- Opowiadanie: Hawkpath - Koci duch: Wśród pustkowi

Koci duch: Wśród pustkowi

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Koci duch: Wśród pustkowi

Klan Czarnołapych (znakiem charakterystycznym czarne łapy)

 

Rosowa Cętka– dawna przywódczyni o pięknym, srebrnym futrze i czarnych cętkach.

Zadymione Futro– dawny zastępca Rosowej Cętki, czarny kocur.

Wichrowa Burza– kotka– szamanka o szarym futrze.

Zimny Blask– biały kocur, partner Rosowej Cętki.

Trawiasta Fala– niebieska kotka.

Cieniste Drzewo– bury kocur.

Diamentowa Łapa– biało– srebrna kotka, córka Rosowej Cętki.

Biały Ogon– biały kocur, brat Diamentowej Łapy.

Zimny Lód– biała kotka w małe, czarne cętki, siostra Diamentowej Łapy.

 

Klan Białogrzywych (znakiem charakterystycznym białe kryzy)

 

Drżący Grzmot– przywódca, rudy kocur.

Piaskowa Skała– zastępczyni, piaskowa kotka.

Dębowy Ogon– kot– szaman, bury, najstarszy w Klanie.

Cichy Potok– jego uczennica, srebrna.

Krzewiasty Pazur– cynamonowa kocica, mamka Diamentowej Łapy, Białego Ogona i Zimnego Lodu.

Jasny Duch– jej córka, jasnobrązowa.

Mroźny Deszcz– ciemnoszara kotka.

Rubinowe Oko– biały kocur o czerwonych oczach, partner Jasnego Ducha.

 

 

Dom był radosnym miejscem. Od pokoleń mieszkały tam Koty. Mówią, że pierwsza para– Czarnogrzywy i Białołapa właśnie dlatego tu się osiedlili u zarania dziejów. Piękna dolina doskonale się nadawała. Jej środkiem płynęła rzeka, która oddzielała od siebie świetlisty las brzozowy i płaskie, zielone łąki. Dolina była tak duża, że prawie nie widać było gór, które w krótkim czasie stały się dla Kotów granicą znanego świata .To miejsce było doskonałe: Białołapa ubóstwiała las, a jej partner Czarnogrzywy kochał łąki. Mieli wszystko, czego chcieli.

Mieli też kocięta– kocura Białogrzywego i kotkę Czarnołapą. Rodzeństwo żyło ze sobą w zgodzie i nie powaśniło się nawet, gdy Białogrzywy znalazł sobie partnerkę, a Czarnołapa złączyła się z kocurem. Rodzeństwo podzieliło wtedy ziemie pomiędzy swe rodziny: dla Białogrzywego przypadły łąki, które kochał tak jak jego ojciec, a dla Czarnołapej– jej ukochany las. Swe klany nazwali Klanem Białogrzywych i Klanem Czarnołapych.

Klany żyły ze sobą w wielowiekowej przyjaźni, aż pewnego dnia nadszedł Człowiek. Wszedł do lasu z Psami i zaczął strzelać. Zdziesiątkowany Klan Czarnołapych próbował uciec do swych braci Białogrzywych, lecz na brzegu rzeki czekały Psy. Przepędziły Koty aż za góry. Klan Czarnołapych zniknął.

Z pogromu ocalała jedna kocica. Przeprawiła się przez rzekę i dotarła na ziemie Klanu Białogrzywych. Tam urodziła trzy kocięta i zaraz potem zmarła. Białogrzywi zaopiekowali się kociętami, wiedzieli bowiem, że tylko one zdołają odnaleźć Klan Czarnołapych.. Troje rosło, ludzie odeszli i nadszedł czas, by rodzeństwo podjęło się misji odnalezienia swych braci…

1.

 

Diamentowa Łapa ziewnęła. Przez wysokie trawy wdzierało się światło dnia. Wstała i przeciągnęła się. W tej samej chwili jej brat, Biały Ogon, przekręcił się na drugi bok, zbijając ją z nóg. Straciła równowagę i upadła, lądując na Zimnym Lodzie. Jej siostra prychnęła i poderwała się.

-Co to ma być?– warknęła.

-Dobrze, że wstałaś– odpowiedział spokojnie Diamentowa Łapa– Pomóż mi go dobudzić– wskazała na Białego Ogona.

Dwie siostry zaczęły poszturchiwać brata.

-Wstawaj– warknęła Zimny Lód– Czas w drogę.

Biały Ogon otworzył oczy i po chwili poderwał się na łapy.

-Rety, już czas!- wykrzyknął.

Trójka kotów wybiegła ze swego legowiska i popędziła ku środkowi obozu. Czekała już tam na nich Krzewiasty Pazur wraz z Jasnym Duchem.

Krzewiasty Pazur poderwała się na ich widok.

-Uważajcie na siebie– powiedziała do nich i polizała ich po uszach– Życzę wam szczęścia-dodała.

-Dziękujemy…– Diamentowa Łapa w ostatniej chwili zwalczyła odruch by powiedzieć „mamo”.

Krzewiasty Pazur nie była ich matką, lecz to ona ich wykarmiła, gdy ich prawdziwa matka, Rosowa Cętka, przywódczyni Klanu Czarnołapych, umarła. Diamentowa Łapa i jej rodzeństwo pochodzili z Klanu Czarnołapych i ich charakterystyczne czarne łapy odróżniały ich od posiadających białe kryzy Klanu Białogrzywych, wśród których się wychowali.

Mleczna siostra Trojga, Jasny Duch, podeszła i trąciła ich pyszczkiem, po czym odeszła, by zająć miejsce u boku swego partnera, Rubinowego Oka. Krzewiasty Pazur też się odsunęła, robiąc miejsce dla przywódcy Klanu, Drżącego Grzmota. Był to potężny, rudy kocur o ogromnej, białej kryzie.

-Już czas, byście podjęli misję, którą tylko wy możecie podjąć– zaczął, zwracając się do Trojga– Bowiem tylko Czarnołapi mogą odnaleźć innych Czarnołapych. Ufajcie swemu instynktowi– nie zawiódł jeszcze nigdy żadnego Kota.

Gdy rodzeństwo skinęło głowami, skinął ogonem w stronę starego, lecz wciąż pełnego sił szamana Dębowego Ogona.

-Dębowy Ogon pójdzie z wami– zakomunikował– Będzie wam służył rada i wiedzą o świecie– koty spojrzały po sobie. Wszyscy znali opowieści, jakoby stary szaman wybrał się już kiedyś w góry leżące za terenami Klanu Czarnołapych w poszukiwaniu swego mentora i wrócił– lecz sam– Cichy Potok jest już gotowa, by przejąć jego obowiązki.

Cichy Potok nieśmiało skinęła głową. Dębowy Ogon stanął przy Trojgu.

-Idźcie– zakończył Drżący Grzmot– Niech błogosławieństwo naszych przodków będzie z wami.

Cztery koty bez słowa skierowały się ku rzece, z którą rozciągały się, puste i ciche, tereny Klanu Czarnołapych.

 

2.

 

Dotarli do rzeki i przeszli przez jej rwący, spieniony, poznaczony licznymi kaskadami i głęboczkami nurt po ogromnych kamieniach. Pokonali ostatni fragment łąki i znaleźli się w lesie.

Było to piękne miejsce. Promienie słońca przenikały przez brzozowe liście, barwiąc białe pnie drzew na złoto i rzucając na trawę świetliste rozbłyski. Plamy światła wśród cieni liści miały kolor płynnego złota. Delikatna zieleń poszycia tworzyła z nimi wspaniały kontrast.

Rodzeństwo rozglądało się po lesie. Nigdy jeszcze nie byli na dawnych terenach Klanu Czarnołapych, lecz z miejsca poczuli więź z tym miejscem, jakby wreszcie wrócili do domu, który dawno temu opuścili. Każdy kolejny krok w głąb lasu powiększał to uczucie, a Trojgu wydało się nagle, że ich zmarła matka idzie przy ich boku i pokazuje im krainę, do której z urodzenia należeli.

Przeszli przez las i dotarli do podnóża gór. Rozpoczęła się wędrówka pod górę. Las powoli zostawał za nimi, Az wyszli na płaską, kamienistą grań. Wszystko miało tam poszarpane, ostre kontury. Kamienie były szare. Krople rosy, które na nich osiadły, mieniły się w świetle dnia na srebrno. Rzadka, pożółkła trawa wyrastała spomiędzy kamieni, tak samo jak niewysokie, prawie bezlistne krzaki. Po bokach grań opadała, a poniżej można było dostrzec niższe szczyty, wynurzające się z morza mgieł niby zielono– żółte wyspy. Wiatr delikatnie pochylał źdźbła traw i rozwiewał kocie futra.

Gdy nadszedł zmierzch, barwiąc skłębione chmury na ognisty pomarańcz, a ostatnie fragmenty błękitnego nieba zrobiły się różowe, zanim zaczęły ciemnieć, zaszyli się w rozpadlinie między kamieniami, by spokojne spędzić noc. Dębowy Ogon opowiadał im o górskich zwierzętach: żyły tu Wilki– dzikie Psy o szaro– brązowym futrze, które łączyły się w watahy pod przewodnictwem dominującej pary, były Pumy– wielkie Koty, królowe gór o brązowym futrze i złotych oczach, ciche, skryte i niezwykle waleczne, a wędrujące samotnie po skalistym terenie, były wreszcie Orły– majestatyczni władcy Ptaków o zakrzywionych dziobach i brązowych piórach, których donośny krzyk był symbolem gór, a które gnieździły się na najbardziej niedostępnych skałach. Człowiek też był– zaglądał czasem w te strony, lecz rzadko, bowiem to miejsce było dla niego nieprzyjazne. Zwykle przechodził szybko i hałaśliwie, a zwierzęta nie wchodziły mu w drogę. Czasem jednak zdarzało się, że Człowiek przechodził cicho i spokojnie, nie chcąc burzyć spokoju gór. Wtedy, czasem, taki Człowiek otrzymywał nagrodę– mógł usłyszeć gromki krzyk Orła i zobaczyć tropy Wilków, które przechodziły przez jego ścieżkę w nocy.

Księżyc wzeszedł na nocne niebo i gwiazdy rozbłysły jasnym, srebrnym blaskiem w czystym, chłodnym powietrzu nocy. Czwórka Kotów ułożyła się do snu.

W środku nocy zbudziło ich wycie. Dębowy Ogon zerwał się na łapy i zaczął budzić rodzeństwo.

-Wstawajcie!- syknął, gdy otworzyli oczy– Musimy uciekać! Wilki wyszły na łowy!

Diamentowa Łapa ocknęła się najszybciej i pomogła Dębowemu Ogonowi dobudzić Białego Ogona i Zimny Lód. Dwa młode Koty szybko się ocknęły, gdy usłyszały wycie.

-Biegiem!- zakomenderował Dębowy Ogon.

Wyskoczyli z rozpadliny, lecz nie wiedzieli, w którą stronę biec. Zewsząd docierało wycie Wilków. Wtem koło nich zabrzmiał nowy głos.

-Za mną!- zakomenderowała chuda, niebieska kotka, która pojawiła się nagle obok nich. Nie pytając o nic, pobiegli za nieznajomą.

Skalista ścieżka doprowadziła ich do małej jaskini. Wcisnęli się do środka.

-Tutaj jesteśmy bezpieczni– powiedziała niebieska kotka.

Diamentowa Łapa przyjrzała się jej i dostrzegła, że ich wybawicielka ma smoliście czarne łapy.

-Jestem Trawiasta Fala z Klanu Czarnołapych– powiedziała w tym momencie kotka– A wy kim jesteście?

 

3.

 

Trawiasta Fala przyjrzała się czwórce kotów.

-Ty zapewne jesteś z Klanu Białogrzywych– powiedziała do Dębowego Ogona-A wy– zwróciła się do rodzeństwa– Macie łapy Klanu Czarnołapych, ale was nie kojarzę. Mniejsza z tym– dodała po chwili– zobaczymy, co na to powie nasz przywódca. Chodźcie!- zakomenderowała i ruszyła w głąb jaskiń, a oni podążyli za nią.

Jaskinie tworzyły ciemny, nisko sklepiony labirynt, w którym nawet silny koci wzrok na nic się nie zdawał i drogę trzeba było wyczuwać wibrysami. Korytarz zakręcał niespodziewanie, piął się pod górę i znów schodził w dół w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Diamentowa Łapa zastanawiała się, jak to możliwe, że Trawiasta Fala się nie gubi.

Nagle na końcu korytarza pojawiło się światło. Wyszli z tunelu do kolejnej jaskini, znacznie większej od poprzedniej. Jej ściany rozchodziły się po okręgu i spotykały kilka metrów nad ziemią. Po środku stropu był otwór, przez który do wnętrza wpadało światło księżyca. Wokół otwory znajdowały się tysiące maleńkich stalaktytów, które odbijały swoją wilgotną powierzchnią światło księżyca i rzucały je w postaci cudownych, srebrzystych refleksów na znajdujące się poniżej jezioro. Zajmowało ono prawie ¼ powierzchni jaskini i to od niego pochodził blask, który dostrzegli– mieniło się niczym gwiazda. Dookoła jeziora siedziały Koty.

Było ich mnóstwo, a wszystkie bez wyjątku miały czarne łapy. Cały zaginiony Klan zebrał się w tej jaskini i patrzył teraz na Trawiastą Falę i gości, których prowadziła.

Z pośród tłumu wystąpił bury kocur.

-Kim oni są?– zapytał Trawiastą Falę, mając na myśli Diamentową Łapę, Białego Ogona, Zimny Lód i Dębowego Ogona– I po co ich tu sprowadziłaś?

-Spokojnie, Cieniste Drzewo– odpowiedziała Trawiasta Fala– Prowadzę ich do Zadymionego Futra.

-Jestem jego zastępcą– odezwał się na to Cieniste Drzewo– Mam prawo wiedzieć.

-Dość!- zagrzmiał nagle jakiś głos.

Wszystkie koty obejrzały się. Za nimi, na jeziorze, znajdował się cypel, którego ciemne kontury wrzynały się ostro w srebrną wodę. Na tym cyplu siedział Kot. Był wielki, smoliście czarny i starszy od Trawiastej Fali czy Cienistego Drzewa.

-Zadymione Futro– odezwała się Trawiasta Fala– Te cztery Koty…

Lecz Zadymione Futro nie słuchał. Wpatrywał się ze zdumieniem w Diamentową Łapę i Białego Ogona.

-Rosowa Cętka i Zimny Blask?– zapytał– Nie, niemożliwe. Byli starsi od was…

-Jesteśmy ich kociętami– odpowiedziała Diamentowa Łapa– Jestem Diamentowa Łapa, to mój brat, Biały Ogon i moja siostra, Zimny Lód. Nasza matka urodziła nas na terenach Klanu Białogrzywych i przed śmiercią powierzyła ich kotce, Krzewiastemu Pazurowi, która miała wtedy kocięta– przerwała na chwilę– Przyszliśmy tu, by powiedzieć wam, że Klan Czarnołapych może bezpiecznie wrócić do Domu. Człowiek odszedł wraz z Psami.

-I już nie wróci– dodał Dębowe Futro– Nie zbudował schronień, ani przeprawy. Podczas odwilży rzeka zerwała brzegi. Człowiek już nie dotrze do Domu.

Zadymione Futro spojrzał na Dębowego Ogona.

-Znam cię– powiedział– Jesteś szamanem Klanu Białogrzywych. Gdy Dębowe Futro skinął głową, przywódca spojrzał na Trójkę– Cieszę się, że mogę powitać kocięta Rosowej Cętki– powiedział– Była wspaniałą przywódczynią. A wy przynieśliście nam cudowne nowiny– wstał i dokończył– Będziemy szczęśliwi goszcząc was u siebie. Wichrowa Burzo– skinął głową w kierunku szarej kotki– Pokarz im miejsca noclegowe i daj ziół wzmacniających. Przebyli daleką drogę– po czym zwrócił się do Klanu– Wyśpijcie się! Jutro wracamy do Domu!

Koty powitały tę nowinę radosnym okrzykiem. Zapanowała gorączkowa krzątanina. Koło wędrowców zjawiła się Wichrowa Burza.

-Chodźcie– powiedziała cicho i ruszyła przodem.

Poprowadziła ich długim tunelem do niewielkiej groty.

-To moje legowisko. Tu możecie spać– powiedziała– A to są wasze zioła– sięgnęła na półkę skalną i zdjęła z niej cztery listki.

Podziękowali i zjedli. Gdy skończyli, odezwał się Dębowy Ogon.

-Nie wracam– powiedział. A widząc ich zdumione spojrzenia, dodał– Mój mentor poszedł w góry. Gdy go znalazłem, powiedział, że w górach musi zostać choć jeden Kot, który będzie uczył młode wiedzy o świecie poza Domem. Jeden Kot– mentor i co najmniej jeden uczeń, który będzie tę wiedzę rozpowszechniał wśród Domów. Teraz, kiedy on odszedł, a Klan Czarnołapych wraca do lasu, zajmę jego miejsce. Moja uczennica, Cichy Potok, poradzi sobie jako szaman.

Diamentowa Łapa tylko skinęła głową. Wraz z rodzeństwem pożegnali się cicho ze starym druhem. Dębowy Ogon życzył im dobrej podróży i położył się do snu w drugim końcu jaskini.

Rodzeństwo też układało się już, gdy Diamentowa Łapa przypomniała sobie o czymś.

-Wichrowa Burzo– zapytała kotkę– Znałaś naszego ojca?

Stara szamanka skinęła głową.

-Zimny Blask był odważnym, dobrym kotem– powiedziała– Miał białe futro, tak jak twój brat. Zginął w trakcie ucieczki w góry, gdy osłaniał nasz odwrót przed Psami. Umożliwił też waszej matce ucieczkę.

-Dziękuję– wyszeptała Diamentowa Łapa i zamknęła oczy. Po chwili już spała.

 

4.

 

Słońce już zachodziło, gdy Klan Czarnołapych wkroczył na swe dawne terytorium. Koty radośnie rozglądały się po lesie, który musiały na tak długo opuścić. Trawa szeleściła im pod łapami, a złote cętki światła wydobywały głębie koloru z ich czarnych łap.

Nad rzeką czekał już na nich Klan Białogrzywych.

-Dobrze znów cie widzieć, Zadymione Futro– powiedział ich przywódca, Drżący Grzmot– Jak to dobrze, że jesteście już, bracia, powrotem w Domu.

-Ja również się cieszę, Drżący Grzmocie– odpowiedział Zadymione Futro, kłaniając się drugiemu przywódcy– Dziękuję, ze zaopiekowaliście się kociętami naszej dawnej przywódczyni, Rosowej Cętki.

Diamentowa Łapa dostrzegła w tłumie kotów Krzewiasty Pazur. Kotka z uczuciem spojrzała na swe przybrane kocięta.

-Gdzie jest Dębowe Futro?– odezwał się cichy głos Cichego Potoku.

-Postanowił zostać w górach– oznajmiła Diamentowa Łapa– Uważa, że w górach powinien mieszkać Kot, który będzie mógł nauczyć wybrane młode o świecie poza Domem. Taki cel obrał sobie jego mistrz i Dębowe Futro chce go kontynuować– gdy Drżący Grzmot przyjął tą nowinę skinieniem głowy, dodała– My zamieszkamy z Klanem Czarnołapych. To nasz prawdziwy dom.

Drżący Grzmot skinął głową.

-Rozumiem– powiedział– Życzę szczęścia wam i waszemu Klanowi.

Ukłonił się jeszcze raz Zadymionemu Futru i poprowadził swój Klan w głąb łąk, Czarnołapi zaś odwrócili się i pobiegli w las. Pośród nich zaś pędzili Diamentowa Łapa, Biały Ogon i Zimny Lód, szczęśliwi, że wreszcie odnaleźli prawdziwy dom.

Tak oto Klan Czarnołapych powrócił do Domu.

----------------------------------------

Dla wszystkich fanów Erin Hunter i Tada Williamsa.

Koniec

Komentarze

Fajny klimat, dużo poetyckości, to nieźle wygląda w tekstach fantasy, ale - jedna kwestia - zapis. Drogi autorze, zajrzyj do jakiejkolwiek powieści i zobacz, kiedy trzeba robić odstęp po myślniku, kiedy jaki znak. To sprawi, że tekst będzie czytelniejszy, przyjaźniejszy dla czytelnika. I czytelnicy się odwdzięczą. :-)
Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka