Radju zasugerował gdzie można spróbować. Z początku odmawiał, ale go namówiłam i nocą zabrał mnie do labiryntu pod pałacem. Jest tam schron z czasów najazdu, pełen zakonserwowanych pamiątek po…

– Chwileczkę, namówiłaś Radju? Jak?

– To tajemnica. – Szelmowski uśmiech Kornelii po raz kolejny pobudził mnie do działania.

– Ty diablico, nie przepuściłabyś takiej okazji, co?

– Wiesz, że jesteś tylko ty… poczekaj, nie skończyłam.

– Opowiesz później.

– Chcesz, żebym zrobiła… na przykład tak?

– Owszem, ale teraz moja kolej. Dziś ja będę ci służył. Rozchyl uda.

– Uhmm…

W ciągu kolejnych kilku dni i nocy, zostaliśmy sami – ja i imitacja Magdy, której nadałem imię Kornelia. Radju został odwołany decyzją Starszych. Jak zawsze przezorny, pozostawił dwa mikrotranslatory. Od czasu do czasu, pojawiali się jassi z obsługi technicznej budynku lub służący, zaś ogrody pałacowe zawsze patrolowało kilku strażników, jednak nikt nie próbował nas rozdzielić, ani nie krępował swobody poruszania po terenie posiadłości. Był to czas wypełniony miłością, którą okazywaliśmy sobie w sposób tak nieskrępowany i prosty, jak to tylko możliwe – najszczęśliwsze chwile mojego życia zawdzięczałem potworom, usiłującym zakląć cierpienie nieprzeliczonych istot w ochronną mantrę, co jak klosz, miała ukryć Ox-Hox przed apetytem onta przemierzającego samotnie bezmiar międzywymiarowego Ugoru. Jak zawsze, nieliczne kolorowe kartki z szarego kalendarza egzystencji spadają najszybciej, dlatego kiedy w pałacu zjawił się Eurupion, byłem przygotowany.

– Pójdziesz ze mną, a twoja samica pozostanie tutaj – wychrypiał metalicznie.

– Tak, Eurupionie.

Prawdopodobnie każdy Starszy miał ambicję naznaczyć swe otoczenie piętnem własnej indywidualności. Mistyczny Eurupion realizował tę potrzebę w nader osobliwy sposób. Wszyscy członkowie jego obstawy nosili ogromne hełmy w kształcie jaja, całkowicie skrywające głowy właścicieli. Białej gładzi powierzchni nie znaczyły dostrzegalne gołym okiem wizjery, czujniki, anteny, komunikatory, czy jakikolwiek inne elementy, których można by się było spodziewać. Nim wkroczyliśmy na pokład niestandardowej wersji vergha, Starszy postanowił mnie nieco zmiękczyć.

– Od razu uprzedzę twoje niedorzeczne pytania. – Eurupion przywołał gestem jednego z jajogłowych. – To moja straż. Tylko moja. Nie ufam jassim. Rozumiesz?

– Tak.

– Kłamiesz! – Odpiąwszy oksydowany czekan wiszący u segmentowego pasa, cyborg wykonał krótki zamach i trafił w punkt oznaczony na owalnej głowie strażnika zielonym promieniem swych emiterów. Skorupa hełmu-głowy pękła niczym kruchy wafel, zaś ofiara runęła na trawnik. Z otworu chlusnął seledynowy płyn o konsystencji zsiadłego mleka, tworząc wokół nieruchomego ciała pokaźną kałużę. Substancja poczęła szybko przeżerać srebrzysty kombinezon i trawić sinofioletowe, silnie unaczynione tkanki. Towarzyszący temu fetor niemal zwalał z nóg. Po chwili na wypalonej, popielato-żółtej murawie, pozostała jedynie pusta skorupa jajowatego czerepu. Pozostali strażnicy tkwili nieruchomo na swych pozycjach, tak jakby nie byli świadomi zajścia, lub było im ono zupełnie obojętne.

– Wiesz, dlaczego to zrobiłem?

– Nie.

– Bo mogłem. Nie jestem tak cierpliwy jak Godot, a ty już zbyt długo knujesz z tym konusem. Wiemy, że jassi nie są lojalni. Niebawem pojmiesz, jak bardzo nie doceniłeś naszych możliwości, homo. – Ładunek skoncentrowanej nienawiści przepełniający głos Eurupiona, nie pozostawiał złudzeń, plan Radju najprawdopodobniej został wykryty. Jednocześnie, tak silna reakcja dotąd pewnego siebie Starszego, budziła nadzieję. Być może, kryzys w Ox-Hox sięgał głębiej, niż mogłem wywnioskować z opowieści Radju. Tu wszystko się wali, te słowa wciąż nie dawały mi spokoju. Podążałem za schlebiającą memu poczuciu wartości fantazją, wyobrażeniem krainy pogrążonej w bagnie nieudolnie maskowanej anarchii. Wiedząc, iż Starsi nie są wszechmocni, przy jednoczesnym braku wystarczającej ilości informacji, należało bez względu na wszystko grać na czas, wierząc, że Radju nie jest sam i wie co robi. Instynkt podpowiadał, aby w słowach Eurupiona doszukiwać się fałszu. Starszy chciał mnie złamać, wykorzystując strach wynikający z niewiedzy. Przedstawienie ze strażnikiem odniosło odwrotny do zamierzonego skutek. Nie mógł uderzyć we mnie, i to go przepełniało frustracją. W akcie bezsilnej złości mordował swe sługi, lecz póki co, pozostawałem poza jego zasięgiem. Istniało tylko jedno wyjaśnienie tego stanu rzeczy. Jedność Wiecznej Rady stała pod znakiem zapytania, a sam Eurupion nie był suwerenny w swoich decyzjach. Gdyby to zależało od niego, już bym nie żył. Miałem trzy słabe punkty. Pierwszym była Kornelia, drugim Radju, a trzecim, mimo wszystko, Magda. Pozostawało pytanie, jak zidentyfikować słabe punkty Eurupiona?

– Widziałeś Wszystkojeba – bardziej stwierdził, niż zapytał. Aby go niepotrzebnie nie drażnić, przytaknąłem skinieniem głowy. – Godot pyszni się nim, jakby był ukoronowaniem naszych poszukiwań. To tylko zabawka. To ja odnalazłem wrota, za którymi ukryta jest tajemnica Pętli Zbawienia. Ty jesteś kluczem. Niczym więcej. Moi heloi – wskazał na nieruchomych strażników – są liczniejsi i potężniejsi niż pętaki produkowane w przestarzałych zakładach Kisza i reszty. Jeżeli nie zerwiesz pieczęci zabezpieczających wrota poznania, nie będziesz mi dłużej potrzebny. Popatrz. – Wskazał na wielkie okno drugiego piętra pałacu.

Natychmiast rozpoznałem białe włosy i smukłą sylwetkę. Kornelia stała spokojnie, przytrzymywana za ręce przez dwóch jajogłowych. W ogrodzie pracowali kolejni, ciągnąc za nogi zwłoki ochroniarzy jassich. Ciała wrzucali do fontanny z Neptunem.

– Czego żądasz?

– Ukorz się! – Bez namysłu gruchnąłem na klęczki.

– Niżej! Białkowy wypierdku! Myślałeś, że zdołasz wywieść w pole nieśmiertelnego, Mistycznego Eurupiona?!? Niżej! Pełzaj i proś o wybaczenie!

***

Koniec
Nowa Fantastyka