- Opowiadanie: jerry.from.lublin - Batalion

Batalion

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Batalion

– Panie poruczniku proszę rozlokować ludzi.– kapitan „Poręba" wytarł twarz mokrą szmatą, – niech „Rossa" i „Buchajczuk" przejdą się do wsi, potrzebujemy prowiantu, tylko bez przemocy, niech dadzą ile mogą…

– Tak jest…, „Murek" wrócił z Małkowa, żandarmów nie było do dwóch tygodni, przyniósł też ogłoszenie Schneidera, rozstrzelali w niedzielę, w Dołhobyczowie dwunastu zakładników, ludzie wojska nie widzieli od miesiąca, pewnie Wehrmacht bardziej jest potrzebny na wschodzie…

– To już razem trzydziestu trzech, do diabła…– „Poręba" wyszedł przed chatę, partyzanci leżeli pod drzewami, wiedział, że są bardzo zmęczeni, brakowało amunicji i jedzenia. Wieczory i noce były coraz zimniejsze. Stracił w ciągu dwóch miesięcy sześciu ludzi.

Leśna szopa, na co dzień służąca drwalom z pobliskich wsi, stała się sztabem Oddziału Specjalnego Batalionów Chłopskich. Nękani przez niemiecką żandarmerię, wojsko i ukraińskich partyzantów tracili ludzi i zapał. Próby nawiązania kontaktu ze sztabem Ukraińskiej Powstańczej Armii zakończyły się zabiciem przez Ukraińców, zastępcy „Poręby" porucznika „Terga" i dwóch żołnierzy.

– Co za cholerny czas… – z trudem zapalił przepoconego papierosa – poruczniku, wszystko się sypie, nie mamy kontaktu z rządem, rozbito oddziały „Sowińskiego" i „Słonia", nie dotrwamy do Nowego Roku…, naczelne dowództwo…, sam pan wie…, a czterdziesty czwarty nie będzie lepszy…

– Chce pan nas rozformować? – porucznik „Smolik"zadał pytanie dla zasady, wiedział, że dalsza walka nie ma sensu,

– Tak, musimy przejść do konspiracji, poczekać na lepsze czasy, oni potrzebni są żywi nie martwi – wskazał na odpoczywających żołnierzy – teraz jest dobry czas, nie ma w okolicy Wehrmachtu ani żandarmów, rano im to przekażę,

– Tak jest, panie kapitanie – „Poręba" wyczuł nieskrywaną ulgę, „Smolik" wreszcie zobaczy swoje dziecko, żonę w ciąży zostawił w Chełmie ponad rok temu,

Rozformowanie oddziału było konieczne, jeszcze tydzień albo dwa i sami zaczną dezerterować. Ostatnie tygodnie to ciągła ucieczka i unikanie walki. Czarę goryczy przelał sołtys z Czerniczyna, który zakazał leśnym pojawiać się we wsi, po tym jak w czasie rekwizycji zastrzelili broniącego dobytku chłopa. Co z tego, że to był przypadek? Wieść się rozeszła, w innych wsiach zaczęto się ich bać. Nie zdziwiłby się gdyby ktoś doniósł na nich żandarmerii albo granatowym policjantom.

„Poręba" nalał do manierki spirytusu i wypił jednym haustem. Nagle puste butelki stojące na belce dachu zadźwięczały. Wyszedł przed szopę. Niski dźwięk rozchodził się wśród ciszy. Niektórzy podnieśli głowy wsłuchując się. Dźwięk narastał.

– Sowieci? Może zrzut? – „Chinalski" otrzepywał z sosnowych igieł przepasany skórzanym pasem płaszcz,

– Jeżeli zrzut, to mamy problem, leci nisko, mogą być blisko – „Poręba" nie chciał spotkania z komunistami, nie wchodzili sobie w drogę, ale wolał ich unikać, nigdy im nie ufał.

– Poderwij ludzi, może będziemy mieć szczęście – wszyscy pamiętali jak kilka miesięcy temu znaleźli zagubiony sowiecki zasobnik, broń, amunicja, granaty i propagandowe pisma i ulotki. Ulotki świetnie nadawały się na skręty.

Dźwięk przeszedł w wysokie tony, a potem w rozpaczliwe wycie. Wielki czarny cień z płonącym silnikiem przemknął nad ich głowami. Był tak nisko, że poczuli swąd spalenizny. Usłyszeli huk łamanych drzew i rozbijającego się samolotu. Zapadła cisza.

– Rozbili się, nie dalej jak kilometr! – „Smolik" zbierał ludzi – szybciej! Piętnastu, bierzcie amunicje od innych, reszta rozlokować się głębiej!

– Panie kapitanie, gotowi!

– Ruszamy!

Zasobniki były mocne, metalowe, jeśli zdążą przed tymi dla kogo były przeznaczone będą mieć prawdziwe bożonarodzeniowe prezenty w październiku. Biegli w zapadającym mroku. Po kilkunastu minutach dotarli do samolotu. Wielki pozbawiony skrzydeł czarny kadłub leżał na leśnej przecince. Nie było pożaru.

– Do diabła, panie kapitanie – „Chinalski" wskazał latarką na bok samolotu, na którym widniał namalowany srebrną farbą Hakenkreuz.

– Szlag, tego nam brakowało…– westchnął „Poręba", jeśli piloci wezwali pomocy, rano będzie tu dywizja SS. – Nic tu po nas, sprawdźcie co przewoził, zabierzcie co sie da i znikamy,

Zapalił papierosa, mocno się zaciągnął.

– Musi pan to zobaczyć – wyszeptał „Szypar", chłopak z Lublina, który dołączył do oddziału po tym jak Niemcy zabili mu na Majdanku ojca i dwóch braci.

„Poręba" niezgrabnie wdrapał się do luku pasażerskiego, przez chwilę nic nie widział. W migotliwym świetle latarek dostrzegł postacie na fotelach. Zielone mundury lśniły insygniami, odznakami, na epoletach dostrzegł dębowe liście. Generałowie. Za nimi na pasach zwisały ciała oficerów w czarnych mundurach. SS. Nie znał ich stopni. Jeden z generałów ruszał się i próbował cos mówić.

– Sześciu, czterech chyba nie żyje. Dobić? – „Chinalski" wycelował w oficerów,

– Zostaw. – „Poręba" brodził w rozrzuconych na podłodze kartkach i mapach – Zbierzcie to wszystko,

– Może podpalimy na odchodnym – „Chinalski" nie rezygnował,

– Przestańcie szeregowy! A co tam jest? – wskazał na drzwiczki w przepierzeniu,

– Zablokowane, zaraz je rozwalimy – „Szypar" i „Tolek" naparli na nie,

Generałowie, co z nimi zrobić? Od dawna nie miał kontaktu z dowództwem ani z rządem. Mógł ich zabrać i przekazać sowietom. Ale jeśli sie nie myli to z Warszawy już jedzie dywizja SS, spalą wszystkie wsie w promieniu 50 kilometrów, jego oddział też znajdą. I nie pozwolą im umrzeć jak żołnierzom. Komunistów też nie znajdzie szybko. Jutro tu będzie piekło. Postanowił zostawić generałów w samolocie.

Drzwi ustąpiły, obaj partyzanci upadli na podłogę klnąc na czym świat stoi. Nagle zamilkli.

– Są tu jeszcze! Hande hoch! – krzyknął „Szypar",

– Trzech, chyba nie żyją – głos „Tolka" brzmiał już spokojnie,

– Pośpieszcie się, mapy i dokumenty, broń…, resztę zostawcie – „Poręba" miał niejasne przeczucie, czegoś złowrogiego, co właśnie nadciągało,

Wszedł za „Smolikiem", miejsca było tu tyle samo co w tylnej części, ale były tylko cztery fotele i stolik. Jeden fotel był pusty. Na trzech pozostałych leżeli żołnierze, nie mógł w świetle latarki rozpoznać koloru mundurów.

– Sprawdź kabinę pilotów – rozkazał „Tolkowi", po chwili usłyszał:

– Nie ma ich, kabiny też nie ma, zostali gdzieś na drzewach,

– Dobrze, zbieramy się, zbierzcie mapy – przypomniał,

– Ten żyje – „Chinalski" wskazał na oficera pod oknem, ten z trudem podniósł głowę, pokręcił nią i oparł na zagłówku, „Poręba" omiótł latarką fotel, nie widział broni, pomyślał tylko, że Niemiec jest podobny do jakiegoś znajomego, westchnął,

– Zostawiamy ich, musimy się spieszyć, do rana musimy być za Bełzem,

Partyzanci pośpiesznie napychali plecaki papierami i znalezioną szwajcarską czekoladą. Na pokładzie znaleźli tylko trzy parabelki.

„Poręba" zeskoczył na ziemię jako ostatni, poczuł ból w kolanach. Ruszyli w ciemność.

Gdy zapadła cisza jeden z wojskowych rozpiął pasy lotniczego fotela, jęcząc przysunął się do oficera pod oknem i wyszeptał:

– Mein Fuhrer…

 

Koniec

Komentarze

Jedna uwaga ode mnie, dywizje SS liczyły średnio od 10 000 do 20 000 ludzi. Wysyłanie takiej ciżby wojska do katastrofy samolotu, nawet jeżeli chodziłoby o samego Hitlera, mija się z celem, że już nie wspomnieć o tym, czym byłby brak takiej jednostki na froncie wschodnim. Historyjka, w której partyzanci zostawiają żywcem niemieckich generałów, mocno to moim zdaniem naciągane. Poza tym, nawet w świetle latarki idzie odróżnić brunatny partyjny mundur Hitlera, od czarnych mundurów SS. Że już nie wspomnę, że gęba Adolfa jest znana nawet dzisiejszej młodzieży, i jakoś ciężko mi uwierzyć, że ktoś by go nie rozpoznał.

PS. Jakich sowietów masz na myśli? Partyzantce? Zupełnie niezrozumiałe, po co mieliby wspierać komunistów? A gdybyś miał na myśli wojsko radzieckie, to na przełomie 43-44 roku, front stał daleko od ziem przedwojennej Polski, ciągnąc się gdzieś między Kijowem a Charkowem. 

Chodziło mi oczywiście o przekazanie generałów komuchom.

A tak już pomijając te szczegóły, to opowiadanie (shorcik?) ujdzie w tłoku, gdzieś tam między 3.5,  tylko tak jak pisałem, chcąc pisać coś historycznego, warto najpierw postudiować na ten temat, bo takie błędy ktoś ci bezlitośnie wytknie.

@krisbaum to "Poręba" sobie konfabuluje, co wynika z tekstu. Ani on ani tym bardziej autor nie wie kto ma się zjawić i czy o katastrofie ktoś się dowiedział poza ludźmi na docelowym lotnisku.Głębokie przekonanie o tym że Hitler był zapisany w pamięci każdego człowieka w czasach przedtelewizyjnych jest nadużyciem. Mundury na pokładzie były różne czarne, zielone, nie wiesz ani ja nie wiem w jakim mundurze występował Hitler. Ponadto na pokładach ówczesnych samolotów zakładano płaszcze, ogrzewanie występowało rzadko.

http://www.dobroni.pl/fotka,ii-wojna-swiatowa,27735

http://www.dailymail.co.uk/news/worldnews/article-1305414/Hitler-descended-Jews-Africans-DNA-tests-reveal.html

partyzantka komunistyczna występowała na terenie zachodniej Ukrainy. np http://zebrane-doswiadczenia.salon24.pl/58417,polska-komunistyczna-partyzantka , proszę więc bezlitośnie wytykając błędy mieć jakieś wsparcie.Nikt nie wspierał komunistów, zdarzała się współpraca pomiędzy BCh czy AK a komunistami a nawet UPA. Poręba przez chwilę brał to pod uwagę.

Przeczytałem. Zerkam na tytuł strony, w głowie lekka niepewność: czy aby na pewno? Czy może przypadkiem zawędrowałem za daleko? Nie, nadal jestem na stronie NF. To ja się pytam: gdzie ta fantastyka?
Abstrahując od tego - pierwszy akapit jest dla mnie nieczytelny. Nie wiadomo, czy tekst jest jeszcze komentarzem czy już dialogiem, stosujesz jakąś nieznaną mi interpukncję (przecinek po wielokropku, przed myślnikiem - co to do cholery jest?). Później zapis (szczególnie dialogów) się ukulturalnia, ale nadal widać, że masz problemy z interpunkcją. 
Co do treści - nie wypowiem się, bo to nie moje klimaty. Nie znam się na tym. Wspomnę tylko, że fabuła mnie nie porwała.
Całość jest do przeczytania, ale bez rewelacji. Nie czytając wiele się nie traci. Pytanie - czy czytając się coś zyskuje?
 
Pozdrawiam 

@exturio, nic nie poradze że nie widzisz fantastyki. Interpunkcja jest moim problemem, piszę w jednym przebiegu i nie mam chęci jeszcze coś redagować (przepraszam, nic nie poradzę.) Większość opowiadań nie porywa, bo nie taki jest ich cel. Dla mnie to zabawa w przerwach w pracy. A co do ostatniego pytania, zawsze się zyskuje, dziwne że tego nie rozumiesz. Chyba, że nacisnełem ci na coś tam... (bez przecinka).

Fantastyką są AK-owcy używający słów dłuższych, niż dwu sylabowe ;]

myślę, że cudzysłow nie jest potrzebny przy pseudonimach czy ksywach.  Świetne zakończenie, pozdrawiam Lublin, moje okolice ;)

Historia alternatywna to też fantastyka :-) Przynajmniej dla mnie, więc akurat tego się nie czepnę. Nie znam tak dokładnie realiów, więc błędów merytorycznych nie wytknę, za to interpunkcyjne już Ci wytknęli poprzednicy. Nie musisz zatrudniać redaktora na cały etat, czasem warto po prostu kilka razy przeczytać tekst, żeby takie błędy wyłapać (jak się już wie, że się je popełnia). Czytałam już wiele opowiadań, gdzie świetny pomysł został zarżnięty przez przecinki (to nie jest przesada), więc warto się im przyjrzeć.
Ale tak poza tym czyta się dobrze, przede wszystkim - nie marnujesz słów, podczas czytania nie nudziłam się. Tekst nie zostanie w pamięci na długo, ale nie mam poczucia straconego czasu - nie jest źle. Gorzej, że sam autor twierdzi, że "Większość opowiadań nie porywa" - to co biedny czytelnik ma na to powiedzieć? :P

no dobra, rozszyfrowaliście to. Przyznaję, "Poręba" nie jest partyzantem ale przeniesionym w XX wiek Rycerzem Czarnego Zakonu, poszukującym Kryształu Kerragonu. Rozpoznał w Hitlerze tysiącletniego Wędrowca z Lasu Neumar. Lasu w którym czai się nieśmiertelne zło. Mroczne mury twierdzy Brongen były świadkiem ich spotkania przed setkami lat, po Wielkiej Bitwie nad Jeziorem Trzech Wdów. Wtedy też "Poręba" nazywający się wówczas Taicho Lei, wręczył Hitlerowi - Wędrowcowi miecz przeznaczenia. Ich losy związały się na wieki. Nadchodzi czas przebudzenia Starych Bogów... Znów rozwinięto wstęgi Błękitnej Księgi. Zbliża się czas po którym nic już nie będzie jak dawniej... czas czarnego słońca... czas Człowieka z Kerragonu...

Czy teraz lepiej? To już fantastyka?

Poprzedni post dla @exturio i @arctu vox ;)

Myslę, że kolega Autor ma lekki kompleks i nie wie, że pojęcie "fantastyka" to nie to samo, co "fantasy". Nie lubię autorów, którzy nie chcą się rozwijać i każdą krytykę (nawet konstruktywną!) traktują jako atak na swoją osobę. No nic, kolegę Jerrego przestaję czytać. Powodzenia raz jeszcze.

Pozdrawiam 

@ifyoucan89
@Dreammy
Dziękuję za poświęcony czas, popracuję nad interpunkcją. Pisze w krótkich przerwach, mam 20 - 30 minut, to mało. Postaram się redagować teksty. A co ma powiedzieć czytelnik? Mieć nadzieję na olśnienie. I cieszyć się czytaniem.
Pozdrawiam

Interpunkcja jest moim problemem, piszę w jednym przebiegu i nie mam chęci jeszcze coś redagować
(przepraszam, nic nie poradzę.)


Przynajmniej szczerze...
Też nie będę się czaił. To się nazywa lekceważeniem czytelników z powodu lenistwa.

@exturio cyt.:"To ja się pytam: gdzie ta fantastyka?" Bardzo łatwo się denerwujesz i wtedy obrazasz. Po co ta uwaga o kompleksie? Ulżyło ci? Twoja krytyka tylko w częsci jest konstruktywna. Reszta to taki kadet Biegler, mam nadzieję, że wiesz kto zacz. I moja uwaga, nie wypowiadaj się jak pisarski autorytet, bo śmieszne to i smutne zarazem. Życzę ci żebyś trafił do literackiego Panteonu. Ale więcej pokory. I szacunku dla innych. Pzdr

@AdamKB, nie no, już obiecałem poprawę. Mam się wybiczować? Trochę luzu, to mój drugi tekst dopiero.

Wypowiadam się jako czytelnik, nie pisarz, czy tam marna namiastka wspomnianego. To tak dla uściślenia. W żadnym komentarzu nie zdenerwowałem się ani odrobinkę, to już tak na marginesie. 
Widzisz, wolę objechać średni tekst i dać asumpt do rozwoju, niż chwalić takiego średniaka i zatrzymać go na poziomie, jaki prezentuje. To akurat dobrze skutkuje, poznałem z autopsji.

 Pozdrawiam

@jerry z lublina

Hitler ostatnio stał się nawet ikoną popkultury, figurował na pewnym plakacie imprezy techno. Jakoś nie sądze, żeby ktoś go nie rozpoznał. Ale to kwestia uznaniowa.

Piszesz partyzantka komunistyczna występowała na terenie zachodniej Ukrainy. Racja. Ale jak to się ma do interwencji dywizji SS jadącej z Warszawy? Nie określiłeś dokładnie miejsca akcji, ale po tym myślałem raczej o ziemiach polskich rzut beretem od Warszawy, prędzej dzisiejsza Białoruś. Bo jeśli to zachodnia Ukraina, to chyba bliżej mieliby z wielu innych miejscowości, choćby z Lwowa?

Nikt nie wspierał komunistów, piszesz, ale zarazem Poręba rozważa przekazanie generałów właśnie komuchom. Po co? To już chyba lepiej próbować nawiązać kontakt z rządem w Londynie? Wiem, urwał się, ale chyba to nie aż taki problem nawiązać go ponownie? Zwłaszcza w realiach wojny, gdzie co chwilę wpadał jakiś łącznik?

No i te opory przed zabiciem generałów... Bo spalą wioski i partyzantów wezmą za tyłek. Jakoś gdy wydawano wyroki na urzędników i folksdojczy w innych rejonach kraju, nikt się tym zbytnio nie przejmował, najlepszym przykładem Powstanie Warszawskie, gdzie ubicie kilku tysięcy Niemców okupiono doszczętnym zniszczeniem miasta i dwoma setkami tysięcy ofiar cywilnych. Tylko mi nie mów, że "Poręba" był inny, bo jakoś o takich w historii nie słyszałem. Ale zawsze mogę się mylić.

Ale nie zmienia to faktu, że AK-owiec mówiący "na odchodnym" nie mieści się w realiach historycznych.

@arctur... oczywiście potrafisz to uzasadnić, czy tylko p... bez sensu?

http://kominotki.blox.pl/resource/zapluty_karzel_reakcji.jpg

@arctur... Czyli jednak p... bez sensu.

Nowa Fantastyka