- Opowiadanie: DeathStar - WOjna w sektorze Rox-223

WOjna w sektorze Rox-223

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

WOjna w sektorze Rox-223

Porucznik VItajro strzelił z pistoetu marki Vi-Tec 47. Obcy wyglądający na coś tak jakby kulę bombkę z choinki padł na zalaną krwią podłogę, która zaczynała już wyglądać jak wnętrze wanny samobójcy.

– Vitajro! Over! – krzyknąłł do swojego mikrofonu w hełmie. – Baza zdobyta, trochę czasu upłynie zanim te obfajdane komisczne pajace spróbują ją odzyskać!

W hełmie rozebrzmiał głos szefa Porucznika Vitajro, generała Raxona z floty KOsmicznej (pełnił tą funkcję od czasu wojen Falladyńskich w roku 12.329): starszy mężczyna mówił z przekąsem typowym dla przełożonych Marines.

– Gratki, Vitek! – (taki pseudonim dostał VIrajro we flocie, co słysząc zazwyczaj zgrzytał zębami z wściekłości i bił po gębach kogo się dało, ale akurat szefowi "raczej" z jakiegoś powodu się nie odszczeknął.) – Zainstaluj teraz w centrum sterowania bombę fotonową D-319-YZ…. i spadaj póki Ci życie miłe!!!!!!!

Bomba zaczęła cykać, a na ekraniku wyświetliły się cyferki: 0.0.10 –

– O, o – powiedział nieco zdziwiony Marines. – Ktoś coś źle ustawił w bazie!

Zaczął pędzić korytarzem w stronę, gdzie zostawił swój statek kosmiczny. Ostatkiem sił, jeszcze słysząc kobiecy głos z bomby ogłaszający że: "auto-destrukcja bazy została zainicjowana! 9 sekund do wybuchu… 8…. 7…." wpadł na pokład, i z powodu pośpiechu walną się z całej siły czołem w metalową meteoro-odporną ścianę statku. Zadzwoniło jak w kościele na mszę. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, padł na plecy, nie zdążył nawet wykonać wyćwiczonego przez Marines przewrotu ochronnego…

Śmierć? – pomyślał…. – Czy już wybuchło? A może mnie odratowali?

– Witek! Witek – krzyczał ktoś, co dudniło mu między skroniami jak młot pneumatyczny.

– Do cholery, dzięki za uratowanie, ale chyba mówiłem, że nazywam się Vitajro!!!! – odwarknął, nie bacząc na to, że podobno nie żyje.

– Co takiego?!! Człowiek zwariuje z tym chłopakiem!

Vitajro ostrzożnie otworzył oczy… kobieca twarz wydała mu się znajoma.

– Witek!! Już po ósmej!! Pakuj plecak, bierz drugie śniadanie, bo spóźnisz się do szkoły – znowu zaspałeś!!!

 

 

Koniec

Komentarze

Patent ze snem ograny. Ale że nawet przez chwilę dałem się nabrać, że to coś więcej będzie, to plus dla autora. Podoba mi się też, bo jest śmieszne, sformułowanie "te obfajdane kosmiczne pajace". Reszta bez wstrząsów. Scena dramatyczna, ale tyle już takich było, że nie ma o czym gadać.

Przed snem grałeś w "Halo"...

P

DeathStar, średni ten tekst. Przede wszystkim za krótki, aby nazwać go opowiadaniem, bardziej przypomina miniaturę. Bohater wpada, rozwala obcych, podkłada bombę i budzi się przypuszczalnie w swoim łóżeczku. Mało, ogólnikowo, wręcz szczątkowo i mimo tego, że tekst jest tak niewielki objętościowo, to jeszcze szwankują w nim: 

1. zapis np. wtrącenia w nawiasach,

2. poprawność językowa np. interpunkcja (choćby  te 7 wykrzykników naraz),

3. pomysł, ale o tym już napisano poniżej.

Pozwolę sobie przytoczyć dwa fragmenty: 

"W hełmie rozebrzmiał głos szefa Porucznika Vitajro (...)"

Głos nie może rozebrzmieć. Ewentualnie zabrzmieć, jeżeli już. 

"Obcy wyglądający na coś tak jakby kulę bombkę z choinki padł na zalaną krwią podłogę, która zaczynała już wyglądać jak wnętrze wanny samobójcy."

Konia z rzędem temu, kto wyjaśni mi, o co chodzi w tym zdaniu. :-) 

Pzdr.

DeathStar, średni ten tekst. Przede wszystkim za krótki, aby nazwać go opowiadaniem, bardziej przypomina miniaturę. Bohater wpada, rozwala obcych, podkłada bombę i budzi się przypuszczalnie w swoim łóżeczku. Mało, ogólnikowo, wręcz szczątkowo i mimo tego, że tekst jest tak niewielki objętościowo, to jeszcze szwankują w nim: 

1. zapis np. wtrącenia w nawiasach,

2. poprawność językowa np. interpunkcja (choćby  te 7 wykrzykników naraz),

3. pomysł, ale o tym już napisano poniżej.

Pozwolę sobie przytoczyć dwa fragmenty: 

"W hełmie rozebrzmiał głos szefa Porucznika Vitajro (...)"

Głos nie może rozebrzmieć. Ewentualnie zabrzmieć, jeżeli już. 

"Obcy wyglądający na coś tak jakby kulę bombkę z choinki padł na zalaną krwią podłogę, która zaczynała już wyglądać jak wnętrze wanny samobójcy."

Konia z rzędem temu, kto wyjaśni mi, o co chodzi w tym zdaniu. :-) 

Pzdr.

Zajebiste :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka