Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
(3)Wszyscy święci idą do… – Radju i Brejtle
Z niebytu wyrwało mnie dochodzące z ciemności buczenie blaszanej żaby.
– Troszkę cię przyrumieniłem, homo!
– Doszło do jakiegoś wybuchu? Samochód eksplodował? – Skóra wokół ust piekła, jakbym wylądował twarzą w pokrzywach. Pomimo starań nie potrafiłem otworzyć oczu. – Czy jestem poparzony? Będę widział?!?
– Hre, hre, hre… Słyszałeś? Martwi się o swoje ślepka. Dostałeś wiązką z lopa, matole. Gdyby nie wyraźne rozkazy, usmażyłbym cię jak… Jak się nazywa to, co oni tak często smażą?
– Frytki, Brejtle. Oni smażą frytki. – Drugi głos również podzwaniał metalicznie, jednak był o wiele łagodniejszy.
– Taaa… Pieprzone homo. Frytki smażą. Może i z ciebie, popaprańcu, zrobimy frytki. Chcesz być jak frytki?
– Nie. Co z Magdą?
– Hreee… Pyta o samice?
– Pyta. Co z nią?
– Usmażona jak frytki! Hreeeh…
– Spokojnie. Żyje. – Tym razem łagodny głos odezwał się znacznie bliżej.
– Już niedługo, bucu. Zanim zrobię z ciebie frytki, wrzucę samicę do nory Wszystkojeba. Będziesz mógł…
– Brejtle! Wystarczy. Idź po translatory, odczyty skaczą do wartości krytycznych.
– Nie próbuj mnie przestawiać. Kiedy będzie po wszystkim, zarżnę homo!
– Dobrze, Brejtle. Zarżniesz wszystkich. Teraz idź! – Cichnącemu szuraniu wtórowało wściekłe prychanie.
– Co z nim? Gość ździebko nerwowy.
– Należy do kasty wojowników. Wziął zbyt dużą dawkę środków pobudzających. Obawiam się, że jest od nich uzależniony. Dopóki jestem przy tobie, będziesz bezpieczny.
– A Magda?
– Pyskata. Wciąż prowokuje brata.
– Pasują do siebie. Czy będę widział?
– Tak. Wasze oczy mają wyjątkowo delikatną konstrukcję, ale nie zostały trwale uszkodzone. Masz opuchnięte powieki. Wstań, musimy stąd odejść. Pomogę ci.
***
Wedle pewnych teorii kontaktu, spotkanie z Obcymi stanowiłoby dla statystycznego przedstawiciela ludzkiej populacji szok, który zapewne kompletnie wywróciłby do góry nogami jego mały światek. Statystyka to jednak często balansowanie na granicy prawdopodobieństwa, a samo istnienie świadomości można uznać za wybryk natury, o ile oczywiście nie jest ona immanentną cechą materii…
– To nie takie proste. – W pierwszym momencie nie skojarzyłem, że Radju zwraca się do mnie.
– Co nie jest proste?
– Kwestia, którą właśnie rozważasz.
– Powinienem wziąć to pod uwagę. Jesteś telepatą.
– Nie. Odbieram sygnały przetwarzane przez twój translator. – Tuż po schwytaniu, Obcy wsadzili mi coś na głowę. Po kilku zastrzykach skóra twarzy i rąk przestała boleć i odzyskałem wzrok. Radju i Brejtle również korzystali z translatorów. Przywodziły na myśl gigantyczne, czerwono-żółte karaczany. Sterczące wokół twarzy, skierowane w dół, elastyczne anteny, kojarzyły się z odnóżami martwego owada.
– Po co nam to?
– Translatory są zintegrowanym systemem komunikacji. Zależnie od potrzeb służą do transmisji ogólnych lub lokalnych.
– Ogólnych?
– To skomplikowane. Znam tylko podstawowy schemat konstrukcyjny. Przekładają złożone układy powiązanych wzajemnie wymiarów w taki sposób, aby złagodzić efekty przejścia. Umysły większości istot nie są w stanie samodzielnie przetwarzać ogromnych ilości informacji, potrzebnych do właściwej kalibracji przestrzennej.
– Jesteście z innej planety?
– I tak, i nie. Wasz czterowymiarowy wszechświat jest tylko jedną z wielu możliwych form jakie przybiera energia. Wszystko zależy od warunków początkowych.
– Jest was więcej?
– Hiperprzestrzeń kipi życiem, przenika tkankę rzeczywistości na poziomie pozostającym poza zasięgiem percepcji homo. Jednak lepiej aby twoja rasa nie otwierała przejść samodzielnie.
– Dlaczego nazywacie nas homo?
– O ile wiem, to wy siebie tak nazywacie: homo sapiens.
– Częściej mówimy o sobie „ludzie”.
– Faktycznie. Skrót „homo” ma pewien pejoratywny wydźwięk. Opuszczenie drugiego członu, to nieco złośliwy komentarz związany z obecnym etapem rozwoju waszej cywilizacji. Jeśli wolisz, mogę cię nazywać człowiekiem.
– „Człowiek” to chyba jednak nie brzmi dumnie.
– Nie przeczę. Chociaż mieliście kilku znamienitych przedstawicieli.
– O kim myślisz?
– Przekręć taster na pokrywie z lewej. – Gdy wykonałem polecenie, świadomość wypełniła lista imion i nazwisk.
– Ach, oni. Większość ludzi nawet nie wierzy, że kiedykolwiek istnieli. Z kolei inni udają, że poznali już wszystkie odpowiedzi.
– A tak… wiara. Choroba tocząca wasz świat. Dlaczego z takim uporem odrzucacie fakty i grzęźniecie w miazmatach wiary?
– Pytasz niewłaściwe homo.
– Ty nie jesteś obciążony skazą wiary?
– Skoro chcesz wiedzieć, wystarczy, że przełączysz coś w translatorze. – Po tych słowach, Radju pochylony dotąd nad owalnym pulpitem sterowniczym, wyprostował się powoli i utkwił we mnie obie pary teleskopowych oczu kameleona. Zaniepokojony, wypaliłem bez zastanowienia. – Chodzi wam o naszą wiarę?
– To nie takie proste, homo.
***